❝bookworm❞ [1]

נכתב על ידי sehunalke

48.2K 6.6K 2.2K

- historia, w której mól książkowy i przywódca najsławniejszej grupy w szkole nie za bardzo za sobą przepadaj... עוד

I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI
XXIII
XXIV
XXV

XXII

1.4K 258 22
נכתב על ידי sehunalke

 Czas leciał szybko, dla Japończyka stanowczo za szybko. Dopiero był jeden piątek, kiedy to słuchał śmiesznych pomysłów kolegów na przebrania, samemu w ciszy płacząc nad swoim, a tu już zawitał kolejny. Chłopak miał ogromną ochotę zostać w domu i odespać cały tydzień, podczas którego Taeil co wieczór męczył go sesjami makijażowymi, żeby idealnie dopasować go do ubrania goth siostrzyczki Yuty. Do tej pory każdy z nich się dziwił, że siostra Taeyonga przechodziła właśnie taki okres w swoim życiu, podczas gdy on wygląda jak wygląda.

Czarne ciuchy wisiały na wieszaku w szafie, już czekając na założenie ich i zrobienie z siebie pośmiewiska przed całą szkołą. Strach Japończyka budował jeszcze fakt, iż nie dostanie żadnej peruki, bo jego włosy już i tak wyglądają na typowo dziewczęce.

— Przyznaj się, że specjalnie na to je hodowałeś — śmiał się Taeil, codziennie posyłając mu znaczące spojrzenia.

No jasne, przecież jestem jasnowidzem, myślał sobie wtedy Yuta. I zamiast właśnie takiego zabezpieczenia jego wspaniały kolega wymyślił kocie uszka, które według niego idealnie będą się komponować z ogólnym wyglądem. Nie trzeba mówić, iż reszcie ten pomysł tak się spodobał, że od razu polecieli do sklepu, żeby je kupić.

Tym sposobem Japończyk znów wziął dodatek do ręki i włożył na głowę. Rzucił tylko okiem na swoje odbicie w lustrze i uszy błyskawicznie wylądowały na samym dnie biurkowej szuflady. Oby to wszystko się opłaciło, chociaż on już wiedział, że nie musi się bardzo starać, gdyż od pewnego czasu niektóre niepodważalne fakty zaczęły do niego docierać ze zdwojoną siłą, przez co nie mógł ich już ignorować.

Szurając nogami po podłodze, zszedł na dół, wziął torbę i bez słowa wyszedł. Przyznał w duchu, że powoli ogarniało go zdenerwowanie dotyczące imprezy, która ma mieć miejsce już jutro. Modlił się tylko, aby nikt nie nawiązywał z nim jakichkolwiek dialogów, bo nie wiedziałby wtedy kompletnie co mówić oraz przede wszystkim jak ma mówić. Barwa głosu to jedyne o czym nikt nie pomyślał i co było tylko i wyłącznie na głowie Yuty.

Idąc do szkoły, widział małe dekoracje z okazji halloween — duszki, wiedźmy, dynie i choćby chciał, to i tak nie poprawiało mu humoru, tylko wręcz przeciwnie.

Gdy zobaczył budynek, do jakiego kierował powolne kroki, poczuł się jeszcze gorzej. Zapragnął przyspieszyć czas i już móc z niego wyjść, jednak nie można mieć w życiu wszystkiego. Postanowił pójść prosto do biblioteki, aby jakoś rozładować rosnące w nim napięcie wyglądem regałów pełnych książek. Na korytarzach mijał mało uczniów, a jak już kogoś napotkał, to mówił on tylko o jutrzejszej imprezie.

Jak tylko znalazł się w upragnionym miejscu, zatrzasnął drzwi za sobą i odetchnął z ulgą, pozwalając upragnionej ciszy przeniknąć całe swoje ciało. Mimo chwilowego odprężenia nagle poczuł lekki ból w klatce piersiowej. Znów jest w niej sam, chociaż tak bardzo tego chciał. Znów w pomieszczeniu był tylko on, książki i pusta już przestrzeń, którą ktoś jeszcze niedawno skutecznie zapełniał, odciągając go od ulubionych zajęć.

Nie miał pojęcia, że tak szybko przyzwyczai się do obecności Sichenga.

A jednak.

Podszedł do okna i otworzył je szeroko, wpuszczając do środka świeże powietrze i możliwe, że ostatnie promienie jesiennego słońca. Gdy oparł się o parapet, w momencie uderzyły w niego wszelkie wspomnienia, jakie tu przeżył. Kolejna fala smutku zalała jego umysł.

Ignorowanie uczuć już przestało mu wychodzić tak dobrze, jak na początku. W dodatku Sicheng swoim zachowaniem tylko udowadniał prawdziwość pewnych spraw, o których jeszcze jakiś miesiąc temu nie śmiałby myśleć, a co dopiero grać w nich główną rolę.

— Hej.

Yuta z trudem powstrzymał pisk, kładąc błyskawicznie dłoń na ustach i równie błyskawicznie odwracając w stronę osoby dobrze sobie znanej. Sicheng stał naprzeciwko niego z delikatnym uśmiechem, mimowolnie zapierając Japończykowi dech w piersi. Włosy, zawsze wystawione do góry, teraz rozczochrane opadały mu na czoło, zaś z typowego czarnego munduru, z którym w ogóle się nie rozstawał, pozostała tylko marynarka. Stary Yuta już dawno szedłby prosto do wyjścia z biblioteki, jednak teraz życiem kieruje inny, odmieniony Yuta.

— Znów cię wystraszyłem? — spytał cicho Chińczyk, podchodząc bliżej.

Jeśli strachem można nazwać targającą całym ciałem Japończyka ekscytację i dziwne uczucie w brzuchu, to tak, bał się aż za bardzo.

— Nie — skłamał, wreszcie uciekając spojrzeniem gdzieś w bok. — Wiedziałem, że przyjdziesz.

— Naprawdę?

Dłonie Sichenga oparły się o parapet po obu stronach bezbronnego Yuty, tym samym odcinając mu jakąkolwiek drogę ucieczki i gasząc wszelkie chęci na nią. Zaś sam Japończyk doznał nieprzyjemnego uczucia deja vu, tylko wtedy towarzyszyły im całkowicie odmienne emocje. Chłopak, chcąc nie chcąc, znów spojrzał w oczy Chińczyka, które pełne były radosnych iskier.

— T-tak.

— To powiedz mi co jeszcze wiesz.

Głos Sichenga był tak niski i jednocześnie głęboki, że wywołało to w wyobraźni Yuty niebezpieczne obrazy. Momentalnie zaczął myśleć o jakichś biologicznych bądź chemicznych wzorach, żeby tylko nie wypuścić na zewnątrz chmary pewnych okropnych robaków, które zawładnęły jego brzuchem.

— To zależy.

— Od czego?

— Stanu mojej wiedzy na ten moment, a mam wrażenie, że magicznie wyparowała.

Uśmiech Chińczyka poszerzył się.

— A czyja to jest wina? — zapytał, przybliżając twarz na tyle, by oprzeć swoje czoło o to Japończyka. Yuta miał wrażenie, że jego serce lada chwila eksploduje i nawet szpital go nie uratuje.

— Moja, bo ostatnio ktoś przeszkadza mi w nauce — odparł, czując, jak jego nogi powoli odmawiają mu posłuszeństwa i zaraz zsunie się bezsilnie na podłogę.

— Kto?

— Ile jeszcze masz tych pytań?

— Kto? — powtórzył Sicheng, ignorując lekko pretensjonalny ton chłopaka.

— Taeil.

— Myślałem, że inna osoba zajmuje twoje myśli.

Wreszcie odsunął się na bezpieczną odległość, pozwalając Yucie oddychać i uspokoić rozszalałe serce. Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę w całkowitej ciszy, podczas której Japończyk mógł przeanalizować to co właśnie miało miejsce, jednak jego umysł nie zdążył dobrze wszystkiego przyswoić.

— Idziesz jutro na imprezę? — spytał Chińczyk, stawiając powolne kroki w kierunku wyjścia. — Jeśli nie to będzie mi...

— Nie.

— ...bardzo smutno. — Chłopak westchnął. — Ja wiem, że ty omijasz taką rozrywkę, ale mógłbyś zrobić wyjątek. Chciałbym zobaczyć cię w jakimś ładnym stroju, pokazałbym ci swój.

— Możesz mi zdradzić teraz. — Yuta próbował, aby jego głos nie brzmiał piskliwie. — Ale to nic nie zmieni.

— Okrutny. — Sicheng objął ramiona dłońmi i potarł je, jakby właśnie poczuł przejmujący chłód i tym miał się rozgrzać. — Chciałbym spędzić z tobą trochę czasu w innym miejscu niż biblioteka czy ogólnie szkoła — wyznał niespodziewanie.

— Co, jeśli bym się zastanowił? — Yutę takie droczenie się z chłopakiem dużo w tym momencie kosztowało, lecz nie potrafił go już od tak zostawić. — Czy twój strój jest wart mojej obecności tam?

— Nawet bardziej niż myślisz.

— To nie przyjdę.

Japończyk pokazał mu nagle język i wraz z dzwonkiem oznaczającym początek zajęć wyszedł z biblioteki.


ayyy, czy pisanie tego w środku nocy było dobrym pomysłem? vote on your phones ;)

המשך קריאה

You'll Also Like

118K 5.6K 166
zakończone ✓ Baekhyun, który prowadzi konto związane z podróżami, odnajduje profil swojego byłego chłopaka. Ale on nie jest już tym samym nastolatki...
9.4K 1.3K 20
Kiedy uświadomiłem sobie, że nie mogę bez ciebie żyć, ty zniknąłeś, zostawiając po sobie ślad w moim sercu. //kontynuacja one last time//
162K 9.3K 41
Chanyeol dyrektor jednego z najlepszych liceów w Seulu, a Baekhyun to jego ulubiony uczeń, który uwielbia sprawiać problemy, żeby lądować u niego na...
63.6K 1.4K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...