Rozdział 6

317 32 4
                                    

•Abby•

Musiałam to wszystko przemyśleć. Sama, na osobności. Wtuliłam się w miękką pościel i zamknęłam powieki. Zamiast czerni widziałam Ashtona. Uśmiechniętego i rozmawiającego z Clover. Nie mogłam być na niego zła, ani wściekła. Tylko dlaczego się tak czułam? Tak jakby mnie zdradził, chociaż teoretycznie tego nie zrobił. Nie byliśmy razem, a nawet mogłam powiedzieć, że za nim nie przepadam. Jeszcze niedawno chciałam, aby zostawił mnie w spokoju. A teraz? Czuję się dziwnie w stosunku do niego i w sytuacji, w jakiej mnie postawił.

Usiadłam na łóżku i zapaliłam lampkę. Było po drugiej w nocy, a ja nadal nie mogłam spać. Może nie chciałam? Próbowałam go rozszyfrować, chłopaka, który zbudził we mnie nieznane mi jeszcze emocje. To dziwne czuć... to coś. Znów przymknęłam oczy i miałam ochotę wrzasnąć. Znów tam był i wyglądał niewiarygodnie. Jego włosy, uśmiech, cały on. Czy to nie dziwne, że się tak nim zachwycam? Nie, to nie jest odpowiednie słowo. Nie mogę go używać, nawet jeśli nikt tego nie słyszy. Myślę, że Ashton nie jest zachwycający. Jest po prostu kolesiem, który próbuje zrobić coś, czego nie do końca rozumiem. W końcu nie miałam wcześniej do czynienia takim typem chłopców. Luke to co innego. Jego mogę porównać do koleżanki. z którą mogę pogadać na każdy temat. Ashton jest inny. Inny w dobrym sensie, ale też złym. Budzi we mnie coś, co chyba nie do końce jest dobre i pochwalające.


Otworzyłam zaspane oczy i spojrzałam na roześmianego Luke'a. Spoglądał na mnie w ten swój dziwny sposób i obserwował. To było nie do końca miłe.

- Twoi rodzice wyszli niedawno - poinformował mnie. - Mam cię przypilnować, abyś się nie spóźniła.

- Zaczynamy trochę później, wiesz? - Mój głos był ospały. Naprawdę nie powinnam kłaść się aż tak późno spać. W zasadzie to nie wiedziałam nawet, kiedy zasnęłam.

- Czy to źle, że chce wypić z tobą poranną kawę?

- Czy wiesz, że nie pijam kawy? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

- Ale ja tak i chce ją wypić w twoim towarzystwie - zachichotał. - Gdybym nie był gejem, nie siedziałbym teraz w twoim łóżku. Więc zamiast marudzić, ciesz się tą wspaniałą chwilą.

Posłał mi uśmiech, który tak bardzo lubiłam.

- Moi rodzice kochają gejów - mruknęłam. - Mają do nich zaufanie, bo nigdy nie przelecą ich córki.

- Jak ty się wyrażasz? - spytał obudzony. - A po za tym... skoro mowa o gejach. Ashton też nim jest? Bo wiesz, twoi rodzice pozwalają ci się z nim spotykać.

- Nie, nie jest i nie wiedzą, że istnieje ktoś taki jak Ashton.

Powoli zaczynałam się irytować. Czy to przesłuchanie?

- Szkoda, no wiesz, że nie jest gejem - westchnął. - Ma niezły tyłek.

- Nie powiedziałeś tego - zaśmiałam się z niedowierzaniem. - Proszę, nie obrzydzaj mnie.

- Tylko dołączam się do jego fanklubu, nie będziesz sama.

- Oh, zamknij się - jęknęłam i zasłoniłam twarz poduszką, a po moim pokoju rozniósł się głośny śmiech Hemmingsa.

•Ashton•

Nie miałem pojęcia, gdzie podziewała się Abby. Nie było jej w szkole, księgarni ani w domu. To były trzy miejsca, które sprawdziłem, a po niej ani śladu. Naprawdę nie miałem ochoty jeździć po całym Sydney i sprawdzać, czy przypadkiem jej nie spotkam. Jednak trochę za nią tęskniłem. Chciałem znów zobaczyć ten przepiękny uśmiech i wziąć jej malutkie ciało w swoje ramiona. Niestety musiałem trochę zaczekać i wróciłem z powrotem do swojego, a raczej Michaela domu.

Avalanche  • A.I.Where stories live. Discover now