Rozdział 1

19.6K 469 142
                                    




Lauren

– Kurwa – rzucam pod nosem, trąbiąc na kierowcę przede mną. Korki w Nowym Yorku przyprawiają mnie o zawrót głowy, sprawiając, że na język cisną mi się jedynie przekleństwa. W chwilach jak te mam wrażenie, że połowa mieszkańców wygrała prawo jazdy w chipsach.

Jadę samochodem od piętnastu minut i ktoś już trzykrotnie zajechał mi drogę. Zwykle korzystam z metra, aby oszczędzić sobie nerwów, ale muszę dziś odebrać mamę z lotniska, a nie przymawia do mnie perspektywa targania jej walizki przez całe miasto. Znając tę kobietę, podczas wyjazdu podwoiła ilość swoich bagaży, więc zdecydowałam się na podróż autem, czego powoli zaczynam żałować.

Wzdycham głośno, kiedy po raz kolejny muszę zatrzymać się na czerwonym świetle. Tracę nadzieję na to, że uda mi się zdążyć na czas. Sięgam dłonią do radia, żeby zmienić stację, a do moich uszu zaczynają docierać pierwsze dźwięki Can't take my eyes of you. Od dziecka mam słabość do piosenek z lat siedemdziesiątych, więc od razu zaczynam nucić pod nosem. Uwielbiam śpiewać w samochodzie i chociaż zupełnie nie mam do tego talentu, to wydzieranie się w niebogłosy i udawanie piosenkarki sprawia mi wielką przyjemność.

Gdy słyszę refren, zwiększam głośność pokrętłem i zaczynam wybijać dłońmi rytm na kierownicy. To zabawne, że kiedy jestem sama za zamkniętymi szybami i z radiem tak głośnym, że zaczyna niepokojąco skrzypieć, wydaje mi się, że brzmię naprawdę nieźle. Wypadam wtedy dobrze nawet śpiewając duet w pojedynkę. Cóż, przynajmniej tak zakładam.

– Jezu ciszej. – Słyszę dźwięk otwieranych drzwi i męski głos dobiegający z prawej strony. Obracam się i niemal podskakuję na siedzeniu, gdy widzę, że ktoś właśnie wsiadł do mojego samochodu. – Jeszcze moment i całkowicie stracę słuch.

Wpadam w panikę. Serce wali mi jak oszalałe, a moja dłoń zaczyna trząść się na kierownicy. Jestem przerażona i nie wiem, co powinnam zrobić. Nie mam wystarczająco siły, żeby wypchnąć intruza z auta, a jest zbyt głośno, żeby ktoś usłyszał moje wołanie o pomoc, co oznacza, że jestem zdana sama na siebie.

– Co do cholery? – krzyczę w stronę nieznajomego, który, jak gdyby nigdy nic rozsiada się w fotelu pasażera. – Wypierdalaj.

– Nie – odpowiada szybko, po czym zaczyna rozglądać się nerwowo. Patrzę, jak osuwa się na siedzeniu tak, aby nie było go widać przez szybę. – Jedź. Zaraz wszystko ci wyjaśnię.

– Nie – naśladuję jego słowa sprzed chwili. – Pojebało cię? Nie ruszę się stąd, dopóki nie wysiądziesz.

– Błagam cię – szepcze, wciąż chowając się za drzwiami auta.

– Żartujesz, tak? Co to sobie, kurwa, wyobrażasz? – Wciąż na niego wrzeszczę, ale rozprasza mnie klakson, którym trąbi kierowca z tyłu.

Przez to całe zamieszanie nie zauważam, że światło zmieniło się już z czerwonego na zielone. Jeśli nie ruszę do przodu, zaraz otoczy mnie tłum rozwścieczonych nowojorczyków, którzy są w wiecznym pośpiechu, a ja stoję im na drodze do celu. Wybieram mniejsze zło i startuję z piskiem opon, próbując skupić wzrok na drodze, ale nie zapominając o intruzie, który wciąż znajduje się w moim samochodzie.

– Możesz mi wytłumaczyć, co usiłujesz zrobić? – Nie daję za wygraną. –  Zdajesz sobie sprawę, że wsiadanie obcym ludziom do auta nie jest normalne? Powinnam zadzwonić po policję? Może sama podrzucę cię na posterunek, skoro już tu jesteś.

– Wyluzuj, śpiewaczko, przecież nie jestem psychopatą – rzuca, a jego swobodny ton i podejście pełne luzu doprowadzają mnie do szału.

– No tak, zachowujesz się przecież zupełnie racjonalnie – prycham pod nosem.

Take a chance on me [ZOSTANIE WYDANE]Where stories live. Discover now