Rozdział I

6 0 0
                                    


Usiadłam naprzeciwko lekarza w bardzo wygodnym fotelu. Wszystko było bardzo wygodne, sterylnie czyste i nienaganne. Lawendowe ściany koiły moje zmysły estetyki a zapach jaśminu pieścił czuły węch. Idealnie – pomyślałam i podniosłam szklankę do kącików ust. Nawet woda smakowała jakoś lepiej i drożej. Nie wspomnę już o doktorze Laskowskim, który przypominał mi bohatera powieści erotycznych dla znudzonych życiem kobiet. Nie jestem hipokrytką, sama miałam na niego podświadomie ochotę i na taką powieść. Patrzyłam na niego przenikliwie i jego staranny zarost. To teraz bardzo modne - mieć zarost na trzy milimetry i krótsze włosy bo bokach, a dłuższe na czubku. Spełniał mój współczesny kanon przystojnego mężczyzny, a na dodatek był piekielnie mądry – w końcu był lekarzem w dziedzinie psychiatrii.

- Miała kiedyś Pani myśli suicydalne? – zapytał doktor Laskowski, układając dłonie na biurku i odchylając się lekko do tyłu, by lepiej mnie widzieć. To pytanie to tak naprawdę test. Wiem o tym, że chce mnie sprawdzić, a jeśli zdam ten test – będzie chciał mnie zerżnąć. Patrząc na jego ostry wzrok i przenikliwe niebieskie oczy jestem prawie pewna, że lubi to robić przy ścianie w przerwie między pacjentami. Test jest bardzo prosty, otóż jeśli zapytam się go „przepraszam jakie myśli?" to obleję te, a on po prostu weźmie mnie za następną kobietą z chorobą dwudziestego pierwszego wieku. Jeśli natomiast odpowiem rozumiejąc jego sformułowanie, ta rozmowa zakończy się moimi rozłożonymi nogami na jego biurku. W jego myślach.

Obracam zatem kciukiem obrączkę na palcu i odpowiadam: - Przepraszam, jakie myśli?

Przez jego twarz przenika cień rozczarowania a sylwetka zostaje zgarbiona i nagle mój wspaniały lekarz przestaje być samcem alfa, który poluję na ofiarę. Jestem za głupia według niego i oblałam. Nie ma rozkładania nóg za to jest recepta na hydroksyzynę i asertin, by w moim świecie znowu zagościły kolorowe ptaszki niczym z kreskówek. Zastanawiacie się pewnie czemu skłamałam i zrobiłam z siebie typowa pacjentkę. Już wyjaśniam. Mam męża i dwadzieścia cztery lata. Dwadzieścia cztery lata, rozmiar ubrań trzydzieści sześć i męża. Męża chwytającego za szyję podczas pieprzenia i męża, który całuje mnie w czoło na pożegnanie. W skrócie mówiąc, jestem bardzo w tym mężu zakochana i choć żyjemy w czasach, w których na każdym kroku mam okazję na seks, nie korzystam z tego, bo mam seks z mężem. Mężem, którego kocham.

Mój mąż nie ma dla mnie imienia tylko jest przydomkiem. Sam go uwielbia a ja uwielbiam robić wszystko to, co on uwielbia. Wiem, że brzmi to na nieźle popierdolone, ale nie jest. Tak naprawdę to aż za proste, za łatwe i nieskomplikowane, bo przecież kto dziś umie nazwać siebie szczęśliwą mężatką? Chyba nikt, nikt oprócz mnie. Zastanawiacie się pewnie, co robię zatem u lekarza psychiatry. Nie, nie badam się. Sprawdzam i się uczę a tak naprawdę nie potrzebuję tych tanich leków na depresję, bo przecież jej nie mam. Nigdy nie miałam a tym bardziej teraz nie mam powodu by je mieć. Mam przecież dwadzieścia cztery lata i męża, który pieprzy mnie trzymając za szyje oraz daje buziaka w czoło. Mam wszystko.

W domu znajduję go leżącego na kanapie i od razu postanawiam się na nim położyć. Prowokacyjnie uśmiecham się, pokazując swoje białe ząbki. W głębi duszy już pewnie wtedy myślałam sobie „podziwiaj skurwielu, w końcu to dla ciebie rzuciłam papierosy i wybieliłam zęby, liż je". Mimo to pozwalam mu się wziąć na tej kanapie, która idealnie pasuje do naszego mieszkania. Mam orgazm i to podwójny. Boże, jestem taką pieprzoną szczęściarą z takim cudownym życiem. Mam cudownego męża, który pieprzy mnie do nieprzytomności. Już zauważyliście? Uwielbiam chyba słowo pieprzyć i mąż.

Po wszystkim podchodzę ubrana w sweter do okna. Warszawa nasze miasto perspektyw. Ja studia on praca i studia a mimo to nas stać na mieszkanie razem. Kocham moje życie i ze łzami w oczach patrzę na niego jak ogląda serial. Odwraca na chwile wzrok i uśmiech się do mnie.

- Kocham Cię – mówię i odwracam się powrotem do okna.

- Ja też Cie kocham. Naprawdę podoba mi się to mieszkanie. – Zakłada bokserki i kieruje się do kuchni pewnie po przekąskę. Ja zostaje natomiast sama z myślami, że chyba lepiej być już nie może.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 28, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ZepsuciWhere stories live. Discover now