White Dandelion| Seongjoong

De Anonimowaok

7.3K 1.1K 628

~-Czasem najtrudniejszym jest przyznanie się przed sobą, że jedyną osobą, która cię nienawidzi jesteś ty sam... Mai multe

Prolog: gabinet nr 312
1. Trudne pytania
2. Gumy truskawkowe
3. Spinacze w kształcie kwiatów
5. Zapach alkoholu
6. Karmelowa kawa
7. Szwy
8. Wieczorna zmiana
9. Znajomości
10. Rodzaje chaosu
11. Ryż z kurczakiem
12. Słowne przepychanki
13. Ten uśmiech
14. Konfrontacja
15. Pudełko
16. Asertywność
17. Pizza z soju
18. Bratnia dusza
19. Anonimowy podarunek
20. Tabelki i wykresy
21. Pokaz
22. Dobry dzień
23. Lęk
24. Nauka emocji
25. Espresso i uroczy uśmiech
26. Wesołe oczy
27. Nawracający lęk
28. Hamulce (lub ich brak)
29. A mógłbyś, po prostu, tutaj ze mną być?-
30. Docieranie
31. Pierwsze koty za płoty
32. Sweet chilli
33. Konwersacje przy krawężniku
34. Przyjacielska konsultacja
35. Kolacja
36. Pierwsza randka
37. (Korpo)szczur w (korpo)ścieku
38. Okazja
39. Walc w toalecie
40. Chwila odwagi
41. Slow it down...
42. Deklaracje
43. Słowa, słowa, słowa
44. Wszystko się zmieni
45. Nowa rzeczywistość
46. Bukiet szczęścia
47. Pojedynek
48. Kroplówka i trzy łyżki cukru
49. Kocie wymioty i impreza niezakrapiana alkoholem
50. Nowy lokator, fryzjer i boże ciało
51. Latte z bitą śmietaną
52. Skazy przeszłości
53. Zacząć od początku
54. Nostalgia
55. Festiwal
56. Prawie jak rodzina
57. Plan i siedmiu idiotów
58. Niespodzianka
59. Prezent
60. Turbulencje
61. Sto lat i oby każde z nich było nasze

4. Ulubiony kolor

143 18 21
De Anonimowaok

- A mogliśmy pojechać do McDonald's.- Hongjoong westchnął cicho, widząc, że ich taksówka podjeżdża pod bar, przy którego wejściu kręciło się mnóstwo osób, podobnych do Seonghwy. W tym sensie podobnych, że każdy z nich wyglądał jakby miał własny biznes, robił coś pożytecznego z własnym życiem, zarabiał mnóstwo pieniędzy, prowadził się w dobrym towarzystwie i miał, zgodnie ze społecznym uznaniem, dobre życie. Ile było w tym prawdy i jak czuli się ci ludzie wewnątrz? Tego Hong nie wiedział, ale instynktownie rodziła się w nim zazdrość. Nie pragnął nawet ich pieniędzy, a stabilności, którą dają. Pragnął wiedzieć, co będzie jutro, z nim, z jego relacjami, z życiem, ze wszystkim. Miał wrażenie, jakby fundamenty jego rzeczywistości zostały zbudowane z kart. Nie pasował tu, ani statusem majątkowym, ani jako człowiek. O czym miałby z nimi rozmawiać? Właściwie, dopiero teraz pojął, że prawdopodobnie będą milczeć cały wieczór, a on zmarnuje Hwie czas. Mógłby wyjść ze swoimi przyjaciółmi, z którymi najpewniej łączyłoby ich coś więcej niż dwa dni znajomości oraz zero wiedzy o sobie nawzajem. 

- Zajedziemy później na drive'a, jeśli będziesz jeszcze głodny. A teraz nie marudź.- rzucił Park, a Hong miał ochotę uderzyć czołem w szybę. Dlaczego on nie mógłby zamilknąć, tylko mówić na głos wszystko, co przyjdzie mu na język?

- Przestaniesz podsłuchiwać moje myśli.- 

- Przestałbym, gdyby były trochę cichsze.- stwierdził brunet, uśmiechając się od ucha do ucha. 

Chociaż Joong zapierał się, żeby zapłacić za transport, to Seonghwa kategorycznie się nie zgodził, jedną ręką wysuwając banknoty w stronę kierowcy, a drugą odpędzając dłonie Joonga, jak uporczywą muchę. Chłopak naburmuszył się, bo nie chciał czuć się jak ktoś, kogo należy sponsorować. 

Wysiedli, a w powietrzu od razu dało się wyczuć zapach tytoniu, alkoholu i męskich perfum. Hong miał szczerą nadzieję, że nie trafił do typowej męskiej obory, gdzie przesiadują bogaci mężczyźni po pracy, przepijając czas, który mogliby spędzić nad jakąkolwiek inną pasję. Bał się też, że w pewnym momencie stanie się taki przez dorosłość, która odbierze mu jakikolwiek zapał do posiadania zainteresowań. A nie chciał, aby w życiu obchodziły go tylko pieniądze i sposoby ich nabycia. Z drugiej strony jego celem nie było też założenie rodziny, czy osiągnięcie zawodowego sukcesu. Sam nie miał pojęcia, czego pragnie od swojej przyszłości. Może po prostu tego by nie przychodziła jak najdłużej, bo niczego tak się nie bał i nic nie było tak czarne w jego wyobraźni jak obraz siebie za kilka lat. 

Lokal mieścił się na parterze innego wieżowca, położonego w ekskluzywnej części miasta, gdzie toczyło się wieczorne życie. Wprawdzie, nie było jeszcze tak późno, lecz wiele osób skończyło już swoją zmianę, więc podobnie jak oni, mieli chwilę na oddech . 

Knajpa nie przypominała ani baru, ani restauracji. Była czymś pomiędzy. Wystrój był całkiem nowoczesny, a to równało się temu, iż praktycznie wszystko zostało wykonane ze szkła. Na ścianach wisiały obrazy, które wiernie odzwierciedlały współczesność, a więc czarną dziurę na środku nawet niezagruntowanego płótna. Z sufitu zwieszały się finezyjne lampy, z których długością miałby problem ktoś wykraczający poza dwa metry wzrostu, z czym niestety Hong się nie kłopotał. Niemniej dostrzegł, jak jeden człowiek w błękitnej koszuli, niechcący, uderza w jedną z nich czołem, przez co zrobiło mu się potwornie głupio. Gdyby tylko wiedział, ile razy w ciągu tygodnia Hong wywraca się o własne nogi, w obecności przynajmniej dwudziestu świadków. Raz potknął się na uczelni i zjechał po schodach kilka stopni, tuż przed oczami profesora, z którym miał mieć zaraz egzamin ustny. Nie wspominał tego dnia aż tak źle, bowiem tamten, widząc, że chłopak odrobinę się potłukł, był dla niego bardziej łaskawy i nawet zapytał, czy potrzebuje plastra na krwawiący palec. 

Seonghwa wskazał na jeden ze stolików, znajdujących się bardziej w ukryciu przed oczami gapiów. Wydawało się, iż jest zarezerwowany dla niego, bo tylko w tamtej okolicy nikt nie siedział, chociaż wszędzie wokół panował spory tłok. Park z początków wydawał się skrępowany, co i Joonga wprowadziło w dyskomfort. To nie był jego pomysł, aby tu być. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak odstaje od takich ludzi. Nie chodziło o wygląd, czy tylko o te zarobki. Po prostu był znacznie młodszy od nich wszystkich, miał inne priorytety, a zasadniczo chyba nie miał żadnych. Zawsze, kiedy trafiał w środowisko ułożonych osób o ustabilizowanych życiach, czuł się nieswojo. Sam był w zupełnej rozsypce, pod każdym względem. Niczego nie miał pod kontrolą, nawet jeśli tak mogło się zdawać. Cieszył się, gdy mógł powiedzieć, tak jak teraz, że ma jakąś pracę oraz studiuje, ponieważ to kreowało go jako kogoś, kto wie co robi. Kto ma jakiś plan, ma rutynę, ma władzę nad swoim losem. W rzeczywistości, nikt nie miał pojęcia o tym, jak wielkim przegranym jest Hong w tej rozgrywce. Wszystko było przypadkiem, wszystko było odrealnione, zupełnie niezespolone z nim. Nie aspirował do pracowania w czyjejś firmie. To nie było jego marzenie. Studiował, ale robił to tylko dla jakichś zniżek, czy dodatkowych profitów, a nie dla własnego rozwoju. Miał znajomych, lecz z niewieloma osobami na świecie czuł jakiekolwiek połączenie. Dosłownie wszystko istniało, by istnieć, ale on stał obok i oglądał to w zwolnionym tempie, mogąc jedynie zastanawiać się, dlaczego doprowadził do tego, by nic nie miało sensu. 

Dłoń na ramieniu wyrwała go z zamyślenia. Hwa zaprosił go, żeby usiadł, po czym podał kartę dań. Sam udawał, że ją przegląda, dobrze już wiedząc, co zamówi, jednak nie chciał pospieszać młodszego. Chłopak zerkał na kolejne pozycje i musiał przynajmniej przyznać, że nie były to jakieś wymyślne potrawy, których nazwy nic by mu nie mówiły. Natomiast już ceny odrobinę zbiły go z tropu. Nie tyle nie było go stać, co po prostu miał świadomość, że za chwilę wyda cały dzienny zarobek i będzie musiał się tłumaczyć w domu, dlaczego tyle pracuje, a wciąż nic nie ma. Szukał czegoś taniego, lecz nie najtańszego, aby też Park nie miał o nim złego zdania, jakkolwiek można mieć o kimś złe zdanie za jego decyzje kulinarne. 

- Może ja ci coś polecę?- zaproponował, a Joong przełknął ślinę, przytakując. Już wiedział, że nie ma co liczyć na oszczędność, więc pozostawało mu się tylko modlić do Boga, w którego nie wierzył, aby w tym momencie nagle istniał i uchronił go od najdroższej pozycji w karcie. Okazał się nią ulubiony makaron Parka, o którym rozprawiał mu przez kolejne pięć minut. Zamówił go pierwszy raz po pierwszym tygodniu w firmie i potem wybierał już zawsze, gdy tu się zjawiał. Podobno obsługa dobrze znała Parka, ponieważ odwiedzał to miejsce przynajmniej trzy razy w miesiącu. Ciekawe jak zareagują na fakt, iż zawitał tu tym razem z jakimś przypadkowym obdartusem z ulicy? Właściwie, może nim nie był, ale tak się czuł.

Hong nie umiał odmawiać, więc zgodził się na cokolwiek, co tylko drugi mu wcisnął, protestując jedynie przy propozycjach alkoholu, podczas gdy tamten wybrał jakiegoś drinka z marakują, albo innym egzotycznym owocem. Kim nie miał pojęcia, dlaczego ludzie nie mogą sobie kupić pieprzonego soku, tylko czują potrzebę zaśmiecania go gorzkimi procentami oraz późniejszym bólem głowy. 

Brunet machnął dłonią, wzywając kelnera i z jakiegoś powodu wydało się to Hongjoongowi niezwykle atrakcyjne. Może to przypadłość eleganckich ludzi z wyższych sfer, że ich gesty miały w sobie znacznie więcej gracji, niż nieskoordynowane ruchy Joonga. Już nawet gęsi poruszały się zgrabniej od niego, a przynajmniej takie miał wrażenie, kiedy kolejny raz o coś haczył, potykał się, czy robiło mu się nagle słabo i zataczał się, jakby był po opróżnieniu butelki wina. 

- Witam, jak rozumiem, mogę już przyjąć zamówienie?- kelner uśmiechnął się do obojgu z nich, co wydawało się Hongowi jakimś tajemniczym odstępstwem od normy, bo oczekiwałby prędzej zignorowania własnej osoby. Sam by chyba siebie zignorował, gdyby tylko to było możliwe. Seonghwa zamówił, co miał zamówić, używając przy tym specjalnego tonu głosu przeznaczonego do składania zamówień w restauracjach. Hong też tak miał. Posiadał tysiąc różnych intonacji oraz charakterów, jakie przyjmował w zależności od sytuacji. Tym samym, był przesadnie uprzejmym, pewnym siebie, zdrowo aroganckim studentem prawa, podczas pytania, a już całkowicie cichym, wystraszonym szczenięciem na korytarzu pomiędzy blokami zajęć. W urzędach posługiwał się własnym językiem migowym, szczerząc się jak głupi do sera i czekając aż osoba w okienku sama pojmie, o co mu chodzi. Z kolei idąc jeść na mieście, co zdarzało się wyjątkowo rzadko, wybierał Mcdonald's oraz monitory samoobsługowe, bo to niwelowało dyskomfort dla niego oraz pracownika, który nie musiał znosić jego niezdecydowania. Ciekawe, czy Hwa też tak miał, czy może normalnie funkcjonował w społeczeństwie? Hong nie lubił ludzi, w jego mniemaniu, normalnych. Irytowali go ci zbyt optymistyczni, ci zbyt ekstrawertyczni i ci, którzy radzili sobie zaskakująco dobrze w zwykłym byciu. W jego małym świecie, raczej nie lubiło się swojej codzienności, więc dawka niezadowolenia była takim równoważnikiem, dla każdego pozytywu. Jak można było być nieustannie miłym? Przecież to było takie męczące. 

- Zacznijmy od najważniejszego pytania, a mianowicie, dlaczego chciałeś ze mną gdziekolwiek wyjść?- wycedził Joong, sącząc lemoniadę, jaka została mu podana po kilku sekundach, co go wręcz wystraszyło. Nie spodziewał się, że czyjaś ręka wysunie mu się znad barku i postawi wysoką szklankę ozdobioną milionem listków mięty, plastrami pomarańczy, cytryny, limonki, posypanej jakimś nieokreślonym proszkiem, z kostkami lodu w kształcie gwiazdek. 

- Pomogłeś mi w naprawdę ważnym spotkaniu i uważam, że dobrze jest celebrować sukcesy.- odpowiedział, a niższy zmrużył delikatnie powieki. Sam ostatnio "celebrował" zdanie egzaminów końcowych, ale jego świętowanie polegało na oglądaniu spadających samolotów, przy zamówionym do domu pad thai'u, z jakiejś taniej knajpy na jego osiedlu. Był przepyszny, ale następnego dnia tak bolał go brzuch, że leżał cały dzień w łóżku, przed oczami mając lico swojego wielkiego pluszowego misia oraz kawałek grzejnika. 

- Uhm w porządku.- rzucił, znowu uwagę skupiając na spiralnej słomce, która była, w jego opinii, naprawdę wybitnym wynalazkiem. 

- Moglibyśmy skorzystać z okazji i bliżej się poznać.- kontynuował Park, a Hongjoong omal nie zapluł się na oczach ciemnowłosego. 

- Jesteś moim przełożonym. Etyka zawodu wymaga, żebyś traktował mnie jak robaka.- cmoknął. Seonghwa nie wiedział, jakiej etyki uczył się Joong, ale on nie zamierzał nikogo traktować jak "robaka".

- Raczej staram się mieć przyjacielskie stosunki z moimi pracownikami.- 

- No dobrze, czyli jesteś nowoczesnym szefem. Widzę, nowe trendy w tym zakresie. A dlaczego chciałbyś mnie poznać?- 

- A po co poznaje się ludzi?-

- No nie wiem, ja ich nie poznaję, więc ciebie się pytam.- zaśmiał się, zarażając tym drugiego, który upił swojego drinka i przyjął poważną pozę. 

- Czasem widzisz w człowieku potencjał na swojego przyjaciela, więc chcesz zobaczyć, czy nim zostanie, czy może to pomyłka.- odchylił się na oparciu, wpatrując w twarz Kima, która stopniowo rozpromieniała. Zasadniczo, to Hong uważał, że jest pomyłką, ale za dużo takich odzywek mogłoby zrazić do niego Hwę, a tego nie chciał.

- Czyli widzisz we mnie potencjał na swojego przyjaciela?- uniósł jedną brew, a brodę oparł na piąstkach.- Skąd pewność, że ja widzę go w tobie?

- Jeśli go nie dojrzysz, to odmówisz, gdy kolejnym razem zaproponuję spotkanie.- miało to niewątpliwie sens. Aczkolwiek trzeba było przyznać, że dwudziestolatkowi niezmiernie miło zrobiło się słysząc słowa Parka. Rzadko zdarzał się ktoś, kto patrzyłby na niego w taki sposób, a nawet jeśli, to znikał w zawrotnie krótkim czasie. Joong zastanawiał się, czy tak będzie tym razem. I może za dużo sobie wyobrażał, po tych kilkudziesięciu godzinach. 

Wtedy na blacie pojawiły się dwa talerze, przerywając im tę krótką wymianę zdań. 

- Jest coś, co chciałbyś o mnie wiedzieć?- ciągnął Seonghwa, widząc jak młodszy kłopocze się z nabraniem makaronu na pałeczki.- Ile już się tym zajmuję, jakie są moje pasje, ulubiony film...

- Jaki jest twój ulubiony kolor?- podniósł wzrok znad naczynia, mając pełne policzki. 

- Jesteś nudny.- jęknął brunet, patetycznie wzdychając.

- Barwy dużo mówią o człowieku.- uznał z przekonaniem. 

- Biały, a twój?-

- Żółty.- powiedział dumnie i dopiero teraz Hwa zwrócił uwagę na żółtą, plecioną bransoletkę na nadgarstku Honga. 

- Pasuje do ciebie.- 

Joong skoncentrował wzrok na talerzu, ponieważ wzrok mężczyzny go onieśmielał. Na koniec dnia byli w końcu pracodawcą oraz chłopcem na posyłki, który cudem dostał posadę w wielkiej firmie. Seonghwa miał nazwisko, renomę, szacunek osób z zewnątrz. Prowadzał się z klasą, którą miał jakby wrodzoną, zupełnie nienachalną. Hongjoong nie chciał siebie nazywać złymi przymiotnikami, lecz daleko mu było do jego pozycji, a siedzieli tu razem i rozmawiali jak równy z równym, co było dla niego, mimo wszystko, kompletną abstrakcją. Poza tym, w kontaktach międzyludzkich odnajdywał się nie najlepiej. Obawiał się, że kiedy powie za dużo, zostanie odebrany za dziwaka, albo ktoś wyrobi sobie na jego temat sztywne zdanie, jakiego nie będzie mógł zmienić, cokolwiek by nie zrobił. Sam, siłą rzeczy, oceniał innych, więc ci prawdopodobnie robili to samo z nim. Chciał wypaść dobrze, ale obawiał się, iż nie jest do tego zdolny. Pragnął o coś zapytać, lecz każdy temat brzmiał na swój sposób niebezpiecznie. Jeśli spyta o coś związanego z rodziną, to mógł wkroczyć na grząski grunt i też sam wolał nie być o to pytany. Pogoda brzmiała zbyt banalnie, o pracy nie rozmawiało się na spotkaniach towarzyskich, a nie byli też dziećmi, aby raczkować między ulubionymi potrawami, filmami, zajęciami, ponieważ takie rzeczy powinno poznawać się w trakcie znajomości, naturalnie. 

- Dlaczego nie pijesz alkoholu?- 

- Uhm... nie lubię tego smaku. Po co wydawać pieniądze na coś, co nie dość, że jest drogie, to w dodatku niesmaczne?- odparł, chociaż geneza jego awersji do napojów wyskokowych sięgała czegoś znacznie głębszego. Na szczęście, nie musiał się tym dzielić, bo dało się wymyślić miliony innych powodów, a nie były one znowuż kłamstwem. 

- Ludzie lubią stan po nim, odcięcie od rzeczywistości.- mruknął Park, ale zaraz się zreflektował, by nie wyjść na osobę z problemem.- Ja dużo nie piję, ale jak jeździ się na bankiety, przyjęcia, czy odwiedza wspólników, niekulturalnym jest odmówić, a kieliszki wyrastają wszędzie jak grzyby po deszczu. 

- Nie musisz mi się tłumaczyć. Nie przeszkadza mi, jeśli ktoś pije, póki nie robi tego przy mnie. Samo zjawisko jest dla mnie idiotyczne, lecz nie moja sprawa, ile kto w siebie wlewa, skoro tego nie widzę.- wyjaśnił i wrócił do jedzenia swojego dania. Było pyszne, co musiał przyznać, a on sam był odrobinę głodny. Starał się jeść powoli, udając, że wcale nie miał ochoty wrzucić w siebie wszystkiego na raz. Byłoby to wielce nietaktowne, patrząc jak bardzo Hwa przestrzegał w tym miejscu etykiety.- Ja od rzeczywistości odcinam się inaczej. 

- Jak? Może się zainspiruję.- Park wydawał się żywo zainteresowany takimi ciekawostkami na temat Joonga, co dla niego było wielce niecodzienne. Rozważał, czy to gra aktorska, a ten po prostu robi wszystko, by nie zapanowało niezręczne milczenie, czy rzeczywiście obchodzi go sylwetka chłopaka. W drugą opcję Hong szczerze wątpił. 

- Piszę powieści oraz czasem... piosenki.- wydukał cicho, jakby się tego wstydził. Coś w tym było, ponieważ zwykł, że ludzie na uczelni interesują się rzeczami, które dla niego były niezwykle odległe. Pogłębiali swoją wiedzę polityczną, czytali o tym mnóstwo książek, oddawali się podręcznikom historycznym, rozprawiali o nowych kodeksach powstałych na świecie, przepisach, wieczorami byli stałymi gośćmi siłowni, uwielbiali wycieczki rowerowe oraz kancelarie swoich rodziców, gdzie znajdywali ciepłe miejsce na wiele lat. On tak bardzo nie pasował do tego środowiska, że nigdy się z nim nie zżył. Chodził tam, bo jakoś tak wyszło. Jego życie działało na zasadzie "jakoś", ale to nigdy nie było pozytywne "jakoś". Łatwo było mu popaść w pewne przyzwyczajenia, z których nie umiał zrezygnować, lecz doskonale wiedział, jak bardzo niszczą jego życie. Nigdy nie chciał zostać prawnikiem, ale nigdy też nie interesowało go nic, dzięki czemu mógłby zarabiać pieniądze. A przecież trzeba było zarabiać i to zarabiać dużo, aby nie patrzeć w lustro i nie pluć sobie w brodę. Nie on tak myślał, ale wszyscy wokół, więc biegł za tym jak ślepiec. 

Seonghwa patrzył na niego zafascynowany, z ogromnym wręcz zachwytem, co wybiło Kima z rytmu. Uniósł brwi, czekając aż tamten się odezwie. 

- Coś się stało?-

- Chciałbym usłyszeć twoje utwory. Śpiewasz? Czy tylko piszesz?-

- Nawet jeśli bym śpiewał, grał i robił tysiąc innych rzeczy, nikt tego nie ujrzy. Za bardzo boję się krytyki.- to była prawda. Kim źle znosił negatywne słowa innych. Tysiące razy słyszał, że powinno przyjmować czyjeś opinie oraz wyciągać z nich jak najwięcej, żeby stawać się lepszą wersją siebie. On naprawdę próbował tak do tego podchodzić, lecz nic nie mógł poradzić na reakcje swojego organizmu. Gdy tylko ktoś miał do niego zarzuty, nawet drobne, zaczynały trząść mu się ręce oraz drżał mu głos. Nieważne, czego by sobie nie powtarzał, jakby się nie nastawił, ten scenariusz się powtarzał, a on czuł się jak niezdolny do funkcjonowania w dorosłym życiu dzieciak. 

- Skąd wiesz, że bym krytykował? Może nic bym nie powiedział.- 

- To jeszcze gorzej. Wymyśliłbym sobie twoją opinię, a ja raczej nie oceniam swoich prac na wybitne, więc byłbym przekonany, że uważasz je za beznadziejne. Wtedy byłoby mi przykro, więc wolę pisać do szuflady. Gdybym zaczął pokazywać to światu i ludzie zaczęliby obrażać mnie oraz moją twórczość, cały terapeutyczny aspekt tego zajęcia by prysł.- westchnął. Park przytaknął, choć wciąż liczył, iż kiedyś uda mu się jakoś zapoznać chociaż z małym fragmentem jego twórczości. Nie spotykał wielu kreatywnych ludzi. W jego branży miało się określone obowiązki, określony zakres możliwych ruchów,  granice, poza które nie można było wyjść i jasno określony cel. Nie było tu żadnej swobody i pracownicy raczej od niej uciekali, lubiąc, gdy wszystko było perfekcyjnie logiczne. Jeśli ktoś robił coś na odprężenie, to najczęściej rozwiązywał sudoku, krzyżówki, albo czytał książki. Chociaż to ostatnie robili tylko ci najwyżej ustawieni w hierarchii, bo mieli mieli na to czas. Pozostałym musiał wystarczyć audiobook w samochodzie lub na bieżni. 

- Ja grywam trochę na gitarze, a tak poza tym lubię podróżować. To jedyne, za co lubię bycie wiceprezesem. Mam masę wyjazdów i zwykle udaje się wynegocjować jeden dzień za zwiedzanie. Zresztą, jako mój prywatny asystent, dość szybko się o tym przekonasz. Mam coś zaplanowane na sierpień.- 

- Dlaczego nie weźmiesz Yeosanga? Ja ci tylko wstydu narobię. Będę ledwie po miesiącu pracy. No i to... drogie przedsięwzięcie.- wolałby nie poruszać tej kwestii, ale Park musiał zrozumieć, że nie ma do czynienia z kimś o równie grubym portfelu, a studentem, który cieszył się, jeśli raz na kilka lat udało mu się wybrać za granicę. 

- Zniszczę twoje starania grzecznego odmówienia mi przyjemności podróży z tobą, lecz za wszystko płaci firma. To wyjazdy służbowe, niestety. Tak więc ty nie wykładasz ani wona, chyba, że chcesz jakieś pamiątki, ale i to można podciągnąć na fakturkę, jeśli się uprzeć. Raz wziąłem miniaturową wieżę Eiffla pod pretekstem, że to ornament zdobiący gabinet. Tylko wówczas musiałem zgarnąć ich czterdzieści, bo jedna by nie przeszła. Ale stoi u mnie na półeczce, może widziałeś. Podobnie było z magnesami, ale wtedy się zorientowali w dziale finansowym, że sto euro wyszło z firmy od tak. Nawet nie wiesz, jaki Yeosang potrafi być pod tym względem upierdliwy. Chciał pozywać sklepikarza o pieprzone sto euro, bo uważał, że nas internetowo, jakoś, nie wiem jak, okradł.- opowiadał, a Joong nawet nie zauważył, jak zaczął się śmiać i zwyczajnie, dobrze bawić przy starszym. 

Później Hwa poopowiadał mu jeszcze o różnych innych zabawnych wypadkach z dwudziestego piętra biurowca, swoich przygodach podczas przeróżnych wypadów i nie zwrócili uwagi, kiedy zrobiło się naprawdę późno. Ciemnowłosy wyszedł do toalety, a Hong wzdrygnął się, widząc piętnaście nieodebranych połączeń od wuja. Niby był dorosły, lecz nie był w stanie takiego stanu rzeczy wbić do jego głowy, przez co musiał wysłuchiwać najróżniejszych wrzasków po powrocie zbyt późno do domu. Szykował już kartę, by zapłacić za swój posiłek i obliczając na jaki napiwek go stać, ale wtedy zjawił się dwudziestosześciolatek, wsuwając etui na karty do kieszeni spodni. 

- Ach, przepraszam, że tak wyszło, ale jutro sobota, więc zdołasz się wyspać. Zamówić ci ubera, czy pojedziemy jednym? Może to akurat po drodze?- wpisywał już lokalizację. 

- A rachunek?- chłopak łypnął na kelnera, który był wyraźnie uradowany. 

- Uregulowany.-  stwierdził Seonghwa.- To zamówię jeden, żeby któryś nie musiał sam tu czekać...

- Hej, ja chciałem zapłacić. Podaj numer konta, to ci przeleję pieniądze.- oburzył się Hong. 

- Istnieje zasada, że kto zaprasza, ten płaci. Nie zajmuj się tym tyle, tylko podaj mi adres.- 

- Pojadę autobusem, mam bilet miesięczny.- mruknął, niezbyt zadowolony z faktu, jak postąpił Hwa. Urażało to w jakiś sposób jego dumę oraz poczucie niezależności. 

- Nie ma mowy, jeśli mi nie powiesz, to zaraz znajdę twoją umowę i odszukam tam co trzeba.- 

- Lubię jeździć autobusami.- jęknął Joong, ale Hwa pokiwał głową. Kim nie chciał, aby Park zobaczył, gdzie mieszka. Sam zamówił sobie taksówkę, zanim Seonghwa zdołał to zrobić przed nim.- Zadowolony?

- Bezpieczniejsze to niż komunikacja miejska, ale liczyłem, że dasz się namówić na jeszcze trochę wspólnego czasu. Za ile będzie?-

- Pięć minut.- 

Continuă lectura

O să-ți placă și

211K 4.4K 47
"You brush past me in the hallway And you don't think I can see ya, do ya? I've been watchin' you for ages And I spend my time tryin' not to feel it"...
591K 9.1K 87
A text story set place in the golden trio era! You are the it girl of Slytherin, the glue holding your deranged friend group together, the girl no...
947K 21.7K 49
In wich a one night stand turns out to be a lot more than that.
982K 28.7K 51
Taehyung and Jungkook are forced into a marrige that turns out to be something more - taehyung X jungkook - my first book so there will probably be e...