Rozdział 2

17 2 0
                                    

- I co uzyskałaś? - spytał Mike, gdy w końcu wyłączyłam laptop.

- W sumie? Wielkie nic - warknęłam i wypiłam porządny łyk kawy. - Zaprosił mnie na kolację. Jeban...

- Idziemy na zakupy? - rzucił czasopisma na bok, podekscytowany. 

- Ty na pewno nie jesteś gejem? - wzięłam do ręki telefon. 

- Spytaj mojej żony - burknął i zaczął zbierać porozrzucaną makulaturę. 

- Wiesz, statystycznie każda kobieta chciałaby mieć przyjaciela geja...

- To se takiego znajdź. Nie zamierzam ci w tym pomagać. Kiedy będzie ta pamiętna chwila? - wraca do przeglądania. 

- Znaczy kiedy znajdę sobie geja? No cóż, to zależy...

Po chwili dostałam gazetą w głowę.

- Nie, idiotko. Kiedy idziesz na tą kolację?

Odrzucam mu pocisk. 

- Napisz do niego, że się zgadzam. A na zakupy... - zaczęłam, gdy poszedł do wyjścia. - Pójdę z Alice. 

Odwrócił się i zrobił minę zbitego pieska. 

- A ja? 

- A ty... W tym czasie... Możesz iść... Do prawnika o spisanie tej umowy.

Niezadowolony, mruknął coś w odpowiedzi i wyszedł.

Wybrałam numer do mojej przyjaciółki, Alice Ryan. Po paru sekundach włączyła się "automatyczna sekretarka".

- Dzień dobry, tu telefon Alice Ryan, jednak nie może teraz odebrać...

- Alice, wiem że odebrałaś - przerwałam. 

- O, Celly! - zawołała. - Nie spodziewałam się telefonu. 

Alice zawsze udaje sekretarkę, żeby słuchać co inni mają jej do powiedzenia, bez rozmowy z nimi. 

- Muszę iść na zakupy i pomyślałam, że mogłabyś...

- Z przyjemnością! - wtrąciła wesoła. 

Zdecydowanie zbyt często sobie przerywamy.

- Co to za okazja? - kontynuuje.

- Idę na kolację z Ethanem Cyrusem. To w sprawie...

- Umawiasz się z Cyrusem!? - znów mi przerwała. 

- Może dasz dokończyć mi zdanie? - Cisza. - Dziękuję. Nie dogadaliśmy się na dzisiejszym spotkaniu. Zaspałam. Zaproponował więc, żebyśmy spotkali się pojutrze i dokończyli transakcję. - Chwyciłam do drugiej ręki długopis i zaczęłam się nim bawić stukając o biurko.

Nie musi znać szczegółów. 

- Czyli dziś wieczór: ty, ja i Mike?

- Nie, tylko ty i ja. Mike załatwi drogę prawną. 

- Mike nie idzie? Ale przecież on jest cudowny... Szkoda, że gej.

Zaśmiałam się głośno.

- Ciesz się, że tego nie słyszał. Nie jest gejem. Ma żonę i dwójkę dzieci, mądralo.

- Naprawdę? - pyta po chwili ciszy. - Ale okay. To o której idziemy?

- Sklepy zamykają się po jedenastej, więc... Czwarta?

- Dobra, tam gdzie zawsze? 

- Tak. 

The Mission Restaurant to nasze ulubione miejsce w San Diego. Gdy tam dotarłam Alice już flirtowała z kelnerem.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 27, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

BizneswomanWhere stories live. Discover now