Zamiennik [RK1700] -PL-

Autorstwa freak_with_a_mullet

6.1K 439 258

Connor wyprostował się i spojrzał wprost na Nilesa. - Nic więcej nie mów. Nie mów już nic o tym, że mam zosta... Więcej

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Jerycho
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24 [Koniec]

Rozdział 19

195 14 6
Autorstwa freak_with_a_mullet

Przerwa w DPD powodowała opustoszenie głównego biura, kiedy większość oficerów jechała coś przekąsić. Za to Connor, Niles i parę innych pracowników, którzy udawali się do break roomu, zostawali w budynku - nie mieli lepszego miejsca do przebywania.

Connor opierał się o brzeg biurka Nilesa, odliczając czas do końca przerwy. Wiedział, o której godzinie powinien pójść po kawę dla Hanka, żeby zdążyć zanieść ją do jego biurka.

Czekał również na Markusa, który poprzedniego wieczoru przez interfejs powiedział mu, że musi z nim porozmawiać. Pozwolił mu przyjść podczas jego przerwy i teraz niecierpliwie przesuwał monetę między palcami.

- Hej, wszystko w porządku, Con? - głos Nilesa wyrwał go z natłoku myśli.

Connor spojrzał na niego.

- Tak, tak. Markus powinien niedługo przyjść i denerwuję się. Stwierdził, że musi mi powiedzieć coś ważnego i brzmiał na przejętego - wyjaśnił, chowając ćwiartówkę do kieszeni.

Zamiast tego zaczął miąć mankiety swojej koszuli.

- To na pewno nic strasznego - próbował go uspokoić.

Chwycił jego dłonie, żeby powstrzymać go przed nerwowym tikiem i spojrzał mu w oczy.

Obaj uśmiechnęli się do siebie i Connor speszony odwrócił wzrok. Jednak nie zabrał dłoni i przez chwilę zapomnieli, że powinni zachować profesjonalizm, w końcu dalej siedzieli w biurze.

- Cokolwiek to jest, cały czas tu będę, okej? Nie musisz się bać.

- Wiem, ale ta niepewność zżera mnie od środka.

Wtedy usłyszeli kroki, wyraźnie zbliżające się do ich dwójki. Connor podniósł wzrok i ujrzał nikogo innego, jak Markusa we własnej osobie. Android zyskał parę pytających spojrzeń od oficerów, którzy siedzieli w biurze. Zignorował je, widocznie zdeterminowany do szybkiego przekazania informacji.

- Hej - przywitał Connor, delikatnie zabierając dłonie z uścisku.

- Cześć - odpowiedział Markus, uśmiechając się lekko.

Niles skinął głową na powitanie, czując jakby nie powinien się odzywać, pozwolił im przeprowadzić tę rozmowę, siedząc tam, jak duch.

- Co chciałeś powiedzieć? - spytał wyraźnie nerwowo Connor.

Markus oparł się dłońmi o blat biurka i spojrzał na androida. Wyglądał, jakby zastanawiał się, jak ułożyć swoją wypowiedź.

- Wiesz o tym, że co parę dni przychodzę do Jerycha i pytam moich ludzi o jakieś zastrzeżenia i skargi - zaczął. Connor powoli przytaknął, czekając aż kontynuuje. Do czego mógł zmierzać? - Po tym, co się ostatnio stało z Caroline i Louisem, wzburzyli się. Mówili o tym, że jesteś niebezpieczny i... że powinniśmy się ciebie pozbyć.

Markus przeniósł wzrok na Nilesa, którzy zesztywniał, od razu zdając sobie sprawę, co miał na myśli.

Connor natomiast spodziewał się wszystkiego, ale na pewno nie tego. Zamrugał szybko, przetwarzając nową informację. Wpatrywał się w podłogę, starając się nie wybuchnąć. Jakim cudem to się stało? Pomógł w demonstracji, przyczynił się do zwycięstwa androidów, ale... dalej czekała go długa droga do zyskania ich zaufania.

Poczuł dłoń na ramieniu. Odwrócił się w stronę Markusa, który posłał mu pocieszające spojrzenie. Okazał mu niewerbalne zapewnienie, że wszystko jest dobrze.

- Ja... - próbował coś powiedzieć, ale zwyczajnie nie umiał.

Było mu cholernie przykro.

- Spokojnie, jest okej - odezwał się Niles, chwytając jego dłoń i splótł ich palce.

- Musisz uważać, bo nawet jeśli androidy szanują mnie jako dowódcę... to wciąż nie jestem ich panem. Nie mogę ich zmusić do czegokolwiek, nie mogę też kontrolować, co każdy z osobna robi. Mogę im tylko doradzić, ale ich gniew... - na chwilę zamilkł, przypominając sobie wściekłe twarze mieszkańców Jerycha. - Naprawdę, zadbaj o swoje bezpieczeństwo.

Connor powiódł wzrokiem w dół, wolną ręką dotykając miejsce, w którym była pompa tyrium. Nie musiał jej analizować, by wiedzieć, że należała do modelu WE900. Przymknął oczy.

- Pomogę mu - stwierdził Niles, patrząc na Markusa. - Zapewnię mu bezpieczeństwo.

Kąciki ust Markusa uniosły się lekko, słysząc to. Nie uszły jego uwadze również ich złączone dłonie.

Connor zacisnął usta w cienką linię.

Nie mógł narażać Nilesa na niebezpieczeństwo.

- Nie musisz, dam radę. Wątpię, żeby za każdym razem, gdy wyjdę na ulicę, ktoś na mnie czyhał.

- Ostrożności nigdy za wiele - oznajmił Markus.

- Ale wciąż, czemu miałbym narażać kogokolwiek?

Niles uniósł brwi, słysząc to retoryczne pytanie. Connor woli umrzeć niż pozwolić skrzywdzić kogoś bliskiego, pomyślał.

- I tak większość czasu spędzam tutaj, potem wracam z Hankiem do domu. Nic mi się nie stanie.

- W takim razie będziesz potrzebował towarzystwa, jeśli będziesz chciał gdzieś wyjść samemu - odparł Markus. - Ale widzę, że to raczej nie będzie problem - dodał z uśmieszkiem, znacząco spoglądając na ich złączone dłonie.

Niles i Connor również popatrzyli w tamtą stronę, praktycznie od razu zabierając ręce, sztuczna skóra wróciła na swoje miejsce.

Connor uśmiechnął się nieśmiało, nie patrząc na Markusa.

- Mówi dziewica - zażartował, referując do jego relacji z Simonem.

- Chciałbyś - odpowiedział Markus, uśmiechając się dumnie.

Android spojrzał na niego zaskoczony.

- Więc mówisz mi...
- Ja i Simon jesteśmy razem.

Connor widocznie rozweselił się na tę wiadomość. Dobrze było porozmawiać o czymś odstresowującym, o czymś tak przyjemnym i błahym. Niles uśmiechnął się, widząc błysk w jego oczach.

Przynajmniej na razie nie musiał się martwić o jego ponury nastrój.

- W końcu! - powiedział, uśmiechając się szeroko.

I Niles mógł przysiąc, że jego serce przyspieszyło na ten widok. Rzadko kiedy można było zobaczyć Connora tak szczęśliwego. Zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach.

- Miło to słyszeć - przyznał Niles, przenosząc swój wzrok na Markusa.

Ten skinął głową z uśmiechem. Wiedział, że ta wiadomość będzie czymś, co odpędzi Connora od pesymistycznych myśli.

- A co z wami? - spytał, skacząc wzrokiem między nimi.

Connor odwrócił wzrok wyraźnie speszony, uśmiechając się lekko.

Niles przyglądał się mu i czekał aż to on się odezwie. Nie chciał niczego zapeszać swoimi domyśleniami, wolał usłyszeć, co on myśli o ich relacji.

-To... jeszcze nic oficjalnego.

Markus wyłapał jedno ważne słowo.

- „Jeszcze"? - dopytał.

Connor spojrzał na Nilesa, który z oczami pełnymi nadziei również patrzył na niego. Radość go wypełniła po brzegi, poliki się zarumieniły i Markus sekretnie kibicował im. Widział jak twarz Connora również przybrała na kolorze.

- Tak, jeszcze - przyznał.

Siedzieli przez chwilę w ciszy i wtedy android przypomniał sobie o kawie dla Hanka. Odepchnął się od brzegu biurka i już miał mówić, gdzie idzie, kiedy kolejny głos rozbrzmiał niedaleko.

- O cholera, co to za zebranie z robo-Jezusem?

Gavin.

Przerwa dobiegała końca, pracownicy policji wracali do departamentu.

I Connor nie umiał powstrzymać rozbawionego parsknięcia na jego słowa. Pokręcił tylko głową.

- Zostawiam go wam. Idę po kawę dla porucznika - powiedział cicho do ich dwójki i ruszył w stronę break roomu.

Stojąc przy maszynie do kawy miał na nich dobry widok. Widział jak Gavin usiadł przy swoim biurku z wahaniem, patrząc na Markusa zdezorientowany. Niles był odwrócony tyłem, ale mógł powiedzieć, że bawiła go jego reakcja.

Markus natomiast uśmiechał się. Zawsze był skory do poznawania nowych osób, chociaż Gavin pozostawiał wiele do życzenia. Zignorował oba androidy i zajął się swoim terminalem.

Connor chwycił kubek napełniony kawą, nałożył przykrywkę i zaniósł je do biurka Hanka.

Potem wrócił do Nilesa i Markusa.

- Powinienem już iść - oznajmił „robo-Jezus", jak nazwał go Gavin.

Connor wciąż miał ochotę śmiać się z tego przydomku.

- Okej. Do zobaczenia - pożegnał go.

- Do zobaczenia - zawtórował Niles.

Markus z uśmiechem im pomachał i udał się do wyjścia spokojnym krokiem. Connor przez chwilę odprowadzał go wzrokiem, wtedy znowu oparł się o biurko Nilesa i spojrzał na niego.

Hank powinien być dosłownie za moment w departamencie, ale przerwa jeszcze się nie skończyła. Connor mógł sobie pozwolić na kilka kolejnych chwil spędzonych z Nilesem. Jednak było to zdecydowanie trudniejsze, kiedy Gavin siedział dosłownie metr dalej. Powietrze zdawało się gęstnieć.

- Właśnie sobie przypomniałem - zaczął Connor, spoglądając na Nilesa. Zmarszczył brwi w zamyśleniu. - Nie powinieneś cały czas tutaj zostawać, wiesz? Możesz spytać Markusa czy w Jerychu są wolne pokoje.

Niles przez chwilę wyglądał, jakby się zastanawiał.

- Uważasz, że to rozsądne? Po tym co się ostatnio stało? Markus dosłownie przed chwilą mówił o defektach, które chcą się ciebie pozbyć. Moja obecność nie wpłynie na nich dobrze.

Reed z zainteresowaniem nagle podniósł głowę i przyjrzał się androidom. Wyłapał fragment o defektach i musiał przyznać - nie podobało mu się to. Kiedy nawiązał kontakt wzrokowy z Nilesem, ponownie skupił uwagę na swoim telefonie, popijając kawę, tak jakby wcale go to nie interesowało.

- Nie jesteś mną. Nic ci nie zrobią, jeśli zwrócą na to uwagę - zapewnił Connor. - Markus nic nie wspominał o tym, żeby mieli uraz do ciebie.

Niles pokręcił głową, opierając podbródek na dłoni. Spojrzał na niego i przez chwilę jedynie wymieniali spojrzenia, aż w końcu się poddał. Connor potrafił być naprawdę uparty.

To była jedna z cech, które u niego podziwiał.

- Okej, okej. Możemy pójść się go zapytać - oznajmił.

Connor wyraźnie rozjaśnił się na jego słowa, uśmiechając się delikatnie. Przechylił głowę w bok, niesforny kosmyk włosów zawsze nad jego lewym okiem, poruszył się i zmienił pozycję. Chociaż przez ostatni czas układał włosy w mniej stylizowany sposób, bardziej w nieład, to dalej tylko ten jeden lok zawisał nad jego czołem. Wciąż jednak starał się zachować profesjonalny wygląd.

Dodawało mu to uroku.

· · ·

- Hank.

Mężczyzna spojrzał na Connora, słysząc jak wypowiedział jego imię. W pracy zwracał się do niego za pomocą jego pozycji policyjnej, więc kiedy wołał go pierwszym imieniem, coś było na rzeczy.

- O co chodzi?

Connor nie chciał martwić Andersona, ale musiał mu powiedzieć. W końcu praktycznie z nim mieszkał - chociaż od niedawna myślał nad kupieniem własnego domku, jakiegoś skromnego, żeby nie zawadzać porucznikowi. Jednak teraz myślał o czymś zupełnie innym.

- Markus mi dziś powiedział, że... defekty chcą się mnie pozbyć. - Na te słowa Hank prawie zakrztusił się kawą. Spojrzał na androida, marszcząc brwi. - Pomyślałem, że chciałbyś wiedzieć.

- Cholera, serio? - spytał, po czym z jego ust padła krótka wiązanka przekleństw. - Nie wierzę, że po tym wszystkim nadal się tym przejmują.

Connor pokręcił głową, spoglądając na monetę między knykciami. „Tym" - nawiązanie do tego, kim Connor był przed demonstracją defektów. Smutna przeszłość, którą wspominał jako ponurą część siebie. Czasem bał się samego siebie, kiedy musiał użyć swojej siły.

- Dlatego Markus kazał mi uważać.

- A spróbowałbyś nie.

Connor zaśmiał się krótko na te słowa i odłożył ćwiartówkę na biurko. Na terminalu nie pojawiło się nic, co przykułoby jego uwagę, nie dostali żadnego wezwania, nie pojawiało się nic nowego.

- Boję się, że mogą zrobić krzywdę też tym, na których mi zależy, dlatego nawet jeśli nie powinienem wychodzić nigdzie sam... to nie potrafię świadomie narazić nikogo na niebezpieczeństwo.

- Nie wolałbyś pójść do Jerycha i wytłumaczyć tej sytuacji? - zaproponował porucznik bez przekonania.

- Myślisz, że daliby mi dojść do słowa?

Hank prychnął, odkładając telefon na biurko.

- Jeśli nie, możesz im pokazać, nie? - Skrzyżował ramiona.

Connor zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się.

- Wiesz, to co mówisz, wcale nie jest takie głupie - powiedział unosząc kącik ust.

Spojrzał na Andersona, który tylko przewrócił oczami. Wzruszył też ramionami, sięgając z powrotem po urządzenie.

- Nie bez powodu pracuję w policji jako porucznik, wiesz? - Zaśmiał się, nie patrząc już na androida, pochłonięty czymkolwiek co znajdowało się na ekranie.

Connor posłał mu rozbawiony uśmiech, po czym spojrzał w stronę Nilesa. Podchwycił jak nerwowo przeczesał swoje włosy, następnie jego wzrok, kiedy zerknął na niego.

Na jego ustach wykwitł uśmiech, widząc lekkie zmieszanie Nilesa. Obaj wiedzieli, że nie powinni zachowywać się tak w pracy, nie wypadało im, jednak i tak mieli się wzajemnie w polu widzenia, kiedy zwracali się przodem do swoich terminali. Nie robiło to większej różnicy czy posyłali sobie ukradkowe spojrzenia czy uśmiechy. Większą różnicę zrobiłoby dopiero to, gdyby ktoś zwrócił na nich uwagę.

· · ·

- Jasne, mamy jeszcze sporo wolnych miejsc w Jerychu - oznajmił Markus. - Niektórzy się stamtąd wyprowadzają, kiedy znajdują stałą pracę i mają pieniądze na swoje własne mieszkanie gdzieś w mieście. Niektórzy zostają dla wygody i łatwości.

- Wciąż nie jestem pewien czy to dobry pomysł - przyznał Niles.

- Wyjaśnimy sytuację, na pewno zrozumieją.

Connor przysłuchiwał się ich wymianie zdań, nie chcąc się wcinać i przeszkadzać. Był wystarczająco zadowolony, że Markus zgodził się pomóc. Może nie tyle pomóc, a po prostu przekazać im informację i potwierdzić czy jest możliwość zamieszkania w Jerychu. Chociaż to również się liczyło. W końcu Niles będzie miał gdzie wracać po pracy.

Nawet jeśli obaj martwili się o reakcję innych defektów - Niles przecież pomógł aresztować jednego z nich - to wciąż było to lepsze rozwiązanie.

- Pójdziesz z nami? - zwrócił się do niego Markus.

Connor podniósł na niego wzrok, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że cały ten czas wpatrywał się w podłogę. Powędrował wzrokiem do Nilesa, potem ponownie spojrzał na Markusa.

- Może następnym razem? - odpowiedział z obawą w głosie, tak oczywistą, że nawet Simon, który dopiero wszedł do pomieszczenia, zerknął na niego z troską.

Im dłużej Connor myślał o wszystkim, co do tej pory się stało, tym bardziej zaczynał popadać w desperację i unikał źródła problemu, jak ognia. Codzienne męczenie się z zamienną pompą tyrium też nie pomagało.

- Będziesz musiał w końcu przestać się chować i wszystko wyjaśnić - oznajmił Markus, krzyżując ramiona.

Powiedział to zupełnie, jakby czytał jego myśli.

- Tylko pogorszysz swoją sytuację, milcząc - potwierdził Niles.

- Masz nasze wsparcie - dodał Simon.

Connor był bliski łez. Nie zasługiwał na tak dobre osoby w swoim życiu, a przynajmniej to było to, co myślał. Uśmiechnął się słabo, nie mógł znieść ciszy, jaka zapadła między nimi.

- Wiesz, że cię nie zmuszamy. Ale ta sytuacja musi zostać rozwiązana - stwierdził Markus.

- Tylko... - w końcu odezwał się Connor. - Tylko dlaczego to zaczęło się po tak długim czasie?

- Ostatnie tygodnie były uporczywe pod względem naszych praw... Wszyscy byliśmy poddenerwowani, do tego jeszcze doszedł incydent z Louisem i Caroline - powiedział Simon uspokajającym głosem, widząc jak Connor zaczął się załamywać. - Jeszcze przed tym to, co zrobiła Valerie, nie przeszło bez echa.

- Valerie? - spytał Niles, marszcząc brwi.

- Androidka, WE900 - wyjaśnił Markus. - Jeden z nas przy tym był i rozpowiedział wszystkim w Jerychu, co widział.

Connor poczuł się, jakby na jego barkach spoczął jakiś ciężar. Ta androidka mieszkała w Jerychu i teraz to on miał jej biokomponent, egoistyczne używając go do dalszego przeżycia. Dziewczyna prawdopodobnie miała tam swoje życie, przyjaciół... a i tak chciała pomścić Daniela. Musiało jej na nim naprawdę zależeć i zaciekawiło go, jak się spotkali? Historia innych osób potrafiła być zawiła.

Zamarł momentalnie, patrząc przed siebie. Przejmował się tym tak bardzo, że nie umiał wyrazić swoich uczuć. To wszystko działo się z jego winy, decyzje, które podjął, stworzyły efekt motyla i powiodły do obecnej sytuacji. Miał ochotę zapaść się pod ziemię.

Zamrugał szybko, wstał gwałtownie i spojrzał na każdego z osobna z wręcz przerażonym wyrazem twarzy. Reszta patrzyła na niego zmartwiona, jednak nikt się nie odezwał.

Odszedł szybkim krokiem, opuszczając tym samym dom. Bez słowa oparł się o ścianę tuż przy drzwiach frontowych i ukrył twarz w zagięciu łokcia. Zaciskał oczy mocno, nie pozwalając łzom wypłynąć spod powiek. Był wykończony ciągłym przekonywaniem się, że wszystko było dobrze, jednak nie przestawał tego robić w nadziei, że w końcu stanie się to prawdą.

Trząsł się lekko i kiedy zdał sobie z tego sprawę, odkrył twarz, żeby spojrzeć na swoje dłonie. Drżały niekontrolowanie, a potok jego myśli pogarszał sprawę.

Słysząc powolnie otwierane drzwi, zerknął w bok, by dostrzec Nilesa, który stanął przy nim ostrożnie i ocenił jego stan jednym spojrzeniem. Bez słowa przyciągnął go do siebie w uścisku, wiedząc, że tego właśnie potrzebował w tamtej chwili.

Och, jak bardzo miał rację. Connor chwilę później wtulał się w niego, jakby był jego ostatnią nadzieją i nie wyglądało na to, żeby szybko puścił.

Ale kiedy już to zrobił, wyglądał na nawet zadowolonego. Cieszył się bliskością Nilesa i sam nie wiedział, od kiedy tak bardzo mu zależało. Mimo wszystko, nie narzekał.

- Przepraszam, że tak nagle wyszedłem.

- Nie przepraszaj - natychmiastowo skarcił go Niles. - Nie masz za co.

Connor spuścił wzrok, na co Niles niepewnie chwycił jego twarz w dłonie i złożył delikatny pocałunek na jego czole.

Ten czuły i pełen miłości gest sprawił, że jego serce roztopiło się, a potem zabiło szybciej. Rumieniec na jego twarzy przyjemnie zaszczypał poliki. Spojrzał na Nilesa z delikatnym uśmiechem.

- Jest już okej? - spytał, unosząc brwi zmartwiony. - Wybacz, ale nie potrafię pocieszać innych... - dodał, wypuszczając cichy nerwowy śmiech.

- W porządku, nie każdy jest do tego stworzony - przyznał Connor cicho, wpatrując się w jego oczy. - Poza tym, już jest okej.

- To dobrze. Wracamy do środka? - spytał Niles, odwzajemniając spojrzenie.

Connor przez chwilę nie odpowiadał, jedynie sięgnął do jednej z dłoni, które wciąż spoczywały na jego policzkach. Splótł ich palce razem.

- Możemy jeszcze chwilę zostać? - wyszeptał.

Zanim Niles mógł odpowiedzieć, Connor pochylił się i złączył ich usta w pocałunku pełnym pasji i uczuć. Jednak Niles wiedział, że nie powinno się w nim znajdować smutku, który właśnie wyczuł, i miał wrażenie, że właśnie wykorzystywał sytuację. Nawet jeśli to Connor zainicjował pocałunek, wiedział, że było to po prostu nieodpowiednie.

Connor sam zastanawiał się, co on, do cholery, robił? Nie zdziwił się więc, kiedy Niles się odsunął. Mieli zacząć powoli, a on tak nagle posunął się do takiego czynu. Jednak nie był wystarczająco szybki ze swoimi przeprosinami, bo Niles odezwał się pierwszy.

- Nie odbierz tego źle, okej? Nie chciałem wykorzystywać tego, w jakim stanie teraz jesteś. Wydawało mi się to nieprawidłowe... Nie chcę, żebyś robił coś, czego będziesz później żałował.

Connor zaśmiał się nerwowo, odwracając wzrok. Brak zaprzeczenia z jego strony zdołował Nilesa, ale nie pozwolił sobie pokazać tego na zewnątrz.

- To... może wróćmy do środka - powiedział Connor, spoglądając na drzwi.

Niles przytaknął, nie odzywając się więcej i wpuścił androida przodem, samemu wchodząc zaraz za nim. Zamknął drzwi, ostatni raz spoglądając na zewnątrz.

Czytaj Dalej

To Też Polubisz

23.4K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
134K 9.8K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
10.4K 593 33
Tony Monet, chłopak pełen życia, przyjaciół i szczęśliwych chwil. Chłopak, który od kilku tygodni zaczyna przygaszać a przy tym całe jego otoczenie...
4.1K 564 24
Lee Felix pisał znakomite wypracowania, co zaimponowało jego nauczycielowi, panu Hwangowi. Uczeń zupełnie przypadkowo nabrał bliższą relację z profe...