Usiadłam naprzeciwko lekarza w bardzo wygodnym fotelu. Wszystko było bardzo wygodne, sterylnie czyste i nienaganne. Lawendowe ściany koiły moje zmysły estetyki a zapach jaśminu pieścił czuły węch. Idealnie – pomyślałam i podniosłam szklankę do kącików ust. Nawet woda smakowała jakoś lepiej i drożej. Nie wspomnę już o doktorze Laskowskim, który przypominał mi bohatera powieści erotycznych dla znudzonych życiem kobiet. Nie jestem hipokrytką, sama miałam na niego podświadomie ochotę i na taką powieść. Patrzyłam na niego przenikliwie i jego staranny zarost. To teraz bardzo modne - mieć zarost na trzy milimetry i krótsze włosy bo bokach, a dłuższe na czubku. Spełniał mój współczesny kanon przystojnego mężczyzny, a na dodatek był piekielnie mądry – w końcu był lekarzem w dziedzinie psychiatrii.
- Miała kiedyś Pani myśli suicydalne? – zapytał doktor Laskowski, układając dłonie na biurku i odchylając się lekko do tyłu, by lepiej mnie widzieć. To pytanie to tak naprawdę test. Wiem o tym, że chce mnie sprawdzić, a jeśli zdam ten test – będzie chciał mnie zerżnąć. Patrząc na jego ostry wzrok i przenikliwe niebieskie oczy jestem prawie pewna, że lubi to robić przy ścianie w przerwie między pacjentami. Test jest bardzo prosty, otóż jeśli zapytam się go „przepraszam jakie myśli?" to obleję te, a on po prostu weźmie mnie za następną kobietą z chorobą dwudziestego pierwszego wieku. Jeśli natomiast odpowiem rozumiejąc jego sformułowanie, ta rozmowa zakończy się moimi rozłożonymi nogami na jego biurku. W jego myślach.
Obracam zatem kciukiem obrączkę na palcu i odpowiadam: - Przepraszam, jakie myśli?
Przez jego twarz przenika cień rozczarowania a sylwetka zostaje zgarbiona i nagle mój wspaniały lekarz przestaje być samcem alfa, który poluję na ofiarę. Jestem za głupia według niego i oblałam. Nie ma rozkładania nóg za to jest recepta na hydroksyzynę i asertin, by w moim świecie znowu zagościły kolorowe ptaszki niczym z kreskówek. Zastanawiacie się pewnie czemu skłamałam i zrobiłam z siebie typowa pacjentkę. Już wyjaśniam. Mam męża i dwadzieścia cztery lata. Dwadzieścia cztery lata, rozmiar ubrań trzydzieści sześć i męża. Męża chwytającego za szyję podczas pieprzenia i męża, który całuje mnie w czoło na pożegnanie. W skrócie mówiąc, jestem bardzo w tym mężu zakochana i choć żyjemy w czasach, w których na każdym kroku mam okazję na seks, nie korzystam z tego, bo mam seks z mężem. Mężem, którego kocham.
Mój mąż nie ma dla mnie imienia tylko jest przydomkiem. Sam go uwielbia a ja uwielbiam robić wszystko to, co on uwielbia. Wiem, że brzmi to na nieźle popierdolone, ale nie jest. Tak naprawdę to aż za proste, za łatwe i nieskomplikowane, bo przecież kto dziś umie nazwać siebie szczęśliwą mężatką? Chyba nikt, nikt oprócz mnie. Zastanawiacie się pewnie, co robię zatem u lekarza psychiatry. Nie, nie badam się. Sprawdzam i się uczę a tak naprawdę nie potrzebuję tych tanich leków na depresję, bo przecież jej nie mam. Nigdy nie miałam a tym bardziej teraz nie mam powodu by je mieć. Mam przecież dwadzieścia cztery lata i męża, który pieprzy mnie trzymając za szyje oraz daje buziaka w czoło. Mam wszystko.
W domu znajduję go leżącego na kanapie i od razu postanawiam się na nim położyć. Prowokacyjnie uśmiecham się, pokazując swoje białe ząbki. W głębi duszy już pewnie wtedy myślałam sobie „podziwiaj skurwielu, w końcu to dla ciebie rzuciłam papierosy i wybieliłam zęby, liż je". Mimo to pozwalam mu się wziąć na tej kanapie, która idealnie pasuje do naszego mieszkania. Mam orgazm i to podwójny. Boże, jestem taką pieprzoną szczęściarą z takim cudownym życiem. Mam cudownego męża, który pieprzy mnie do nieprzytomności. Już zauważyliście? Uwielbiam chyba słowo pieprzyć i mąż.
Po wszystkim podchodzę ubrana w sweter do okna. Warszawa nasze miasto perspektyw. Ja studia on praca i studia a mimo to nas stać na mieszkanie razem. Kocham moje życie i ze łzami w oczach patrzę na niego jak ogląda serial. Odwraca na chwile wzrok i uśmiech się do mnie.
- Kocham Cię – mówię i odwracam się powrotem do okna.
- Ja też Cie kocham. Naprawdę podoba mi się to mieszkanie. – Zakłada bokserki i kieruje się do kuchni pewnie po przekąskę. Ja zostaje natomiast sama z myślami, że chyba lepiej być już nie może.
YOU ARE READING
Zepsuci
Romance"Jesteś tu, chociaż nie wiesz dlaczego. Co zrobiłeś? Czy jesteś wyjątkowy? Czy jesteś przeklęty? To nie ma znaczenia. Jedno jest pewne: jeśli nie pospieszysz - umrzesz. A teraz słuchaj uważnie." Gdy usłyszała te słowa, nie mogła uwierzyć, że coś tak...