Rozdział Drugi

7 3 0
                                    

Claire Evans

Jesteś Moja

Mówiono, że strata pierwszej miłości boli najbardziej. Że nie da się zastąpić jej nikim innym, że nigdy nie pokochasz tak bardzo nikogo innego.

Ja jednak myślę inaczej.

Dla mnie pierwsza miłość była jak toksyna, która próbowała mnie zniszczyć.

Ale nie było to możliwe. Już nie mogłam być bardziej zniszczona. Moja dusza jest podziurawiona, a serce pokryte bliznami...

Zakładam maski, aby nikt nie mógł zobaczyć mojej prawdziwej twarzy.

Codziennie odczuwam smutek, ból, cierpienie, żal, złość...

Ale zarazem...

Te uczucia są one dla mnie totalnie obce...

***

Po powrocie do domu ze szkoły zaszyłam się w sypialni, siedziałam na łóżku i utkwiłam wzrok w oknie.

Deszcz bez przerwy padał, a krople uderzające co chwile o parapet przerywały ciszę, która w tym momencie byłaby dla mnie cholernie przytłaczająca.

Samotne popołudnia nie były dla mnie niczym przyjemnym. Czułam w środku totalną pustkę, a przy okazji...ból? Nie wiem, jak właściwie mogłabym opisać te uczucie, ale nie należało do lubianych. W oczach-z niewiadomego powodu-miałam łzy, ale za nic nie pozwoliłam im spłynąć po moich policzkach, nie mogłam pozwalać sobie na słabość. Nigdy.

Brałam głębokie wdechy, nie wiem dlaczego. Może myślałam, że to mi pomoże złagodzić te dziwne uczucie?

Byłam zepsuta, fakt.

Byłam wrakiem człowieka.

Byłam...

Nie, właściwie nie. Nie byłam.

Ja już umarłam.

Dawno.

Te cierpienie mnie zabiło. A moje ciało z każdym dniem gniło.

Czekało, aż w końcu odejdzie tak, jak zrobiło to moje wnętrze.

Nie wiem ile tak siedziałam, nie wiem ile rozmyślałam, ile się użalałam, ale w końcu z transu wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi.

Po upewnieniu się, że nie widać po mnie tego, iż przed chwilą niemal się popłakałam, wstałam i podeszłam w stronę drzwi. Zanim jednak je otworzyłam musiałam ponownie wziąć kilka głębszych wdechów.

Kamień spada mi z serca, gdy w progu stał William, mój drugi brat. Jego twarz zdobił mały uśmiech, a włosy-jak zresztą zawsze-były w nieładzie, ale mimo to wyglądał ładnie.

-Obiad już gotowy.-Oznajmił, a następnie spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem, jednak, na moje szczęście, niczego nie skomentował.

-Później zjem.-Szepnęłam.-Nie jestem głodna.-Dodałam i uniosłam kącik ust, chcąc go zapewnić, że nic się nie dzieje.

Gdy już miałam zamknąć drzwi, przeszkodził mi w tym nogą. Westchnęłam cicho chwilę patrząc w dół, jednak nie minęła sekunda, a wzrok ponownie powędrował na jego twarz.

-O co chodzi?-Zapytałam z wyraźną niechęcią.

Czemu nikt nie mógł zrozumieć, że potrzebuję samotności, że nie mam chęci z nimi rozmawiać..?

-Chcę...-Zaczął.-A w sumie wszyscy chcemy-poprawił się-abyś razem z nami usiadła do stołu.

-A ja mówię, że zjem później.-Syknęłam.

Scream of the AbyssWhere stories live. Discover now