Rozdział 2

127K 4.4K 2.6K
                                    

Po tej akcji w nocy nie mogłem spać. Przed oczami stale miałem zdziwiony wyraz twarzy grubaski, ale najbardziej mój wzrok przykuły jej oczy. Widziałem w jej niebieskich tęczówkach pewnego rodzaju błysk, coś co zwróciło moją uwagę tak mocno, że przez połowę nocy nie spałem, tylko marzyłem o jej oczach. Boże, koleś o czym Ty myślisz, przecież wczoraj robiłeś sobie z niej jaja, a dzisiaj co? No tak, głosik tego chuja w mojej głowie zawsze ściągnie mnie na ziemie. Stary zapomnij o niej, to tylko grubaska o ładnych oczach-wmawiałem sobie cały czas. Spojrzałem na zegarek. Była 5:30. Kurwa jeszcze tyle do budzika, a ja leże. Grrr. Może jeszcze zasnę...

Wstałem o tej godzinie co zawsze. Obraz dziewczyny opuścił moją głowę i ostatecznie stwierdziłem, że będę udawać, że to nigdy nie miało miejsca. Gdyby chłopaki się o tym dowiedzieli, zapadłbym się pod ziemie. Wziąłem szybki prysznic, zjadłem śniadanie, wziąłem kluczyki i poszedłem do garażu. O tak moje maleństwo stoi na swoim miejscu. Rodzice na 17 urodziny kupili mi sportowego czarnego Nissana Skyline. Uwielbiałem go i muszę przyznać, że laski na niego leciały. W drodze do szkoły myślałem, żeby niebieskooka nie podeszła do mnie, bo będę musiał ją spławić. Na szczęście drogi były puste, więc dotarłem do szkoły w 10 minut. Zaparkowałem w moim stałym miejscu, obok BMW Gracjana i Audi Briana. Kiedyś jakiś lamus stanął na moim miejscu i nie powiem, że skończyło się to dla niego dobrze. Wysiadając z auta zauważyłem moich kumpli i dziewczynę Briana stojących obok drzwi wejściowych. Kiedy doszliśmy do sali matematycznej, Brian zaczął migdalić się ze swoją dziewczyną, bo była rok młodsza, więc miała lekcje w innej sali. Tak to straszne nie będą widzieli się przez 45 minut i muszą dosłownie zjadać się wzajemnie.

Lekcje mijały wolno i nudno. Na matmie wyłapałem gonga. Znowu. Chodzimy do szkoły 2 tydzień, a ja już mam 3 jedynki. To nie przez to, że jestem jakiś głupi, bo tak nie jest. To wina typa od matmy, który najwyraźniej uwziął się na mnie po tym jak w zeszłym roku przeleciałem jego córkę. Hmm zdarza się, a ja nie wiedziałem, że to jego córka.

Na przerwie obiadowej szliśmy z chłopakami w stronę stołówki szkolnej, gdy ktoś złapał mnie za ramię. Myślałem, że to jedna z dziewczyn z drużyny, ale gdy obejrzałem się ujrzałem te niebieskie oczy i pulchną buzie.

- Dziękuję Ci, że mi wczoraj pomogłeś, gdyby nie ty to nie wiem co by się stało. - powiedziała wpatrując się we mnie wielkimi oczami.

Widziałem pełne zdziwienia spojrzenia chłopaków i wiem, że gdybym jej nie spławił to ucierpiała by na tym moja reputacja.

- Weź. Te. Łapy. Z. Mojego. Ramienia. - wycedziłem przez zęby. - Chyba mnie z kimś pomyliłaś spaślaku. Nigdy bym Ci nie pomógł, także chyba sobie coś ubzdurałaś!

- A...a...ale wczoraj ty... przecież... - wyjąkała, a po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy.

- Spadaj stąd! Nie wiem co jarałaś, ale znajdź sobie innego durnia do wrabiania! - teraz już krzyczałem.

Wokół nas zgromadziło się pare gapiów. Wszyscy patrzyli jak rozwiną się wydarzenia, ale wtedy grubaska odwróciła się, spuściła głowę i poszła przed siebie wychodząc ze szkoły. Tłum zaczął bić brawo, ale my już ich nie słuchaliśmy. Udaliśmy się do stołówki , ale szczerze mówiąc straciłem apetyt po tej całej akcji. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby po naszych docinkach ona płakała, a dzisiaj? No cóż chyba poczułem wyrzuty sumienia, ale na pewno się do nich nie przyznam. Chłopaki całą przerwę wypytywali się mnie o tą akcję. Stary co to było? Co Ty wczoraj robiłeś? Natan, ale ona mówiła prawdę? Od kiedy lubisz takie puszyste? To tylko niektóre pytania, które słyszałem od chłopaków, ale szczerze nie miałem ochoty na nie odpowiadać, więc powiedziałem tylko:

Ironia losu (ZOSTANIE WYDANE 20.09.23)Where stories live. Discover now