10. Słoik majonezu

415 15 6
                                    

Perspektywa Adriena: 

Przede mną stał nie kto inny jak Vincent. Myślałem że na pewno spotkam tu Willa, ale jego starszego brata się nie spodziewałem. 

Od razu wstałem i podałem mu rękę.

-Witaj Vincencie- przywitałem się wymuszając uśmiech. Było widać na kilometr że ten uśmiech jest od cholery sztuczny.

-Witaj Adrienie- Vincent jak zwykle miał chłodny wyraz twarzy- Co cię sprowadza tutaj?- zapytał.

-Jesteśmy z Hailie na badaniach- uśmiechnąłem się jeszcze bardziej sztucznie.

-Rozumiem, a jaki jest powód tych badań- on wiedział że coś jest nie tak. On czytał z ludzi jak z książki.

-Czysta profilaktyka- starałem się mówić normalnie, ale nie potrafiłem, bo moja żona właśnie była w szpitalu.

-Adrienie nie musisz mnie oszukiwać- skąd on...- Widzę że coś jest nie tak. Proszę cię żebyś mi w tej chwili powiedziała co się dzieje, albo będę zmuszony  zapytać lekarzy.

Westchnąłem zrezygnowany. Wole żeby wiedział wszystko ode mnie niż od lekarzy.

-Hailie się źle poczuła- odrzekłem.

-I to jest powodem jakże tej nagłej wizyty w szpitalu?- widać było że dalej nie zbyt mi ufał. Mimo że byłem po ślubie z jego siostrą prawie od 2 miesięcy i jeśli on myśli że był bym w stanie coś jej zrobić to się grubo myli.

-Przecież nic bym jej nie zrobił- podniosłem lekko głos. Niezmiernie irytowało mnie gdy ktoś myślał że wie lepiej ode mnie.

- Przekonamy się- wyminął mnie i udał się w głąb korytarza prowadzącego do sali jego brata.

Chwilę później lekarz wyszedł z sali zabiegowej, na której robili Hailie badania.

-I jak doktorze? Wszystko dobrze?- dopadłem do lekarza. Chciałem wiedzieć wszystko od razu. 

-Tak z panią Santan wszystko w porządku- oznajmił lekarz na co się lekko rozluźniłem- Był to zwykły skurcz. Normalny na tym etapie ciąży.

Zalał mnie wielka ulga że nic się nie stało. Możliwe że Hailie miała racje że strasznie panikuję gdy coś się jej dzieje. Ale co mam poradzić na to że zawszę się o nią martwię i zawsze będę. Jest mi najbliższą osoba. Zna moje słabości. Tylko przed nią się tak otworzyłem. Bo nigdy wcześniej nie miałem tak bliskiej sobie osoby. Nawet mój ojciec nie wiedziała o mnie tyle ile ona wie. 

-Czyli jeszcze dzisiaj zostanie wypisana?- musiałem wiedzieć wszystko.

-Tak. Jeszcze dzisiaj pani Santan będzie mogła wrócić do domu.

Po paru minutach Hailie wyszła z sali. Od razu podszedłem do niej i ją pocałowałem. Zdziwiona oddała pocałunek.

-Co jest granę?- zapytała zdziwiona moim zachowaniem.

-Po prostu cieszę że nic ci nie jest- uśmiechnąłem się- A po drugie, nie mogę pocałować swojej żony?

-Oczywiście że możesz- odparła. Objąłem ją w tali i zaczęliśmy się kierować w stronę wyjścia.

-Masz na coś ochotę? Bo ja bym cos zamówił- zapytałem się jej.

-Na sushi z majonezem- spojrzałem na nią jak na wariatkę.

Rodzina Monet "Co by się stało gdyby"Where stories live. Discover now