Brakujący element

By xvifxkl

393 41 2

Gdy miałam szesnaście lat, najważniejsza osoba w moim życiu straciła swoje życie. Straciłam mojego brata w... More

ZWIASTUN
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6

Rozdział 3

45 6 0
By xvifxkl

Jadąc samochodem do domu, nawiedziły mnie różne wspomnienia. Od tych miłych aż po te przykre.

***

— Jesteś szalona Van! — wykrzyknęłam, chichocząc pod nosem, gdy przyjaciółka zdradziła mi swój zwariowany plan.

— Dlaczego? — zapytała rudowłosa, wtórując mi chichotem.

— No nie wiem... — udawałam zamyśloną. — Chcesz się komuś włamać do domu, żeby trochę postraszyć mieszkańców! To szalone! Sama okolica jest już w sobie straszna. — Było naprawdę blisko, abym popłakała się ze śmiechu. Z daleka nie wyglądało to śmiesznie, ale dla nas jak najbardziej takie było.

— Daj spokój! To tylko Halloweenowa zabawa!

— Czy twój kolor włosów ma coś do twojej upartości? — zapytałam, niby śmiertelnie poważna, na co dostałam kuksańca w ramie od piegowatej. — Przepraszam!

— Zróbmy to wreszcie — powiedziała ruda, a ja w geście zgody złapałam przyjaciółkę za rękę, ciągnąc ją za sobą.

I tak o to biegłyśmy przed siebie, głośno się śmiejąc. Nie zwracając uwagi na nic... Biegłyśmy przez całe osiedle, wypełniając je naszym śmiechem. Byłyśmy cholernie szczęśliwe, a resztę miałyśmy gdzieś.

***

— Widzisz to? — zapytała moja przyjaciółka, wskazując palcem owe miejsce.

— Ale co? — zapytałam, nie rozumiejąc, o co chodzi Van. Wskazywanie palcem nic nie dało, bo naprawdę nic tam nie widziałam. Może miał na to wpływ wcześniej wypity alkohol na domówce u jednego ze starszych kumpli rudej.

— Zamknij się, to może, chociaż coś usłyszysz! — syknęła na mnie, na co wzruszyłam ramionami, próbując mimo wszystko dopasować się do jej zaleceń. Gdy próbowałam się skupić, rozbolała mnie tylko głowa, ale nic wciąż nie słyszałam.

— Już? Ogarniasz, o co mi chodzi? — zaczęła dopytywać.

— Cicho! — warknęłam na swoją przyjaciółkę, bo w oddali zaczynałam coś słyszeć.

Vanessa miała rację. Po drugiej stronie ulicy, w jednym z tamtejszych zakamarków, słychać było różne, dziwne odgłosy. Chwilę później nawet dostrzegłam to własnym wzrokiem. Ktoś kogoś bił i nie była to uczciwa walka. Trzech na jednego. Co mamy robić?

— Nie mogę tak dłużej — jęknęła Van i prawie pewnym krokiem ruszyła przed siebie.

Na szczęście lub nie, było na tyle późno, że ta ulica praktycznie była pogrążona we śnie. Żadnego samochodu, żadnego żywego człowieka poza nami. Czy był sens pakować się w to całe zamieszanie? Czy dwie, pijane piętnastolatki mogły komuś pomóc?

Ocknęłam się, dopiero gdy Vanessa przeszła już prawie całą ulicę. Bez przemyślenia pobiegłam za nią. Gdy ją dogoniłam, złapałam jej zimną rękę i pociągnęłam w przeciwnym kierunku. Miałam szczęście, że przeważałam rudą moją siłą. Inaczej nigdy bym jej nie zawróciła i mogło skończyć się to nie najlepiej. Byłam tak spanikowana, że nawet nie zadzwoniłyśmy na policję, a kto wie? Może w ten sposób byśmy pomogły. Wciąż trzymając chłodną rękę przyjaciółki, biegłam w drugą stronę, chcąc dotrzeć do domu, ale dla bezpieczeństwa wybrałam drogę na około. Wolałam nie ryzykować.

***

— Nie możemy tego zrobić — pokręciłam smutno głową.

— Dlaczego nie? Kto nam zabroni, Melanie? Nikt.

— Van... — jęknęłam. — To nielegalne. Jak nas złapią, mogą nas aresztować! Rodzice musieliby nas odebrać! Wiesz, jakie miałabym kłopoty w domu?!

— Ciszej! Ktoś nas jeszcze usłyszy! Nie aresztują nas, bo nas nie przyłapią. Nawet jeśli, to twoi rodzice są super!

Ta... są super, ale nie dla mnie.

— A jak przyłapią?

— Nie daj się przyłapać — wzruszyła ramionami.

Zgodziłam się.

***

— Ty idiotko! — warknął na mnie Nico, gdy leżałam na łóżku i czytałam po raz trzeci ten sam kryminał.

Byłam odcięta od całego świata, więc musiałam czymś się zająć. Podniosłam swój wzrok znad książki i spojrzałam na brata, który stał wściekły w progu mojego pokoju.

— Co ty sobie wyobrażałaś, co?! — kontynuował.

— Nico — spojrzałam mu prosto w oczy, ale nie wytrzymałam tego kontaktu wzrokowego z nim. — Nie chciałam, żeby tak wyszło.

— Nie chciałaś?! — krzyknął, zamykając za sobą drzwi. Podszedł do mnie trochę i się zatrzymał. — Nie chciałaś?! — Więc dlaczego, do kurwy, cię na tym jeszcze przyłapali? Jak możesz być tak głupia?

Jego każe słowo, było nowym, ostrym nożem, który lądował prosto w moim sercu, praktycznie wcale nie pudłując. Ranił mnie i on o tym wiedział, ale ostatecznie na to zasłużyłam. Nie odzywałam się już nawet, bo nie było sensu. Zresztą, co mogłobym mu powiedzieć?

— Módl się, żeby właścicielce wystarczyły same pieniądze, które oferują rodzice.

I wyszedł, tak po prostu wyszedł.

***

Gdy otrząsnęłam się ze wszystkich wspomnień, zorientowałam się, że moje policzki są całe mokre i automatycznie przeniosłam wzrok na moją bluzkę i spodnie. Widoczne były mokre plamki i od razu żałowałam, że mam na sobie jasne ubrania. Będzie widać, że płakałam i każdy w domu się zorientuje.

Wyjrzałam przez okno i okazało się, że jesteśmy już blisko. Rozpoznawałam tę okolicę. Chwilę później, zerwał się wielki deszcz, który głośno stukał o cały samochód.

Może jednak się nie zorientują.

Podjechałyśmy pod dom i zaparkowałyśmy auto na chodniku. Niepewnie wyszłam z samochodu, ponieważ czekało mnie coś, co jest dla mnie najtrudniejsze. Powrót do domu. Powrót do domu, w którym nie ma Nicodema. Ociągałam się, najbardziej jak się tylko dało. Pozwoliłam sobie jednocześnie zmoknąć do tego stopnia, że nikt suchej nitki na mnie nie znajdzie. Liczyłam każdy przebyty krok. Od samochodu babci aż do drzwi mojego domu, droga wynosiła dwadzieścia dwa i pół średniej wielkości kroków. Weszłam do środka cała przemoczona i od razu natknęłam się na mamę. Spojrzała na mnie tylko od góry do dołu i poszła dalej do kuchni.

— Jesteś cała mokra, przebierz się! — krzyknęła, gdy znikła już z mojego pola widzenia.

Witajmy w "normalnym" świecie.

Posłusznie poszłam na górę do łazienki razem z torbami. Założę coś nowego. Szybkim ruchem ściągnęłam z siebie ubrania i powiesiłam je na suszarce, aby wyschły. Wycisnęłam z włosów niepotrzebną wodę i trochę je podsuszyłam. Założyłam pierwszy lepszy sweter i spodnie, zabrałam torebki i wrzuciłam je do swojego pokoju. Miałam już schodzić do reszty, ale zatrzymałam się przy drzwiach od pokoju Nico. Wejść teraz czy zrobić to później? Może lepiej będzie później. Wycofałam się i zbiegłam ze schodów. Musiałam z nimi porozmawiać. Po prostu musiałam. Nie zamierzam wciąż żyć w nienawiści. Tylko... co z nimi?

Weszłam praktycznie niezauważona do salonu, w którym wszyscy siedzieli. Odchrząknęłam, przerywając rozmowę dorosłych, bo wróciłam i mogliby przez chwilę, naprawdę krótką chwilkę, zająć się mną. Udało mi się, bo cztery pary oczu wpatrywały się we mnie.

— Hej — wyjąkałam niepewnie.

— Witaj w domu, Melanie — powiedział tata, uśmiechając się. Wstał z kanapy i rozłożył ramiona, tak jakbym miała wpaść prosto w niego. Spojrzałam na niego pytająco, ale on tylko skinął głową, dlatego pełna obaw podeszłam do niego i przytuliłam się do jego klatki piersiowej z całej siły. — Już, słonko. Już jesteś w domu — szepnął mi do ucha, na co się uśmiechnęłam. Odsunęłam się od taty i chciałam przytulić siostrę, ale gdy tylko się do niej zbliżyłam, odskoczyła jak poparzona.

— Nawet mnie nie dotykaj! — syknęła. — Pewnie się czymś zaraziłaś — powiedziała z obrzydzeniem.

Byłam już odzwyczajona od tych wyzwisk, nienawiści, do tego stopnia, że mnie to dotknęło. Po prostu mnie zatkało, a moje różowe usta tworzyły małe "o". Zamknęłam szybko usta i usiadłam w pustym fotelu.

Nie ma to, jak w domu.

— Słownictwo, Chanel — upomniał ją ojciec.

— Melanie jest całkiem zdrowa, skarbie. Nie musisz się martwić — moja matka próbowała uspokoić Chanel.

— Możemy o czymś poważnie porozmawiać? — zapytałam bezpośrednio. Im szybciej, tym lepiej.

— W tym domu głośno mówi się tylko o poważnych sprawach — zaczęła matka. — Jeśli naprawdę uważasz, że twoja taka jest...

— Jest — wtrąciła babcia.

— Mamo — zwróciła się do babci. — Daj mi porozmawiać z córką bez twojego wtrącania się, dobrze? — uśmiechnęła się sztucznie, jednocześnie prezentując dwa rzędy równych, białych zębów. — Więc o co chodzi, Mel?

— Kiedy byłam w Hiszpanii? — zapytałam od razu, nie chcąc przedłużać rozmowy.

Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie. Nie spodziewała się tego, co również i mnie zaskoczyło. Myślała, że się nie dowiem? Jednak na twarzy taty nic takiego nie zauważyłam.

— Mówiłem, że się dowie — prychnął tata. — Nie jest taką głupią dziewczyną, jak zawsze myślałaś.

— Wstydzisz się tego, gdzie byłam? Mimo że to ty mnie tam praktycznie wepchnęłaś siłą? — powiedziałam z wyrzutem. — Szkoda, że nawet nikt mi o tym nie powiedział i musiałam improwizować przed panią Harris. Wyszłam na idiotkę, bo gdy zapytała o Hiszpanię, oczy prawie mi wyskoczyły. Co miałam powiedzieć, gdy pytała o moją białą skórę, gdy przecież spędziłam rok w pięknej, słonecznej Barcelonie? Może powinniście zaprowadzić mnie na solarium? Byłoby to bardziej realistyczne — jedyne co mi odpowiedziało to cisza. Po chwili matka się jednak odezwała.

— Wiesz co? Masz rację. — Gdy przyznała mi rację, spojrzałam na nią jak na debilkę. Zgadzała się ze mną? To jakaś kpina. — Ubieraj się.

— Co?

— Jedziemy na solarium.

Mogłam się tego spodziewać. Spanikowana uciekałam wzrokiem od babci, przez matkę aż do ojca. Ona nie żartowała, a szkoda... bo cholernie bałam się solarium i to od chyba zawsze. Niech ona żartuje! — krzyczałam w sobie, ale niestety nie żartowała.

— Na co czekasz? Wstawaj.

Skinęłam głową, przełykając ogromną gulę, powstałą w moim gardle.

Continue Reading

You'll Also Like

Lucent By ads ¡¡

Teen Fiction

181K 4.2K 18
lucent (adj); softly bright or radiant ✿ ✿ ✿ My brother's hand traces the cut on my right cheek for some minutes. I have no idea how a cut can b...
40.4K 2.5K 15
الكاتبه : رند السبيعي✍🏼 روايتي الاولى أتمنى تعجبكم واستمتعو...
17.1M 656K 64
Bitmiş nefesi, biraz kırılgan sesi, Mavilikleri buz tutmuş, Elleri nasırlı, Gözleri gözlerime kenetli; "İyi ki girdin hayatıma." Diyor. Ellerim eller...
746K 2.7K 67
lesbian oneshots !! includes smut and fluff, chapters near the beginning are AWFUL. enjoy!