CXXX

11.1K 1.3K 1.1K
                                    

W lipcu z ojcem Diany było już naprawdę źle. Dziewczyna chodziła tak znerwicowana, że warczała na niego więcej niż zwykle, a w nocy zazwyczaj nie spała, tylko siedziała przed oknem i wpatrywała się w nie godzinami. Nawet Tom widział, że działo się z nią coś niedobrego, ale zwyczajninie potrafił jej pomóc.

Któregoś dnia Riddle nie miał żadnych zleceń, siedział więc sam w domu na ciemnobrązowej kanapie w salonie i czytał kolejną książkę, z której sądził, że dowie się, gdzie znajdzie inne artefakty. W pewnym momencie lektura wypadła mu z rąk, a chłopak poczuł ogromny ucisk, niewyobrażalny ból w klatce piersiowej, prawie że taki sam, jak przy tworzeniu horkruksa. Prędko zrozumiał, że były to emocje Diany i natychmiast wydedukował, co się stało.

Uczucie towarzyszyło mu jeszcze przez ponad pół godziny, aż wyrwał się z transu i usłyszał trzaśnięcie głównych drzwi. Za moment w salonie pojawiła się Diana, czerwona i zapuchnięta, z rozwalonymi włosami oraz pogiętą koszulą.

Riddle zamarł, bo nie wiedział, jak miał zareagować - jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie. Odłożył jednak książkę, rozumiejąc, że to nie był moment na ignorowanie jej.

- Mój ojciec nie żyje - wydusiła Diana tylko, choć Tom o nic nie pytał, po czym zaniosła się płaczem. Po chwili z braku sił opadła na kanapę, ukrywając twarz w dłoniach. Czuła się jak w transie, nie obchodziło jej wtedy zupełnie, co on sobie o tym pomyśli, a i ona nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, co robi i mówi.

- Tom... Zostałeś mi tylko ty - wyłkała po chwili, patrząc na niego i ocierając łzy rękawem. - Tylko tobie ufam - wyznała, a chłopak gapił się na nią wielkimi oczami.

Nie wiedział, co robić i nie wierzył w to, co usłyszał. Po raz pierwszy to nie on został sam i nie miał nikogo - tylko on był jedynym kimś dla kogoś, dla Diany.

Zanim w ogóle zdążył te wszystkie nowe emocje przyswoić, dziewczyna, nie zważając na nic, rzuciła się mu na szyję.

- Chociaż ty, cholera... Chociaż ty mnie nie zostawiaj. - Dziewczyna płakała już wtedy mu w ramię, jedną ręką ściskając jego koszulę tak, jakby się bała, że z miejsca zniknie.

- Nawet nie mogę - mruknął bez namysłu, z szoku nie ruszając się w ogóle. Dopiero po kilku chwilach płaczu Diany złapał ją mocno za ramiona i odsunął od siebie tak, by móc widzieć jej twarz. Chciał coś powiedzieć, ale to wszystko przychodziło mu z ogromnym trudem, więc znowu zaczął mówić o tym, co zawsze.

- To przez mugoli - powiedział stanowczo. - Nie pojechałby tam, gdyby nie ta ich cała wojna, prawda?

Diana na moment zapomniała o płaczu i zaczęła się wpatrywać w Toma jak w obrazek. Zawsze radziła sobie ze smutkiem poprzez złość i w tamtym momencie właśnie tego potrzebowała: obwinienia kogoś, kogokolwiek... Riddle wręcz nieświadomie robił jej największą przysługę.

Dziewczyna kiwnęła głową, pociągając nosem, a on kontynuował:

- Teraz mamy szansę nie dopuścić do tego, by prawdziwi czarodzieje tak cierpieli...

Diana wciąż kiwała głową. Była w takim stanie, że wszystkie słowa Toma uznawała za święte, zwłaszcza, że te dawały jej trochę komfortu. Chłopak widział, że wierzyła w to i nie mogło być lepszego momentu, by przekonać ją do czegokolwiek, co mu się zamarzy.

- Twój ojciec na pewno nie chciałby, żebyś płakała - przekonywał Tom, wyglądając tak, jakby naprawdę się nią przejmował. - Chciałby pomszczenia. A ty możesz mu je dać. - Riddle przełożył swoje dłonie z jej ramion na twarz, by zapewnić sobie sukces.

- Pomyśl, Diana. Może dojdziemy do takiego momentu, że wskrzesisz twoich rodziców i każdego innego czarodzieja godnego życia - mówił, jednym rękawem wycierając jej twarz. Czekał tylko na potwierdzenie, że ze wszystkim się zgadzała...

Dianie trudno było ogarnąć te dziesiątki emocji, które nią targały, ale jednego była pewna: chłopak, który przed nią siedział, stanowił jej jedyną nadzieję. Nie zastanawiała się nawet za wiele nad tym, co bez namysłu opuściło jej usta:

- Kocham cię, Tom. Już tylko ciebie.

Riddle zbladł. Spodziewał się wielu rzeczy, nawet tego, że dziewczyna znowu zacznie go całować, ale na tamte słowa nic nie było w stanie go przygotować. Choć jeszcze przed chwilą wydawało mu się, że to on miał nad nią kontrolę, szybko stracił to poczucie.

- Co ty powiedziałaś? - zapytał z niedowierzaniem, wciąż trzymając dłonie na jej twarzy, bo nie mógł się ruszyć.

- Że cię kocham - powiedziała Diana jednocześnie z rozpaczą i pretensją w głosie. - Jakbyś dobrze o tym nie wiedział.

Prawda była taka, że Tom szczerze nie miał o tym pojęcia, nigdy nie przeszło mu to nawet przez myśl. Miłość była dla niego tak obcym uczuciem, że nie zauważał jej nawet u innych. Wtedy jednak dotyczyło to bezpośrednio jego, po raz pierwszy w życiu ktokolwiek wyznał mu miłość, a on nie umiał sobie z tym poradzić - nigdy przecież nie kochał, ani nie był kochany...

- Tego jeszcze nie słyszałem - powiedział zgodnie z prawdą, opuszczając ręce. Diana ponownie pociągnęła nosem, wreszcie zaczynając uspokajać swój oddech, choć serce biło jej niewyobrażalnie szybko. Jeszcze do niej nie docierało to, co wyznała, ani w ogóle cała ta sytuacja.

Dziewczyna znowu wtuliła się w niego, tym razem próbując słuchać bicia jego serca, by uspokoić własne. W głowie przestawił się jej jakiś pstryczek, coś się zmieniło, coś kazało jej sądzić, że tylko w nim i w tym, co chciał robić, leżał ratunek.

Tom wciąż siedział w bezruchu. Już dawno nie trwał w takiej niewiedzy, jak wtedy, już dawno nie miał zupełnie pomysłu na to, co robić. Wtedy na moment zapomniał o dziewczynie i skupiał się wciąż na tym, co powiedziała.

Trwało to kilka długich chwil, aż Diana, wreszcie mniej czerwona niż wcześniej, lecz nadal roztrzęsiona, wycofała się nieco. Na jej twarzy zaczynała malować się wściekłość, a ona zapatrzyła się gdzieś w jeden punkt za chłopakiem.

- Tom... Chcę zrobić kolejnego horkruksa - wyszeptała z determinacją. - Masz rację. Już nie mam się po co powstrzymywać.

Te słowa wybudziła Toma z transu, a on sam uśmiechnął się triumfalnie - o to mu chodziło od samego początku.

- Widzisz? To świetny pomysł - nagabywał, a dla postawienia swoistej pieczątki na tym wszystkim, ponownie zbliżył się do niej i złożył krótki pocałunek na jej ustach. Wtedy Diana była już zupełnie bezbronna, bo tamten gest od razu sprawił, że poczuła się lepiej. Jej głowa rozumiała wtedy jedno, proste połączenie: Tom równa się przyjemność, inni oznaczają problemy.

- Weź pakt - powiedział, ale Diana była zbyt zdezorientowana i oszołomiona, by od razu go zrozumieć.

- Co?

Wtedy Riddle bez zawahania włożył dłoń pod jej koszulę i wyjął spod niej naszyjnik z paktem.

- Mówiłaś, że czujesz się lepiej, gdy go trzymasz.

- A, tak... - odpowiedziała jak w transie, zaciskając srebrną zawieszkę w garści. Widząc jej wyjątkową podatność na jego słowa tamtego dnia, Tom postanowił wykorzystać to do końca. Wiedział, jak to na nią zadziała, więc wyciągnął swoją dłoń i poprawił jej włosy.

- A jednak jesteś silna.

Pact With The Devil • Tom RiddleWhere stories live. Discover now