28. Czwarty list (NOWY)

2.7K 146 31
                                    

         Blondyna

Ostatnio mówiłem, że nie znam uczucia jakim jest przykrość. To chyba jednak poznałem i dochodzę do wniosku, że miałem rację - nic przyjemnego.

Z samego rana kupiłem duży bukiet kwiatów. Jednak było to trochę inne zamówienie niż standardowe. Chciałem tam umieścić jednego sztucznego kwiatka co nawiązywało by do tego co znalazło się na dedykowanej kartce. Oczywiście polne mimo, że ekspedientka namawiała mnie na róże, których nie cierpisz. "Są przereklamowane". Mi to tam chwast, jak każdy inny, ale po co uprzykrzać Ci czas spędzony w szpitalu. Normalnie powiedziałbym, że zrobiłbym to, jak z niego wyjdziesz, ale dzisiejszy dzień trochę zmienił mój światopogląd. Jednak do tego trochę później.

Planowałem Cię odwiedzić. Już od dłuższego czasu czułem, że muszę to zrobić. Porostu Cię zobaczyć, upewnić się, że wszytko jest w porządku, mimo tego co się wydarzyło. Usłyszeć, jak wyzywasz mnie od wszelakich idiotów tym swoim piskliwym głosikiem. Jak Twoje blond kudły wszędzie się walają, a przez perfumy nie jestem w stanie oddychać. Po prostu mi brakowało ci... Ciągłej irytacji i tego, jak się denerwujesz. Lubię się droczyć.

No, a więc. Wziąłem ze sobą te badyle i trzy listy, które napisałem do tej pory. Nie widziałem, kiedy będzie następna okazja, aby Ci je wręczyć. Dostanie się do szpitala i odnalezienie sali nie było specjalnie trudne. Było już trochę późno. Szedłem korytarzem i zastanawiałem się co ja tu właściwie robię? Na pewno nie chciałaś mnie widzieć, więc spodziewałem się słów żalu. To ja kierowałem tym motorem. Z każdym krokiem odczuwałem dziwne uczucie, nawet nie wiem, jak je nazwać. Wszytko szło po mojej myśli, aż zobaczyłem przez szybkę, jak Aaron śpi na fotelu, a Ty na łóżku. Wiedziałem, że jakbym tam wszedł, doszłoby do zbędnej szarpaniny, a ja nie bywam zbyt delikatny.

Stałem i patrzyłem. Odłożyłem bukiet na krzesło znajdujące się na korytarzu i przyglądałem się, jak śpisz. Wyglądałaś spokojnie, ale widok kilkunastu kroplówek podłączonych pod Twój organizm doprowadzał mnie do szału. Naprawdę, nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile bym dał, abyśmy mogli się zamienić miejscami. Spałaś, jak małe dziecko. Twoja promienista twarz już taka nie była. Lekko bledsza co przypominało płatek pierwszego śniegu. Włosy, jak zawsze rozświetlały wszytko. Klatka piersiowa bardzo delikatnie opadała i unosiła się co pozwoliło mi spokojnie odetchnąć. Jednak było coś co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Na szyi dalej miałaś naszyjnik, który dałem Ci na urodziny. I wtedy poczułem tą wcześniej wspomnianą przykrość, ponieważ słońce opuściło niebo, gdy stało się pochmurne. Mimo chęci chciałem wejść i uścisnąć Twoją dłoń. Tak po prostu. A wiedziałem, że nie mogłem. Nikt z personelu nie widział mnie, jak wchodziłem i wychodziłem, przez co wydawało się, jakbym nigdy tam się nie zjawił. Ale naprawdę chciałem. Westchnąłem i wyszedłem. Bo co innego mogłem zrobić? Trochę żałowałem, że nie zostawiłem tych listów, ale czułem, że nie przekazałem wszystkiego co miałem na myśli. Kochasz ojca, a jakbym przez przypadek go pobił byłoby źle. Nie chcę cię denerwować. Nie teraz.

Dziś trochę krótszy wpis, bo muszę szykować się do walki. Mimo chęci, żeby zrezygnować z tego gówna to się nie da. Leki są drogie, a aktualnie wynająłem na kilka dni pokój w hotelu, aby dzieciarnia odpoczęła od tego skurwiela. A i masz pozdrowienia od Logana. Chyba zobaczył, że coś tam bazgrolę i myślał, że to Twój portret. Skąd ten chory pomysł? Z naszej dwójki to Ty pięknie szkicujesz, a ja komplementuje. Tak dla odmiany.

L.H

Skradziony UmysłWhere stories live. Discover now