tide ~

572 101 0
                                    

trzy tygodnie przed ~

- lubię, że tu jesteś – mruknęła riley, gdy harry posadził dziewczynę na swoich kolanach. – trochę mniej jest pusto, wiesz? tak… ogólnie. nie chodzi mi o salę, i że jesteś wysoki i dlatego – dodała szybko, uśmiechając się pod nosem. – bardziej dlatego, że jesteś obcy i wiem, że obcy będziesz. i mogę wszystko powiedzieć.

- skąd ta nagła fala uczuć, riley? – parsknął styles, okrywając riley kocem, który zabrał z sali. – zebrało ci się na wyznania?

- a tobie nie? zawsze przed tym – tutaj riley skinęła w stronę drzwi, za którymi znajdował się pokój zabiegowy – ucinasz sobie pogawędkę z samym sobą.

harry uniósł wysoko brwi, nie bardzo wiedząc o czym riley mówi.

- pogawędkę…?

- siedzisz i kiwasz głową, jakbyś nad czymś się zastanawiał i nie zwracasz na mnie uwagi. i to jest fajne, bo mogę cię obserwować.

- to trochę… niepokojące.

- wiem.

- wiesz?

- właśnie ci powiedziałam, że cię obserwuję. to jest niepokojące – wymamrotała riley, chowając głowę w zagłębieniu między szyją a karkiem stylesa.

- riley, zapraszam! – pielęgniarka skinęła w stronę riley, patrząc na dziewczynę ze współczującym uśmiechem. harry natychmiast podniósł swoją przyjaciółkę i delikatnie posadził na wózku, po czym odprowadził wzrokiem znikającą za drzwiami riley cearrę scott i pielęgniarkę.

sam miał ochotę powiedzieć riley, że lubi jej obecność, lubi ją samą, mimo, że jest obcy.

/ wait /Where stories live. Discover now