Rozdział 22

2.6K 88 22
                                    

❗️❗️Niesprawdzony ❗️❗️

- Dzień dobry Córeczko jak tam się
czujesz?-zapytał mnie Tato, gdy ja leżałam na szpitalnym łóżku.
- Dobrze dziękuję-odpowiedziałam
Tato i Michael byli u mnie jeszcze z dwie godziny a potem już mysieli jechać. Asher wraz z moim dwojga rodzeństwem zostali i siedzieli na kanapie.
- A tak w ogóle to ile ja tu jestem?-zapytałam. Sama zastanawiam się czemu wcześniej tego pytania nie zadałam.
- Z dwa tygodnie-odpowiedział na moje pytanie Charles.
- Co?!
- No-odezwał się Harry.

Potem przeszliśmy na luźne i śmieszne tematy.
- Alie wiesz że znienawidzona przez ciebie baba od Fizyki zleciała przypadkiem ze schodów-odezwał się Asher a po chwili wybuchnęłam śmiechem razem z Harrym I Charlesem.
- Serio?-zapytałam.
- No a jak? Serio serio-odezwał się Harry.
I zaraz wszyscy się roześmielismy.
- I nic jej nie jest?-zapytałam.
- Chyba nogę złamała lub rękę-odpowiedział na moje pytanie Harry że śmiechem.

Potem Zjadłam obiad. Jedzenie szpitalne nie należy do tych najlepszych, ale nie narzekam. Z chlopakami mega Milo spędziłam czas. Harry wraz z Charlesem pojechali do domu wieczorem. Wsher się uwziął że że mną zostanie. Było to miłe z jego strony, ale co prawda słyszałam że on tak już u mnie był przez całe dwa tygodnie.
Był już późny wieczór godzina 20:23
Asher siedział na kanapie i przeglądał chyba coś na telefonie. Po chwili zastanowienia się. Postanowiłam zapytać coś chłopaka. Tylko nie wiedziałam czy to dobry pomysł choć pytanie było normalne. To nie wiedziałam czy właściwe i na miejscu.
- Asher?-zaczęłam. Na co chłopak od razu na mnie spojrzał I posłałam lekki uśmiech.
- No co tam?-odezwał się.
- Mogę zadać Ci jedno pytanie?-zapytałam Asha na co ten skinął głową-czemu od kilku miesięcy zmieniłeś do mnie nastawienie? Nie żebym miała do tego problem czy coś tak tylko mnie to zastanawia-skończyłam mówić.
- Bo od tych kilku miesięcy mi na tobie zależy Alie-odpowiedział nie wąchając się.

Spojrzałam na niego I wpatrywałam się w te ciemne niczym otchłań tęczówki w których mogłam zauważyć małe światełko. Zależało mu na mnie.
Posłałam mu wielki uśmiech który od razu odwzajemnił.
- No już ic spać bo jutro nowy dzień-powiedział przerywając krótką ciszę.
- A mógłbyś spać że mną?-zapytałam wąchając się przy tym.
- Niech Ci będzie-odpowiedział po chwili zastanowienia.

Podszedł do szpitalnego łóżka na którym leżałam. Śniągnął swoją bluzę a ja w tym czasie sunęłam się bardziej na bok. Po chwili chłopak położył się obok mnie na co ja sie do niego niepewnie przytuliłam. Asher również otoczył mnie ramieniem.
- Dobranoc Ash-powiedziałam do chłopaka.
- Dobranoc Alie-powiedział i w taki sposób po chwili zasnęłam wtulona w tors chłopaka.

Obudziłam się nie wiem o której godzinie bo było jeszcze ciemno. Asher dalej spał obejmując mnie ręką. Zachciało mi się pójść do toalety która niestety nie znajdowała się w mojej sali tylko na korytarzu tóż obok.
Wzięłam rękę chłopaka zdejmując ją z mojej tali I powoli wstając. Gdy wstałam z łóżka skierowałam się po cichu do wyjścia.

Wyszłam z sali szpitalnej kierując się do wejścia łazienki które znajdowało się parę metrów od mojej sali w której niedawno się znajdowałam.
Jak tak szłam moja rana która była na brzuchu zaczęła mnie delikatnie boleć.
Gdy weszłam do środka łazienki odrazy poszłam do kabiny załatwić swoją potrzebę. A gdy wyszłam z kabiny umyłam dłonie i wyszłam z toalety kierując się z powrotem do swojej sali.

Ale gdy szłam przypadkowo potknęła się o własne nogi krzycząc przy tym. Upadłam na podłogę I momentalnie poczułam wielki ból w brzuchu. Wiedziałam że to nie wróży nic dobrego.
A przy tym pewnie obudziłam połowę szpitala.
Momentalnie drzwi od mojej sali gdzie spał Asher otworzyły się z chukiem, a w nich ujrzałam przerażonego Ashera.

A dalej pamiętałam kolejny krzyk i słowa Ashera.
Alie!!!
Słoneczko błagam nie zostawiaj mnie!!
Dlaczego znowu coś Ci się dziej!?
Tak kurwa nie chcę cię tracić...

A z tymi słowami obraz przed oczami zaczął mi się rozmazywać coraz bardziej aż widziałam tylko czarnął otchłań i słyszeć nie słyszałam już kompletnie nic...

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu.
Było tu tak Jasno, że musiałam przymknąć oczy, ale gdy się powoli przyzwyczaiłam do tego jasna.
Zobaczyłam że znajduję się w całkowicie białym pomieszczeniu. Byłam przykryta białą pościelą a leżałam na bardzo wygodnym łóżku.
Ale gdy ujżałam kogoś mi znanego otworzyłam szerzej oczy.
Zza rogu ukazała się kobieta o włosach
Bląd, ubrana była w falistą białą sukienkę. Poznawałam tą kobietę.
To była moja mama?

- Aurora Skarbie co ty tu robisz?-odezwała się kobieta drobnym i lekko zachrypniętym głosem.
- Mama?-zapytałam. Kobieta podeszła i usiadła obok mnie na rogu łóżka.
- Skarbie co tak wcześnie nie powinno cię tu być-mówiła.
- Czy czy ja umarłam?-zapytałam jej. To by nie było możliwe wkomcu ja się tylko przewróciłam prawda?
- Nie kochanie wystarczy że zamkniesz oczka i się rozgrzejesz-mówiła.
- To umarłam czy nie?-zapytałam nie rozumiejąc jej słów.
- Skarbie proszę zamknij oczka masz mało czasu. Zrób to dla mnie-mówila dalej przyjemnym dla uszu tonem głosu.
- Ale...-zaczęłam, ale nie skończyłam bo po chwili już nie widziałam mamy.
Zupełnie nie widziałam nic...

________________________

Przepraszam za taki krótki rozdział, dziś nie miałam czasu go napisać bo na jutro mam dużo nauki.

Jutro postaram się to nadrobić i zrobić dłuższy.

Podam wam jutro godzinę o której się pojawi kolejny rozdział.

Odnaleziony Skarb [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now