01. Roses

7.3K 385 82
                                    

Deszcz odbijał się od czarnej parasolki chłopaka, który nie zwracał już uwagi, że od jakiegoś czasu chłodne krople uderzają w jego kark

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Deszcz odbijał się od czarnej parasolki chłopaka, który nie zwracał już uwagi, że od jakiegoś czasu chłodne krople uderzają w jego kark.
Po jego twarzy płynęły rzęsiste łzy i całe szczęście, że nie użył dzisiaj swojego ulubionego eyelinera.
Zasłonił usta dłonią gdy z jego gardła wyrwał się szloch i różowa, zmierzwiona przez wiatr grzywka opadła mu na czoło. Obok niego stała kobieta, zupełnie inna niż jej syn. Ubrana w miarę elegancko, z ładnie ułożonymi włosami i lekkim makijażem.
Jeon miał na sobie pogiętą i za dużą koszule a stare spodnie po starszym bracie musiał ścisnąć mocno paskiem na swoich wąskich biodrach. Ubrany miał również czarny garnitur, który nijak pasował do granatowej dolnej części jego garderoby. Jego rodzina nie była bogata i nie mógł sobie pozwolić na drogie, markowe ubrania.
W jego uszach były kolczyki, na które babka od strony mamy zerkała z niechęcią.
Tak jakby teraz to było ważne.
Gdy ksiądz podszedł do trumny i zaczął wygłaszać kazanie na temat śmierci Jungkook nie wytrzymał i zaczął płakać jak małe dziecko. Odwrócił się w stronę wyjścia z cmentarza, lecz zatrzymał go mocny ścisk na nadgarstku. Spojrzał zaczerwienionymi, czekoladowymi oczami na swoją mamę. Ledwo widział ją przez łzy, wszystko zlewało się w czarną plamę. Zaczął się szarpać i bezgłośnie szlochać i po chwili pędził na oślep do furtki, dzięki której mógł stąd iść.
I nie patrzeć na trumnę w której spoczywało ciało jego ojca.

Kim Taehyung jak co niedzielę wybrał się na cmentarz odwiedzić swoją babcię, która zmarła dwa lata temu. Nie było jeszcze niedzieli kiedy by nie przyszedł złożyć kwiatów na jej nagrobku. Założył kaptur czarnej dużej bluzy, nie mając ochoty nieść parasola. Założył białą maskę gdyż był lekko przeziębiony. Podciągnął czarne rurki, zapominając o włożeniu paska...
Jak tylko przeszedł przez ulicę miał ochotę się wrócić, nienawidził jak na cmentarzu był jakiś pogrzeb, a on musiał się przepychać między ludźmi. I nie, nie obchodziło go czyj on był ani ten zmarły człowiek. Zdarza się.
Z cichym westchnieniem wszedł za bramę, przyglądając się uroczystości. Widząc chłopaka, który głośno szlochał i wyrywał się zapewne swojej matce pomyślał, że przypomina mu on jego, kiedy również nie mógł się pogodzić ze śmiercią bliskiej mu osoby. Jego babcia jako jedyna go rozumiała. Teraz stał się kimś... Kim nie jest, nie poznaje siebie ani swoich myśli.
Postanowił podejść bliżej przez co prawie się przewrócił na niewielkim kamieniu stojącym w kałuży. Nawet nie zauważył, że wiatr zerwał jego kaptur.
Jak tylko zauważył, że chłopak, o którym przed chwilą myślał biegnie w jego stronę natychmiast się odwrócił by wyjść lecz jakieś małe, drobne ciałko uderzyło w jego plecy.
Całe szczęście był dobrze zbudowany i umięśniony dlatego się nie wywrócił, a jedynie poczuł niewielki ból w ramieniu.

Jeon biegł przed siebie nie zwracając uwagi na nic, zresztą i tak ledwo widział przez wiatr i deszcz. Nagle poczuł jak uderza o coś twardego i po chwili leżał na ziemi wciąż cicho płacząc. Bolała go głowa i tyłek a na dodatek był teraz cały przemoczony. Grzywka wpadła mu do oczu ale nawet nie miał ochoty jej odgarnąć.

you made me again • taekookWhere stories live. Discover now