And we're wrapped in light and life and love

1K 105 30
                                    

hejka! x. postanowiłam się sprawdzić w czymś innym :) Głównymi bohaterami są Eleanor i Louis, ale jeżeli oni wam nie odpowiadają, to zawsze możecie wyobrazić sobie kogoś innego. Mam nadzieję, że taka króciutka historia przypadnie wam do gustu. Do napisania tego one shota zainspirował mnie film siedem dusz (gorąco polecam). Miłego czytania, misiaki. wasz pierniczek

________________________

— Ale doktorze, jak to? — zapytała Eleanor, łamiącym się głosem — Przecież to nie jest możliwe. Nikt u mnie w rodzinie nie miał takich problemów — zaczęła desperacko kręcić głową.
— Przykro mi — powiedział mężczyzna i zostawił płaczącą pacjentkę, aby oswoiła się z myślą, że jej czas wkrótce dobiegnie końca.
× × ×
Louis siedział na krześle w poczekalni. Miał złe przeczucia, ale przecież El mówiła, że to tylko ból w klatce. Że to nic takiego strasznego. To Louis na siłę zaciągnął ją na badania. Za bardzo martwił się o żonę. Byli po ślubie już cztery lata, a wcześniej spotykali się jeszcze raz tyle. Mężczyzna nie mógł być bardziej szczęśliwy, mając przy sobie najważniejszą osobę w swoim życiu. A kiedy dała mu Tima, myślał, że chyba eksploduje ze szczęścia.
→retrospekcja←
— Dla ciebie — powiedział Louis, wręczając swojej dziewczynie bukiet czerwonych róż. Jej policzki stały się różowe. Tak bardzo uwielbiał ten widok.
— Z jakiej to okazji? — przyjęła je i zaciągnęła się świeżym zapachem.
— Nasze pół roku — chłopak wyszczerzył zęby w uśmiechu, a El od tego widoku zmiękły kolana.
— Pamiętałeś... — powiedziała, patrząc w jego niebieskie tęczówki. Czasem zdawało jej się, że umiałaby w nich utonąć.
— Nie mógłbym zapomnieć — chłopak złączył ich usta w krótkim, ale jakże zmysłowym pocałunku, po czym objął ją ramieniem i zaczął prowadzić — I będę pamiętać też naszą rocznicę, dwa lata, pięć lat, dziesięć, pięćdziesiąt...
— Woah. Naprawdę tak myślisz?
— Oczywiście — powiedział chłopak pewnie — Będziemy mieć trójkę dzieci. Syna i dwie córeczki. I psa. Duży dom i dwa samochody. I działkę — zaczął wymieniać. W tamtej chwili Eleanor czuła ciepło w całym ciele. Czuła się bezpiecznie. Czuła, że to się może spełnić. Wiedziała, że oboje są w ogniu miłości.
→koniec retrospekcji←
Zerwał się z plastikowego krzesła, kiedy zauważył jak Eleanor opuszcza gabinet. Jego serce nigdy nie biło tak szybko. Wziął jej delikatne ciało w swoje silne ramiona. Łzy kapały na jego koszulę, ale nie dbał o to. Chciał wiedzieć, co się, do diabła stało.
× × ×
Wrócili do domu. Powiedziała mu wszystko. Że potrzebuje przeszczepu serca, by dalej żyć, bo jej jest już za słabe. Że znalezienie dawcy jest praktycznie niemożliwe. Że nie zostało jej już dużo czasu. Płakali. Przeklinali los. To nie mógł być ich koniec. Co z ich trzyletnim synkiem? Zostanie bez matki? Mały Tim został u babci. Tego dnia nie byli w stanie się nim zająć.
× × ×
Dwa tygodnie później na pozór wszystko wróciło do normy. Udawali w dzień przed synkiem szczęśliwych, ale w nocy płakali w poduszkę. Modlili się do Boga. Błagali. Niestety to wszystko było złudzeniem.
— Doblanoc, mamusiu — Tim ścisnął Eleanor swoimi małymi rączkami — Kocham cię.
— Kocham cię, syneczku — szepnęła ze ściśniętym gardłem i ucałowała jego czółko. Patrzyła jak zasypia. Wiedziała, że to może być ostatni raz. Kiedy już słodko pochrapywał, wróciła do sypialni. Louis szperał w internecie o cudownych leczeniach. Znowu.
— Odłóż to — powiedziała. Przeniósł na nią zmęczony wzrok, po czym zamknął laptop i położył na stoliczku. Leżeli jakiś czas po kołdrą, zagubieni w swoich myślach, wsłuchując się w głośne bicia serca.
— Przepraszam — powiedziała brunetka i złapała męża za dłoń.
— Za co? — niedowierzanie było słyszalne w jego głosie.
— Za to że nie dam ci córeczek — w tym momencie jego serce pękło. Splótł ich palce i wsłuchiwał się w jej słowa. Gorzkie łzy spływały po jego policzkach — Że nie spędzimy kolejnych wakacji na plaży. Że nie wybierzemy razem rasy psa... Że nie zaprowadzę Tima w pierwszy dzień do szkoły. Każda matka prowadzi swoje dziecko w rozpoczęcie roku. Boże... Ja... — jej głos łamał się z każdym słowem. Dopiero teraz zrozumiała co ją ominie — Już więcej nie zobaczę jak razem gotujecie dla mnie w kuchni, jak bawicie się w chowanego. Nie powiem wam więcej, że was kocham... — spojrzała na męża, czerwonymi oczami — Kocham was. Przecież wiesz. Nigdy tego nie zapominij. I przypominaj też Timowi, dobrze? Mamusia go kocha...
Łkali, wtuleni w siebie. Lou czuł jakby ktoś wyrywał mu kawałek serca bez żadnego znieczulenia. Wiedział już co zrobi następnego dnia.
× × ×
Wszedł do pokoju Tima. Chłopczyk bawił się klockami. Na widok ojca uśmiechnął się od ucha do ucha.
— Tatuś — malec rzucił się ojcu na szyję.
— Muszę powiedzieć ci coś ważnego — posadził go na łóżku i klęknął przed nim, aby popatrzeć mu w oczka — Tatuś musi wyjechać. Chcę, żebyś wiedział, że bardzo cię kocham. Jesteś moim oczkiem w głowie. Wyrośniesz na dużego i silnego mężczyznę.
— Tak jak ty, tatusiu? — Louis zaśmiał się przez łzy i kiwnął głową — Nie jedź. Mamusia będzie smutna...
— Nie martw się, maluchu, zawsze będę tutaj — dotknął palcem głowy synka, a później wskazał na serce — Dbaj o mamusię, mój siłaczu.
× × ×
— Halo?
— Pani Eleanor Tomlinson?
— Przy telefonie. O co chodzi?
— Mamy dla pani dawcę — te cztery słowa odwróciły jej świat do góry nogami. Nie miała czasu na dzwonienie do Louisa, operacja musiała się odbyć natychmiast. Brunetka była w szoku, ale czuła szczęście. Nie zawiedzie swojego męża. Będą mieli jeszcze dwie córeczki. Będą mieć psa. Znowu będą w ogniu miłości.
× × ×
Eleanor po operacji czuła się dobrze. Kiedy otworzyła oczy zobaczyła zapłakaną matkę, ojca, Lottie -  siostrę Lou i lekarza.
— Wszystko jest dobrze. Ta doba była decydująca. Cieszymy się, że jesteś z nami — powiedział doktor. Kobieta uśmiechęła się słabo.
— Gdzie Louis i Tim? — jej matka i Lottie zaniosły się głośniejszym płaczem, a po minie lekarza i ojca nie dało się wyczytać nic dobrego.
— Prosił, żeby to pani przekazać. Po wszystkim — lekarz wyciągnął w jej stronę kopertę.
— Gdzie on jest? — nie zwróciła uwagi na papier. Krew odpłynęła jej z twarzy. Czuła jak jej serce przyśpiesza i... to bolało. Cholernie.
— Przykro mi — powiedział, położył list przy jej nogach i opuścił pomieszczenie.
— Nie. Nie nie nie — El zaczęła kręcić głową w niedowierzaniu. Nie zwracała uwagi na nikogo. Jej świat się zawalił. Jak on mógł jej to zrobić? To takie niesprawiedliwe... Trzęsła się. Zaczęła płakać. I to był płacz rozpaczy. Nikt nie potrafił jej uspokoić. Nie zważała nawet na obolałe ciało po operacji. Nie umiała przestać. W jednej chwili zyskała życie, ale straciła cały świat.
× × ×
Minął tydzień odkąd Eleanor opuściła szpital. Tim od tamtej pory mieszkał z jej rodzicami, kobieta była zbyt załamana, aby zajmować się maluchem. I dopiero teraz zebrała się, aby przeczytać ten list. Usiadła na łóżku i przygaręła do siebie jedną z koszulek Lou, która pachniała nim i otworzyła kopertę.

Nie chcę, żebyś była na mnie zła. Chcę, żebyś się uśmiechała. To nie jest tak, że już mnie nie ma. Jestem tu. Zawsze będę. Powtarzałem Ci milion razy, że zdobyłaś moje serce, prawda? Chyba nie ma na to lepszego dowodu. Masz mnie. Już na zawsze. Chciałem tego. Chcę, żebyś zaprowadziła Tima do szkoły w jego pierwszy dzień, chcę żebyś wybrała rasę psa (nic nie sugeruję, ale husky są najlepsze). Chcę, żebyś była szczęśliwa i żyła, a nie istniała. Chcę, żebyś miała córeczki, o których tak marzyliśmy. Naprawdę tego pragnę. Moje patrzenie na świat jest proste. Zrobiłem to, bo Cię kocham. I nie mogłem pozwolić Ci odejść. Za niektórych ludzi jesteśmy gotowi oddać życie, bo wiemy, że nasze bez nich i tak nie miało by sensu. A moje bez Ciebie z pewnością by nie miało. Skoro już tu jesteśmy, to chciałem Ci podziękować, bo wcześniej nie dałem rady. Kochanie, dziękuję Ci za te cudowne lata razem. Dziękuję za Tima, dziekuję za Twoją miłość. Ty jedyna rozumiałaś mnie tak dobrze. I nie mógłbym być bardziej szczęśliwy ze świadomością, że zostajesz i będziesz zajmować się naszym maluchem. Dziękuję Bogu za każdą minutę, którą pozwolił nam spędzić razem. I teraz proszę Cię, El. Żyj. Wychowaj naszego synka, przypominaj mu o mnie. Nie poddawaj się, wiem, że jesteś silna. Chcę, żebyś zawsze pamiętała, że jesteś odważniejsza, niż wierzysz, silniejsza, niż wyglądasz i mądrzejsza niż myślisz. Ta więź między nami nie może być przerwana, będę tu, obiecuję, nie płacz już. Dobrze wiesz, że ja zawsze dotrzymuje obietnic. Będę się Wami opiekował.
Twój na zawsze. Louis

— Wierzę ci — wyszlochała. Otarła słone łzy z policzków i przejechała ręką do miejsca gdzie biło jej serce. Ułożyła się na poduszkach, czując pod opuszkami palców rytmiczne uderzanie. W tamtym momencie wiedziała, że nie może się poddać. Ma dla kogo walczyć. Dla Tima. Dla Louisa. Nie podda się. Nigdy. Sprawi, że Lou będzie z niej dumny.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 24, 2015 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

afire love ↬ one shot || l.tWhere stories live. Discover now