1

10 0 0
                                    


*Nathaniel*

Z leniwym ziewnięciem przewróciłem się na drugi bok. Szturchnąłem siostrę, na znak wstania do szkoły. Wszczynając protest odwróciła się na drugi bok, co przyniosło efekt wylądowania na podłodze z hukiem. Z przyrzeczeniem pod tytułem "następnym razem pójdę do mamy" wyszła z pokoju. Uśmiechnąłem się pod nosem, przypominając, że co ranek słyszę te słowa.

Ściągnąłem leniwe ciało z łóżka. Odwiesiłem łuk na swoje miejsce, założyłem pierwsze lepsze spodnie jak i koszulkę. Otworzyłem okno, drąc się na Jasona z pobliskiego domu. W odpowiedzi dostałem wypiętą dolną część ciała przyjaciela. Uwielbiam gościa, za wszystko.. Za jego pomoc w każdej sytuacji, tłumaczenia co warto a czego nie.. Ale wszystko ma swoje granice.

Złapałem dzień wcześniej przyszykowany wąż, podłączyłem do kranu sąsiadującej z moim pokojem łazienki i do dzieła. Pokój Jasona znajdował się na przeciwko mojego, a odległość domów była minimalna, więc woda bez żadnych trudności wylądowała na mojej ofierze. Chłopak zerwał się z łóżka z krzykiem na ustach. Podbiegł do okna, zamykając je i grożąc pięścią. Sam się o to prosił.

Z wielkim uśmiechem na ustach posprzątałem swój bałagan. Zbiegłem do kuchni, gdzie pierwsze co zobaczyłem był bukiet kwiatów. Przed oczami wyobraźni stanął mi ojciec, dzień wcześniej kłócący się z matką. Powód.? Niewyjaśniony.

Jedyne co w tamtym momencie się dla mnie liczyło, to młodsza siostra. Zakamuflowana w swoim pokoju z łzami na policzkach. Kłótnie rodziców potrafią wiele zła uczynić w domu. Myślenie, że małe dziecko nic nie rozumie, jest błędne. Nieraz to właśnie ono ma więcej uczuć niż dorośli. W moim przypadku jest to siedmiolatka o imieniu Harriet.

Bezinteresownie spojrzałem na bukiet kwiatów. Rzuciłem krótkie "pa" do matki i wybiegłem do szkoły.

*Samantha*

Obudziłam się rano.

Wczorajszego wieczora, od razu po kolacji rzuciłam się na łóżko i zaczęłam krzyczeć w poduszkę. To nie tak, że nie kochałam swojego ojca i go nienawidziłam. Nienawidziłam jego manii bycia idealnym. Chciał, by wszyscy dookoła tańczyli tak jak on im zagra. A mnie to się nie podobało. Oczywiście rozumiem, że dopóki mieszkam pod ich dachem, to muszę robić to co mi każą, ale są pewne granice. Jedynym dobrym aspektem jest to, że mam wspaniałą mamę, która mnie wspiera. Tylko szkoda, że jest pod tak silnym wpływem ojca i nie umie się spod niego wydostać.

Popatrzyłam w okno. Dzień zapowiadał się ładnie, świeciło Słońce. Na krześle leżał mój strój cheerleaderki. Co jak co, ale tej strój mi się podobał. W porównaniu do innych strojów zasłaniał wszystko, co powinno być zasłonięte. Wstałam z łóżka i po zabraniu ubrania, poszłam do łazienki by wykonać poranną toaletę. Po tym zeszłam na dół, do kuchni.

Tam krzątała się mama, przygotowywała śniadanie popijając kawę. Na jej twarz zagościł uśmiech, gdy tylko mnie zobaczyła.

- Dzień dobry kochanie. Wyglądasz pięknie – powiedziała patrząc na mnie.

- Dzień dobry. I dziękuję – chwyciłam tosta i zaczęłam jeść.

- Mam coś dla Ciebie.

Uniosłam brew.

- Co takiego? – zapytałam, będąc naprawdę ciekawą.

Poszła do salonu, a po chwili wróciła z plikiem banknotów.

- To na Twój tatuaż, kotku.

Patrzyłam na nią rozszerzonymi oczami.

- A tata?

- Sam powiedział, że nie będzie go widać pod włosami, więc nawet nie zwróci na niego uwagi – założyła kosmyk moich włosów za ucho – a teraz zmykaj, bo się spóźnisz.

Przytuliłam ją mocno i poszłam do szkoły. Na terenie budynku byłam po kilkunastu minutach. Gdy już wchodziłam do szkoły, zatrzymał mnie czyjś głos.

- Kogoś ja widzę? – podniósł brwi i oparł się o najbliższy filar.

- Niech zgadnę. Mnie?

- Bystra – roześmiał się.

- Czego chcesz, Nathaniel? – zapytałam. To była może moja druga rozmowa z nim, odkąd uczę się w tej samej szkole.

- Nie pomyślałeś o tym, że samotni ludzie celowo odpychają od siebie ludzi? Żeby być sami, bo tylko wtedy czują się dobrze?

- Albo po prostu nie mogą nikogo sobie znaleźć.. no tak, takie wyjście też jest – uśmiechnął się pod nosem tak, jakby już wiedział, że wygrał tę słowną wojnę.

- To była aluzja, abyś dał mi spokój, wiesz? – uniosłam brew.

- Ja wiem co innego.

- Znaj sobie nawet datę i godzinę końca świata, ale ode mnie trzymaj się z dala – zirytowana podniosłam głos.

- Sama do mnie idziesz, a nawet tego nie widzisz – skierował się w przeciwną stronę mojej drogi.

Zmarszczyłam brwi patrząc na jego odchodzącą sylwetkę. Dziwak.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 04, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Night Hunters||George ShelleyWhere stories live. Discover now