73 7 12
                                    

Nie patrzyłem za siebie

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.

Nie patrzyłem za siebie. Biegłem, nie zastanawiając się czy kiedykolwiek znajdę drogę powrotną. Każdy krok sprawiał mi trudność, nie pozwalając skupić myśli na czymś innym. Może to lepiej. Zakończyłem właśnie wojnę magów, zabijając sprawce całego zamieszania. Szarobur był już przeszłością, tak samo jak moja magia. Jedynym potwierdzeniem mego dotychczasowego życia w Watford były wielkie czerwone skrzydła wyrastające mi z pleców. 

Znalazłem się na łące. Kwiaty były kołysane przez wiatr, drzewa obmywane z wcześniejszych smutków kroplami wody. Ubrania mi przemokły, dłonie zamarzły, a policzki poczerwieniały. Nie chciałem wracać. Nie po tym wszystkim, co zrobiłem. Zostałem stworzony jako największy mag, a skończyłem jako największa porażka. Penelope pewnie by powiedziała, że dramatyzuję i na pewno jest inne wyjście z tego amoku. Agatha by mnie złapała za rękę, udając, iż interesuje ją świat magii. Baz by...

Zacząłem zastanawiać się, co by zrobił Baz, lecz usłyszałem jakieś głosy w oddali. Znowu gnałem przed siebie, uciekając przed problemami. Od dawna nie byłem w stanie postawić czoła swoim strachom, więc zamiast tego udawałem, iż one nie istniały. Chowałem się pod powłoką odwagi, pragnąc jedynie spokoju i ciepła innej osoby. 

Drzewa zasłoniły moje ciało, ale skrzydła nie są już taka łatwą sprawą. Nawet bym je złożył, będzie je widać. Równie dobrze mogłem usiąść na trawie i czekać, aż inni mnie znajdą. 

Czułem się pusty. Byłem dziurą bez dna, studnią, której nie da się napełnić. Zazwyczaj unikałem myślenia o przyszłości, lecz teraz nie miałem wyjścia. W końcu dostałem wybór, niczego się już ode mnie nie oczekiwało. Mogłem zacząć żyć swoim życiem, a nie podążać za przepowiednią.  Już nie posiadałem przyczepionej djo imienia plakietki wybraniec i nie wiedziałem jak mam się w związku z tym zachować. Nigdy nie przypuszczałem, że dotrwam do tego momentu.

Z jednej strony, chciałem zacząć z czystą kartą, mieszkając w lesie, nie zamartwiając się tym, co będzie. Z drugiej jednak, korciło mnie, żeby wrócić do tych wszystkich ludzi, których zostawiłem, pozwolić moim słabością wyjść na jaw oraz być po prostu Simonem Snowem, który zrobił swoje. 

Ciekawiło mnie, co się stało z rodziną Pitch (w szczególności z Bazem). Może próbują wszystkich przekonać, że nie żyję? Albo starają się wmówić ludowi swoje poglądy? Jest możliwość, że uciekli, chcąc wyczyścić swoją kartotekę, czy to tylko moja wyobraźnia? Czy najmłodszy mężczyzna z ich rodu coś do mnie czuje? Wróci po mnie? Naprawdę mnie wtedy pocałował? Jak duża jest szansa na moje i jego wspólne, beztroskie zakończenie? Jakie są moje uczucia względem niego?

Mętlik opanował moją głowę. Rozróżniałem kilka scen; Baza, mówiącego do mnie po imieniu; jego minę, gdy wróciłem do niego w czasie świąt; Penny i jej uśmiech, który rozświetlał mój dzień; Ebb, kiedy patrzyła na kozy w trakcie naszych rozmów. Nie chciałem tego stracić. 

the last runaway ˢⁿᵒʷᵇᵃᶻDove le storie prendono vita. Scoprilo ora