Your Sunny Smile | Yoonmin

De Jam_Jam1393

575 50 20

|Zakończone ~ yoonmin| Yoongi jako człowiek posiadający swój cały świat zatopiony w słonecznych porankach i z... Mais

Sielskie poranki
Gwiaździste niebiosa

Zdradliwe zachody

138 15 5
De Jam_Jam1393

Szum padającego deszczu, ukajał zmysły. Czerwone kalosze błyszczały od kropel wody. Małe kryształki osadzały się na przezroczystej parasolce tworząc rozmaite wzory.

Świat zwolnił, zamazał się, jakby zmarkotniał. Senność dopadała kierowców mknących w tylko sobie znanych kierunkach. Niewyraźność była zmorą, wywołującą lekką adrenalinę w ich żyłach.

Snułem się niczym cień, między alejkami drzew, taplając się w kałużach, sięgających za moje kostki.

Spokój, który towarzyszył mi stanowczo zbyt długo i intensywnie, stawał się już irytujący, niżeli relaksujący.

Dlatego odbierałem ponurość dnia w podwojonej sile.

Moja twarz wyrażała wielką konsternację z każdym chlupnięciem pod moimi stopami.

Co ja tak właściwie robiłem?

Wiedziałem, że melancholia unosząca się w powietrzu wraz z parą wodną nie zawiniła, ale nie przyjmowałem aktualnie innego wytłumaczenia. Po prostu nie miałem ochoty zagłębiać się we własne, rozkapryszone humorki. Potrzebowałem twardego gruntu, ponieważ nadinterpretacje przynosiły ze sobą pytania - grząską glinę, a także wymyślone historie z wyimaginowanego świata.

Pogoda zmieniła się diametralnie tuż po zaręczynach.

W nocy padał gruby grad, stukoczący o nasz blaszany dach. Nie mogłem spać. Podekscytowanie spędzało sen spod moich powiek. Ucho wyłapywało wszelkie dźwięki spadającego gradu, a świadomość krążyła między moją śpiącą już narzeczoną, dlatego zaśnięcie było wręcz niewykonalne.

Cała ta wilgotność utrzymywała się, aż do soboty dwa tygodnie później. Do teraz. Błoto zmieniało się w papkę, a wycieraczki przed domem zbierały coraz większe warstwy piasku.

Pamiętam, że wiatr dał zapowiedź tego wszystkiego niedługo przed próbą chóru. Ciche pomruki sinego nieba, nadawały nastroju wszystkim utworom sakralnym, które miały przekazać niezwykle mocne emocje.

Niebo ucichło wraz z pierwszymi dźwiękami "Niech żyją nam" i wiwatami. Jakby nasłuchiwało, co się szykuje.

Gdy składano nam gratulacje, niczym promienie wychylające się zza granatowych chmur, Sunmi posyłała mi uradowane uśmiechy. Czułem, że to dopiero początek szczęścia.

Niebo odezwało się dopiero wraz z otwarciem drzwi wejściowych, w momencie przejścia po moim ciele nieprzyjemnych dreszczy spowodowanych nagłym przypływem zimna.

Gdy się odwróciłem ujrzałem Park Jimina.

Park Jimina, który szybkim krokiem zmierzał do wyjścia.

Park Jimina z pierwszymi kroplami deszczu na policzkach.

***

- Wiedziałem, że Cię tu znajdę. - mój przyjaciel szczycił się przewidywalnością.

Tego dnia słońce świeciło wysoko, a powietrze było parne.

Kiedy wspiąłem się na stóg siana, jego twarz wyrażała pustkę. Brak jakichkolwiek emocji z jego strony, pozostawiało mętlik w mojej głowie. Skutecznie zbijał mnie z tropu, by wszystko utrudnić.

Usiadłem obok niego, a szum wiatru rozwiewał nam włosy.

Zapowiadało się na burzę. Nadciągające z zachodu granatowe chmury pochłaniały świetliste promienie. Atmosfera nie nastrajała pozytywnie.

Milczeliśmy. Mieliśmy to w zwyczaju robić, kiedy potrzebowaliśmy oddechu.

Teraz natomiast kradliśmy powietrze na zapas dla zabicia czasu, by nie dopuścić do rozmowy, która i tak musiała nastąpić.

Milczeliśmy, ponieważ nie wiedzieliśmy od czego zacząć i na czym skończyć. Mój przyjaciel wydawał się tym wcale nie przejmować - jego twarz jak rzeźba wystawiona na ekspozycji w muzeum pozostawała identyczna, od kiedy pierwszy raz na niego dziś spojrzałem.

Wiedziałem, że ciszą nic nie zdziałamy. Nie byłem pewien na czym stoję i tym bardziej, kto zawinił, ale jako człowiek szczery i nienawidzący kwasów w relacjach, postanowiłem przełknąć gulę w moim gardle:

- Jimin... Co się dzieje? - obróciłem głowę w stronę mojego rozmówcy, który nie wykazywał żadnej reakcji - wiem i widzę, że coś jest nie tak... powiedz coś, proszę.

Cisza.

Jakże wspaniała i wyzwalająca, nieprawdaż?

Nie.

Nie teraz.

- Jeżeli zabolało cię, że nie powiedziałem o tych zaręczynach wcześniej to przepraszam. Nie chciałem, ale wszystko działo się szybko i po prostu poszedłem za impulsem...i tak wyszło.

Znowu nic.

- Cholera Jimin. Twoje milczenie nie jest dobre w tym momencie. Chciałem z tobą wszystko wyjaśnić, a ty nie chcesz współpracować. Czy naprawdę, aż tak boli Cię moje szczęście?

Prowadzenie takiej rozmowy przypominało bardziej monolog niż dialog, co komplikowało całą sytuację.

- Nie wiem... zazdrościsz mi? Myślałem, że jako przyjaciele mówimy sobie o wszystkim tymczasem od osób trzecich dowiaduję się o twoich napadach płaczu w randomowych momentach... i o tym jak wypłakujesz się Taehyungowi i Jungkookowi. Co się z Tobą dzieję? Chciałbym Ci pomóc - twoje szczęście jest moim.

Westchnąłem, gdy spuścił wzrok na palce.

- Eh po prostu... czuję, że Cię tracę.

Wreszcie uraczył mnie krótkim, przelotnym spojrzeniem, a jego karmelowe oczy błysnęły rubinem.

- Albo płakał albo nie spał - pomyślałem.

- Trochę się gubię w tym... w tych wszystkich przygotowaniach i powinnościach. Musisz zrozumieć, że bardzo cię teraz potrzebuję.

Widziałem, że moje słowa go trafiły. Zmarszczył brwi, jakby analizując, co przed chwilą powiedziałem i wreszcie spojrzał na mnie.

Ale jego oczy zmieniły wyraz.

Jakby smutek i pustka rozpłynęły się wraz z powiewem lodowatego wiatru.

Nie potrafiłem go rozszyfrować.

Myślałem, że będziemy trwać tak jeszcze długi czas, ale on zbliżył się.

Pogładził mój policzek kciukiem i popatrzył z wielką czułością, jakby chciał przeprosić za swoją ucieczkę.

Jakby chciał zaleczyć wszystkie siniaki i przetarcia na moim ciele.

Jakby chciał mi coś przekazać.

Po czym dotknął swoimi wargami tych moich.

Paraliż. Tak mógłbym określić stan, kiedy zdałem sobie sprawę, że właśnie się całowaliśmy.

Trwało to zaledwie parę sekund, a sam pocałunek porównałbym do machnięcia skrzydeł motyla.

Zacisnąłem oczy i odepchnąłem go.

Przecież to było niewłaściwe.

- Jimin, co ty...

- Ja tak dłużej nie mogę. - powiedział nie odwracając swych tęczówek od moich – Wiem, że to najgorszy moment na to wszystko... ale myślałem, że wiesz...

- Że wiem?

- Że cię kocham.

Odwróciłem wzrok i przełknąłem ślinę. Serce dudniło w mojej piersi, jakby próbowało wystukać rytm odpowiadający szybkości zdarzeń, które właśnie się działy.

- I nie tak jak ty mnie... t-tak jak ty kochasz muzykę i każdy wieczór spędzony pod gwizdami w stogach siana i-i...

- Dlaczego teraz? Dlaczego chwilę przed moim ślubem z... z moją ukochaną?

- Yoongi - oczy Jimina zaczęły się szklić.

- Nie! Nie Yoongi. Boli mnie to, że nigdy mi o tym nie powiedziałeś wcześniej... Że znamy się tyle, a ja naiwny myślałem, że nie mamy przed sobą żadnych tajemni-

- Ale ja przepraszam.

- Nie przerywaj mi choć teraz, okej?! Przez ten cały cholerny czas czułem się jak najgorszy śmieć, bo po prostu zamilkłeś z dnia na dzień bez żadnych powodów!

Z jego gardła wydobył się szloch, a pojedyncze kryształki spływały po pucołowatych policzkach.

- To niczego nie zmienia. Niedługo będę mieć ślub z osobą, którą kocham, wnoszącą wielkie szczęście do mojego życia. - westchnąłem - Nie wiem... czy oczekiwałeś, że momentalnie zrezygnuję z wszystkich moich planów o jakich doskonale wiedziałeś, ponieważ ciągle byłem z tobą szczery? Ponieważ, zawsze Ci ufałem i zawsze chciałem dla ciebie, najlepiej?

- Yoongi...

- Zapomnę... zapomnę o tym co się tu wydarzyło i tobie też to radzę.

Powoli zszedłem z 'naszego' stogu siana.

- Mam nadzieję, że przełkniesz swoją dumę. Przykro mi, że tak wyszło.

I uciekłem.

Uciekałem między kolbami kukurydzy, obraz powoli zamazywał się od łez.

Uciekałem przed wszystkimi konsekwencjami, które były pewne.

Uciekałem przed jego smutną twarzą, zamrażającą moje serce w lód.

Uciekałem przed poczuciem winy, rozrywającym mnie od środka na małe kawałeczki.

Uciekałem przed jego łzami zalewającymi całe okoliczne pola.

Moje słowa były samoobroną.

Ostrzami, które bezlitośnie przebiły serce Park Jimina.

Park Jimina, który jeszcze długo chował twarz w dłoniach, a jego lament odbijał się od starego dębu z rozwianymi liśćmi.

Ale ja już tego nie wiedziałem...

... ponieważ zapomniałem.

... ponieważ burza trwała.

***

Yeah, mały maratonik...

Miłego jedzonka (bo właśnie po nie idę)^^ 


Continue lendo

Você também vai gostar

6.4K 344 28
Lucyfer wielki król piekła, Alastor overlord który budzi a bardziej budził postrach oboje cierpią do siebie nienawiścią ale serce nie sługa. [shipy...
3.4K 490 22
Lee Felix pisał znakomite wypracowania, co zaimponowało jego nauczycielowi, panu Hwangowi. Uczeń zupełnie przypadkowo nabrał bliższą relację z profe...
26.2K 1.3K 46
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
132K 9.8K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...