12. Mały prezent (NOWY)

7.9K 224 238
                                    

    Robiłam się coraz bardziej wiotczała. Mięśnie co chwilę spinały się po czym rozluźniały. Świat wokół był niewyraźny, a głowa pękała. Miałam wrażenie, jakbym za chwilę miała odlecieć. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nigdy w życiu nie upiłam się do takiego stanu. Wypiłam zaledwie półtora piwa, a wyglądałam jakbym wlała w siebie z kilkanaście mocnych trunków. Przymykałam powieki i krzywiłam twarz z każdym szumem pojawiającym się w uszach. Ból i wszelakie bodźce były nie do zniesienia. Pisk, szum, zawroty i postępujące osłabienie. W dodatku zwisałam w dół i zastanawiałam się ile czasu minie zanim obrzygam całe spodnie chłopaka.

Szedł prosto przed siebie w nieznanym kierunku. Byłam na tyle otumaniona, że nie mogłam się sprzeciwić. Zważywszy na to, że ledwo stałam na nogach i powoli traciłam czucie w dłoniach. Przeszliśmy kilka metrów, a ludzie patrzyli na mnie, jak na pijaczkę która doprowadziła się do takiego stanu. Prawda była jednak inna. Harris powtarzał, że Liam dosypał mi coś do picia, ale nie mogłam w to uwierzyć. Był jaki był, ale nie sądziłam, że mógł posunąć się do takiego stopnia. Zanim stał się przysłowiowym potworem oddałam mu serce. Całą siebie. Skończyłam z pokruszonym na milion małych kawałeczków duszą, która uleciała. Wyszłam na tym najgorzej, a on miał na kim wylewać swoje smutki i złości. Był nieobliczalny, ale nie mogłam uwierzyć, że chciał mi coś zrobić. Nagle olśniło mnie. Gdy chłopak twierdził, że widzi Cloe, której tam nie było dziwnie się zachowywał i... zawiązywał buta bez sznurówek? Cholera, wtedy to zrobił. Dosypał nie znane substancje. Byłam zła, jak łatwo dałam się podejść. Wiedziałam, że ponowne spotkanie nie będzie niczym przyjemnym, ale nie, że skończę ledwo przytomna.

Nagle chłopak zwolnił i wyciągnął z kieszeni spodni kluczyki do auta. Nacisnął przycisk i samochód się otworzył. Ostrożnie postawił mnie na ziemie opierając o pojazd. Otworzył drzwi pasażera z przodu i ułożył swoje dłonie na mojej tali, pomagając wsiąść. Wpadłam w głąb skórzanego fotela. Poczułam przyjemny zapach perfum, a za chwilę pochylił się nade mną. Przeciągnął pas i go zapiął.

- Dałabym sobie radę. – wymamrotałam przymykając powieki. Schyliłam głowę, a włosy zasłoniły mi cały widok, który i tak był niewyraźny. Uniosłam dłoń ku górze, ale cała drżała. Po ciele przechodziły drgawki razem z zimnym potem. Chciałam poprawić włosy, ale brunet mnie wyprzedził. Ostrożnie i delikatnie założył dłonią blond włosy za ucho i spojrzał w oczy.

- Jakby coś się działo mów, okej? – przejechał wzrokiem po bladej, jak u porcelanowej lalki twarzy.

- Mhm. – wymamrotałam.

Szybko znalazł się obok za kierownicą. Standardowo nie zapiął pasów. Nigdy tego nie robił. Wsadził kluczyki do stacyjki. Silnik zawył i po chwili samochód ruszył. Wyjeżdżaliśmy z miejsca, gdzie znajdowała się impreza na asfaltową drogę. Przyłożyłam trzęsącą kończynę do czoła i zamknęłam oczy.

- Będziesz wymiotować?

- Nie. – odpowiedziałam niepewnie, a po chwili lekko, prawie niezauważalnie się uśmiechnęłam. – Jeśli Logan nie obrzygał ci auta to ja tym bardziej.

Nie mogłam być gorsza od czternastolatka.

- Nawet otumaniona musisz wyrazić swoje zdanie. – pokręcił głową, a jego kącik ust drgnął ku górze.

- Nawet, jak umrę będę miała. Sama wybiorę sobie sukienkę i poduszki do trumny. Nie będzie, żadnych róż bo ich nie cierpię. Jeśli ktoś je przyniesie to skończy tak jak ja, ale nie zemną bo cenię swoją przestrzeń osobistą. Mogą pochować go obok.

- Na razie chyba nie masz co się martwić.

- Wolę mieć wszystko zaplanowane. – otworzyłam oczy i przekręciłam głowę w stronę kierowcy. – Kim była ta brunetka?

Skradziony UmysłWhere stories live. Discover now