22

624 33 13
                                    

Kolejna noc była męczarnią. Nie dość, że Alastor praktycznie przez całą noc na mnie żerował to jeszcze gdy łaskawie wyniósł się z mojego pokoju nie potrafiłam zmrużyć oka. Pijackie zawroty głowy i nieprzerwany ból. Było znacznie gorzej niż ostatnio.

Czułam się okropnie, już nie wspomnę, że cała moja energia została ze mnie wyssana w sumie podobnie jak moja krew. Jak bardzo prawdopodobne jest, że umrę przez wykrwawienie się? Nie chciałam wstawać z łóżka i pewnie bym nawet o tym nie myślała gdyby nie stukot do moich drzwi.

- Charlie, nie dam rady przyjść, przyjdź później.

Zakryłam głowę poduszką modląc się by dziewczyna tu nie weszła.

- Nie jestem Charlie, przepraszam za rozczarowanie - Angel otworzył drzwi i bez pozwolenia wszedł do pokoju - No co jest niunia, co z tobą? Alkohol za bardzo uderzył w główkę?

Słyszałam głos chłopaka centralnie nad sobą. Ociężale podniosłam się do pozycji siedzącej patrząc na zmieniającą się mimikę chłopaka.

- O kurwa. A tobie co się stało? Wyglądasz jak gówno przeżarte przez inne gówno. Śmiem twierdzić, że dosłownie przeżarte ale chyba nie było tak źle co? Chociaż.. nie słyszałem żadnych inspirujących odgłosów..

- Wypierdalaj stąd Angel!

Położyłam się na łóżku odwracając do niego plecami. Naprawdę chciałam zostać sama a jego komentarze tylko działały mi na nerwy.

- Chyba naprawdę nie jesteś w humorze.

Naprawdę kurwa spostrzegawczy jesteś.

- Wiesz.. jeśli ten uszasty świr coś..

- Nic się nie dzieje Angel, wszystko jest super i w pełni panuje nad sytuacją. Możesz teraz łaskawie wyjść z tego pokoju? Przepraszam, że mówię to w taki sposób ale naprawdę chce trochę świętego spokoju.

- Niech będzie.. - chłopak westchnął ruszając w stronę drzwi - Jeśli nabierzesz sił, będziemy siedzieć w salonie. Charlie ma jakieś ogłoszenia dla nas na całe popołudnie.

Nic nie odpowiedziałam. Chłopak wyszedł a ja zostałam sama, tak jak chciałam. Wspomnienia nie dawały o sobie zapomnieć choćby na chwilę.

Nie byłam niczyją własnością, miałam wolną wolę lecz nie mogłam odmówić demonowi. Drugą ważną kwestią było to czy na pewno chciałam odmawiać? Sam proces zdawał się być całkiem przyjemny w całej tej brutalnej otoczce jednak dopiero nazajutrz dopadała mnie czysta agonia. Dodatkowo wyrzuty sumienia uderzały coraz mocniej.

Chwyciłam telefon wchodząc w wiadomości. Ostatni płomyk nadziei jaki miałam na dostanie wiadomości od Vel czy Voxa zgasł.

Zaczęłam myśleć nad wszystkim co się wydarzyło ostatnio w moim życiu. Tęskniłam za Voxem. Dawno wybaczyłam mu to co zrobił. Dlaczego jednak wciąż stałam w miejscu? Dlaczego Vel nagle odcięła się ode mnie? Mówiła przecież, że to co wydarzyło się między mną a Voxem jest nie istotne..

Więc.. co się zmieniło?

____

- Ty znowu zamierzasz przesiedzieć cały dzień przed tym jebanym monitorem? Co masz nadzieję zobaczyć? Czy naprawdę chcesz mi kurwa powiedzieć..

Lecz demon go nie słuchał. Myślami był zupełnie gdzieś indziej.

Dlaczego to się wszystko działo? Dlaczego?

,,- Dlaczego ją w to wszystko mieszasz?!"

Kolejny niecelny atak i cichy śmiech.

,,- Dlaczego wykorzystujesz ją przeciwko mnie w naszej walce?!"

Z cichego chichotu narodził się psychopatyczny śmiech.

,,- Ona nie jest niczemu winna!"

Przybierał na sile.

,,- Zrób co masz zrobić mi ale na dumę Lucyfera nie mieszaj jej w to i nie krzywdź!"

Jeszcze bardziej.

,,- Proszę cię.. Czego chcesz? Żebym odszedł?! Przyznał w końcu, że jesteś lepszy? Zrobię to ale proszę nie.."

Mocne uderzenie.

Alastor nigdy nie pudłuje.

,,- Twoja desperacja jest czymś co mógłbym oglądać dniami a nawet latami, to takie.. żałosne. Spójrz jak nisko upadłeś mój drogi. Klęczysz, cały poobijany, bezbronny i.. taki zdesperowany.. by ochronić swój najczulszy słaby punkt.. Zawrzyjmy umowę mój dawny przyjacielu."

- Vox? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Vox!! - krzyknął zdenerwowany Valentino, uderzając niezbyt mocno w tył jego ekranu.

Odrazu poskutkowało.

- Co? - telewizyjny ocknął się z transu a jeszcze bardziej zdenerwowany mężczyzna zmarszczył brwi i zacisnął pięści.

Nienawidził być ignorowany. Najchętniej to on by mu teraz rozjebał tą durną mordę.

Chwycił go za frak szarpiąc nim tym razem o wiele bardziej brutalniej. Na niższym demonie nie robiło to już żadnego wrażenia.

- Dobrze ci radzę Vox, nie testuj mojej cierpliwości. Ogarnij tą swoją telewizyjną dupę i weź się w końcu do roboty. Tracimy przez ciebie większą część dochodów!

Dochody. Pieniądze. Przecież to liczyło się najbardziej. Nie liczyło się już to, że poświęcił wszystko co miał by ratować swoją jedyną lecz zarazem jednostronną miłość.

Zgasł.

_______

Oj Voxik coś ty tam znowu zrobił 🤔

Najgorsze w całym moim pisaniu jest to, że mam zaplanowane już bardzo dobrze zakończenie ale strasznie ociężale mi się pisze to co w środku.

Musicie mi wybaczyć! Do następnego jelonki 🦌🦌

Alastor x reader Where stories live. Discover now