Rozdział dziewiętnasty

Začít od začátku
                                    

– Jasne. – Odpowiadam łagodnym tonem. Mój umysł podsuwa mi wiele różnych historyjek, którymi mogę ją uraczyć. Wszystkie są tak samo durne i cukierkowe czyli zgoła inne od prawdy, która jak tatuaż wsiąkła w moje ciało.

– Jaka była twoja mama? – Kolejne pytanie. Lucille nieświadoma kotłującego się we mnie gniewu, podchodzi bliżej i opierając się o kuchenny blat posyła mi delikatny uśmiech. Zgaduję, że w ten sposób chce mnie zachęcić do zwierzeń. Milczę, a ona nie odpuszcza. – Wspominałeś kiedyś, że była pianistką.

– Tak. – Nie umiem skłamać.

– A tata?

– Zajmował się księgowością. – Tym razem wciskam blef. Wcale nie czuję się z tym źle, gdyby się nad tym zastanowić, to można by to podciągnąć pod marzenia. Bo naprawdę oddałbym wszystko, żeby ojciec był jakimś bankowcem niż cholernie zdolnym chemikiem, który zupełnie przypadkiem otworzył puszkę Pandory.

– A ty?

Robię krok w jej stronę. Wiem, że muszę zachować ostrożność. Splatając dłonie za plecami delikatnie pochylam się w przód, a ona oblewa się rumieńcem. Urocze.

– A ja lubię las.

– Czym się zajmujesz? – Zaraz po wypowiedzeniu ostatniego słowa zaczyna się krzywić, jakby przewidziała jaką może otrzymać odpowiedź. – To znaczy, oprócz zabijania ludzi.

Kusi mnie, żeby wyznać choć odrobinę prawdy. Jestem zaciekaw jej reakcji gdy nagle morderca, którego zna okazuje się żołnierzem Air Force. Wzdycham głęboko przypominając sobie o oficjalnym oświadczeniu, w którym uznano mnie za zaginionego, a następnie zmarłego.

– Hm – Mrużę oczy udając zamyślenie. – Szukam odpowiednich miejsc na masową mogiłę. Chociaż to może bardziej zalicza się do zainteresowań? Nie jestem pewny.

– Nie masz zawodu?

– Jestem grabarzem.

– To by wiele wyjaśniało. – Mruczy pod nosem, a ja ledwo tłumię śmiech.

– Jak się miewa twoja wiewiórka? – Zagaduję, pamiętając o małym zwierzątku znalezionym wczoraj w lesie. Lucille prosiła mnie byśmy mogli zatrzymać rudzielca, nie sprzeciwiłem się. Z mojej wiedzy wynikało, że to dopiero dzieciak i pozostawienie malucha na mrozie byłoby skurwysyństwem.

Tak, mam zdecydowanie więcej empatii do zwierząt niż ludzi, ale nie będę za to przepraszał.

– Lepiej, dziękuję za to posłanie, od razu znalazła sobie miejsce do snu.

– Shadow i tak z niego nie korzystał. Karmiłaś ją dziś?

– Podałam trochę mleka. – Na jej twarzy błąka się niepewny uśmiech. – Nazwałam ją orzeszek.

– Bardzo wyszukanie. – Niech to, również zaczynam wyginać usta w uśmiechu. – Masz ochotę na kawę?

– Z chęcią się napiję.

– Nie, nie tutaj. – Rzucam widząc jak napełnia czajnik wodą. Odrywam się z miejsca i staję za plecami dziewczyny, a moje dłonie nieśpiesznie opadają na jej biodra. – Zabiorę cię do kawiarni. – Pochylam się nad jej uchem. – Co ty na to?

– Nie jestem pewna. – Mamrocze spinając się. – Może lepiej zostańmy w domu?

– Nie bój się – Zapewniam gorliwie. Zależy mi na jej zaufaniu i jestem gotów zrobić naprawdę wiele, by je zdobyć. – Ze mną jesteś bezpieczna.

Powinienem sobie zdzielić w pysk za to bezczelne kłamstwo. Gorycz kłuje mnie w sam środek serca, ale ostatecznie udaje mi się nad nią zapanować. Skupiam się na Lucille, a raczej na tym w jakiej ciekawej konfiguracji znalazły się na nasze ciała. Moje dłonie wciąż spoczywają na jej biodrach, gdybym uniósł je wyżej i wsunął pod tę ohydną bluzę napotkałbym delikatną skórę brzucha, a potem moje kciuki odnalazłyby drogę do miękkich sutków. W mojej głowie pojawiają się gorące, niepoprawne wspomnienia. Widziałem ją kilka razy nago i choć powody nie pozwalały na jawne podniecenie, to umysł doskonale zapamiętał każdy fragment młodego gołego ciała. Gdybym był mniej nastawiony na swój cel, to z pewnością posłuchałbym swojego kutasa, który powoli zaczyna twardnieć. W tej jednej chwili mógłbym docisnąć ją do blatu i przycisnąć swoje zachłanne usta do jej szyi. Nic nie stawałoby mi na przeszkodzie, by przygryźć zębami kawałek jej ucha, a potem zsunąć spodnie wraz z majtkami i wymierzać na tyłek solidne klapsy. Moje dłoń zostawiałaby ogromne czerwone ślady, a spomiędzy jej warg ulatywałyby ciche jęki, które odbijałyby się od ścian. Mógłbym klęknąć i obsypywać pocałunkami podrażnioną skórę pośladków, mógłbym ją lizać i drapać aż jej plecy wygięłyby się w rozkoszny łuk. Biorę głęboki, drżący wdech i z trudem odrywam dłonie od bioder dziewczyny. Muszę zapanować nad swoimi pragnieniami, bo seks to ostatnia rzecz, której Lucille ode mnie oczekuje.

Till the Last Breath / ZOSTANIE WYDANE  2025 /Kde žijí příběhy. Začni objevovat