4. Dreams can be so deceiving

5.6K 517 790
                                    


Każdy dzień wyglądał praktycznie tak samo. Lux wstawała o nieludzko wczesnej porze, szła do Wielkiej Sali zabrać jedzenie i wracała z nim do swojego gabinetu, bo nie zamierzała siedzieć przy jednym stole z ludźmi, którzy nią gardzili. Następnie malowała sobie długie kreski na powiekach, do czego motywowało ją tylko zachwycone spojrzenie Pansy, która definitywnie widziała w Lux idolkę, po czym szła na lekcję i opowiadała dzieciakom w różnym wieku o czarnej magii.

Nikt się specjalnie nie wyróżniał na tle innych uczniów. Wszyscy, oprócz czwartej klasy, byli raczej milczący. Zbyt ułożeni jak na jej gust.
Natomiast czwarta klasa była prawdziwym wyzwaniem. Hermiona Granger jako jedyna ratowała lekcje, zgłaszała się do odpowiedzi i sprawiała, że Lux czuła się tam zupełnie niepotrzebna. Mogła postawić Hermionę na środku klasy i kazać jej prowadzić lekcję, i każdego dnia z trudem powstrzymywała się przed wprowadzeniem tego planu w życie.

Potter nadal się dąsał, nawet nie patrzył na nauczycielkę, gdy coś mówiła, co ją wyprowadzało z równowagi, bo to był jedyny uczeń, który z polecenia Dumbledore'a, musiał stać się wyśmienity w obronie przed czarną magią, a tymczasem nawet nie była pewna, czy jej słuchał. Podczas jej lekcji jedynie pisał albo rysował coś po jakiejś swojej książce.

W środę próbowała go udobruchać i rozpoczęła lekcję od wydania polecenia:

- Weasley zamień się z Potterem miejscami.

Draco odetchnął z ulgą, a Ron zerwał się od razu w obawie, że nauczycielka zmieni zdanie.

Książki Harry'ego wylądowały z trzaskiem w pierwszej ławce, a krzesło Draco przesunęło się na środek ławki.

- Dzięki, Lux - powiedział cicho Draco.

- Profesor Hardbrooke, gnojku - poprawiła go Lux bez nerwów.

Wzruszył ramionami.

- Jesteś od nas niewiele starsza.

- Jestem od was pół życia starsza. Schlebia mi to, że próbujesz się podlizać, ale chyba mylisz mnie z profesorem Snapem. - powiedziała, a gdy po klasie przebiegły chichoty, wyprostowała się. - A propos Snape'a, jeśli ktokolwiek powie mu o małej zmianie aranżacji miejsc siedzących, skończy z poderżniętym gardłem.

Kolejne dni mijały spokojnie i Lux już nawet zdążyła się przyzwyczaić do codziennej rutyny, aż nadszedł dzień sowiej poczty.

Pod sklepieniem w Wielkiej Sali zrobiło się biało od piór, gdy Lux wpadła tam rano w swoim za dużym o trzy rozmiary czarnym szlafroku. Na co dzień nie przeszkadzało jej towarzystwo zwierząt, wręcz wolała je od ludzi, ale teraz zrobiło się zbyt tłoczno. Dzieciaki w różnym wieku przekrzykujące się nawzajem, dźwięki rozrywanych kopert i pohukiwania sów czekających na nagrodę sprawiły, że Lux przyspieszyła kroku. Głód i zdenerwowanie to bardzo złe połączenie, a obecność Remusa Lupina przy stole grona pedagogicznego, choć nauczycielem już nie był, wcale nie pomagała.

- Ej, tu piszą o Lux. - usłyszała dziewczęcy głos przy stole Puchonów.

Stanęła jak wryta i przejechała wzrokiem po sali, w poszukiwaniu właścicielki tego głosu. Dziewczyna o blond lokach unosiła do góry egzemplarz Proroka Codziennego, jakby próbowała sprawdzić, czy nie jest fałszywy. Z pierwszej strony łypała na nią wzrokiem Lux Hardbrooke spod wielkiego kaptura czarnej peleryny. Nad nią widniał ogromny napis "WZNOWIENIE ŚLEDZTWA W SPRAWIE MORDERSTWA DWUNASTU MUGOLI"

- Co jest, kurwa? - powiedziała na głos i wyrwała dziewczynie gazetę z ręki.

Przeszła kawałek zagłębiając się w treść artykułu.

Nikt cię nie zapraszałWhere stories live. Discover now