(nie)zaplanowane

由 fireinus

335K 30.2K 2.8K

Złe miejsce, zła pora - to spotkało Asię Walicką. A potem jest już tylko gorzej. Asia - z natury wesoła, sar... 更多

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Liebster Awards
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45 - ostatni
2 CZĘŚĆ - niespodzianka!

Rozdział 30

5.3K 600 36
由 fireinus

Noc była dziwnie głucha i cicha. Policyjne syreny ucichły, samochody jakby przestały jeździć, a ludzie nie wracali z imprez. Warszawa... opustoszała.

Wsadziłam zmarznięte dłonie w kieszeń i przyspieszyłam, mając nadzieję że jakimś cudem znajdę się w mieszkaniu szybciej niż przypuszczałam.

Park przez który właśnie przechodziłam był skrótem do domu. Wcześniej, w mojej głowie rozbrzmiał surowy głos ojca „Kto sobie drogi skraca, ten do domu nie wraca.", ale po chwili tylko uśmiechnęłam się lekceważąco i uznałam, że czym szybciej w ciepłym domku, tym lepiej.

Poza tym, chyba wyczerpałam limit pecha na całe swoje życie.

A teraz... teraz zaczynało mi się układać.

Dobra praca, wszyscy byli cali i zdrowi, dziewczyny sobie radziły i po raz pierwszy od bardzo dawna dla odmiany to moje życie uczuciowe kwitło.

Spotkania z Mateuszem były miłe, wesołe i... niezobowiązujące. Czyli takie, jakie chciałam, aby były. On się we mnie nie zakochiwał, ja w nim też nie i po prostu cieszyliśmy się chwilą. Nawet nie sądziłam, że oprócz tego jednego razu coś jeszcze się wydarzy, ale najwyraźniej jemu też to pasowało. Więc czemu miałam z tego rezygnować? Czegoś, co daje mi radość?

Pokręciłam głową na swoje myśli.

Mateusz Jezierski dający mi radość, chyba sam diabeł by nie wymyślił takiego scenariusza. Mateusz Jezierski, którego z całego serca zaczynałam lubić i szanować. Mateusz Jezierski, który oprócz sypiającego ze mną faceta staje się moim przyjacielem. No, a przynajmniej coś w tym stylu.

- Pomóż – usłyszałam nagle szept pełen rozpaczy.

Nie zwalniając kroku rozglądnęłam się wkoło uważnie.

Nikogo tu nie było, głupia.

Po prostu zaczynałam fiksować od tych koszmarów nocnych.

- Musisz mi pomóc!

Odwróciłam się gwałtownie, słysząc głos mężczyzny tuż za sobą.

Pusto.

Potrząsnęłam głową i znów chciałam ruszyć, kiedy przed moim nosem wyrósł...

Bielski.

Ireneusz Bielski. Rozglądał się na boki, tak jakby przed czymś uciekał. W pewnym momencie jego zielone oczy skupiły się na mnie i zauważyłam w nich najzwyklejsze przerażenie.

- Ja... nie mogę – wyjąkałam ledwo słyszalnie.

Rozdziawiłam buzię nie mogąc oderwać od niego oczu. Od Ireneusza Bielskiego, nieżyjącego już osiem lat. Wyglądał tak samo. Tak samo, jak w dniu jego śmierci. Ale jego spojrzenie...

Nie było w nich zrozumienia tak, jak wtedy. Tym razem wpatrywał się we mnie z szokiem, strachem, zaciętością i przede wszystkim, ogromną chęcią przeżycia.

On chciał żyć.

- Ty coś wiesz! - wysyczał, a z jego nosa nagle pociekła krew. Nie zwrócił na to uwagi, wyciągnął ręce w moją stronę na co zareagowałam szybkim unikiem. Wyminęłam go i pobiegłam przed siebie. - Słyszysz?! Ty coś wiesz!

Stanęłam gwałtownie, kiedy Bielski znów zmaterializował się przede mną.

Cholera, to jakieś pieprzone Dziady część druga!

- Ja nic nie wiem! - krzyknęłam głośno łapiąc się bezsilnie za głowę.

- Pomóż mi – wyszeptał błagalnie.

- Ale – zaczęłam czując wzbierające łzy w moich oczach. - Nie mogę, bo ty... ty nie żyjesz! - wykrzyknęłam mu prosto w twarz, na co zrobił krok w tył. Przekrzywił głowę i spojrzał na mnie, nagle z obojętnością.

- Nie żyję? - powtórzył głucho.

Kucnęłam chowając twarz w dłoniach.

- Przepraszam! Ja tak bardzo przepraszam! Ja nie mogłam nic zrobić, słyszysz?! Nic! - uniosłam głowę, ale Bielski zniknął.

Przełknęłam kluchę w gardle i przymknęłam oczy, łzy przestawały lecieć.

- Przepraszam – szepnęłam.

- Za co?! Asia! - usłyszałam donośny głos nad sobą. - Obudź się! Aśka, obudź się wreszcie!

Otworzyłam gwałtownie oczy tylko po to, aby zobaczyć sufit. Poczułam dotyk na lewej dłoni, więc spojrzałam w tamtą stronę.

Mateusz oparty o łokieć patrzył na mnie w skupieniu połączonym ze zmartwieniem. Powoli, dotknął delikatnie mojego policzka.

- Wszystko dobrze? - spytał cicho.

Uniosłam rękę do czoła i przeczesałam nią włosy.

- Nie – wychrypiałam prosto.

Spojrzałam w bok, upewniając się. Byłam u Mateusza. W jego łóżku. Zmarszczyłam czoło, próbując sobie przypomnieć wczorajszy wieczór.

Przyjechałam do niego, wypiliśmy i zjedliśmy trochę, a kiedy zrobiło się zbyt późno zaproponował mi, abym została na noc. Zachęcona alkoholem długo nie myślałam, wskoczyłam do łóżka i zasnęłam zanim Mateusz zdążył wrócić z toalety.

- Koszmar?

Odetchnęłam głęboko nie zerkając na niego. Podniosłam rękę i dotknęłam powiek. Nie, sucho. Na całe szczęście płakałam tylko w śnie.

Zacisnęłam usta, odgarnęłam kołdrę i usiadłam, mając zamiar wydostać się z łóżka, ale Mateusz nagle znalazł się na mojej połowie i złapał mnie jedną dłonią w tali. Przygarnął mnie mocno do siebie i oparł głowę o moje plecy, oddychając równomiernie.

- Mateusz... - mruknęłam wymijająco wpatrując się w ciemność za oknem.

- Nie uciekaj. Nie ode mnie – poprosił cicho, a ja poczułam jak resztki mojej stanowczości gdzieś znikają. Najzwyczajniej w świecie zmiękłam.

Westchnęłam, kołdrę zarzuciłam z powrotem na nogi i odwróciłam się w stronę Mateusza siadając po turecku. Ten, zauważając, że nie mam zamiaru brać nóg za pas ułożył się wygodnie na boku podpierając głowę dłonią.

- Nie uciekam.

- Przestraszyłaś mnie. O czym był sen?

Przekrzywiłam głowę, przyglądając się mu uważnie. Nie mogłam rozgryźć, czy naprawdę mu na mnie zależało.

Znaczy się... na pewno w jakimś stopniu tak było, ale... Czy zależało mu na mnie tak bardzo, jak teraz na to wyglądało? Czy jego przejęcie było prawdziwe? Ta troska w oczach, grymas złości na twarzy, zaciśnięte usta, jakby chciał mi przekazać, że najchętniej walnąłby te koszmary w buzię, gdyby tylko mógł. Czy to było szczere?

Tkwimy w tym czymś już od paru tygodni i póki co było idealnie, ale teraz zaczynały się schodki. Schodki, bo rozmawiamy na poważne tematy, zupełnie tak, jakbyśmy byli naprawdę w jakimś... związku.

- O tym, co zwykle – odpowiedziałam.

- Czyli? - Zacisnęłam usta. - To już trzeci raz, Asia. Mówiłaś, że kiedyś miałaś je rzadziej.

Przytaknęłam lekko.

- To taki okres – wyjaśniłam. - Który dzisiaj?

Mateusz zmrużył oczy, a kiedy chciałam sięgnąć ręką po komórkę, aby sprawdzić datę odpowiedział szybko:

- 5 grudnia.

Spojrzałam na niego czujnie.

Rocznica. Dzisiaj była rocznica śmierci Ireneusza Bielskiego.

- Mhm, pewnie dlatego miałam koszmar. Wtedy... tego dnia, osiem lat temu stało się, no wiesz, opowiadałam ci.

Przytaknął powoli.

- Nie opowiadałaś. Tylko bąknęłaś parę słów, ucinając temat. I teraz robisz to samo. - Na moje milczenie pokręcił karcąco głową. - Powiesz mi w końcu co ci się śniło?

- To mam opowiedzieć o śnie czy o tym co się stało osiem lat temu? - spytałam łapiąc go za słówka.

- Najlepiej o tym i o tym. - Zobaczył, że nie za bardzo mnie przekonał. - Nie lubisz czasami się wygadać?

Przewróciłam oczami.

- A ty?

- Nie odwracaj kota ogonem.

- Mateusz, naprawdę jest już lepiej. Musimy o tym gadać?

- Może cię to zdziwi, ale martwię się.

Prychnęłam, przybierając drwiący uśmiech.

- Martwisz się, mówisz? – spytałam z ironią, na co zmierzył mnie spojrzeniem.

- Nie musisz być taka sarkastyczna. Przecież mam uczucia, sama mi to wypomniałaś – przypomniał mi uśmiechając się czule. - Poza tym, nie jesteś byle kim dla mnie

Przytaknęłam.

- Kiedyś – szepnęłam. - Kiedyś ci opowiem. O wszystkim, obiecuję.

Oceniał sytuację przez dłuższą chwilę, ale w końcu zrezygnował z dalszych dociekań.

- Okej.

Uśmiechnęliśmy się do siebie i rzuciłam się na łóżko.

- A teraz spróbujmy zasnąć, co?

Przytaknął na moje słowa, więc zamknęłam oczy, zabierając mu trochę więcej kołdry niż powinnam. Po dłuższej chwili nadal nie usłyszałam żadnego szelestu, więc uniosłam powieki. W dalszym ciągu leżał na boku obserwując mnie.

Posłałam mu pytające spojrzenie.

- Wiesz co? - spytał w końcu kładąc się na plecach i przybierając szeroki uśmiech.

- Hm?

- Ja myślę – oznajmił prosto.

Mrugnęłam parę razy, mój humor nagle uległ polepszeniu. Przewróciłam się na bok i wsadziłam dłoń pod głowę móc lepiej go zobaczyć.

- No wiesz – zaczęłam – nie byłabym tego taka pewna, ale skoro...

- Nie – przerwał mi szybko, nie reagując na mój przytyk i drwinę w głosie – chodzi mi o to, że myślę. O tobie.

- Okej, Mateusz – odpowiedziałam niepewnie. - Ja też o tobie myślę, w końcu śpimy ze sobą i spędzamy razem dużo czasu. Dlaczego robisz takie dziwne miny? Przecież to normalne, że...

- Przed snem – zniecierpliwił się. - Myślę o tobie przed snem - dodał ciszej i z lekkim zakłopotaniem.

Po sypialni poniósł się mój cichy śmiech, pełen radości i zachwytu.

Przyglądałam się tak mu przez dłuższą chwilę, po czym pokręciłam karcąco głową w udawanym niezadowoleniu.

Mateusz Jezierski, czym jeszcze mnie zaskoczy? Oświadczynami?

Nagle, spoważniałam.

Cholera. Zaczynałam się przywiązywać. Naprawdę zaczynałam coś czuć na dnie brzucha kiedy patrzył tak na mnie ze szczerym uśmiechem i błyszczącymi oczami.

- Mateusz... – mruknęłam.

- Co? Chciałaś wiedzieć, pamiętasz? No to już wiesz.

- Myślisz o mnie bo właśnie leżę w twoim łóżku. To normalne.

Przewrócił oczami na moje słowa.

- Myślałem o tobie - odchrząknął, w jakimś stopniu był chyba zły na siebie że tak bardzo się przed kimś otwierał - wczoraj, przedwczoraj i jeszcze dzień wcześniej. Myślę dzisiaj i będę myślał jutro. Nie wierzysz, co?

Uśmiechnęłam się lekko.

Te słowa musiały go dużo kosztować.

- Wierzę na pewno w to, że kupiłeś książkę z lepszymi tekstami na podryw.

Roześmiał się głośno, wsadził dłoń pod moją szyję i przygarnął do siebie. Poczułam jego ciepłe, silne ciało i  nagle wszystko było dobrze. Może to było banalne, ale naprawdę czułam się w jego ramionach bezpiecznie.

- No, dzięki za cynk, że tamte nie były najlepsze – stwierdził, jego klatka piersiowa znów zafalowała.

Minęła dłuższa chwila, oddech Mateusza zdążył się pogłębić i unormować, a ja nadal myślałam o tym, co przed chwilą powiedział.

Te słowa musiały go dużo kosztować.

Wypuściłam powoli powietrze i odezwałam się cicho:

- Wiesz co?

- Hm? - wymruczał śpiąco.

- Ja też o tobie myślę przed snem.

Nie musiałam zerkać w jego stronę aby wiedzieć, że na jego twarzy urósł szeroki, chłopięcy uśmiech. Nic nie odpowiedział, tylko ścisnął mnie mocniej, a ja odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy, mając nadzieję, że tym razem koszmary dadzą mi spokojnie pospać.

***

Cmentarz Komunalny Północny na ulicy Wójcickiego był ogromny i szybko można było się tutaj zgubić, ale w moim przypadku było to niemożliwe. Najzwyczajniej w świecie, drogę na grób Ireneusza Bielskiego znałam zbyt dobrze.

Śnieg chrzęszczał mi pod nogami kiedy pokonywałam coraz to dalsze aleje. Bielski był pochowany w starszej części cmentarza, więc docierając do niego byłam skazana na dłuższy spacer.

Jednak dzisiejszy dzień był całkiem pogodny, świeciło słońce, co prawda nie grzejące ale jednak dodające ładnej aury, niebo było niebieskie, a panujący mróz okazał się lepszą opcją od wiecznego deszczu i zawieruch.

Dzień rocznicy śmierci Bielskiego każdego roku wyglądał tak samo. Wcześniej brałam wolny dzień w pracy, budziłam się koło szóstej, bo tego dnia mój sen zawsze był niespokojny, i skoro świt szłam do jakiegoś spożywczaka po prowiant. Wsiadałam do samochodu i umilając sobie drogę na cmentarz, która była dość długa podjadałam. Parkowałam, kupowałam znicze, kwiatki i ruszałam na grób.

Tak naprawdę nigdy się nie zastanawiałam czy powinnam to robić, po prostu tu przyjeżdżałam i robiłam swoje. Z jednej strony przecież go nie znałam, a z drugiej miałam uczucie, że jestem mu to winna. Na pogrzeb przyszło tylko parę osób, w tym daleki kuzyn, który parę miesięcy po Bielskim także zmarł. Od tamtej pory na grobie Bielskiego nie znajduje się dużo zniczy, a tak naprawdę to w ogóle nie licząc moich i...

No właśnie.

Stanęłam nad pomnikiem, obrzucając go spojrzeniem.

Moje świeczki z tamtego roku nadal były na swoim miejscu, zwiędnięty kwiatek także. Po środku znajdował się zapalony jeden, większy znicz. Był tu zawsze tego dnia, tak jakbym mijała się z tą osobą.

Zastanawiałam się nad tym od od ośmiu lat. Kim była to osoba? Przecież Bielski nie miał rodziny, a Ryszard powiedział mi, że nawet nie był z nikim w związku i każdy z jego środowiska twierdził, że był dość zamkniętym w sobie człowiekiem, nie mającym przyjaciół.

Siatkę postawiłam na ziemi, ukucnęłam i odgarnęłam puchaty śnieg połączony z liśćmi, których wcześniej nikt nie usunął. Stare znicze z kwiatkiem zdjęłam i zerknęłam na nowy, nie postawiony przeze mnie.

Wkład był prawie cały, czyli miałam rację. Minęłam się z tym kimś. I tak każdego roku.

Chyba nie było mi dane dowiedzieć się kim ta osoba jest, tak samo jak kto zabił Bielskiego.

Czas nie leczył ran, a niewiadomych było tyle samo co kiedyś. I w tym wszystkim byłam ja: całkowicie bezsilna, bez żadnego wspomnienia z tamtej nocy, bez żadnych szans na ukaranie jego morderców.

Odetchnęłam głęboko i delikatnie położyłam dłoń na grobie Bielskiego, po czym wyszeptałam słowo, które powtarzałam tutaj co roku od ośmiu lat; słowo, które jako jedyne przychodziło mi na myśl; słowo, które nawet w połowie nie oddawało tego, co czułam:

- Przepraszam.


________________________________


Przeprasza Asia, przepraszam i ja.

Pisałam już w jednym z komentarzy, ale napiszę i tu: przytrafiło się mi... życie :) Czyli kiedy myślałam, że wszystko jest już ułożone, to okazało się dokładnie odwrotnie.

Nie będę się rozpisywała i nie będę już składała obietnic kiedy dodam kolejny rozdział. Po prostu postaram się Was kolejny raz nie zawieść.

Do napisania!


继续阅读

You'll Also Like

28K 2.7K 53
Poznanie ciebie zwiastowało chaos i niemałe kłopoty. Balansowałeś razem ze mną nad przepaścią, lecz kiedy ja upadałam, podałeś swoją dłoń, chroniąc...
7.7K 1.7K 35
Olivia wraca do swojego spokojnego, rodzinnego miasta. Chociaż "spokojne" nie jest dobrym określeniem na Silverwood. Klub koszykówki, chęć zemsty na...
150K 6.2K 4
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...
265K 12K 47
Alex przeszła wiele starań by z Niewolnicy stać się Królową. Czy jej się to uda? Ps. Na wasze życzenie przywróciłam książkę.