ROZDZIAŁ 24

445 25 54
                                    


Aiden

 - Dawaj, dawaj! - krzyknął Logan - Mocnej! Co ty baba jesteś?! 

 Uderzyłem mocno w worek treningowy, czując jak pot kapał mi po plecach. Moja walka z Zayden'em McCras'em miała odbyć się zaraz po świętach Bożego Narodzenia,  jednakże wolałem przygotować się do niej naprawdę dobrze. 

 Poprzednia przegrana, uświadomiła mi, że nie jestem niepokonany. Chwila nie uwagi i mogę wszystko zjebać. 

- Zaraz podejdę do ciebie - warknąłem pomiędzy uderzeniami, spoglądając na Parkera - I na tobie będę ćwiczyć. Zamknij się, albo ja cię uciszę. Na zawsze. 

- Jezuu - jęknął chłopak - Nie bierz wszystkiego aż tak personalnie. Próbuję cię zmotywować. 

- To ja zaraz ciebie zmotywuję do odwiedzenia zakładu psychiatrycznego - krzyknąłem - Może nie jest za późno! - mocno uderzyłem w worek. Nim zdążyłem mrugnąć, ten zerwał się z haczyka na którym wisiał, i spadł na ziemię z głośnym hukiem - I widzisz do czego te twoje "dawaj, dawaj", doprowadziło?! 

- No tak teraz to moja wina! - Logan wyrzucił ręce w powietrze, i nerwowym krokiem podszedł do mnie - "Mocniej" to znaczy DELIKATNIE mocniej, a nie "napierdalaj z całej siły". Czego ty, kurwa, nie rozumiesz?! 

 Przewróciłem oczami, i pochyliłem się nad workiem. Ułożyłem na nim dłonie, i spojrzałem na przyjaciela, przez ramię. 

- Pomożesz mi? - uniosłem w górę brew. 

 Blondyn uśmiechnął się ironicznie, i stanął obok mnie. Złapał za sznur, i zaczął podnosić wór. Gdy już mieliśmy go zawiesić, czyjeś odchrząknięcie, oderwało nas do wykonywanego zajęcia. 

- Czy wy musicie zawsze, rozpierdalać mój klub? - mruknął Matthew, zaplatając ramiona na piersi - Najpierw była deska klozetowa, później czytnik linii papilarnych, okno a teraz worek treningowy. Co będzie następne? 

- Tego jeszcze nie wiemy - zaśmiał się Logan, wystawiając dłoń w kierunku mojego trenera. Gdy mężczyzna zignorował blondyna, Parker z zażenowaniem opuścił rękę - No.. Więc... - chrząknął - Przepraszamy. Obiecałbym, że to się więcej nie powtórzy ale..... - przeciągnął ostatnie słowo - Wszyscy wiemy, że to nie możliwe.  

 Matthew powoli opuścił ramiona wzdłuż swojego ciała, i cicho zaklnął pod nosem. Odgonił nas ruchem głowy, po czym sam zabrał się za sprzątanie bałaganu. Razem z Parkerem pokierowaliśmy się w stronę męskiej szatni.

 Gdy otworzyłem swoją szafkę, i wyjąłem z niej treningową torbę, telefon który znajdował się w kieszeni moich dresów, zawibrował. Wyjąłem urządzenie, i przesunąłem kciukiem po wyświetlaczu, w celu odblokowania go. 

 Od Bianca 

 Cześć, moglibyśmy się spotkać? To dość ważne. 

 Uniosłem zaskoczony brew, wystukując odpowiedź. 

Do Bianca

Pewnie, napisz mi o której i gdzie. 

Od Bianca 

Pracuję do wieczora :)

 Wsunąłem smartfona do torby, i szybko się przebrałem. 

- Czego ty się tak szczerzysz? - spytał Logan gdy tylko opuściliśmy przebieralnię, uniosłem brew spoglądając na chłopaka - Nie patrz na mnie jak sroka w kubeł. Pytam się co się tak szczerzysz. 

- Zdefiniuj słowo "szczerzyć" - otworzyłem drzwi swojego samochodu, i zająłem miejsce za kierownicą. Na tylną kanapę wrzuciłem swoją torbę, i oparłem łokieć na szybie. Parker zajął miejsce pasażera, i zapiął pasy. 

Don't play with fireWhere stories live. Discover now