Prolog

24 1 0
                                    


*Cross*

Kolejne ciekawe "zadanie"- praca. Mimo, iż codziennie mnie męczy, i z każdym dniem uważam, że warto zakończyć życie, ponieważ nie ma sensu, to coś zatrzymuje mnie w tej pracy... Coś czego nie umiem opisać, być może jakieś uczucie. Chociaż, nie będę o tym myślał. Przejdę do tematu. Dzisiejszego dnia dostałem sam adres domu, pod którym miałem zabić wszystkich nie pozostawiając po nich nawet odłamka kości. 

Jest już po 19, było ciemno, w końcu jest zima. Śnieg opadał mi na twarz, na mych nożach odbijał się blask latarni, która wyglądała jakby zaraz miała się na mnie przewrócić. Przyspieszyłem. Po chwili doszedłem do miejsca, w którym nie było lamp, a pod nogami miałem polną drogę bez chodnika (normalnie moja wieś). Moją uwagę przykuł dom. Zwykły niczym nie wyróżniający się od innych domów. Stanąłem przy nim i spojrzałem na adres domu.

-To ten. -powiedziałem sam do siebie. Z niechęcią wchodząc do domu. Nadal dziwiło mnie czemu Night nie powiedział mi kogo dokładnie mam zabić, lecz podał mi adres. Nie spodziewałem się niczego nadzwyczajnego.

Wydawało się, że nikogo nie ma w domu, zagłębiając się dalej zauważywszy schody prowadzące najprawdopodobniej do piwnicy, zbiegłem po nich biegiem. Usłyszałem dziecięcy głos:

-198, 199, 200......-nagle głos umilkł.

-To tylko dzie....- nie zdążyłem dokończyć, gdyż na mojej klatce piersiowej wyczułem czyiś ciężar, ktoś siedział na mojej klatce piersiowej. TO NIE MOGŁO BYĆ TO DZIECKO! To niemożliwe. Po chwili poczułem przykładany mi do gardła nóż. Milczałem, czułem jak moje żebra pękają. Nie mogłem za nic się ruszyć, nie mogłem nawet nic powiedzieć.

Wtem ktoś zaświecił światło, dokładnie mogłem przyjrzeć się twarzy osoby leżącej na mych żebrach. Był to Fell Pastel, tak, to dziecko. Zamiast zastanawiać się czy w ogóle przeżyję zastanawiałem się nad tym czemu Nightmare kazał mi zabić ich rodzinę,może sam nie potrafił tego zrobić, jednakże po chwili to wszystko nie było już dla mnie ważne. Spojrzałem się tylko na twarz dzieciaka, miał może 2 lub 3 lata. Przeciągał nóż po całym moim ciele, po szyi, twarzy, nogach, rękach, wszędzie, a ja nadal nie mogłem się ruszyć. Przynajmniej teraz wiem, że w jednej chwili Fell Pastel wskoczył na mnie trzymając w ręce ostry nóż oraz kamień, naprawdę ciężki kamień. -Silny - myślałem o nim. Po kilku minutach było mi już wszystko jedno, wiedziałem, że szansa na odratowanie się jest bardzo niska, tak niska, że prawie niemożliwym jest wydostanie się stąd.Na pewno miałem już połamane żebra i rany na całym ciele, czułem się tak żałośnie jak nigdy dotąd. Upokorzyłem się.

Czekając na swą marną śmierć Fell Pastel złapał mnie za rękę i ciągnął przez schody, to nie jest zbyt przyjemne uczucie być targanym po schodach przez małe dziecko. Usłyszałem jak otwiera drzwi. "Chce mnie uwolnić?", "to do niego nie podobne", "Czemu miałbym ich zabić?" -Czemu te myśli mnie nękają. Za nic nie mogę wybić ich z głowy.- Przestańcie już! Czemu moje myśli przeważają nad moim umysłem?...  Pastel wyrzucił mnie z domu mówiąc pod nosem:

-Mam lepsze rzeczy do roboty. -zamknął drzwi na klucz.

Teraz leżę przy kamieniu jest środek nocy patrze się w gwiazdy bo nie mogę się ruszyć. Moje myśli nadal mnie zagłuszają. Próbuję wstać, na marne. 

-Czy-czy ja złamałem kręgosłup...?- znów mówię sam do siebie.

Kolejne próby wstawania, czuje się jakbym był nawalony. Trzymam się drzewa, udało się wstałem, szkoda tylko, że przede mną tyle drogi.

Idę powoli patrząc się przed siebie i myślę, a przynajmniej zagłuszam głosy w głowie. Głosy mówią tak głupie rzeczy i tak nie związane z tym wszystkim co aktualnie się dzieje, że próbuję je zagłuszyć myślami, czy to nuceniem piosenek.

*Time skip*

Dochodzi czwarta, jakoś doczołgałem się do biura (niektórzy mówią, że to biuro) Nightmare'a. Jak codziennie przechodząc przez korytarz poprzedzający jego biuro widzę zdjęcie, mimo iż przedstawia ono Nighta i jego brata Dreama, dziś to zdjęcie wydawało mi się być dziwnie rozmazane. Otwierając drzwi do biura Nightmare'a głosy w moim umyśle zaczęły krzyczeć, płakać, błagać o pomoc, natomiast ja nie miałem prawie żadnego kontaktu z rzeczywistością. Wchodząc do biura wpadłem na Nightmare'a przewracając go.

*Nightmare*

Nie mogę spać od kilku miesięcy, siedzę wtedy w moim biurze przeglądam stare zdjęcia, oglądam porno, wyżywam się na kartkach papieru próbując coś stworzyć, czyli ogółem w nocy panuje tu cisza i spokój. Dzisiejszej nocy wyżywając się na kartce oraz oglądając fajne filmy, Cross niespodziewanie wszedł do mojego biura, chyba był pijany. Wstałem, aby ładnie kazać mu wypier*alać, lecz ten na mnie wpadł. Uciągnąłem go do jego pokoju i położyłem go na łóżku. Uroczo wygląda, gdy śpi- pomyślałem, lecz szybko uznałem, że nie powinienem tu być. Zatrzymał mnie Cross trzymając mnie za rękę.

Za nic nie chciał puścić, próbowałem lekko odsunąć go swoimi mackami, ale dałem sobie spokój

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Za nic nie chciał puścić, próbowałem lekko odsunąć go swoimi mackami, ale dałem sobie spokój. Jeżeli tak bardzo tego chce. Wziąłem go na ręce, aby położyć się z nim w swoim łóżku, w końcu jego łóżko było za małe, abym się z nim położył. Lekko położyłem Crossa na jednej połówce mojego podwójnego łóżka, ja natomiast położyłem się na drugiej.

Całą noc leżałem wpatrując się w jego śliczną twarz, on ma w sobie coś takiego, czego nie ma nikt inny.


-------------------------------------------------------------------------------------------------

840 słów samej książki, w rozdziałach postaram się, aby było ich ok. 1000, nie piszę tego dla wyświetleń, tylko z własnej nieprzymuszonej chęci i miłości do Crossmare. Z DEDYKACJĄ DLA -->

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 07, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Crossmare - To Nie LitośćWhere stories live. Discover now