What goes around, comes aroun...

Por Zoessxxx

895 70 24

Andreas przekonał się na własnej skórze co to znaczy "kochać" i "być kochanym". Tak bliskie słowa, stawały si... Mais

Rozdział pierwszy
Rozdział drugi

Rozdział trzeci - Zakończenie

252 21 14
Por Zoessxxx


- Żadnego alkoholu, żadnych ciastek, może jeszcze zabronicie nam jeść mięsa? - zapytał beznamiętnie Richard. - A może jeszcze lepiej! Zaczniemy się odżywiać jak chomiki! Chleb na zakwasie, sałata, wafle ryżowe... - wymieniał raz po raz.

Oczywiście, wiedzieliśmy, że tylko się z nami droczy, przecież uwielbiał tego typu gadki. Chwilę później miał zamiar dołączyć się do niego Markus, żeby tylko jego najlepszy przyjaciel nie przegrał z nami tej słownej potyczki. Dyskusja prawdopodobnie trwałaby w najlepsze, gdyby nie Karl, który ni stąd ni zowąd, postanowił przerwać nasze zawiłe rozmowy.

- Chłopaki, może zamówimy pizzę? - zapytał nieśmiałym tonem, na co Freitag wydał z siebie zwycięski okrzyk. - Powiedziałem coś nie tak? - Rozejrzał się wokół, rzutując wzrokiem to po mnie, to po Stephanie.

Rozsiedliśmy się wygodnie na łóżkach, fotelach i sofie, które już niedługo miały zamiar zniknąć z pokoju mężczyzn i znaleźć zastosowanie gdzie indziej.

- A jak się Schuster dowie? - dopytywał Stephan, zerkając podejrzliwie na kolegów, jakby kryli pewien spisek.

- Proszę cię, nie mamy pięciu lat - żachnął się wąsacz. - Poradzimy sobie, a jeśli nie chcesz tu być, wystarczy powiedzieć - westchnął pod nosem, przesuwając meble w stronę drzwiczek balkonowych.

Brunet już miał coś dodać, ale powstrzymał się. Zastanawiałem się czy to przez nieśmiałość, a może niezwykłą cierpliwość dał sobie spokój z kłótnią z Richardem. Wszyscy byliśmy tak samo wyczerpani i tylko nielicznym dopisywały humory. Może to właśnie dlatego przekonałem wszystkich, że muszę po coś iść do pokoju? Może po prostu nie byłem w stanie się dobrze bawić? Obiecałem, że wrócę za parę minut, to miała być tylko chwila - nikt nie uwierzył w moje kłamstwo.

***

Kiedy tylko ulotniłem się z pokoju Eisenbichlera i Freitaga, przyspieszyłem kroku. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo byłem zdesperowany. Z jednego kamuflażu przechodziłem do kolejnego. Stawałem się kameleonem o ludzkiej skórze. Tłamsiłem w sobie uczucia, udawałem, że wszystko było w porządku i ściskałem dłonie tak mocno, że koniuszki palców aż bielały. Nikt nie powiedział, że ten mały, głupi, właściwie idiotyczny błąd zostanie naprawiony ot tak. Płonne nadzieje. Z impetem wbiegłem do pokoju, chcąc mieć to już za sobą. Miałem zamiar tylko raz przeczytać ten świstek papieru, a potem zapomnieć. Pewnie powinienem go wyrzucić i zwyczajnie ruszyć do przodu. Faktycznie, chciałem tak zrobić. Mój wzrok był skupiony na kremowej kopercie i pięknym piśmie, zbyt równym jak na standardowego człowieka - mężczyznę. Po raz ostatni się rozejrzałem, błagając w myślach, aby nikt mnie nie śledził. I tak popełniałem kolejny bezmyślny błąd, a ingerencja reszty, nie odwlekła by mnie od (jak się okazało) nieuniknionego. Niepewnie podniosłem opakowanie i delikatnie rozerwałem spód. W środku leżała kartka zgięta na pół, cała w piśmie. Odstępy linijek były odmierzone ołówkiem co do centymetra. Ostatnie zawahanie w mojej głowie przemknęło przeze mnie, powodując ostry ból w sercu. Może faktycznie tego nie chciałem...?

Wyprostowałem papier i zacząłem wodzić oczami po tekście. Już nic nie mogło mnie powstrzymać, a los mógł być z siebie dumny. Osiągnął to, czego chciał.


Andi

Wiem, że kazałeś mi przestać do Ciebie tak mówić. Chciałeś, żebyśmy zerwali kontakt, a ja nawet nie walczyłem do końca, żeby zrobić coś więcej. Po prostu pozwoliłem Ci odejść bez większego pożegnania w jakimś głupim klubie. Pewnie zaraz będziesz chciał wyrzucić ten bezsensowny list do kosza, a ja nic na to nie poradzę. Może po prostu źle to zaczęliśmy? - A może to ja popełniłem błąd, wdając się z tobą w tę bezsensowną relację.

Miałem wrażenie, że wiem czego się spodziewać i co mężczyzna chce osiągnąć. Beznamiętnie wodziłem wzrokiem po tekście, wciąż interpretując początkowe linijki. Nie potrafiłem się skupić.

Albo inaczej, ja źle zacząłem. Szybko, nijak, znikąd - właśnie stąd to się wzięło. Mogę dać głowę, że nie rozmawialiśmy za wiele. To znaczy, ty opowiadałeś mi prawie wszystko, a ja nie potrafiłem zdobyć się na przyznanie do głupiej rzeczy. - Och, a jednak taka była?

Czego się spodziewałem? Niby zdrowa irytacja wzięła nade mną górę, a jednak dalej czytałem przez zwyczajną ludzką ciekawość. Oczywiście, moje serce biło szybciej, jakby głupie, miało zamiar umrzeć, a ja zacząłem się w duchu karcić. To nic nie znaczyło.

Rok temu zdałem sobie z czegoś sprawę, o czym nigdy Ci nie powiedziałem. Z tak wielkiej odległości czasowej wydaje się to naprawdę głupie, pewnie uznasz, że i bezsensowne, ale skoro ma być to szczere, to nie będę kłamał. Nie teraz. Nie w najbliższym czasie. Nie przy Tobie. Byłem zazdrosny. - Prawie zakrztusiłem się własną śliną.

Nie rozumiałem niczego. Niektórzy ludzie woleli wyrażać dosłownie wszystko na papierze, a inni przelewali to w emocje. Poczułem się dziwnie nieswojo, słysząc to dopiero teraz, gdy zakończyłem naszą relację. Nigdy nie mówił o domu, uczuciach, tym jak się czuje - pytał o mnie.

To uczucie doprowadzało mnie do szału, wręcz wrzałem od napędzających mnie emocji. Ty o tym nie wiedziałeś, zresztą... nie chciałem, żebyś wiedział. Uznałbyś mnie za wariata, którym teraz jestem. Nigdy nie śmiałbym pomyśleć, że myślisz o nas w taki... sposób. Jak ja, rok temu. Na jakiś czas dałem sobie z tym spokój, zresztą wmawiałem sobie, że przecież masz dobre relacje z każdą osobą w tym "zawodzie". Jednak za każdym cholernym razem rodziło się we mnie nieodparte wrażenie, że coś jest nie tak, a ja zmierzam w niewłaściwym kierunku. - Jak ja w tym momencie.

Z ponownym bólem serca i trudem podjęcia kolejnej decyzji. Po prostu pragnąłem zrozumieć, a tego brakowało. Pozostało zbyt wiele problemów.

Nie wiem co się wydarzyło na Igrzyskach Olimpijskich, ale zabrałeś wtedy część mojej duszy i już nie oddałeś, a ja na to pozwoliłem. Mógłbyś pomyśleć: "No i co z tego, to i tak bez znaczenia, bo wszystko zniszczyłeś". Do dziś ją posiadasz, And... reas.

Naprawdę się wtedy wystraszyłem. Czułem, że gubię się w życiu i zakochując się w Tobie, skreślam całą przyszłość, do jakiej dążyłem - znowu się myliłem, a ty wziąłeś na swoje barki wszystkie konsekwencje. - W tamtym momencie poczułem, jak spada ze mnie ciężar, który się nagromadził.

Nic takiego się nie stało. Nic nie miało miejsca. Głupi świstek papieru podnosił mnie na duchu, a ja rozmyślałem czy jestem bardziej zirytowany, czy może skonsternowany.

Może zabrzmię idiotycznie, ale błagam, posłuchaj. Jeden jedyny raz. Potem zdecydujesz.

Jesteś młody. Uwielbiany. Kochany przez wielu. Perspektywiczny. Ale na twoje nieszczęście, trafiłeś na najbardziej nieodpowiednią osobę, która zniszczyła wszystko co osiągnąłeś. Mnie. Gdybyś miał wybierać czy zakręciłbyś tą karuzelą kolejny raz, pewnie od razu stwierdziłbyś, że nie. A ja pogratulowałbym Ci podjęcia dobrej decyzji.

A jednak, teraz stoisz pewnie w swoim pokoju i czytasz to, wciąż szukając sensu tego beznadziejnego listu. Choć, wiesz co, muszę Ci wyznać, że nigdy nie byłem w tym dobry i raczej nie będę. Oboje wiemy, że nie stanie się tak, jak kiedyś, bo na to jest zdecydowanie za późno. Możemy za to spróbować od nowa. Nie mam bladego pojęcia do czego to dojdzie, ale możemy znajdziemy wspólną płaszczyznę? O ile oczywiście dobrnąłeś do tego momentu i nie wyrzuciłeś tego "listu" do kosza. To było by zrozumiałe. - Na mojej twarzy pojawiło się coś w rodzaju bardzo krzywego uśmiechu.

Nastąpiło coś, w rodzaju odkupienia win, nie bolało - nie czułem nic.

Pewnie znów się zdziwisz, ale... pomiędzy mną i Ewą też przestało się układać, a przecież byliśmy tak "dobraną" parą. I nie, nie jesteś drugą opcją, nigdy nią nie byłeś. Rok temu, wszystko się zmieniło, a ja próbowałem to wyprostować i dać temu długiemu związkowi ponowną szansę. Zamiast tego, zanurzyłem się w tym, czym oboje byliśmy, głębiej. Codziennie zastanawiałem się co robisz, jak się czujesz, czy o mnie myślisz...? Myślałem, że to zdrowo popieprzone, ale zdałem sobie sprawę, że kiedyś myślałem tak właśnie o Ewie. Zanim cokolwiek powiesz, nie jestem Ciebie wart. Tego wieczoru, gdy odszedłeś, właśnie tak sobie pomyślałem, bo wiesz co, Andi? Taka jest prawda. Jesteś tym, kim ja chciałem być w życiu - prawdziwym człowiekiem, bez kłamstw, bez moich wad. Są powroty i są zawroty, nie? Nigdy tego nie powiedziałem otwarcie, więc... przepraszam.

Kamil


Moje usta pozostały otwarte aż do chwili, gdy usłyszałem jak chłopaki mnie wołają. Stephan gwałtownie otworzył drzwi, wyrywając mnie z amoku, a potem spoglądając to na mnie, a to na kartkę. Natychmiast schowałem ją za siebie, ale było już za późno - wszystko widział.

- Nie mów im - udało mi się wykrztusić.

Nie chciałem drzeć nowego wspomnienia na strzępki tylko i wyłącznie z powodu głupiej nieuwagi. Ściskałem ten świstek papieru jakby był moim największym skarbem. Może faktycznie tak się stało? Przecież pozostało mi tylko marne wyobrażenie o tej złudnie prawdziwej miłości. Stephan wyglądał na poruszonego, ale posłuchał mnie. Obiecał reszcie, że zaraz do nich wrócę.

- Chcesz znów do tego wrócić? - zapytał, niby obojętnym tonem.

Wzruszyłem ramionami, przypominając sobie dziwną wartość, która utkwiła w mojej głowie. Czułem na sobie niezręczny wzrok, piorunujący mnie od środka, ale nie byłem w stanie nic na to poradzić. Wewnętrzna blokada zamykała moją duszę, otwierała serce i unikała najważniejszego - mózgu. Od dawna wiedziałem o tym co czuje i jak bardzo go zranię, gdy wypowiem te parę słów. Więc, dlaczego tak głęboko rozmyślałem? Leyhe nie był filigranową laleczką, a dorosłym mężczyzną. A ja, jak zawsze - niedojrzały.

- Jeśli kogoś kochasz, pozwolisz mu na wszystko w granicach rozsądku. Nie opuścisz go, Steph. -Widziałem jak jego mięśnie się napinają, a on zagryza wargi znów się powstrzymując od emocji.

To stawało się drażliwe. Jego opanowanie, brak agresji, nadmierny spokój. Myślałem, że to właśnie ta chwila, że teraz się uda.

- Świetnie, chociaż tego się nauczyłeś - mruknął rozeźlony. - Może kiedyś zrozumiesz, że inni też cię potrzebują.

Dostrzegłem w jego oczach pewnego rodzaju ból, ale... nie potrafiłem go zastąpić czymś milszym. Nie miałem pojęcia co zrobić. Gdy wyszedł z pokoju, a potem do niego nie wrócił, poczułem to dobrze znane uczucie - straciłem kolejną osobę w moim życiu. Pewnie powinienem za nim pobiec, zatrzymać go, ale stałem ze wzrokiem wbitym w zgniłozieloną wykładzinę i zapominając, że myślałem o czymkolwiek ważnym.

***

Minęły dwa dni od mojego przeczytania listu. Mogłem się namyślać dłużej. Mogłem nie iść długim korytarzem, tylko po to, żeby teraz się obwiniać. Mogłem przynajmniej przestać być takim hipokrytą. Wydawało mi się, że pukanie do drzwi było zbyt głośne i zbyt długie. Czułem, że wszyscy mnie obserwują, wiedząc, że popełniam niewłaściwy krok.

- An...

- Jestem Andreas. Miło mi cię poznać - odparłem, próbując powstrzymać drżenie głosu i rąk, teraz zimnych jak lód.

Kamil wyglądał na zaskoczonego, choć to określenie tu nie pasowało. Po prostu nie wiedział co zrobić, tak jak i ja w tej chwili. Improwizowałem. Chciał zacząć od nowa i wymazać skazy na naszej relacji, a ja to zaakceptowałem. Zbyt dosłownie.

- Mi również, Andreas - odpowiedział zbyt napiętym głosem, domyślając się zapewne, że czytałem jego list. - Właśnie miałem wychodzić, ale pomyślałem, że może chciałbyś przejść się ze mną? Porozmawiamy. - Przy ostatnim słowie ściszył głos.

Czułem, że jest jakiś inny, bardziej strachliwy, a przecież wielki Kamil Stoch nigdy nie okazywał swoich słabości nikomu, poza samym sobą.

- Jasne. Ale wolałbym wiedzieć, jeśli zamierzasz mnie gdzieś przypadkowo utopić czy porwać - stwierdziłem, czując w sobie dziwny przypływ sił.

Teraz ja byłem górą. To on chciał wszystko wyjaśnić, a ja mogłem to zrozumieć lub nie.

- Andi, zrozum...

- Ćś, czuję, że to może być całkiem interesująca nowa znajomość. - Uniosłem niejasno brwi i ruszyłem przed siebie. - Chcę wrócić do pokoju przed północą.

- Jasne.

***

Tuż obok naszego miejsca zakwaterowania znajdowała się pływalnia, a właściwie... ogromny odkryty basen, podświetlany ultrafioletowymi lampkami. Myślałem, że go miniemy i ruszymy w stronę deptaka (swoją drogą, zdecydowanie lepiej oświetlonego), ale Kamil jak gdyby nigdy nic, zatrzymał się przy podeście, a potem spojrzał na mnie wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu.

- Mówiłem, że chcesz mnie utopić. - Skrzyżowałem ramiona, na co on się krzywo uśmiechnął.

- Zepchnięcie cię z Letalnicy było by lepszym zagraniem - skomentował, siadając na jednym z pozostawionych leżaków, na co wywróciłem oczami.

- No tak, jesteś mistrzem ciętej riposty, królu Kamilu.

- Poczekaj aż mnie lepiej poznasz Andreasie Wellingerze.

Właściwie, ta rozmowa mogła nie mieć końca, ale gdy mężczyzna popchnął mnie do wody, a ja pociągnąłem go za sobą, nie mogliśmy opanować wybuchu śmiechu zmieszanego z kaszlem. Gwiazdy na niebie uświadamiały nas o czasie jaki przemijał, błądząc i błądząc - tak jak my - po omacku. Śmialiśmy z każdego, nawet głupiego i beznadziejnie zwyczajnego żartu, ciesząc się tą marną obecnością, bo nie byliśmy w stanie pozwolić sobie na więcej. Mijały minuty, a potem godziny. Niby pływaliśmy - chyba w morzu własnych uczuć. Niby mówiliśmy - tylko i wyłącznie wewnętrznym głosem. Niby kochaliśmy - nie tę osobę, co trzeba.

***

Strasznie lubię, a jednocześnie nienawidzę otwartych zakończeń. Ale to jest coś, nad czym myślałam długo i... wizja wizją - zrealizowana. W każdym razie dziękuję za czytanie!

Nie było mnie około dwanaście dni - wszystko spowodowane brakiem laptopa i innymi zewnętrznymi powodami, ale luzik arbuzik, wracam, dzisiaj porobię okładki do nowego opowiadania (tak, tego o Andim) i prawdopodobnie jutro zacznę pisać, a więc... trzymajcie kciuki?

Zoessxxx

Continuar a ler

Também vai Gostar

457K 16.3K 94
The story is about the little girl who has 7 older brothers, honestly, 7 overprotective brothers!! It's a series by the way!!! 😂💜 my first fanfic...
286K 11.6K 41
ဤ Fic သည် အရမ်းရိုင်းစိုင်းသော အသုံးအနှုန်းတွေကိုသာသုံးထားသော Big Warning 🚨18+ Fic တပုဒ်ဖြစ်သည် ။
2.2M 115K 64
↳ ❝ [ INSANITY ] ❞ ━ yandere alastor x fem! reader ┕ 𝐈𝐧 𝐰𝐡𝐢𝐜𝐡, (y/n) dies and for some strange reason, reincarnates as a ...
428K 17.4K 61
╰┈➤ *⋆❝ 𝐢'𝐝 𝐫𝐚𝐭𝐡𝐞𝐫 𝐧𝐨𝐭 𝐥𝐨𝐬𝐞 𝐦𝐲 𝐜𝐨𝐟𝐟𝐞𝐞 𝐭𝐚𝐛𝐥𝐞 𝐚𝐬 𝐚 𝐫𝐞𝐬𝐮𝐥𝐭 𝐨𝐟 𝐲𝐨𝐮 𝐩𝐢𝐬𝐬𝐢𝐧𝐠 𝐨𝐟𝐟 𝐭𝐡𝐚𝐭 𝐭𝐢𝐦𝐞-𝐛...