Twenty seven

315 20 0
                                    

  Ostatni raz upewniam się, czy aby wszystko jest na swoim miejscu. Robię w myślach listę i po kolei odznaczam kolejne punkty. Znając mnie, zapomniałam połowy rzeczy i zorientuję się jakąś godzinę po dotarciu na miejsce. Kiedyś potrzebowałam całego dnia na uzmysłowienie sobie, że nie mam ze sobą telefonu. Po prostu wyszłam z domu i o nim zapomniałam, dopiero wieczorem półgodzinne kazanie od Ariany mi o tym przypomniało.

Ogarniam wzrokiem całą sypialnię, która wygląda niczym po przejściu kataklizmu. Wszędzie rozrzucone ubrania, bielizna, nawet szampon do włosów znajduję dopiero pod łóżkiem. Czasem naprawdę nie mogę pojąć, jak udaje mi się nabałaganić w niespełna piętnaście minut. Nie potrafiłam zdecydować, co spakować. Nawet nie wiem, w jakim miejscu będę za kilka godzin. Christian powiedział, że spędzimy tam dwie noce, więc wątpię, by było to gdzieś daleko. Chociaż po nim spodziewam się wszystkiego. Spałam jedynie przez około dwie godziny, ze zdenerwowania nie mogłam zmrużyć oka. Wiem, jestem przewrażliwiona, lecz z każdą chwilą stresuję się jeszcze bardziej.

Nie masz powodu, idiotko.

To pierwszy raz, kiedy razem gdzieś wyjeżdżamy. Nie mam pojęcia, jak winnam to interpretować. A może nie robić tego w ogóle? W ostatnim czasie Rebecka napsuła mi mnóstwo krwi, Stella też nie była lepsza. Chociaż teraz mam szansę wymazać je ze swojej pamięci i przez dwa dni nie zaprzątać sobie głowy niepotrzebnymi sprawami.

Najchętniej wróciłabym do łóżka na dobre kilka godzin, lecz mój aktualny stan psychiczny mi na to nie pozwala. Czuję się jak po co najmniej trzech mocnych kawach, a od ponad dwudziestu godzin nie wypiłam ani jednej. Nieustannie zerkam na wyświetlacz telefonu, sprawdzając aktualną porę dnia. Czas zdaje się stanąć w miejscu, a mnie ogarnia coraz to większe wrażenie, iż czegoś zapomniałam. Mam jedynie nadzieję, że nie wpadłam w ręce psychopaty, który najpierw uwodzi kobiety, a potem wywozi je na jakieś odludzie i zostawia na pożarcie dzikim zwierzętom. Szczerze mówiąc, wcale nie obraziłabym się, gdybym nie musiała dłużej oglądać pewnych osób. Na przykład Stelli albo Rebecki. Broń Boże, nie życzę im źle, lecz perspektywa ich dłuższej nieobecności wydaje się być wprost idealna. Niestety, niemożliwa.

Dopiero teraz dociera do mnie, jak wielki błąd popełniłam. Następnego dnia podzieliłam się tą informacją z Clarie, a pod żadnym pozorem nie powinnam była tego czynić. Nie mam pojęcia, dlaczego się wygadałam, to był impuls. Podczas przerwy na lunch zeszłyśmy przypadkowo na temat Evans, a ja oczywiście musiałam palnąć jakieś głupstwo. Teraz pozostaje mi już tylko czekać, aż kobieta dowie się o relacjach, jakie łączą mnie z Brewerem. Prosiłam Daniels, by pod żadnym pozorem nigdy jej o tym nie wspomniała, lecz nie sądzę, by przepuściła okazję do zagrania brunetce na nerwach. Taka szara myszka jak ja zwróciła uwagę nieziemskiego pana prezesa. Tyle razy słyszałam od niej, iż ten scenariusz nie ma nawet odrobiny szans na powodzenie. A tutaj proszę.

Zamiast ekscytować się dzisiejszym wyjazdem, siedzę na podłodze obok łóżka i cały czas zastanawiam się nad tym, jakie czekają mnie jego konsekwencje. Powinnam za to tylko poprawić fryzurę i upewnić się, że bateria w telefonie jest naładowana. Ten weekend należy do mnie.

Do mnie i do niego.

~*~

Nie mam pojęcia, ile zajmuje nam droga do wyznaczonego miejsca. Praktycznie przez cały czas zajmujemy się rozmową. Mimo tego nie dostaję ani jednej wskazówki odnoście tego, gdzie zmierzamy. Mam jedynie zapewnienia, że nie jest to żaden kącik mordercy i porywacza. Nie przepadam zbytnio za niespodziankami, a z doświadczenia wiem, że Christian Brewer jest osobą, po której można spodziewać się naprawdę bardzo wiele. Zwykle bywają to pozytywne zaskoczenia, więc żywię nadzieję, iż tym razem nie będzie inaczej.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now