11. Zrozumiałeś? (NOWY)

7.5K 231 375
                                    

     Oddychałam ciężko i dalej wpatrywałam się w wyświetlacz telefonu. W mojej głowie zaistniał chaos. Ocean, który stał w miejscu niespodziewanie ożył. Jego tafla przestała delikatnie falować. Na nim pojawił się sztorm. Sztorm, który zwiastował kłopoty i niepowodzenia. Nie wiedziałam co mam odpisać na wyznanie chłopaka. Może nie było to nic wielkiego, ale jednym zdaniem przywołał wszystkie negatywne myśli. Zablokowałam telefon i odrzuciłam gdzieś za siebie. Bezwładnie poleciałam do tyłu na łóżko i zakryłam twarz dłońmi. Klatka piersiowa coraz szybciej unosiła się i opadała. Poczułam, jak po prawym policzku spłynęła jedna pojedyncza łza. Łza która była u pieczętowaniem wszystkich negatywnych wspomnień. Chwil, które ściągały sen z powiek. Momentów, gdy bezsilnie nie wstawałam z łóżka, a każdy dzień był kopią poprzedniego. Czułam się wtedy, jakby ktoś po raz kolejny odtwarzał tą samą piosenkę czy film, który znałam na pamięć. Rutyna była dobijająca. Przestałam jeść, rozmawiać, a do łazienki wstawałam jedynie dwa razy dziennie. Nie pomagały leki, terapia czy nawet bliscy. Przede mną była niezmiernie długa i trudna droga którą pokonałam. Wielkim kosztem, ale udało się. Teraz głowa pękała od napływu myśli. Krążyły wokół wszystkiego co przyprawiało mnie o dreszcze.

Musiałam zająć się czymś innym, dlatego od razu wstałam z łózka i podniosłam kubek z podłogi. Naczynie pokrywała średniej wielkości rysa, jednak szklanka nadawała się dalej do użycia. Była obklejona resztkami słodkiego napoju, który wcześniej wylał się na panele. Odstawiłam białe naczynie na komodę i spojrzałam na czerwoną klejącą się kałuże. Mimowolnie westchnęłam i jęknęłam cicho. Powędrowałam do łazienki i urwałam kawałek papieru, który zmoczyłam wodą. Powróciłam do pokoju i uklękłam na ziemi. Wytarłam na mokro niedużą plamę i przetarłam suchym skrawkiem papieru. Gdy skończyłam sprzątanie wrzuciłam do kosza zużyty papier, a drewniane drzwi niespodziewanie się otworzyły. W progu stał Aaron, który nie wyglądał na zbyt zadowolonego.

- Gdzie byłaś? – oparł się o framugę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Jego ton głosu świadczył o tym, że był poddenerwowany.

- Ja... - odwróciłam się i spojrzałam na okno, starając się wymyślić jakąś wymówkę. – Ja byłam cały czas na dachu. – pokiwałam głową.

- To ciężko odezwać się, że jesteś w środku? Telefonu też nie raczyłaś odebrać. Nie wierzę, że z niego nie korzystałaś. – szybko przejechałam wzorkiem po pokoju.

- Słuchałam muzyki i szkicowałam. – podeszłam szybko do biurka i podniosłam do góry słuchawki. – Wiesz, że czasem odpływam. – uśmiechnęłam się lekko, ale niepewny uśmiech nie przekonał mężczyzny. Pokręcił powoli głową i westchnął.

- Na spacerze minąłem się z Scottem, chyba się spieszył. Coś się stało? – na chwilę przerwał. – I co ty masz na sobie?

- Co? – kompletnie zapomniałam, że nadal byłam w za dużych ciuchach Luka. – A to. – złapałam za skrawek szarej koszulki. - To jest Scotta.

- A czemuż to masz na sobie jego ubranie? – zlustrował mnie wzrokiem.

Cholera, wymyśl coś Lilly.

- Bo... zostawił je ostatnio u nas, a są wygodne to w nich chodzę.

Najdurniejsza wymówka.

- Dlaczego jakiś chłopak zostawia w moim domu swoje ubrania? – warknął.

- Po pierwsze, nie jakiś tylko Scott, którego przypomnę ci znasz od kilkunastu lat. Po drugie to jest nasz dom. – wyraźnie zaakcentowałam przedostatnie słowo. – I po trzecie oblałam się herbatą, więc pożyczył mi swoje na zmianę. Jeśli go minąłeś to widziałeś, że niósł torbę.

Skradziony UmysłOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz