6. Anioł Stróż złożył wypowiedzenie (NOWY)

6.8K 170 54
                                    

 Przyglądałam się, jak dwie dziewczyny stojące obok machały zgrabnie dłońmi w kierunku motocyklisty. Na sam widok przewróciłam niekontrolowanie oczami. Gdyby wiedziały co skrywa pod tym kaskiem i skórzaną kurtką. Mimo wszystko nawet nie odwrócił głowy w ich stronę. Chłopak przez którego nie mogłam spać po nocach. Do tej pory nie rozumiałam po co się włamał skoro nic nie ukradł. Co to miało na celu? Oczywiście odpłaciłam się za wyrządzoną krzywdę tylko w nieco inny sposób. Potrącenie samochodem może nie było najlepszym rozwiązaniem, ale wyszło samoistnie. Nie planowałam tego, ale czy żałowałam? Bardzo, ale jakiś cichy głos w mojej głowie mówił szeptem.

Należało się.

Motor powoli mijał tłum ludzi. Nie widziałam twarzy Luka przez czarny kask i ciemną szybkę na wysokości oczu. Podjechał i zajął wyznaczoną pozycję. Kobieta stojąca na jezdni poinformowała, że wszyscy są w komplecie. Tłum zawył, ale radość nie trwała za długo. Ktoś stojący z tyłu cały czas coś krzyczał, ale reszta go zagłuszała lub próbowała uciszyć. Gdy udało się przebić przez panujący hałas koleś z tyłu ponownie krzyknął.

- Psy! Kurwa, psy jadą! - wszyscy umilkli, jedynie dźwięk odpalonych maszyn rozlegał się głośnym echem.

- Jesteś pewny? – odezwała się rudowłosa trzymająca chorągiewki.

- Zatrzymali na wjeździe mego brata, a teraz tu jadą.

Konfident.

Zaczął się istny chaos. W przeciągu sekundy ludzie zaczęli biec w stronę swoich samochodów. Stałam i nie wiedziałam co się dokładnie dzieje. Już miałam dołączyć się do pogoni, gdy zdałam sobie sprawę, że nie mam dokąd. Wyciągnęłam szybko telefon i próbowałam dodzwonić się do Scotta. Zakryłam dłonią jedno ucho, aby lepiej słyszeć dźwięk dochodzący z komórki. Jednak nie przywitał mnie ciepły głos chłopaka, a poczta głosowa. Przeklęłam pod nosem, gdy pierwsze auta opuszczały zbiorowisko.

Dalej stałam i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Czy chociaż raz nie mogłam spędzić wieczoru bez żadnych komplikacji? Zacisnęłam dłoń w pięść. Długie czarne paznokcie wbijały się w skórę. Nie bałam się policji bo nie robiłam nic niezgodnego z prawem, ale wiedziałam, że aktualnie znajduję się we niewłaściwym miejscu. Gdyby któryś z policjantów mnie spisał dowiedziałby się o tym również tata. Ostatnio wystarczająco narobiłam mu problemów, a bardzo sumiennie walczył o awans. Prawdopodobnie zostałabym uziemiona w domu do dwudziestego pierwszego roku życia.

Kilku motocyklistów z piskiem opon pozostawiło za sobą smugę dymu i oddaliła się w zaskakującym tempie. Wydobyty hałas był nie do zniesienia. Przez moment słyszałam tylko szum w uszach. W tym całym amoku próbowałam wzrokiem znaleźć przyjaciela, ale nic nie szło po mojej myśli. Cloe nie zdążyłaby dojechać tu przed policją. Czułam, jak zdenerwowanie zmienia się w rezygnacje. Nie miałam innego wyjścia niż iść przed siebie. Inaczej do domu prawdopodobnie odwiózłby mnie, któryś z policjantów. Taka premium taksówka.

Powrót z przytupem.

Wiedziałam, że prędzej czy później ktoś zatrzyma się i poprosi o dokumenty bo daleko sama nie zajdę. Kolejne ryki motorów, a na jezdni pozostało już niewiele aut, które jechały w jednym kierunku. Schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam. Szłam przed siebie poirytowana całą sytuacją. Jedyne czego brakowało, aby ten wieczór był jeszcze gorszy to gliny. Cloe mnie zostawiła, a Scott znikną z pola widzenia. Zostałam sama na jakimś zadupiu, a dodatku zapowiadała się podwózka do domu radiowozem. Szłam, gdy nagle usłyszałam znienawidzony głos.

To się nie dzieje.

Właśnie jego osoba dopełniła popsuty wieczór. Nie miałam ochoty odwracać się, ale nic innego mi nie zostało.

Skradziony UmysłOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz