Catherin zmierzała w stronę gabinetu ojca. Pierwszy raz bała się z nim rozmawiać. Bała sie, że tata znów na nią nakrzyczy. Zawahała się przed drzwiami, ale w końcu przełamała się i zapukała pewnie do gabinetu. Usłyszała ciche „proszę" i weszła do środka. Przy biurku siedzieli jej rodzice. Cassandra wyglądała na lekko zmartwionym całym zajściem. Horace zaś miał obojętny wyraz twarzy z którego nie mogła nic wyczytać. Zobaczyła jednak jak palce u rąk jej ojca lekko drżą i stukają o oparcia fotela.

-Usiądź Cathie-powiedział tak chłodno jak nigdy. Catherine posłusznie usiadła. Położyła dłonie na kolanach, aby ukryć ich drżenie.-Córeczko, przepraszam, że wtedy tak na Ciebie naskoczyłem. Byłem po prostu zdenerwowany. Jednak to nie tłumaczy twojego zachowania. Nie powinnaś była uciekać na całą noc. Wszyscy bardzo się martwiliśmy-Takiej rozmowy mogła się spodziewać księżniczka, kiedy tylko coś przeskrobała. Zawsze była rozmowa. Rozmowa, która ciągnęła się w nieskończoność. Tak było i tym razem. Rodzice coś mówili, Cathie udawała, że bierze to sobie do serca, przytulali się i co? I koniec historii! Dziewczyna mogła spokojnie wrócić do pokoju, poczytać książkę czy się pouczyć. Wróciła do pokoju szybkim krokiem, aby w końcu móc w spokoju poczytać książkę. Kiedy do jej pokoju wpadła jednocześnie smutna i wesoła siostra. Maddie zamknęła drzwi i energicznym krokiem podeszła do Cathie. 

-Hej, w sumie to „pa". Od jutra zaczynam trening zwiadowcy!-krzyknęła Maddie. Dziewczyna była tak uradowana tym faktem, że non-stop podskakiwała w miejscu. Cały czas patrzyła z wyczekiwaniem na siostrę, co ta powie. Przez lata się kłóciły i nienawidziły, teraz miały się rozstać, aby Maddie się uczyła. Bardzo ciekawiła ją reakcja siostry

-Ale...nie ma dziewczyn-zwiadowców-zaopanowała Catherine

-Będę pierwsza!-Maddie nie widziała minusów tej sytuacji. Za to Cathie widziała same wady.

-Nie boisz się, że będą się z Ciebie śmiać?-zapytała niepewnie młodsza z sióstr. Madelyn machnęła ręką jakby tem fakt zupełnie ją nie obchodził. Widać było jednak, że stała się mniej pewna siebie. Przestała skakać w miejscu i wbiła poważny i trochę zmieszany wzrok w siostrę. 

-No...nie obchodzi mnie co inni ludzie o mnie myślą-mówiła niepewnie, bawiąc się palcami u dłoni.

-A jeśli coś Ci się stanie!? Wiesz, że zwiadowcy wykonują niebezpieczne misje!-Nie takiej reakcji Maddie spodziewała się po siostrze. Myślała, że ta ją wyśmieje, albo będzie się cieszyła, że Madelyn wyjeżdża. 

-Daj spokój Cat! Nic mi nie będzie! Jadę tylko na rok. Poza tym będę w Redmont to nie tak daleko! Będziesz mogła mnie odwiedzać-położyła rękę na ramieniu siostry aby ją uspokoić. Catherine odetchnęła, jednak nie wyglądała na przekonaną

-Ale...po co mi to mówisz? Nienawidzisz mnie...-Cathie spuściła wzrok na swoje buty. Maddie przez chwilę zastanawiała się co odpowiedzieć. Spojrzała na sufit jakby szukając na nim odpowiedzi.

-No...ale jeśli Jednak coś mi się stanie, chce żebyś wiedziała...że yhm...-niewiedziała jak zakończyć. Zawsze wyrażanie uczuć szło jej z trudnością-że mi na tobie zależy, Cat-zakończyła. Spojrzała na siostrę i czuła, że ta chce jeszcze coś powiedzieć, ale opuściła ramiona w geście rezygnacji

-Kocham Cię Maddy-powiedziała Catherine podchodząc niepewnie do starszej siostry.

-wiem, że chcesz się przytulić-westchnęła-chodź tu...-rozłożyła ramiona, a Cathie od razu się do niej przykleiła.-to ja już muszę iść się spakować. Pa!-krzyknęła na pożegnanie i wyszła zostawiając Catherine samą. Dziewczyna z powrotem opadła na krzesło i głośno wypuściła powietrze. Siedziała tak kilka minut, dopóki nie uznała, że to i tak nic nie daje. Złapała, więc książkę i znów zagłębiła się w jej świat. Miała wrażenie, że się w nim znajduje, że słyszy głosy wszystkich bohaterów. Ach. Jakie życie w książce jest cudowne! Takie idealne!-myślała Cathie. Jak ona chciałaby się tam znaleźć! Aby wszystko było takie proste jak w bajkach, które opowiadała jej mama jak Catherine była mała. Gdzie jest historia, czasem nawet bardzo dramatyczna, a i tak kończy się tak „i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Prawdziwe życie jednak takie nie jest. Księżniczka zdołała się już o tym przekonać wiele razy. Życie to nie bajka. W realu trzeba o nie walczyć. Jeśli się przegra, nie ma drugiej szansy. Jeśli się wygra. Masz szczęście. Jeśli jesteś dobrą osobą, nie zawsze spotka Cię sama radość. Jeśli jesteś kimś okropnym, to i tak możesz być najszczęśliwszy na całej ziemi. Tak działa świat i nie dało się tego zmienić. Jej przemyślenia zajęły by pewnie jeszcze kilka godzin, gdyby nie pukanie do drzwi. Otworzyła je, a tam stała Cassandra. Miała zmartwiony wyraz twarzy

-Córeczko dlaczego nie było Cię na obiedzie? I dlaczego jesteś taka blada!?-krzyknęła ostatnie zdanie Cassandra

-Nie było mnie, ponieważ się zaczytałam i nie jestem blada! Czuje się świetnie!-przekonywała matkę Cathie

-Nie wydaje mi się...lepiej się połóż i odpocznij-powiedziała z niepokojem Cassandra.

-daj spokój mamo!-Cathie przewróciła oczami-czuje się świe...-nie dokończyła, ponieważ zawirowało jej w głowie. Pomasowała skroń, aby kręcenie ustało. Jednak to nic nie dało. Gdzieś w oddali słyszała zaniepokojony głos matki, jednak ziemia zaczęła jej się przybliżać. Potem już nic nie widziała. Usłyszała jeszcze krzyk matki, wołający męża 

                                                                                                        ***

Cassandra siedziała przy łóżku nie przytomnej córki z Horace'm na przeciwko. I ona i jej mąż bardzo martwili się jej stanem, ale medyk, którego sprowadzili uspokajał ich mówiąc, że to przez gorączkę. W końcu ich córka otworzyła swoje przepiękne niebieskie oczy. Cathie wyglądała na zdezorientowaną, jej nowym położeniem.

-Co jest? Co się stało?-zapytała. 

-Zemdlałaś córeczko, medyk mówi, że to przez stres miałaś gorączkę, a przez gorączkę zemdlałaś-wytłumaczyła spokojnie regentka Cassandra

-Ale nam stracha narobiłaś!-pogłaskał córkę po włosach. Niby mówił z żartem, ale w jego głosie słychać było niepokój. Rodzice siedzieli jeszcze chwile przy córce, ale w końcu do pokoju zapukał posłaniec od Lady Lindy, powiadamiający, że muszą natychmiast się tam stawić. Dlatego Catherine została sama z medykiem, którego imienia nie poznała. Leżała i patrzyła w sufit, zauważając mnóstwo detali, których wcześniej nie widziała. Pan, który nadzorował jej stan zdrowia na zmianę przykładał chłodne ręczniki do czoła i mierzył temperaturę, która powoli spadała. Po długim czasie patrzenia w przestrzeń Cathie zasnęła. Zapadła w spokojny sen, z którego nie łatwo było ją wybudzić. Śniła o rzeczach pięknych i nie stworzonych, które zobaczyć można tylko w wyobraźni. Rodzice przychodzili czasem do córki, ale widząc, że ta śpi nie przeszkadzali więcej, a Cathie spała. 

Hej, no i mamy drugi rozdzialik! Liczę na dużooo komentarzy! Jak widać w każdym rozdziale się coś dzieje, ale jeśli mają być długie to niestety tak musi być. Jeśli wolicie krótkie to napiszcie w komentarzu! Dzisiejszą postacią będzie nasza Maddie


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.



You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 04 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

(Nie)Następczyni tronuWhere stories live. Discover now