Rozdział 1

5.9K 305 98
                                    

Dzień powoli się kończył, ale dla Delilah Warren nie był tak łaskawy, jak liczyła na początku.

O dziewiętnastej czterdzieści jeden, kiedy na dworze świeciły jeszcze ostatnie promienie marcowego słońca, jej telefon rozdzwonił się w parku, gdy była w trakcie treningu. Nieco zdyszana wyciągnęła z kieszeni czarnej, pikowanej kurtki komórkę i zmarszczyła z niezadowoleniem brwi na widok numeru. Odebrała, nim minęły pierwsze trzy sekundy połączenia.

– Delilah Warren, słucham. – Jej głos był nieco ochrypły, ale zdołała opanować przyspieszony oddech. Nim padły jakiekolwiek słowa, już skierowała się w stronę swojego mieszkania.

– Doszło do zabójstwa – powiedział mężczyzna po drugiej strony. – Mężczyzna znalazł kobietę martwą w ich domu.

– Wyślij mi adres – odpowiedziała jedynie, nieco przyspieszając kroku. Kiedy jej współpracownik wypowiedział nazwę dzielnicy, lekko zmrużyła oczy, a na jej twarzy odbiło się niezadowolenie. Zmusiła się jednak do opanowania i odchrząknęła. – Będę za piętnaście minut.

Piętnaście minut później było już jednak za późno. Prawdopodobnie minęło pół dnia od zabójstwa, więc tak naprawdę było za późno o kilka cennych godzin. Delilah zdążyła wziąć szybki, zimny prysznic, który ostudził jej rozgrzane ciało, przebrała się w służbowe ciuchy i nie zastanawiając się nad niczym innym, popędziła do samochodu. Jej czarna marynarka pachniała drogimi perfumami, czarne rzęsy były wyraźnie pomalowane, a na jej ustach pojawiła się delikatna pomadka. Po zmęczeniu i treningu nie było już śladu. Zamiast tego w jej szarych, błyszczących oczach pojawiło się skupienie i zdecydowanie.

Choć przez ostatnie pół godziny gnała jak szalona, by wyrobić się na czas, kiedy podjechała pod rezydencję, nie było po niej widać pośpiechu. Uniosła głowę na widok policyjnych radiowozów, których światła odbijały się w panującym półmroku na niebiesko i czerwono. Tłum gapiów również burzył panujący na tak drogim osiedlu porządek, ale tym razem kobieta mogła pocieszyć się tym, że ludzie byli oddzieleni od parceli wysokim ogrodzeniem i bramą. Zatrzymała samochód w miarę blisko i wysiadła na zewnątrz, nie pokazując przy tym ani jednej emocji na swojej twarzy. Zatrzasnęła drzwi i zamknęła auto, świadoma rzucanych przez mieszkańców spojrzeń. Nie to było teraz ważne. Istotne było, by przedostać się do miejsca zbrodni, dowiedzieć się jak najwięcej, a potem rozpocząć śledztwo lub też równie szybko je zakończyć.

Nim zrobiła choćby dwa kroki, przez furtkę wyszedł jeden z jej pracowników. Puściła więc trzymaną w ręce odznakę i skinęła mu głową, mocniej zaciskając przy tym usta.

– Szczegóły – mruknęła bez przywitania, gdy pojawił się u jej boku. W jego granatowych oczach pojawił się pewien błysk, ale jedynie pokręcił głową i sięgnął po plik dokumentów. Zwilżył usta koniuszkiem języka i zastukał w teczkę, a wtedy lekko uniosła brew.

– Diane Crawford, trzydzieści jeden lat, znaleziona martwa w salonie. Uderzenie czymś ostrym w tył głowy i widoczne siniaki na szyi i ramionach – wyrecytował pełnym emocji głosem, po czym przełknął ślinę i ponownie otworzył usta. – Prawdopodobnie doszło do szamotaniny, podczas której kobieta została obezwładniona i uderzona. Zebrano odciski palców. Mieszkanie jest w idealnym stanie. Brak kamer, co utrudnia potwierdzenie przypuszczeń. Mąż martwej znajduje się w jednym z radiowozów, został spisany i przesłuchany. Na razie nic więcej nie wiem.

W trakcie monologu zdążyli przejść przez furtkę i wejść na posesję. Kilku pracowników skinęło jej głową na przywitanie, choć na miejscu panował prawdziwy chaos. Widziała kilku fotografów, policja zajmowała się zaniepokojonymi mieszkańcami, a kiedy Delilah przekroczyła próg domu, dotarł do niej znajomy zapach krwi i śmierci.

This Could Get Ugly [W SPRZEDAŻY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz