Sweet Dreams

Door Nuhbe1

240 52 44

Słodkie sny są z tego stworzone. Kim ja jestem, by się z tym nie zgodzić? Przemierzać świat i siedem mórz. Ka... Meer

2

1

160 30 24
Door Nuhbe1


– Nie cieszysz się.

Z rozczarowaniem spostrzegam grymas niezadowolenia na twarzy dziewczyny, gdy spogląda na moją dłoń. Wzdycham, odsuwając ją, jednocześnie starając się ukryć oznaki bólu, które chcą wypłynąć mi na twarz. Jednak ja znam ją za dobrze, a ona za dobrze zna mnie i tylko potrzebuje chwili, aby dostrzec smutek, jaki poczułam.

Kręci głową i uśmiecha się, a nawet próbuje się zaśmiać. Podnosi szklankę z karmelową latte i upija spory łyk, a ja wiem, że właśnie kupuje sobie czas. Nie jest zadowolona z decyzji, jaką podjęłam. Jaką podjęliśmy, szczerze powiedziawszy mogłam się tego po niej spodziewać, lecz w duchu wierzyłam, że ucieszy się z mojego szczęścia. W końcu jest pierwszą osobą, z którą podzieliłam się tą nowiną.

– To nie tak! – zaprzecza, odstawiając szklankę. Łapie moje dłonie i ściska je, jednocześnie patrząc mi w oczy, tymi swoimi orzechowymi tęczówkami. – Cieszę się twoim szczęściem, przecież wiesz... Ale nie uważasz...? Nie uważasz, że to trochę za wcześnie, Lydia?

– Dlaczego miałoby być za wcześnie? Jesteśmy ze sobą już pięć lat – mamrotam, wywracając oczami.

Wzdycha, na moment odwracając wzrok. Podążam za nim, przez co patrzę na sąsiedni stolik, gdzie jakaś dziewczyna zawzięcie wystukuje coś na klawiaturze swojego laptopa. Gdybym się postarała, mogłabym usłyszeć znajomy dźwięk naciskanych klawiszy. Chociaż w kawiarence, w której się znajdujemy, jest względnie cicho, dźwięk klawiszy ginie gdzieś pośród innych. Dziewczyna musi być młodsza od nas, na jej, pozbawionej makijażu, twarzy dominuje skupienie. Ściągnięte brwi i zaciśnięte w wąską linie usta, które co jakiś czas rozchyla, by wymamrotać coś pod nosem. Szybko poprawia rudy lok, zakładając go za ucho i sięga po filiżankę z kawą.

Krzywię się, słysząc i widząc, jak potrąca naczyniem o laptop, przez co cały gorący napój wylewa jej się na urządzenie. Klnie głośno, odstawiając jeszcze głośniej filiżankę i gwałtownie podnosi się z miejsca, starając się opanować sytuację. Z roztargnieniem szarpiąc za serwetki, potrąca niewielki waz, który przewraca się. Nieświadomie wstrzymuję oddech, widząc, jak turla się do granicy stolika i już chwila dzieli go od roztrzaskania o ciemną podłogę. Wzdycham z ulgą, gdy biegnąca w tamtą stronę kelnerka, w porę łapie naczynie i ustawia go jak najdalej od rudowłosej nastolatki. Przyglądam się jeszcze przez moment, jak pomaga jej oczyścić urządzenie. Słyszę, jak rozmawiają, poddenerwowany i urwany głos nastolatki oraz kelnerki, która profesjonalnie zachowuje spokój.

Przenoszę spojrzenie na siostrę, w tym samym momencie, w którym ona powraca wzrokiem do mnie. Jednocześnie wzruszamy ramionami, po czym wybuchamy cichym śmiechem, jako jedyne wiedząc, ile razy zdarzyło się nam coś zalać. Kręcę głową, nadal wyczuwając ciepło jej dłoni na swoich i delikatny dotyk, oplatającego palec serdeczny, pierścionka.

– Jesteśmy jeszcze takie młode – mówi z rozmarzeniem, by po chwili zapytać z pełną powagą. – Jesteś pewna, że chcesz już podjąć tak poważny krok? Po co tak się śpieszyć?

– Przecież to nic nie zmieni, Alicia! – śmieję się, chociaż nie jest już to tak radosny śmiech, jak chwilę wcześniej. – Colton nie zamknie mnie przecież w domu i nie każe zostać kurą domową, no weź, Al. Mieszkamy razem, a oprócz tego, że będziemy płacić wspólnie podatki i będę miała jego nazwisko, niewiele się zmieni.

– Więc po co ten pośpiech? – pyta z wyraźnym niepokojem, nachylając się nad stolikiem i mówiąc prawie szeptem.

Również się pochylam, jednocześnie wyrywając dłonie z jej uścisku. Kolejne zdanie wypowiadam przez zaciśnięte zęby, ponieważ zaczyna irytować mnie dziwne zachowanie mojej siostry. Fakt, nigdy nie wielbiła mojego narzeczonego, jednak byłam pewna, że okres niechęci między nimi został już dawno zażegnany. A już na pewno wtedy, gdy półtora roku temu wyprowadziłam się z naszego wspólnego mieszkania, aby zacząć dorosłe życie wraz z Colinem.

– Kocham go, a on kocha mnie. Co dla ciebie jest dziwnego w tym, że chcemy uprawomocnić nasz związek?! – Rozglądam się, mając nadzieję, że nie zostałyśmy kolejną sensacją tego sobotniego przedpołudnia. – Ja rozumiem, że ty nie masz szczęścia w miłości...

– Lydia, przeginasz – syczy, odsuwając się od stolika, jakby miała zamiar opuścić lokal. – Nie mówimy teraz o moim życiu, tylko o twoim! Wybacz, że w liceum wolałam się bawić na imprezach, a nie w związki.

W jej głosie doskonale słyszę rozgoryczenie, biorę głęboki oddech, doskonale wiedząc, że mogłam się ugryźć w język, nim wypomniałam jej brak szczęścia do facetów. Patrzę na nią przez dłuższy moment, uważnie obserwując, jak się zachowuje. Nie patrzy na mnie, wbiła wzrok w podłogę i oddycha gwałtowniej. Mruży oczy, by po chwili je przymknąć i odetchnąć głośno. Warga jej zadrżała, więc postanawia ją zagryźć.

Wyrzuty sumienia zalewają moją pierś, między zachowaniem milczenia i patrzeniem jak odchodzi, a wypowiedzeniem tych głupich przeprosin ciężko mi podjąć decyzję. Postanawiam się odezwać, lecz w tym momencie ona unosi dłoń, nakazując mi tym samym milczenie. Widzę, jak odsuwa krzesło od stolika i postanawia wstać, lecz chwytam ją za nadgarstek, uniemożliwiając jej odejście.

– Przepraszam, Al. – Przechylam nieznacznie głowę, patrząc na nią wzrokiem zbitego psa, mając nadzieję, że nie wyjdzie z kawiarni. To, że wybaczyłaby mi, jest pewne, ale nie wiadomo, ile czasu by to zajęło. – Nie chciałam tego powiedzieć, wiem, że nie kieruje tobą zazdrość.

– Dobra – wzdycha, dopijając swoje latte. – Nieważne. Po prostu zastanawiam się, skąd taka nagła decyzja? Colin dostał awans, raczej nie? Zmienił pracę, sorry, sis, ale ten pierścionek pewnie trochę kosztował...

– Sama nie wiem – przyznaję szczerze, wbijając wzrok w malutki szafir, od którego odbija się wpadające przez szybę światło. Pocieram srebrny pierścionek, z uśmiechem przypominając sobie, jak dwa dni wcześniej Q zadał mi to najważniejsze pytanie. – Czasami coś tam mówiliśmy o ślubie, ale sama nie spodziewałam się, że właśnie teraz postanowi się oświadczyć...

– Ale nie jesteś w ciąży? – pyta nagle, wbijając wzrok w mój kremowy sweter na szerokości brzucha, po czym spogląda na mnie z nieukrywanym przerażeniem, a ja nie wiem, czy powinnam zacząć się śmiać, czy być oburzona.

Klepię się po brzuchu, jedna ciąża jaką właśnie mogę przechodzić, to spożywcza, po zjedzeniu wielkiego kawałka szarlotki. Uśmiecham się i potrząsam głową.

– Daj spokój, Al – parskam. – Do tego to jeszcze co najmniej pięć, sześć lat brakuje.

– No nie wiem – cmoka sceptycznie. – Żebym za pół roku nie spotkała cię na mieście z brzuchem większym niż pączek reklamujący donut shop.

Otwieram usta, gdy ciśnie mi się na nie riposta, jednak nie potrafię odnaleźć odpowiednich słów, które mogłabym użyć, co sprawie, że moje usta co chwilę się otwierają, by znowu zamknąć. Bawi to moją siostrę, posyła mi szeroki, zadowolony uśmiech.

– I tak będę chudsza od ciebie – wydymuję usta, udając obrażone dziecko.

– Po tym ciastku na pewno – stwierdza, unikając mojego wzroku. – Ja na twoim miejscu już bym się zważyła, na pewno przytyłaś dziesięć kilogramów. Jesteś pewna, że Colin nadal chce cię poślubić?

– Franca – odpowiadam, na przekór wkładając do ust ostatni kawałek szarlotki.

– Jedenaście – poprawia się. – Nie martw się, słoninko, ja cię zawsze będę kochać.

– Szkoda, że ja ciebie nie, ropucho – odpyskuję, mało nie dławiąc się ciastem. Popijam gorącą czekoladą, stwierdzając, że wybranie słodkiego napoju nie było dobrym pomysłem. Mam ochotę na wodę albo herbatę, jednak nie ma sensu już zamawiać czegoś jeszcze.

– Ależ oczywiście, że tak – zaprzecza z przebiegłym uśmiechem. – Kochasz mnie, słoninko moja, od czasu, gdy zajmowałaś dziewięćdziesiąt procent miejsca w brzuchu matki.

Krztuszę się napojem, w ostatnim momencie przyciskając serwetkę do ust i nie opryskując wszystkiego brązowym napojem. Odrzucam głowę do tyłu, głośno się śmiejąc, mało nie rozbijając filiżanki, gdy odstawiam ją na stolik. Zanoszę się śmiechem, nie mogąc się uspokoić, gdy moja siostra z pełną powagą przygląda mi się, jakby w każdej chwili była gotowa powiedzieć, że mnie nie zna.

– Nie mam siostry – stwierdzam, wycierając usta i zwijając serwetkę w kulkę.

– No i tu się znowu mylisz... – zaczyna, lecz spojrzeniem nakazuję jej milczenie. Wzrusza ramionami. – No co?

– Powiedziałabym, że nie zaproszę cię na ślub, ale byłabyś z tego powodu przeszczęśliwa – mówię z udawaną rezygnacją.

– A jednak nie udało się – żachnąwszy się, opada na oparcie krzesła z głośnym westchnięciem. – Wszystko psujesz.

Tym razem to ja posyłam jej szeroki uśmiech.

Siedzimy jeszcze chwilę, zabijając czas rozmową o głupotach, a gdy zegar wbija dwunastą, równocześnie podnosimy się z miejsca.

– Mam nadzieję, że znajdziemy coś ciekawego – wyznaje szatynka, zakładając na siebie siwy płaszczyk. – Czy my zawsze musimy zostawiać takie zakupy na ostatnią chwilę? Myślisz, że oni robią tak samo?

Poprawiając torebkę na ramieniu, śmieję się w odpowiedzi, a pociągając za drzwi, przepuszczam A przodem, co oczywiście wykorzystuję do wytknięcia jej, że jest już stara, chociaż różnica w naszym urodzeniu wynosi zaledwie kilka minut.

– Patrząc na to, że na gwiazdkę ja dostałam twój prezent, a ty mój, to pewnie tak – odpowiadam, chwytając ją pod ramię i kuląc się, kiedy mroźny powiew wiatru uderza w moje ciało. Unoszę chustę, by ta zakrywała moje usta.

– Dwadzieścia pięć lat razem. – Uśmiechamy się delikatnie, lecz w tych uśmiechach nie brak goryczy. – Nie wyobrażam sobie przeżycia tylu lat z drugą osobą.

Potrząsa głową, powstrzymuję się od powiedzenia, że ja bez trudu mogę sobie to wyobrazić. A od zawsze jest zwolenniczką krótkich związków, kiedy ja od pięciu lat nadal jestem z jednym mężczyzną, swoją pierwszą miłością.

– Ze mną żyjesz niewiele mniej. – Szturcham ją w bok, co po chwili mi oddaje.

– No właśnie! Jak ja wytrzymałam z taką jędzą jak ty – zastanawia się. – Mówiłaś już rodzicom?

Ach. Złapała mnie w końcu. Ociągam się z odpowiedzią, jednocześnie wbijając wzrok w swoje czarne, wiązane botki na obcasie, które stukają o płyty chodnikowe z każdym krokiem. Kciukiem dotykam pierścionka, czując jednocześnie ciepło na piersi i chłód, który ją atakuje. Mam nadzieję, że tym razem nie zauważy emocji na mojej twarzy.

Nie powiedziałam. Nawet nie wiem, czy zamierzałam w ogóle to uczynić w najbliższym czasie.

– Nie – szepce i wiem, że Alicia nie usłyszała mojej odpowiedzi, jednak na pewno się domyśliła.

– To przez tę ostatnią kłótnię z ojcem? – doskonale rozpoznaje powód mojego milczenia. Niechętnie kiwam głową, potwierdzając. – Pewnie już mu przeszło. Zobaczysz, jutro jak przyjdziecie, nawet nie będzie pamiętał, że mówił takie rzeczy. Wiesz, że odbija mu po alkoholu.

Ponownie ograniczam się do skinięcia głową, czując niepokój na spotkanie Colina z moimi rodzicami. Doskonale też wiem, że ojciec tak naprawdę do niego nic nie ma, a to, co zrobił ostatnio, było wynikiem spożycia zbyt dużej ilości alkoholu i odmiennych zdań na idiotyczny temat. Zapewne, gdyby Colin ugryzłby się w język, nie doszłoby do kłótni między nimi. Nie omieszkałam mu tego wypomnieć, gdy już wróciliśmy do domu, co skutkowało tym, że między nami zapanowały ciche dni.

– Jutro będziecie mieli idealną okazję, żeby się z tym z nimi podzielić – proponuje, kiedy wchodzimy do ciepłego wnętrza centrum handlowego. – Oczywiście, o ile alkohol nie pojawi się na stole.

– Ta – mruczę. – Żadnego wina, żadnej whisky i szampana. Masz jakieś propozycje, co im kupić?

Zatrzymujemy się gwałtownie, rozglądając po szyldach sklepów.

– Na pewno nie alkohol – śmieje się.

– Ale za to czekoladkami nie pogardzą. Chodź, popatrzymy za jakąś bransoletką dla mamy – proponuję, ciągnąc ją w stronę jubilera, na co bez protestów przystaje.

Po dwóch godzinach chodzenia po galerii i poszukiwaniu idealnego prezentu, w końcu zadowolone opuszczamy galerię z prezentem dla rodziców. Spędzamy jeszcze wspólnie drogę powrotną do kawiarni, gdzie pozostawiłyśmy swoje samochody, po czym żegnając się, obie odjeżdżamy w przeciwnych kierunkach.  

Ga verder met lezen

Dit interesseert je vast

1.8M 45.7K 67
When Ana confronts her new neighbour after being kept up all night by his sex noises, she's mortified to discover he's none other than Freddie-the po...
190K 11.5K 13
"ဘေးခြံကလာပြောတယ် ငလျှင်လှုပ်သွားလို့တဲ့.... မဟုတ်ရပါဘူးဗျာ...... ကျွန်တော် နှလုံးသားက သူ့နာမည်လေးကြွေကျတာပါ.... ကျွန်တော်ရင်ခုန်သံတွေက...
443K 1.3K 11
Fun wlw sex. Different kinks and stuff, all about trying things. May even include potential plot lines and will definitely include some form after ca...
1.1M 61.9K 59
𝐒𝐜𝐞𝐧𝐭 𝐨𝐟 𝐋𝐨𝐯𝐞〢𝐁𝐲 𝐥𝐨𝐯𝐞 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐢𝐞𝐬 〈𝐛𝐨𝐨𝐤 1〉 𝑶𝒑𝒑𝒐𝒔𝒊𝒕𝒆𝒔 𝒂𝒓𝒆 𝒇𝒂𝒕𝒆𝒅 𝒕𝒐 𝒂𝒕𝒕𝒓𝒂𝒄𝒕 ✰|| 𝑺𝒕𝒆𝒍𝒍𝒂 𝑴�...