Miłość, pióra i azalie

Von hant3drant3

6 2 81

Kwitnąca miłość, spadające pióra i więdnące azalie [ Hi! If you read this story on any another platform other... Mehr

Heaven Is A Place On Earth

6 2 81
Von hant3drant3

Ciche nucenie rozchodziło się po całej kwiaciarni razem z muzyką wydobywającą się z trzeszczącego radia. Oprócz tego nie można było usłyszeć czegokolwiek innego, jakby głos nie miał osoby! Żadnego szmeru, kroków, nawet kwiaty na półkach nie szeleściły na delikatnym wietrze wpadającym do pomieszczenia, ulokowanego na rogu starszej kamienicy. Wchodząc tu, zarówno jedyny dźwięk, jak i rośliny będące w każdym rogu sprawiały wrażenie zupełnie innego świata. Fiodor lubił ten „inny świat". Tutaj zawsze, chociaż na chwilę czas się zatrzymywał, większość zmartwień odchodziła, a on sam czuł się spokojnie, pozytywnie.

— Mój aniele, czy tak bardzo tęsknisz za niebem, że chcesz sprowadzić je tu? — zaśmiał się czarnowłosy chłopak, podchodząc do lady, a jednocześnie dając znak o swojej obecności. W nuconej melodii szybko rozpoznał piosenkę „Heaven Is A Place On Earth". Znał ją, jako że była ulubioną piosenką bliskiej dla niej osoby, którą miał nadzieję spotkać dzisiaj.

Zza ściany wyszedł nie za wysoki chłopak, ubrany nie za luźno, nie za elegancko — w jasnożółtą koszulę i luźne brązowe spodnie. W dłoniach trzymał sporo różnych kwiatów, wymieszanych z kawałkami liści, różnych patyczków i innych rzeczy, o których Fiodor nie miał pojęcia, czym są. Mimo niewiedzy razem wyglądały one naprawdę ładnie i estetycznie. Wspomniany na początku chłopak uśmiechał się szeroko, a w jego niebieskich oczach widać był spokój. Czarnowłosy rozpływał się na ten widok, był jednym z najbardziej uroczych na świecie! Nagle poczuł, że może niepotrzebnie się odzywał — posłuchałby jeszcze trochę głosu kochanego „aniołka". Oh, jak bardzo podobał mu się ten chłopak...

— Jakbyś nie pamiętał, że to jedna z moich ulubionych piosenek... — Zachichotał i odłożył bukiet do wazonu. Oczywiście, że pamiętał o tym! — Ciebie też miło widzieć, Fiodor... Powiesz mi, co dodałbyś do tego? Mam wrażenie, że brakuje tam czegoś...

Rzeczywiście spojrzał, ale według niego — wszystko wyglądało razem dobrze, nie dodawałby niczego więcej.

— Jedynie twojego uśmiechu~ — Aniołek zarumienił się na te słowa i uderzył go w ramię. Jego twarz powoli przybierała kolor podobny do różowych pasemek, które były dłuższe niż reszta włosów sięgających mu ciut za ucho. — Oh, przemoc! Angelo, uspokój się, to nie po Bożemu...

— A bo ciebie to obchodzi! Demonie! — Prychnął rozbawiony. — A tak naprawdę? Dodałbyś coś?

— Nie, myślę, że jest ładnie. Dla kogo to? Może dla mnie~

— Nie tym razem — powiedział, odwracając wzrok na kwiaty. Poprawił parę liści i spoglądał na całokształt. — ...To na zamówienie, mężczyzna chce się oświadczyć.

— Oświadczyć, huh?

— No wiesz, dwóch ludzi się kocha i chcą się poślubić, ale wcześniej--- — zaczął tłumaczyć Angelo.

— Oj, wiem co to oświadczyny! Nie jestem taki zacofany — fuknął wyższy. — Myślałem, że coś innego mi o tym opowiesz...

Angelo roześmiał się cicho. Nigdy nie był do końca pewny czy Fiodor wie, czym są zaręczyny, małżeństwa i tak dalej. W końcu, wśród nich — aniołów i demonów — nie istniało takie coś jak „małżeństwa", a obie rasy właściwie początkowo nie miały w zamyśle, żeby odczuwać miłość. Pojawiło się to między gatunkami dopiero po dłuższym czasie i... cóż, było równie urocze, smutne, a wręcz depresyjne jak u ludzi! Jednak wciąż, mimo pojawienia się uczucia — i anioły, i demony, nie przejęły zwyczaju pobierania się, chyba że akurat miłość połączyła ich z człowiekiem, a nie kimś „nadzwyczajnym".

— A gdybym ja ci dał takie kwiaty... — zamyślił się. — Przyjąłbyś?

— Nie jesteśmy nawet razem, Fiodor — odpowiedział łagodnie, opierając się tyłem o ladę.

Westchnął przeciągle.

Dlaczego ten głupio uroczy anioł za każdym razem przypominał mu o tym? Przecież starał się dla niego tak bardzo. Przychodził do niego, rozmawiał z nim o wszystkim, pokazywał mu siebie i... Pokazywał mu, że mu się podoba. Czemu więc ten ciągle jakoś go odrzucał? Czasem wyglądał, jakby odwzajemniał jego uczucia, a zawsze mówił coś innego! Czy jakieś konkretne myśli, czy pogląd go blokowały? Dlaczego, dlaczego... Pokręcił ciut głową.

Zastanawiał się chwilę czy zapytać go o to w tej chwili. Strasznie to go dręczyło, że mimo wielu prób, Angelo wciąż nie chciał dopuścić do siebie zupełnie nikogo. W tym jego, z którym zna się całkiem długo! Czy tu chodzi o lęk zepsucia relacji? Może tak naprawdę nie lubi go, a jego anielska natura nie pozwalała mu na powiedzenie tego? Zląkł się. Oby to nie był powód...

Odchrząknął, po dłuższej chwili ciszy.

— ...Fiodor? — Twarz aniołka była nagle mniej radosna, a bardziej... zmartwiona.

— Chciałem spytać, czy chciałbyś... wyjść się przejść. Może pokażesz mi jakieś miejsce, które lubisz...? — mruknął, odwracając wzrok. Stracił totalnie humor. — Po pracy, oczywiście.

— Jasne, ale... wszystko w porządku?

Szybko uśmiechnął się delikatnie.

— Tak, nie martw się. Jest okay. Przyjdę jakąś godzinę po tym jak skończysz pracę, co? Odpoczniesz ciut i się ogarniesz. — Roztrzepał mu włosy. — Na razie muszę lecieć, aniołku.

— Mi pasuje i... okay. Uważaj na siebie, dobrze?

Fiodor kiwnął głową i ruszył do wyjścia, machając mu. Musiał zostać na chwilę sam i pomyśleć nad tym, co zrobić dalej. Gdzie robi błąd w staraniu się o Angelo?

***

Angelo odprowadził smutnym wzrokiem Fiodora, czując na sercu ucisk. Wiedział, że po raz kolejny sprawił mu przykrość. Nie chciał tego robić, a jednocześnie tak bardzo nie widział swoich ostatnich chwil życia bez niego. Bolało go, że... Ten konkretny typ relacji (której oboje pragnęliby) nie był możliwy i to z jego winy. Bolało go, że musiał ciągle krzywdzić tym osobę, która darzy go silnymi uczuciami i on sam do niej jakieś miał. Demon nie mógł mieć pojęcia na ten temat, wszystko było starannie ukrywane przed nim. Chociaż... z każdą jego wizytą było to wszystko o wiele trudniejsze i sam Angelo nie był pewny, czy zaraz nie wybuchnie i nie powie mu całej prawdy.

Fiodor zasługiwał na prawdę.

Na świadomość, że Angelo również go lubi w taki sposób, ale też na...

Anioł szybko starł łzę z policzka. Samo myślenie o tym sprawiało, że nie dawał sobie emocjonalnie rady. Musiał wrócić do pracy.

***

Czarnowłosy przyszedł pod kwiaciarnie punktualnie, Angelo mieszkał praktycznie tuż nad nią. Demon nigdy się nie spóźniał, nie lubił tego, mimo że takiego czegoś można by się spodziewać po jego rasie. Zazdrościł lekko faktu, że kolorowo-włosy mieszkał tak blisko swojej pracy. Brak dojazdów! Martwienia się o korki! Oj, jak on sam chciałby tak...

Nie musiał czekać długo na przybycie swojego obiektu westchnień. Przyjrzał mu się, praktycznie w chwili jak ten pojawił się na zewnątrz — zmienił ubiór tylko trochę, zamieniając koszulę na luźniejszy, kolorowy, T-shirt. Oprócz tego widocznie ułożył włosy od nowa, rude włosy z czarnymi końcówkami (pozostałości po farbie!) wyglądały miękko i puchato, a różowe pasemka były podkręcone. Strasznie uroczo...

— Nie bierzesz żadnej bluzy? Jest trochę chłodno... — zauważył opamiętując się nagle.

Sam taką posiadał, czarną, pasującą dobrze do reszty outfitu zawierającego fioletowe elementy. Podszedł bliżej do chłopaka i troskliwie potarł jego ramiona.

— Nie zamarźnij mi tu...

— Przeżyje, nie martw się, bo na złe ci wyjdzie — powiedział uśmiechając się lekko, ale tak... dziwnie. Fiodor nie potrafił określić tego „rodzaju" uśmiechu, co sprawiało, że odczuwał dość nieprzyjemne zdezorientowanie. — Gdzie mnie zabierasz?

— Cóóż... tak jak mówiłem wcześniej, chciałbym żebyś pokazał mi jakieś miejsce, które lubisz — przypomniał.

Angelo myślał chwilę, a potem kiwnął powoli głową i rzucił szybkie „okay, chodźmy". Demon ruszył krokiem równym jego, może stresując się lekko. Po sytuacji w kwiaciarni czuł teraz jakieś... spięcie między nimi. Niezręcznie jednak było poruszać ten temat, a przynajmniej na ten moment. Chciał, ażeby było teraz przyjemnie, miał tak pozytywną wizję na ten dzień...! A głupie uczucia, które upodobniały ich do ludzi, sprawiły, że teraz było tak niewygodnie, tak niepewnie. Parę razy próbował coś powiedzieć, ale nie umiał wpaść na odpowiedni pomysł. Myślenie było ciężkie, zwłaszcza w takiej chwili jak ta.

Towarzyszący mu chłopak widział to i odczuwał podobne emocje, wobec tej ciszy między nimi. Miał też poczucie winy — wiedział, że przyczynił się do tej atmosfery. Gdyby tak się nie bał powiedzieć mu całej prawdy! Bolałaby ona, ale Fiodor wiedziałby, na co się nastawić...

Do miejsca docelowego doszli dalej, nic nie mówiąc do siebie, oboje zamyśleni i dość markotni. Jeden zastanawiał się nad tym, co robił źle i jak mógł to naprawić — drugi natomiast wahał się, czy wyznać wszystko pierwszemu, czy też nie. Ani ten, ani tamten, nie doszedł do konkretnych wniosków, gdy w końcu stanęli nad... jeziorem. Byli na paśmie natury przy stojącej wodzie. Fiodor nie zorientował się, kiedy to odeszli tak daleko od kwiaciarni. A może nie odeszli i to było tylko wrażenie? Nie do końca potrafił stwierdzić, czy znajdują się w parku, czy w magiczny sposób trafili poza miasto.

Wszędzie było cicho. Dookoła żadnego człowieka, oprócz nich (chociaż do ludzi też ich nie można było zaliczyć). Tylko szum wody, wiatru i... szeleszczenie wśród trawy na brzegu?

Angelo usiadł na ławce, która wyglądała na odmalowaną już któryś raz, po czym poklepał miejsce obok siebie.

— ...Co to za miejsce? — spytał cicho Fiodor, rozglądając się. — I... gdzie jesteśmy? Rozkojarzyłem się podczas drogi.

— Jesteśmy w parku, tylko nie tym głównym naszego miasta — Odpowiedź była cicha, a sam odpowiadający patrzył na jezioro, odwrotnie do pytającego, który zawiesił wzrok na nim. — Ten jest o wiele mniej uczęszczany, ale ma swój urok... Lubię tu przebywać, gdy potrzebuję pomyśleć. Są tutaj łabędzie czasem... wiesz, że zakochują się one raz na całe swoje życie?

— Jest tu... przyjemnie spokojnie. — Zauważył. — Często tu przychodzisz?

— Ostatnio częściej.

— Coś się stało...?

Angelo westchnął.

„Tak, stało się. Właściwie, ciągle się dzieje"

To chciałby powiedzieć, ale nie miał odwagi na to. Zamiast tego wzruszył ramionami i spojrzał przed siebie. Po wodzie płynęły dwa łabędzie, całkiem blisko siebie, zostawiając za sobą smugi na wodzie. To one wcześniej musiały szeleścić w trawie. Niepierwszy raz je widział, ale zawsze jakoś oczarowywały go, uspokajały, nawet jeśli tylko trochę.

Fiodor westchnął, jednocześnie zaraz biorąc głębszy wdech.

— Angelo...

— Tak?

— ...Co ci we mnie nie pasuje? — Spytał, patrząc w kierunku ptaków. Aniołek już tam nie patrzył, teraz trochę niepewnie spoglądał na Fiodora.

— ...Jak to co mi nie pasuje w tobie.

— No... tak to. Ciągle mnie odrzucasz, mimo że się dogadujemy dobrze, staram się sporo i... nie wiem. Czy to kwestia wyglądu? Rasy? Jakiegoś konkretnego zachowania? Jestem demonem, nie jestem perfekcyjny i... to akurat wiem, ale... dla ciebie mógłbym spróbować się poprawić. Powiedz mi tylko, co ci przeszkadza, a ja popracuje nad sobą — powiedział to całkiem zestresowany, jakby na jednym wdechu.

Anioł był zaskoczony.

On myślał, że to wszystko jego wina; że gdzieś w nim jest coś, co przeszkadzało — a to na odwrót, to Angelo był tym, co źle się zachowywał. Poczuł jeszcze większy ucisk na sercu. Wszystkie jego poczynania prowadziły do skrzywdzenia Fiodora. Cokolwiek nie robił, kończyło się źle. Czemu on w ogóle jeszcze chodził na ziemi, skoro jedyne co to grzeszył.

Zatracił się w myśleniu w kółko o tym, jak bardzo okropny jest. W pewnym momencie nawet zaczął płakać. Nie wytrzymywał emocjonalnie przed spotkaniem. I w poprzednich dniach. Właściwie nawet całe istnienie odkąd... odkąd miał swoje zdanie na różne rzeczy, inne niż te, które ma Bóg.

Gdy Fiodor w końcu zauważył, że jego obiekt westchnień płacze, zmartwił się. Nagle żałował pytania, mógł go nie zadawać, a... wymyślić coś innego? Przytulił go do siebie szybko, jednocześnie starając się wpaść na jakieś słowa pocieszenia. „Głupi, głupi, głupi..." — powtarzał sobie w głowie.

— Ej, aniołku... jeju. — Pogładził go po plecach, czując, że ten się wtulał w niego. — Przepraszam, nie chciałem zrobić ci przykrości, chciałem tylko... dobrze. Tak, żeby było okay między nami.

— Mh-mm — mruknął zaprzeczając. — T-to ja powinienem przepraszać. Nie m-musisz się poprawiać, jest-teś okay... — mówił, robiąc przerwy na oddechy. — Jesteś w-w porządku, lubię cię przecież... to m-moja wina... Jestem okropny...

— ...Słońce, nie jesteś, uwierz mi.

— J-Jestem, przeze mnie myślisz, że z tobą coś nie okay! — Krzyknął rozemocjowany. — To ja robię problem... jestem problemem.

— Angelo, shh... — Przytulił go mocniej. — Żaden z ciebie problem, mówisz tak, bo źle się czujesz. Musimy po prostu... częściej rozmawiać poważniej, co? Damy radę... Może przegadamy to co mówisz...? Czemu miałbyś być okropny według ciebie?

Chłopak pokręcił głową. Nie chciał o tym rozmawiać teraz. Całkowicie nie czuł się na żaden głębszy temat, a tego właśnie chyba oczekiwał Fiodor. „Muszę mu powiedzieć" — myślał — „Tylko może... nie już dziś". Ciężko było mu wypowiedzieć to na głos.

— No... dobrze, ale nie ucieknie to od nas, wiesz...? Sam pewnie jesteś świadomy, że rozmowa jest potrzebna...

— ...mhm

— Obiecujesz mi, że spróbujemy? — Fiodor spytał, odsuwając lekko anioła, żeby spojrzeć mu w oczy. Dalej był zapłakany, łzy płynęły mu po policzkach. Pogłaskał go po jednym z nich, starając się zetrzeć je.

— Ob-biecuję...

Demon wypuścił głośno powietrze i przytulił ponownie Angelo.

Może teraz coś się zmieni.

***

— Aniołku, nie za zimno ci?

Po długim siedzeniu przy wodzie zaczęli w końcu wracać. Powoli zaczynało robić się ciemno. Angelo zdążył się uspokoić i doprowadzić swoją twarz do stanu, który uznał, za w porządku na pokazanie ludziom. Jednak to wszystko wykończyło go, czuł się zmęczony pod każdym względem. Dopiero po pytaniu Fiodora zdał sobie sprawę, że drżał lekko, a włosy na rękach stoją mu dęba. Potarł je lekko. Rzeczywiście mógł wziąć wcześniej jakąś bluzę, czy sweter, nie sądził jednak, że tyle im się zejdzie nad wodą, albo że będzie miał atak paniki i będzie się wypłakiwał. W skrócie, kto wiedziałby o takiej ilości wydarzeń, między nimi, jednego dnia?

— Może trochę... — przyznał mu w końcu rację. Pocieranie rąk pomagało tylko chwilowo, zaraz robiło mu się od nowa chłodno.

— Daj mi chwilę.

Przyglądał się teraz, jak ten ściąga swoją czarną bluzę i wyciąga w jego stronę. To był chyba pierwszy raz, jak demon zaproponował mu coś, co nie było jego sercem (te propozycje nie były takie bezpośrednie, ale zawsze wyczuwał chęć oddania się Fiodora jemu).

— Zakładaj, ja już wystarczająco długo byłem w cieple. Wiesz, piekło nie jest takie chłodne... — spróbował zażartować jednocześnie uśmiechając się lekko.

— To daje klimat książek dla młodych ludzi, nastolatków, wiesz? — odpowiedział podobnym tonem.

— Oj tam, bierz.

Angelo pokręcił głową, ale przyjął bluzę od niego i założył. Prawie od razu poczuł zapach jego perfum — nie były jakoś typowo „męskie", ale nie do końca delikatne. Zupełnie pasowało mu to do osoby demona obok. Delikatny uśmiech wszedł mu na twarz mimo to.

— No, od razu lepiej wyglądasz w mojej bluzie i z tą miną, złotko~

Drobny rumieniec wszedł mu na twarz na te słowa, ale nic nie powiedział. Trącił go tylko ramieniem, mrucząc „przestań, to nic takiego". Jego towarzysz pokręcił na to, rozbawiony, głową i wyciągnął do niego dłoń. Angelo... był niepewny czy podawać mu swoją, ale ostatecznie to zrobił. Dłoń demona była ciepła, odczuwalnie większa od jego własnej. Zaraz ruszyli w stronę, gdzie znajdowało się mieszkanie.

Sam aniołek poczuł miłe uczucie w sercu. Wiedział, co to znaczy — dawno już był świadomy własnych emocji, ale do tej pory nie był jakoś nastawiony pozytywnie do nich. Teraz? Po tamtej rozmowie? Czuł się jakoś... trochę odmieniony. Miał nadzieję, na chwilę, że wszystko będzie w porządku, że będzie miło, a śmierć nie czeka na niego za rogiem. Myślał o tym, że może takich spotkań mogłoby być więcej, może rzeczywiście mógłby zbliżyć się do Fiodora i... byłoby po prostu miło. Ubierałby się w jego bluzę, chodzili w ładne miejsca, może wyszliby na jakieś jedzenie! Mimo że tak naprawdę jako kreatury, jakimi są, anioł i demon, nie potrzebowali jedzenia — było to jednak nie najgorszą czynnością, jaką można było robić wspólnie.

Rozmarzył się, a Fiodorowi było przyjemnie patrzeć na nagle zadowolonego Angelo. Lekko machał ich dłońmi, patrzył przed siebie, czasem przymykając oczy na sekundę, a później jakby przypominając sobie, że jest w ruchu i nie może tego robić, bo jeszcze się wywróci. Demon uznał to za urocze. Co nie było takie w nim?

Dzisiejsze spotkanie sam uznał za ciężkie, ale będące dużym krokiem w relacji i tak jak anioł, narobił sobie nadziei. Może w końcu ten przekona się i będzie starał się dać mu szansę. Może jeszcze wyjdzie, że będą razem! Ta myśl bardzo go cieszyła. Oboje emanowali pozytywnymi uczuciami, a przechodząc obok nich, na pewno można było odczuć to — i metaforycznie i dosłownie, bo jako nadludzkie stworzenia mieli swego rodzaju aurę, która zmieniała się zależnie od ich nastroju.

Nie rozmawiali ze sobą w drodze, ale nie wydawało się im to jakoś specjalnie przeszkadzać. Cisza była przyjemna, wystarczyły im własne myśli i towarzystwo drugiej osoby — na odwrót temu jak czuli się, przychodząc do parku wcześniej. Wtedy to milczenie dołowało obojga, doprowadzało ich do rozmyślań. Teraz? Teraz było sympatycznie. Lampy świeciły, ludzi było mało, wieczór robił się coraz ciemniejszy... na pewno była ciekawa atmosfera, która wspomagała utrzymanie pozytywnego nastroju.

— Dziękuję za dzisiaj — zaczął Angelo, gdy stali już pod jego kwiaciarnią, a jednocześnie domem. — Było nieprzyjemnie, ale... chyba to było coś ważnego. Cieszę się, że pogadaliśmy ostatecznie o tym.

Fiodor kiwnął głową.

— Też tak myślę. Nie musisz oddawać. — Dodał widząc jak ten ściąga bluzę.

— Ale jest twoja... Jestem pod domem, a ty masz jeszcze trochę do siebie. Na pewno mam ją brać?

— Nie martw się, na jakiś czas może być i u ciebie. Mam masę innych.

Uśmiechnął się lekko, mówiąc to, i schował dłonie w kieszeniach spodni. Czymś, czego się nie spodziewał, było to, że niższy chłopak nagle przytulił się do niego. Sam z siebie! Bez przykrych emocji! Zwykle, jeśli już się tulili, wychodziło to przy ciężkich sytuacjach. Teraz co? Oh, to tak bardzo cieszyło Fiodora! Zaraz przytulił go mocno. Chciał korzystać z tej chwili — nie wiedział kiedy to się powtórzy, dlatego robił wszystko, żeby jak najlepiej zapamiętać ten moment. Niby był to taki mały gest, a tak bardzo poprawił mu teraz humor.

Odsunęli się od siebie po jakiejś, nie wiadomo nawet czy krótkiej, czy długiej, chwili, patrząc na siebie z uśmiechami. I Angelo, i Fiodorowi, nagle chciało się jakoś śmiać, bez większego powodu. Byli po prostu jakoś szczęśliwi, nie myśleli o tym co będzie w następnych dniach.

Liczyło się, że teraz było dobrze.

Czas pożegnania jednak nastał szybko. Żaden z nich nie chciał zacząć mówić, chcieli jak najdłużej zostać w takim stanie, ale... trzeba było już iść.

— Do zobaczenia, aniołku!

— Do zobaczenia, Fiodor.

Odkręcił się w stronę drzwi do budynku, ale w ostatniej chwili spojrzał przez ramię, w stronę demona. Ten czekał, aż Angelo na pewno wejdzie do domu, jakby chcąc się upewnić czy ten jest bezpieczny. Kolejny, mały, gest, który sprawiał, że pojawiało się ciepło w sercu chłopaka...

Postanowił zostawić go z lekką zagwostką, lekkim powodem do nadziei, chociaż nie był pewny czy takową powinien mu ją dawać. Uśmiechnął się delikatnie, kładąc dłoń na klamce i zaraz powiedział:

— Wiesz, anioły i łabędzie mają coś wspólnego...

Weiterlesen

Das wird dir gefallen

272K 10.5K 7
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...
428K 17.3K 54
A co jeśli to kobieta uratuje wielkiego szefa mafii? Powinno być chyba na odwrót, prawda? Czasy kobiet w opałach jednak już dawno minęły. Hank jest...
165K 4.9K 22
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
211K 6.7K 45
Współczesna opowieść o kopciuszku, w której książę okazał się być diabłem. On był samotnikiem, socjopatą i mordercą. Ona była tylko służącą w jego do...