when you 'protect' me

306 18 10
                                    

Oboje tańczyli ten sam taniec do tej samej melodii

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Oboje tańczyli ten sam taniec do tej samej melodii. Jednak ich ruchy się różniły.
Nieporadność dziewczyny była widoczna z daleka, ale jej partner wydawał się tym nie przejmować.
Kopał wszelkie kamienie znajdujące się w pobliżu, popychał inne osoby, aby tylko nic nie stało się jego ukochanej. Chciał, aby była bezpieczna i radosna.
Budził się z myślą, że jest jej tarczą i ostrzem. Nie był kimś, kto podniósłby ją, gdyby ta upadła. Nawet nie podłożyłby żadnej poduszki, aby zmiękczyć upadek. Ethan był typem osoby, która byłaby zajęta pluciem sobie w brodę i kalkulowaniem swoich błędów, które dopuściły do upadku.
Dla niego Evangeline była delikatną porcelaną, którą bardzo łatwo można stłuc. Ochrona nie była jednostronna. Ethan nie zauważał, że wszelkie jej upadki były spowodowane tym, że dziewczyna wpatrzona w niego, bardziej martwiła o jego bezpieczeństwo niż o własne. Nie zważała na to, że deptała mu po piętach.
Miała po dziurki w nosie cały świat wokół. Skupiona była jedynie na ich powolnym tańcu, który przysparzał jej coraz to więcej siniaków.
Nie umiała tańczyć, a on nie potrafił jej nauczyć.

Ethan najbardziej bał się tego, że ją zawiedzie, a przy okazji zawiedzie samego siebie. Pragnął ją chronić. Uważał, że tak być musi. Jego rola na tym świecie polegała na ochronie jego skarbu. Jego i tylko jego. Skarb był cenny, a on we wszystkich widział złodziei.
Nie był gotowy na sytuację, w której nie będzie jej już potrzebny.

Wszystko zaczęło się od tego, kiedy Evangeline spotkała Thomasa. Dziewczyna była roztrzepaną artystką, która zawsze chodziła z książką pod ręką i notatnikiem. Ethan uwielbiał w niej tą wrażliwość artystyczną, która pojawiała się za każdym razem, gdy odwiedzali muzea, słuchali grajków lub oglądali zachody słońca. Marzeniem dziewczyny było napisanie własnej książki.

Thomas był zamyślonym chłopakiem w krzywych okularach, który zaoferował jej swą pomoc w pisaniu, bo sam już napisał dwie książki. Ethan go nie lubił. Wszystko zaczęło się przez Thomasa. A może raczej przez Ethana? Thomas jedynie rozpędził ten pociąg kłopotów, które przysparzał drugi chłopak. Evangeline zaczęła spędzać trochę czasu z Thomasem, który naprawdę był dla niej miły i wyrozumiały. Ze spokojem dawał rady, które wątki w książce są ciekawe, a które lepiej skrócić lub pominąć. Był dobrym chłopakiem, który na każde umówione spotkanie zapraszał też Ethana nie chcąc by narzeczony dziewczyny był zazdrosny. Miał czyste intencje i szczere chęci.

Niestety to nie wystarczyło. Ethan zrozumiał, że ten fragment życia Evangeline nie był dla niego. W pisaniu książki nie mógł jej w żaden sposób pomóc. Nie był jej potrzebny. Wściekał się. Czuł mdlącą bezsilność, jakby ktoś uciął mu nogi, a on i tak próbował chodzić. Ich powolny taniec już nie był taki sam. Nie był jedyną osobą, która tańczyła z piękną Evangeline, która wiecznie miała ołówek w kieszeni. Próbował dawać jej oparcie, nie być zazdrosny, ale widok Thomasa działał na niego jak płachta na byka. Widział w nim złodzieja, który kradł jego skarb.

– Wiesz, co Thomas dziś powiedział?– taki początek zdania nie zwiastował nigdy nic dobrego. Powodował jedynie gniew Ethana, ale spróbował się uśmiechnąć i zachęcająco kiwnął głową na znak, aby kontynuowała.

ToxicWhere stories live. Discover now