2.

51.5K 2.2K 781
                                    

Cholera, pieprzony Jason musiał w tym roku organizować urodziny. Cały tydzień był dla mnie koszmarem, a spędzanie piątku na alkoholowym świętowaniu pozostawało ostatnią rzeczą, jaką miałam ochotę robić. Musiałam zostać po swojej zmianie w tym cholernym barze na tę parę drinków, które postawi całemu personelowi. Szczerze chyba ze wszystkich współpracowników najbardziej go nie lubiłam, ale wolałam utrzymywać z nim jak najlepsze relacje ze względu na to, że to on układał nam grafik i kilka razy był dla mnie wyjątkowo przychylny.

Odłożyłam uniform na zapleczu i rozpuściłam włosy, spoglądając na swoje odbicie w małym lusterku zawieszonym na drzwiczkach szafki. Wyglądałam jak ktoś, kto od tygodnia nie przesypiał nocy, ciemne kręgi pod oczami odznaczały się na szarej ze zmęczenia skórze. Westchnęłam i przygotowałam się na kilka godzin wewnętrznych męczarni. Wyszłam zza baru i skierowałam się do grupy znajomych, którzy zajmowali niewielki stolik w głębi lokalu.

-Cześć wszystkim.

-Cześć. - odparli prawie chórem, przez co ledwo się powstrzymałam, żeby nie wywrócić oczami. Pomachałam do Karlie, która stała nieco dalej i teraz zajmowała się kokietowaniem całkiem przyzwoitego faceta, który od dawna przychodził do nas w te dni, kiedy ona miała zmiany, no cóż, typowe. Oderwała się od chłopaka i wyraźnie zirytowana podeszła do mnie.

-No wiesz ty to masz wyczucie już nasza znajomość się hymm....pogłębiała - zerknęła na niego przez ramię i dodała ciszej.

-Niezły, co?

-No tak, choć bywali lepsi – odparłam beznamiętnie, na co moja przyjaciółka wykrzywiła usta w dość zabawny grymas. W jej oczach widziałam niewypowiedziane zdanie o mojej wybredności.

-A, gdzie nasz solenizant ? - zapytałam, zmieniając temat i rozglądając się w poszukiwaniu Jasona.

-Tak się składa, że zdążył dosłownie pochłonąć kilka drinków i ostatni raz widziałam go, jak prowadził jakąś rozochoconą dziewczynę do toalety – odpowiedziała i wspólnie powiodłyśmy wzrokiem w kierunku korytarza prowadzącego do toalet. Odnotowałam w pamięci, żeby upewnić się, że Jason jest na parkiecie, zanim pójdę skorzystać.

- Bez komentarza - szczerze to ta dziewczyna albo była niespełna rozumu, albo miała przyćmione zmysły, bo Jason nie był ani mądry, ani przystojny, a jego okropne żarty. Wciąż zastanawiałam się jakim cudem mógł zostać tu managerem.

-Aż mnie ciarki przechodzą, jak sobie pomyślę...

-Nie zaczynajmy tego tematu - przerwałam zanim dokończyła.

-Ale, są i tego dobre strony - powiedziała ze specyficznym dla siebie uśmieszkiem, który zazwyczaj zwiastował szalone plany.

-Niby jakie? - uniosłam brwi.

-Nie wiem, czy świadomie, ale zostawił nam chyba połowę swojej wypłaty, bo jak stwierdził "on dzisiaj wszystko stawia".

Spojrzałam na przyjaciółkę i pokiwałam głową. Nie miałam najmniejszej ochoty na imprezowanie i upijanie się. Pewnie tydzień temu z ochotą skorzystałabym z okazji nawalenia się na koszt Jasona, ale tak wiele się od tego czasu zmieniło. Karlie uśmiechała się, ale widząc moją reakcję szybko spoważniała. Zawsze przy sobie traciłyśmy rozum i imprezowałyśmy do upadłego.

-Co się dzieje? – zapytała z troską i delikatnie złapała mnie za rękę. Nikomu nie przyznałam się, co miało miejsce w zeszły weekend. Westchnęłam cicho i dłonią przeczesałam włosy.

- Nic, jestem po prostu zmęczona po całym tygodniu, wiesz, że wzięłam na siebie większość zmian – zrobiłam to, żeby nie myśleć. Przy każdej wolnej chwili do mojego umysłu wpełzały wspomnienia ostatniego feralnego weekendu, więc pracowałam ponad siły, żeby padać ze zmęczenia. Dodatkowo stanowiło to doskonałe alibi. Karlie zlustrowała uważnie moją twarz, marszcząc przy tym brwi.

Uprowadzona L.H. (W EDYCJI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz