13. Gorzej niż w filmach

36 3 2
                                    

Przez następne dobre kilka minut nerwowo mrugałam, czytając wiadomość i spoglądając przez okno z nadzieją, że zobaczę przez nie Nathaniela z tym jego głupim uśmiechem, który mówił, że udało mu się mnie nabrać. Jednak tak nie było. Nate znikł równie szybko, co mi pomachał, zostawiając po sobie jedynie niedowierzanie oraz dziwną świadomość ogarniającej mnie nudy. Czy on naprawdę dostał wypis wcześniej i mimo naszej nikłej znajomosci nawet nie przyszedł się normalnie pożegnać? Albo chociaż powiedzieć mi cokolwiek? Jego niedoczekanie! Mozolnie odwróciłam wzrok od okna, po czym schowałam telefon do kieszeni, kątem oka spoglądając na Laure,  która wydawała się być naprawdę rozbawiona całą tą sytuacją.

–a taka byłaś przerażona, jak tu przyjechałaś– westchnęłam teatralnie, z udawanym bólem łapiąc się za klatkę piersiową. Dziewczyna od razu parsknęła śmiechem, patrząc na mnie przenikliwym wzrokiem. Przeczesała swoje włosy palcami, przez co ułożyły się jej ładniej, niż były przed chwilą.

–owszem, byłam przerażona i nafaszerowana lekami– zaszczebiotała z głupim uśmiechem, pokazując na swój nadgarstek pokuty od igieł. Przewróciłam oczami, samej spoglądając na siniaka, który zrobił się przy motylku.

–nie tylko ty, mnie też tak nafaszerowali– przyznałam, siadając na mojej szpitalnej karocy. Wygodnie oparłam o nie plecy, dłonie splatając z tyłu głowy. Do wieczornego obchodu miałam jeszcze chwile, ale tak samej jakoś nie miałam ochoty nigdzie iść. Nie chciałam jakoś szczególnie narażać się lekarzom w moje ostatnie dni leczenia.

Wszystko przemijało z czasem. Zarówno ból fizyczny, jak i psychiczny, choć ten drugi był zdecydowanie gorszy. Przemijała nawet rozpacz, która ogarnęła mnie po operacji Petera. Coś zakłuło w mojej klatce, ale było to uczucie głupiej tęsknoty, która nagle mnie dopadła. Tęskniłam za Peterem, za Jane, za mamą, tatą, Vicky.. jak najszybciej chciałam wrócić do domu, choć wydawał mi się obcy. To zabawne, jak my, ludzie, jesteśmy niecierpliwi. Przecież wszystko kiedyś musiało przeminąć—było to piękne, ale zarazem przerażajace.

–ty, mędrzec– prychnęła moja współlokatorka, przez co leniwie otworzyłam oczy i obrzuciłam ją suchym, pytającym spojrzeniem. Po raz kolejny się wyszczerzyła, ale nie odezwała. Już wiedziałam, co to oznaczało.

–No dobrz, o co chodzi?– spytałam powoli, chowając do szuflady słuchawki. Podejrzewałam, że już mi się nie przydadzą, chyba, że chciałabym ją w jakiś sposób zagłuszyć.

–jesteśmy razem w sali, musimy ze sobą wytrzymać jeszcze pare dni.. może zróbmy, wiesz, taki babski wieczór?– jej brew powędrowała ku górze, a raczej obie jej brwi. Parsknęłam mimowolnie śmiechem, przecierając twarz, jakby miało to z niej zdjąć całe to szpitalne zmęczenie.

–jeśli tak bardzo chcesz, to jasne, ale najpierw mi powiedź, co niby tak dokładnie mamy robić– oparłam policzek na nadgarstku, próbując przezwyciężyć ogarniające mnie zmęczenie. Kurczę, mogłam się jednak położyć wcześniej spać. Przynajmniej uniknęłabym widoku Nate'a oraz pytań Laury. Nie, żebym jej nie lubiła, ale czasami stawała się tym typem osoby, która irytowała mnie samym oddychaniem.

Laura zrobiła duże oczy, zaprzestając zmywania swojego makijażu. Żółty od podkładu wacik zastygł w powietrzu, gdy patrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem.

–ty nigdy nie miałaś babskiego wieczoru?– wydusiła w szoku. Zacisnęłam zęby, przez chwile mając ochotę odpowiedzieć, że przecież połowę życia spędziłam w szpitalu i nawet nie byłam na urodzinach z prawdziwego zdarzenia, bo moje życie towarzyskie się zatrzymało jakoś w wieku dziesięciu lat, ale się powstrzymałam. Wzięłam głęboki wdech.

Raz, dwa, trzy, kurde, cztery.. spokojnie Olivia.

–No nie, jakoś nigdy nie miałam okazji– wyrzuciłam z siebie, zakładając ramiona na klatce piersiowej. Laura zmrużyła oczy, jakby rozważała, czy kłamie, ale zaraz nimi przewróciła, wracając do zmywania kosmetyków.

❝ arytmia naszych żyć ❞ 2023 WATTY[zakończone/w trakcie korekty]Where stories live. Discover now