Nie wszystko jest takie, na jakie sie wydaje.

27 6 2
                                    

Następnego dnia rano

Wstałam, a ciepłe promienie porannego słońca rozbudziły moje ciało. Przeciągnęłam się przy okazji sprawdzając która jest godzina.

Dochodziła dziewiąta. O tej godzinie miałam już być ogarnięta, miałam zrobić  wszystkie zajęcia i punkt 9 przyjść na śniadanie. Tego wymagali ode mnie rodzice.

Szczęśliwa ze są w delegacji zeszłam na dół. Zamarłam z uśmiechem na ustach, gdy zobaczyłam matkę siedzącą przy stole.

- zejdź na dół Isabelo- powiedziała surowym tonem.

W ciszy zeszłam na dół stojąc naprzeciwko niej. Przy niej nie mogłam okazywać żadnych emocji. Stałam więc z pozoru obojętna, wiedząc co się zaraz stanie.

- zawiodłaś nas- powiedziała matka wstając z krzesła.- jesteś nic nie wartym robakiem. Jesteś leniwa, nieposłuszna i niezadbana- wymieniała dalej wbijając w moje ciało miliony szpilek.- spójrz  na siebie. Na swoje włosy, na swoją figurę. Nikt cię nie zechce jak będziesz tak gruba- powiedziała z złośliwym uśmieszkiem.

Udawałam twardą mimo ze w środku umierałam. Mimo że słyszałam takie słowa zdecydowanie zbyt często, to jednak ból dalej pozostawał.

Chciała żebym była idealna. Żeby mogła się mną chwalić. Nie mogłam się uśmiechać, nie mogłam płakać, nie mogłam się sprzeciwiać, nie mogłam zbyt dużo jeść.

Doszło to do załamania nerwowego, i spędzenia dwóch miesięcy w szpitalu pod ścisłym nadzorem. Oczywiście rodzice sprzedali bajkę dyrektorowi ze wyjechałam na kurs szkolący na studia. A że moi rodzice słono płacili dla placówki, dyrektor nie wnikał w szczegóły.

Po chwili poczułam mocne uderzenie w policzek. Moja głowa obróciła się o trzysta sześćdziesiąt stopni a w oczach automatycznie pojawiły się łzy.

- jesteś nikim- wycedziła patrząc mi prosto w oczy.- zaraz dostaniesz nauczkę że próbowałaś mnie oszukać- powiedziała z jadowitym uśmiechem odpalając papierosa.

Wiedziałam już co się stanie, obojętna na wszystko, wyciągnęłam przed siebie ręce.

- patrz na mnie jak do ciebie mówię- powiedziała wyciągając papierosa z ust.

Przykładając mi go do rąk nie mogłam wydawać żadnego odgłosu. Nie mogłam krzyczeć, płakać, nie mogłam pokazywać żadnych emocji. Jeśli to zrobiłam, dostawałam o wiele większą krzywdę niż teraz.

Zacisnęłam zęby, myśląc o Jake'u. Nigdy nie myślałam o nim za wiele, ale pomógł mi uporać się z atakami paniki, wiec byłam mu za to naprawdę wdzięczna.

- zejdź mi z oczu- powiedziała wychodząc z kuchni.

Z łzami w oczach uciekłam do swojego pokoju. Dopiero będąc w nim, dałam upust swoim emocjom. Popatrzyłam na swoje ręce. Na całej ręce miałam poparzenia od odbitych papierosów.    

Dotykając ręki syknęłam z bólu. Szybko wyciągnęłam apteczkę i posmarowałam rękę zimnym żelem na oparzenia i zabandażowałam całe ramie. 

Po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Drżącymi rękoma sięgnęłam po telefon leżący na szafce nocnej.

Od Pączuś: co tam stara? Wbijasz do mnie?

Parsknęłam śmiechem czytając wiadomość. Usłyszałam ruch za oknem, zaciekawiona wyjrzałam za okno.

Na podjeździe stało auto rodziców. Z niego wychodził mój ojciec, witający się z czekająca na werandzie matką. 

O wiele bardziej bałam się swojego ojca niż matki. Ona przy nim wypadała jak anioł.

Przełknęłam ślinę słysząc trzask drzwi i szybkie wchodzenie po schodach. Sparaliżowana strachem nie mogłam się ruszyć. Wiedziałam co to oznacza. 

Po chwili drzwi otworzyły się i wszedł przez nie zdenerwowany ojciec z paskiem w dłoni.

- zaraz nauczę cię posłuszeństwa - wycedził ojciec stając idealnie przede mną.

Ze strachu nie mogłam się ruszyć. Stałam sparaliżowana, modląc się żeby tym razem nie przesadził. Wiedziałam  jak straszny potrafił być.

Na początku były to niewinne uderzenia. Za to że stłukłam wazon, że nie uśmiechnęłam się przy ważnych gościach, że źle trzymałam widelec. Później zaczęło to być coraz częstsze, i bardziej bolesne. Teraz dostaje za tak naprawdę wszystko. Ojciec wyzywa się na mnie, przez to że w pracy mu nie wychodzi. Czym zawiniłam?.

Plask

Pierwsze uderzenie.
Wzdrygnęłam się pod wpływem bólu. Skórzany pasek wbił mi się w skórę.

Drugie uderzenie.

Myślałam o swoich przyjaciołach żeby nie myśleć o bólu. O Nicku który zawsze przy mnie jest, i nigdy mnie nie zostawił. O Mindy która zawsze służy pomocą i wesprze cię w czymkolwiek.

Trzecie uderzenie.

Myśle  także o Jake'u. Nie wydaje się taki zły jak myślałam na początku. Pod maską obojętności skrywa się tajemnicy chłopak i co ciekawe, bardzo chce poznać jego bardzo skrywane tajemnice.

Kilkanaście uderzeń później, moje ręce były jedną wielką miazgą. Pełno krwi było na podłodze, jak i na mnie. Metaliczny zapach unosił się w powietrzu wywołując mdłości.

- zejdź mi z oczu- wysyczał mój ojciec wychodząc z pokoju.

Zanosząc się łzami wstałam z zakrwawionej podłogi, kierując się do łazienki. Włączyłam zimną wodę i przemyłam ręce. Wzdrygnęłam się pod wpływem silnego bólu.

Czerwone pręgi były bardzo dobrze widoczne na mojej skórze.

Ubiorę golf i będzie po sprawie- pomyślałam bandażując ręce.

Wychodząc z pokoju wzięłam wilgotną szmatkę, i zaczęłam wycierać podłogę. Kiedy była już czysta, umyłam szmatkę i wróciłam do pokoju. Przypomniałam sobie o wiadomości od mojego przyjaciela, gdy przyszły mi nowe powiadomienia. Wyciągnęłam telefon klikając w naszą konwersacje.

Od Pączuś: wszystko dobrze?

Od Pączuś: Isa?

Od Pączuś: martwię się słoneczko.

Westchnęłam kładąc się na łóżku. Nawet mój najlepszy przyjaciel nie wiedział co się działo u mnie w domu. Nikt nie wiedział. Zawsze udawałam że mam idealne życie, a nikt nie dopytywał dlaczego mam siniaki na rękach i nogach. Zawsze mówiłam że spadłam ze schodów lub z roweru. Ludzie zawsze wierzyli. Albo nie wierzyli, ale mieli to gdzieś. Zawsze interesują się swoim życiem.

Nie odpisałam na wiadomości kuląc się na swoim łóżku, i mocząc łzami poduszkę. Płakałam ale bezgłośnie. Krzyczałam ale bezgłośnie. Wyłam bijąc się po brzuchu.

Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i weszła przez nie wściekła matka z papierosem w dłoni. Natychmiast usiadłam czując każdą ranę na swoich przedramionach. Ale nie mogłam się skrzywić, nie mogłam pokazać żadnej emocji bo mogło skończyć się to dla mnie tragicznie.

- wyglądasz jak zakała tej rodziny- powiedziała wypuszczając dym papierosowy z ust- my z ojcem wyjeżdżamy w delegacje, nie ma nas trzy tygodnie, do tego czasu chce widzieć postępy w twoich zajęciach- powiedziała patrząc na mnie surowo- nie ma omijania zajęć, wymigiwania się od zajęć. Chce widzieć postępy w twoim zachowaniu oraz w sylwetce bo wyglądasz jak wieloryb- dokończyła i wyszła z pokoju.

Usłyszałam jeszcze trzask zamykanych drzwi wejściowych oraz silnik odjeżdżającego auta. Po chwili zapadła błoga dla moich uszu cisza.

Założyłam słuchawki włączając przy okazji moją ulubioną playliste i odcięłam się od świata.

Na razie mogłam sobie leżeć i użalać się nad sobą, ale od jutra musiałam wziąć się za siebie. Moi rodzice nie akceptują słowa nie, zawsze muszę robić to co ode mnie oczekują, bo jeśli tego nie zrobię, czeka mnie kara. O wiele gorsza niż miałam do tej pory.

Why are you running away darling? जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें