1

9 1 0
                                    

W miasteczku Stervard jak codziennie było bardzo spokojnie - wszyscy chodzili po mieście szukając jakiegokolwiek zajęcia. Jednak nie na górze Xide. Na baczności stała strażniczka. Pilnowała wszystkich więźniów, którzy popełnili przestępstwo i czekają na karę śmierci. W zimnie, sami, bez jedzenia.

Zza góry wyszedł niewysoki mężczyzna przykryty czarną płachtą - cienka skóra przyklejała mu się do kości policzkowych, a skośne oczy zawsze były przymrużone.

- Witaj Sivino - Powiedział cicho.

- Witaj Suho - Odpowiedziała dziewczyna uśmiechając się. Rozluźniła ramiona i podrapała się w kark. - Jak ci mija dzień?

- Dobrze. Wrócisz ze mną?

- Chwilę jeszcze zostanę. Irvan zapowiedział mi, że spóźni się trochę na nocną zmianę.

- Rozumiem - Wymruczał i zaczął powoli iść drogą zakręcającą w dół góry. Mruczał coś chwilę pod nosem po czym zniknął za jednym z wielu odłamów kamienia. Wtedy już straciła go z oczu i powróciła do swoich myśli. 

Wtedy zawiał wiatr przez co dziewczyna wycofała się w stronę wejścia do więzienia. Skały chroniły ją przed silnym wiatrem. Właściwie to miała szczęście, że dzisiaj śnieg zdecydował się na niegroźne prószenie. Odziana była w swój jedyny strój - czarny jakby kombinezon, pelerynę, która zakrywała jej włosy, chustę zasłaniającą twarz oraz ciężkie, czarne, wiązane buty . Usiadła na zimnej ziemi i oparła się o kraty. Miała nadzieję, że Irvan wróci jak najszybciej. Zawsze miał ze sobą koce i ciepłe picie. Schowała dłonie w rękawy i z wizją jak ze spokojem leży w swoim ciepłym domu, przygotowana psychicznie rozpoczęła czekanie. 

                                                                                               *

Irvana nadal nie było. Sivina zaczęła się lekko martwić - i o niego, jak i o samą siebie. Na górze rozpętała się prawdziwa burza śnieżna. Nie widziała nic po za śniegiem miotającym się bezwładnie po niebie. W Stervard jest ciepło. Tam jest zawsze lato, strefa została tak ułożona przez bogów. 

- Jeszcze chwila i się odmrożę - Powiedziała, a w tym samym momencie dostrzegła szarą sylwetkę idącą pod prąd burzy śnieżnej - był to ewidentnie umięśniony mężczyzna, prawdopodobnie nie miał brody, ale za to włosy, które falowały na wietrze. Chwyciła katanę i wystawiła ją w stronę postaci pomimo świadomości, że nie da rady walczyć i jeżeli osobnik ma złe zamiary to z pewnością będzie zmuszona zażegnać swój los. Nigdy nie można było przewidzieć kto w końcu wejdzie na górę. Nie było wiadome czy więźniowie nie mieli żadnych układów, należeli do jakiś zgrupowań, mieli osobę, która poświęci dla nich życie. Czasem miały miejsce próby odbicia więźnia, ale kończyło sie zazwyczaj na nieszkodliwych krzykach w stronę ciemnej przestrzeni, której strzegła żelazna krata.

- Sivina, to ja - Powiedział cień. Był coraz bliżej... to był Irvin.

Dziewczyna opadła na ziemię z ulgą. 

- Masz - Powiedział mężczyzna i podał dziewczynie trzy koce, które niósł całą drogę na swoich plecach. Jeden położyła na ziemi i na nim usiadła, a pozostałymi się otuliła. Irvin zrobił to samo i przez dłuższą chwilę siedzieli w ciszy.

- Muszę ci coś powiedzieć - Zaczął. Mężczyzna miał niesamowitą urodę - niebieskie oczy, ciemne włosy, na których obecnie osiadł się śnieg, dość długie rzęsy i delikatne usta.

- Coś się  stało?

- Można tak powiedzieć...

- Po prostu powiedz.

- Królowa chce cię widzieć jutro w zamku.

- Dobrze usłyszałam? - Przyciszonym głosem powiedziała Sivina, kiedy wiatr ze śniegiem zaczął coraz mocniej się kołysać. Poczekali dopóki wiatr w miarę nie ustał i nie zagłuszał rozmowy.

- Królowa chciała żebyś do niej poszła - Powiedział zasłaniając twarz, aby szalejący śnieg nie dostał się do jego błękitnych oczu - O ile zdołasz przedrzeć się przez śnieg. 

- Dam rade - Powiedziała Sivina  i posłała mu uśmiech, który odwzajemnił. Zawsze był uśmiechnięty i pełen optymizmu. Dziewczyna wstała, a śnieg już prószył. Miała nadzieje, że kolejna wichura nie postanowi jej zaskoczyć w trakcie schodzenia z góry. 

- To do jutra - Powiedziała, uśmiechnęła się i zeszła w dół. Na górze byli jedynie parę więźniów, Irvin i śnieg. Przez chwile milczał, a gdy stracił Sivine z oczu zrozumiał jedno i cicho dopowiedział:

- O ile przeżyjesz..

Zadanie SpecjalneΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα