Dramione - Przyrzeczona [Zako...

By VenaN-ks

405K 16.2K 3.3K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI - I retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXIX - IV retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXI - VI retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział XXVII - II retrospekcja

4.6K 196 44
By VenaN-ks


Lato 1995

Wracał ze szkoły do domu z myślą o tym, że poprzedni rok był dla niego chyba zbyt nudny bez rozgrywek Quidditcha i stąd właśnie wzięło się te jego niezdrowe zainteresowaniem kimś, kim absolutnie nie powinien interesować się inaczej, niż tylko jako jego wrogiem. Hermiona Granger była jego przeciwieństwem, na każdej płaszczyźnie interakcji, jakie mogły pomiędzy nimi zajść. Musiał przywrócić jej ten status w swojej głowie i obiecał sobie, że w czasie wakacji z łatwością mu się to uda.

Z dworca znów odebrała go tylko matka. Uśmiechnęła się do niego, ale Draco od razu zauważył, że coś w jej oczach wskazywało na niepokój.

- Co się dzieje? – zapytał, gdy znaleźli się razem z zaczarowanym powozie, który miał dotransportować ich do domu.

Narcyza westchnęła, raczej ponuro i zmusiła się do małego uśmiechu.

- Nic takiego synku, po prostu stało się to, co przewidział twój ojciec.

- Czyli? – Draco poczuł, jak przecina go nieprzyjemny dreszcz.

- Spadła na nas łaska tego, że Czarny Pan, znowu wrócił do pełni swoich sił – wyjaśniła.

Draco wiedział, że zbladł. Jako dziecko, słuchał opowieści ojca o potędze i władzy Voldemorta. Jako nastolatek, sam sięgnął do rodzinnej biblioteki i dowiedział się z niej, co tak naprawdę robił Tom Marvolo Riddle.

Ta łaska, którą matka wspomniała, mogła okazać się ich największym przekleństwem.

💍💍💍

Szybko wyszło na jaw, że po rezydencji często teraz kręcili się różni śmierciożercy. Lucjusz był tak zajęty, że Draco większość kolacji jadał tylko sam z matką. Na szczęście Narcyza przyjaźniła się z Almą, wtedy noszącą nazwisko Wilkes. Dzięki temu, on i Blaise mogli spędzać ze sobą naprawdę dużo czasu, a to pomogło Draco w uspokojeniu własnego umysłu i nie okazywaniu strachu.

Gdy tylko we dworze pojawiało się zbyt wielu sługusów Czarnego Pana, on wskakiwał do Fiuu i przenosił się bezpośrednio do pokoju Zabba, gdzie przyjaciel miał zawsze zabunkrowane trochę podprowadzonej ojczymowi ognistej whisky i kilka świerszczyków z ponętnymi czarownicami.

- Ta ma ładne loki – Blaise wskazał na opaloną blondynkę w skąpym bikini.

- Ładne, ale blond.

- Nie lubisz blondynek? – zdziwił się Zabini, dolewając mu nieco whisky.

- Wszyscy w mojej rodzinie to blondyni, przez lata zdążyło mi się opatrzyć – burknął Draco, opierając się o wezgłowie wysokiego fotela.

- Więc podobają ci się loki i najwyraźniej brunetki...- mruczał pod nosem Blaise, przerzucając gazetę, a Draco nieco się spiął. Ten opis kojarzył mu się tylko z jedną dziewczyną.

- Co to ma za znaczenie, jak kobieta wygląda jeśli nie ma czystej krwi? Czysta krew to podstawa – wyjaśnił szybko Draco, sięgając po whisky.

Blaise uniósł głowę i spojrzał mu w oczy.

- Wiesz, że uważam cię za przyjaciela prawda? – zapytał spokojnie.

Draco w odpowiedzi skinął jedynie głową.

- Więc proszę, nie serwuj mi tu tego gówna czystej krwi, bo nie mam ochoty tego słuchać. Jeśli naprawdę w przyszłości chcesz wybrać żonę według jej statusu krwi i stanu konta, zamiast według własnych uczuć, to przykro mi to stwierdzić, ale jesteś głupkiem.

O dziwo, Draco wcale nie poczuł się urażony jego słowami, więc po prostu parsknął śmiechem.

- Nie wiedziałem Zabini, że taki z ciebie romantyk – blondyn mrugnął do niego z przekorą.

- Moja matka kochała tylko jednego faceta w swoim życiu. Był nim mój ojciec... I był biedny. Gdy umarł, postanowiła zapewnić mnie i sobie godny byt, bo jej uroda na to pozwalała. Ale zawsze powtarza mi, że po to odkłada dla mnie pieniądze, bym i ja mógł poślubić kobietę, którą pokocham. Nawet jeśli będzie biedna.

- Lucjusz wydziedziczyłby mnie do ostatniego sykla, gdybym pokochał kobietę, która nie będzie odpowiadała jego standardom – Draco skrzywił się pod nosem.

- Masz własny majątek po dziadkach Black, czyż nie?

- Owszem i to całkiem przyjemny, to jednak nie zmienia faktu, że mam z góry określoną pulę kandydatek na przyszłą żonę – Draco skończył drinka jednym łykiem.

- I żadna z nich nie jest brunetką z lokami? – Zabini popatrzył na niego uważnie.

- Nie poznałem jeszcze ich wszystkich... - burknął Draco.

- Myślę, że już znasz tą, której byś chciał – Blaise odłożył gazetę i popatrzył mu w oczy.

- Nie! – warknął szybko. Za szybko.

- Gdy będziesz kiedyś chciał o tym pogadać, wiesz gdzie mnie znaleźć – Zabini uśmiechnął się do niego i zaczął dalej przerzucać strony świerszczyka.

💍💍💍

Obserwował to uważnie. Lucjusz robił się nerwowy. Bladł, gdy był wzywany do Czarnego Pana i wracał stamtąd, zawsze dziwnie rozproszony. Draco czuł, że sytuacja nie jest tak kolorowa, jak jego ojciec próbował to przedstawiać, ale nic nie mówił, tylko z uwagą słuchał słów pochwały wobec Voldemorta i jego planów.

Ministerstwo nie uwierzyło w jego powrót, zamiast tego robiąc z Pottera idiotę i wariata. Prorok wypisywał bzdury – nawet Draco to wiedział, ale i tak czytał każdy jeden artykuł, dopiero po czasie uświadamiając sobie, że wypatrywał w tekście jej nazwiska.

Tamtego dnia, gdy gruchnęła wieść o przesłuchaniu dyscyplinarnym Pottera, za niewłaściwe użycie czarów, Lucjusz był w euforii. Mówił, że osobiście dopilnuje, by wielu członków Wizengamotu zagłosowało za wydaleniem bliznowatego ze szkoły. Wtedy to, Voldemort mógłby łatwo dostać chłopaka w swoje ręce i nie byłoby już nikogo, kto zagrażałby potędze Czarnego Pana.

Draco sam nie wiedział, co o tym myśleć. Przed ojcem udawał, że strasznie się cieszy i że bardzo liczy na to, że Potter wyleci z hukiem – w głębi siebie jednak czuł, że wygrana Voldemorta wcale nie musi dla nich oznaczać tej władzy i potęgi, którą Lucjusz tak hojnie obiecywał. Czy jego ojciec nie obawiał się, że jego Pan zechce przejąć cały ich majątek? Czyje skarbce mają sfinansować tę wojnę, jeśli nie ich własne?

Starał się o tym zbyt często nie myśleć i zbyt mocno się nie przejmować, przed postronnymi udając, że jego entuzjazm, co do planów podboju magicznego świata nie ma granic. W głębi siebie tak naprawdę bał się i brzydził pomysłem by uwięzić wszystkich mugolaków i odebrać im ich magię lub też ich zabić...

Przekonywał samego siebie, że zapomniał o Granger. To było jego zadanie numer jeden i był z siebie dumny, gdy sądził, że mu to wychodziło. Ale gdy pod prysznicem lub w cichym zakątku swego łóżka, zdarzało mu się sprawiać sobie odrobinę przyjemności, wtedy ona zakradała się do jego umysłu, niczym mała, podstępna lisica, którą w sumie była.

Lecz - gdy od czasu do czasu - udawało mu się wyrzucić ją ze swojej głowy na cały dzień, sądził, że to udowadniało, że jego krótkie zainteresowanie nią – bądź nawet niezdrowe zauroczenie - już się skończyło i bezpowrotnie odeszło. Miał ochotę płakać z ulgi, sądząc, że to prawda.

Tłumaczył sobie, że w zeszłym roku, powodowała nim zwykła zazdrość. Krum był kimś znanym i sławnym, i skoro on wybrał Granger, to Draco w jakiś nieracjonalny sposób przypisał jej pozytywne cechy i upiększył ją przed samym sobą, choć absolutnie na to nie zasługiwała.

Granger była szlamą.

Granger była przemądrzała.

Granger miała koszmarne włosy.

Granger była przemądrzałą szlamą z koszmarnymi włosami – powtarzał niczym mantrę prawie każdego ranka i we wszystkie te dni, gdy przesadzili z Zabinim z podprowadzaniem whisky.

Oczywiście Potter nie wyleciał ze szkoły. Draco udał, że podziela wkurzenie Lucjusza na decyzję Wizengamotu i na Dumbledore'a, który pojawił się tam w ostatniej chwili, by znów uratować swojego pupilka. Nic nowego.

Fakt, że został wybrany na prefekta, specjalnie go nie zdziwił – spodziewał się tego od swojego pierwszego roku. Ojciec był dumny i wręczył mu worek galeonów na jego zachcianki, a matka wyprawiła z tej okazji mini-przyjęcie wraz z rodziną Parkinsonów, by uczcić to, że Pansy również otrzymała odznakę. Draco starał się nie okazywać swego jawnego zniechęcenia dla często powtarzanych sugestii, że on i Pansy są dla siebie stworzeni i w przyszłości mogliby zostać cudowną parą. Nikt nie wiedział, że dosłownie nie znosił próżności i głupiutkiego usposobienia Pansy. To wykluczało, by kiedykolwiek wybrał ją dobrowolnie, na swoją przyszłą żonę.

Cicho liczył na to, że pozycja prefekta sprawi, że nowy rok szkoły będzie mniej nudny od poprzedniego i że w końcu znajdzie sobie jakąś odpowiednią dziewczynę, którą będzie mógł się zainteresować na poważnie.

💍💍💍

01 września 1995

Nie denerwował się. Nie było czym. To tylko pierwsze spotkanie prefektów. To, że Granger zostanie wybrana na prefekta Gryffindoru, było dla niego tak pewne, jak to, że miał blond włosy. Ciekawiło go jednak kogo jej dopasowano? Czyżby Pottera? Zapewne tak...

Jednak, gdy drzwi do przedziału prefektów się rozsunęły, pierwsza pojawiła się w nich piegowata, ruda głowa Weasleya.

Draco parsknął śmiechem. Kto wybrał na to stanowisko tego idiotę? Czy Dumbledore, aż tak bardzo współczuł biedy Weasleyom, że postanowił uhonorować ich w tak żałosny sposób?

Weasley wpakował się do środka, gromiąc go swym potępiającym spojrzenie, co nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Jednak mimowolnie wstrzymał oddech, widząc kto wchodzi tuż za nim.

Pieprzona, pieprzona, pieprzona cholera...! – zawył głos w jego głowie.

Krew buzowała mu w żyłach, serce waliło jak opętane, a dłonie zaczęły się pocić.

Przeklęta Hermiona Granger wyglądała prześlicznie.

Te oczy, usta, jej loki... - wszystko wydało mu się jeszcze lepsze niż zapamiętał.

To było, jak choroba. On był chory. Odwrócił od niej wzrok i poprzysiągł sobie, że nigdy więcej na nią nie spojrzy, chyba że będzie gotowy rzucić jakąś obelgą.

Na szczęście Weasley i Granger nie zostali w przedziale długo i po rozdzieleniu im zadań przez prefektów naczelnych, poszli gdzieś – najpewniej na poszukiwanie Pottera i reszty bandy ich zidiociałych przyjaciół.

Dopiero, gdy drzwi się za nimi zamknęły, Draco odetchnął głębiej. Nie takiej reakcji się po sobie spodziewał – i już bał się, co to mogło dla niego oznaczać.

💍💍💍


Za każdym razem, gdy na nią spojrzał, a w jego głowie pojawiały się określenia takie jak: ładna, mądra, idealna, doskonała – wpadł w okropny nastrój.

Wyżywał się na pierwszorocznych, jako prefekt. Wyżywał się na Crabbie i Goyle'u, jako ich przywódca. Odpychał od siebie Parkinson naprawdę okrutnie, ale ona i tak wciąż trwała przy jego boku. Wreszcie w swojej frustracji i nienawiści do samego siebie, zaczął na nowo wyżywać się na Granger i jej przyjaciołach.

Za każdym jednym razem, gdy rzucał w nią kolejną szlamą albo wspominał o tym, jak niewiele jest warta, czuł taki wstręt do samego siebie, że chciało mu się wymiotować. Wiedział jednak, że to jedyny sposób – musiał sobie obrzydzić Hermionę Granger tak bardzo, że nic pozytywnego na jej temat już nigdy nie miało prawa przyjść mu do głowy.

Ale gdy siedząc w bibliotece, widział jak pochyla się nad kolejną książką, a jej śliczne loki opadają na rumiane policzki, jego myśli same błądziły w kierunku tego, jak odgarnia ten kosmyk, obejmuje ją ramieniem, pochyla się i...

Granger jest szlamą.

Granger jest pospolitą szlamą.

Granger jest przemądrzałą, pospolitą szlamą i nienawidzę jej.

Granger jest piękna. Jest inteligentna. Jest perfekcyjna...

Nie! Granger ma błoto zamiast krwi! Jest nikim, niczym!

Ona jest... Wszystkim.

Nie mógł się oszukiwać, ale i nie mógł się pogodzić z tym, że jego uczucia do niej zamiast przemijać, ciągle się pogłębiały. Czasami zastanawiał się, czy nie zwariuje od tego, co działo się w jego głowie. To było ponad jego siły, więc w odwecie, zrobił się jeszcze bardziej wredny i okrutny dla całego otoczenia.

Naciski jego ojca, by popierał i podlizywał się Umbridge, nie zrobiły na Draco większego wrażenia. To było tylko kolejne zadanie, jakie Lucjusz zrzucił na niego, w przekonaniu, że jego syn będzie szczęśliwy mogąc pognębić innych, a samemu skorzystać z pozycji pupilka. Tak – gnębienie słabszych powinno przecież sprawiać mu samą radość.

Widział, jak Granger się buntowała. Widział, jak broniła pierwszorocznych przed nim i jego złośliwością. Zauważył, jak próbowała przeciwstawiać się Umbridge i nowej polityce ministerstwa.

Dzielna wojowniczka... Jak zawsze. Bez zmian.

Nie mógł przestać jej obserwować. Ukradkiem w czasie lekcji czy posiłku, w bibliotece czy kiedy siedziała na trybunach, na treningach drużyny Gryffindoru. I widział też to, jak Weasley gapi się na nią, wpatrzony maślanym wzrokiem, jak w obrazek. Dostrzegł kilka razy, jak ten wieśniak dotykał jej ramienia – niby przypadkiem, gdy o coś pytał. Zaobserwował jak Rudy wykorzystuje ich wspólną pozycję prefektów, by zgłaszać się do wszystkich zadań razem z nią...

Nienawidził go za to. Miał ochotę go zniszczyć. Zatruć mu życie tak bardzo, by Weasley załamałby się i najlepiej skoczył prosto na głowę z tej swojej nowej miotełki, którą tak się wszystkim chwalił.

Obrażanie jego marnych umiejętności w Quidditchu, a także dalsze szydzenie z jego rodziny, były podstawą do tego, by Draco mógł poprawić sobie nastrój. Zwykle mu się to bez przeszkód udawało.

Irytujące jednak było to, jak Granger zawsze przybiegała, by go bronić. W takich momentach jej loki tańczyły dziko, a oczy były pełne ognia i pasji. Taka piękna... I taka pełna nienawiści do niego samego. Wiedział, że na to zasługiwał i tłumaczył sobie, że tak właśnie powinno być.

Choć to bolało, jeśli pozwolił sobie zauważyć ten ból.

Bójka po meczu Quidditcha była przyjemnością. Sam to sprowokował – wściekły za to, że drugi raz Potter z nim wygrał nie z powodu swoich umiejętności, jako szukającego, tylko z powodu szybkości swojej miotły. To Draco – podobnie jak w trzeciej klasie – szybciej zauważył znicza. Był lepszym szukającym. Potter miał tylko bajerancką miotłę i dużo bezczelności.

Draco wyładował swoją złość, najlepiej jak zawsze potrafił – obelgami i trafianiem w czułe punkty. Oberwał za to dość mocno – co w sumie przyniosło mu pewien rodzaj ulgi. Cieszył się z tego, bardziej niż byłby skłonny przyznać, nawet przed samym sobą.

Gdy znoszono go z boiska, widział jak Granger roztkliwia się nad Weasleyami. Szkoda, że nie miał okazji uderzyć Ronalda. Wtedy to byłoby jeszcze lepsze.

💍💍💍

Trzeba było przyznać Umbridge, że dawała sobie świetnie radę z gnębieniem Gryfonów i ich przyjaciół – a zwłaszcza tego półgłówka Hagrida.

Starał się przykryć swoją fascynację żartami i chichotami, gdy widział, jak wewnętrznie rozogniona Granger, próbuje powstrzymać się przed wybuchem na widok tej różowej ropuchy. Wyraz jej twarzy i te błyski w oczach, często mu się wtedy śniły.

W końcu nauczył się akceptować to, że oglądał się za Granger – nawet jeśli to było wbrew jego woli. Z dnia na dzień, przypisywał jej nowe pozytywne cechy – np. to, że miała rozkoszne usta, gdy te układały się wokół fioletowego pióra cukrowego albo to, jak z zaangażowaniem mówiła o zmianie tras patroli prefektów, tak by były bardziej efektywne – była taka niesamowicie inteligentna, że Draco zaczął fantazjować już nie tylko o kontekście seksualnym ich relacji, ale i o prowadzeniu z nią długich, ciekawych rozmów o każdej dziedzinie magii.

Wreszcie pewnego dnia odpuścił sobie, karcenie siebie i robienie sobie wyrzutów za zainteresowanie śliczną mugolaczką. Był zbyt zmęczony walką z samym sobą. Doszedł do prostego wniosku, że to mu minie – w końcu kiedyś na pewno tak. Nie chciał jednak angażować się z innymi dziewczynami. Nie kiedy przy każdym pocałunku, musiał zaciskać powieki i samemu sobie ciągle przypominać, czyjego imienia nie wolno mu było teraz wyjęczeć. Nie był gotowy. Po prostu potrzebował czasu, by przejść przez to chore zauroczenie.

💍💍💍

Jednak szybko dotarło do niego, że odpuszczenie prób pozbycia się Granger z jego myśli było złe. Stało się to w czasie, gdy przyjechał do domu na przerwę świąteczną. Jego mama już na dworcu wyjaśniła oględnie, że we dworze są goście.

Voldemort był przerażający. Oślizły i naprawdę wstrętny. Wszystko wokół niego, dosłownie przesiąkało czarną magią i Draco nie chciał nawet zbliżać się do pokoju, w którym ten potwór przebywał. Na szczęście, Czarny Pan nie żądał jego towarzystwa, zadowalając się wewnętrznym kręgiem swoich wiernych sługusów.

Inaczej jednak było w przypadku jego ciotki. Bellatrix po latach spędzonych w Azkabanie, gdzie najwyraźniej jej odbiło, poza chwilami, gdy łasiła się u stóp swego pana, chciała być blisko Draco i Narcyzy.

Draco dobrze pamiętał ten dzień, gdy nagle położyła mu dłoń na ramieniu i odwróciła go tak, by spojrzeć mu w oczy. Zimny dreszcz wstrząsnął jego ciałem, gdy zrozumiał, co zamierzała...

- Bella, chyba nie planujesz wedrzeć się do głowy mojego syna? – zapytała ją ostro Narcyza.

Bellatrix obróciła się w stronę siostry z szerokim uśmiechem.

- Dlaczego by nie? Przecież chyba nie ma nic do ukrycia? Chcę tylko się przekonać, jak głęboka jest jego lojalność.

- Nic ci do tego! – Narcyza podeszła i obcesowo zepchnęła dłoń siostry z jego ramienia.

- Cyzia nie bądź...

- To ty nie bądź taka nadgorliwa! Pamiętaj, że jesteś w moim domu gościem i zabraniam ci przeglądania tu wspomnień i myśli kogokolwiek, kto ci na to nie pozwoli, czy to jasne? – Oczy Narcyzy błyszczały siłą i determinacją.

Bellatrix zachichotała złośliwie.

- Zrobiłaś się harda, jako Lady Malfoy. Ale to dobrze. Zresztą twój syn to naturalny oklumenta. Wątpię czy pozwoliłby mi zobaczyć to, co naprawdę chciałabym odkryć.

- Uważaj Bella, bo Draco ma też predyspozycje do legilimencji. Gdy się trochę podszkoli, zobaczymy czy ty zdołasz się przeciwstawić jemu – Narcyza uśmiechnęła się protekcjonalnie do siostry.

Zęby jego ciotki błysnęły w szyderczym uśmiechu.

- Już nie mogę się tego doczekać!

💍💍💍

Draco spędził następne dwa dni na przetrzepywaniu biblioteki w poszukiwaniu wszystkich książek o oklumencji, jakie tylko mógł znaleźć. Musiał się tego nauczyć i zamierzał poprosić o to wuja Severusa, który był biegły w tej dziedzinie. Chciał wiedzieć, jak ukryć przed wszystkimi swoje myśli o Granger. Jeśli to opanuje, to mógł mieć nadzieję, że skoro ją ukrył, to być może, będzie też w stanie o niej łatwo zapomnieć.

Ostatnie dni przerwy świątecznej spędził w domu Parkinsonów w Alpach. Był pijany, gdy jego skrzat domowy – Śmiałek przyszedł, by poprosić go o pozwolenie na poślubienie skrzatki z domu Parkinsonów. Malfoyowie musieliby ją odkupić i wyznaczyć jej jakąś rolę w swoim dworze. Draco wiedział, że nie mają żadnego wolnego miejsca, ale w pijanym widzie powiedział im, że przecież jego przyszła żona nie ma własnego skrzata domowego, który mógłby przyjść razem z nią do rezydencji.

Strzałka była taka szczęśliwa, gdy to usłyszała. Miałaby służyć przyszłej pani Malfoy? Szczyt jej marzeń. A po kolejnym kieliszku whisky, Draco ze smutkiem uświadomił sobie, że jego owa przyszła żona nienawidzi wyzysku skrzatów domowych i od prawie dwóch lat prowadzi ostrą kampanię na rzecz ich wyzwolenia. Poinformował więc swoje skrzaty, że ma zamiar je wszystkie wkrótce uwolnić i przyjąć na doskonałych warunkach pracy, takich – z których jego wybranka mogłaby być dumna. Kazał też przekazać to reszcie elfów we dworze.

Następnego dnia nie mógł nawet tego specjalnie żałować, choć jego ojciec wpadł w gwałtowny szał. Matka natomiast tylko zapytała, skąd Draco wie, że przyszła pani Malfoy nie będzie miała swojego skrzata? Skłamał, że zamierza poślubić jakąś Francuzkę – tam domami opiekowały się nimfy, które były przypisane do budynków, a nie ludzi. Do dziś nie wiedział, czy Narcyza mu wtedy uwierzyła, ale uśmiechała się do niego dość pobłażliwie, gdy plątał się przed nią w swoich wyjaśnieniach.

Gdy w czasie podróży powrotnej wsiadł do pociągu do Hogwartu, Blaise uśmiechnął się do niego bezczelnie.

- Słyszałem, że uwalniasz swoje skrzaty domowe?

- Plotki – skłamał.

- Z pierwszej ręki, bo twoja mama powiedziała o tym mojej ledwo wczoraj.

- W sumie to nie jest zły pomysł. W domu kręci się teraz dużo obcych, a opłacane skrzaty będą pewnie bardziej lojalne – Draco starał się zrobić wrażenie, jakby faktycznie to przemyślał.

- Och zapewne. No i jak wiadomo, to może dać ci choć kilka dodatnich punktów u tej nieznajomej brunetki z kręconymi włosami, o której absolutnie nigdy nie myślisz.

- Odpieprz się! – odburknął spoglądając w okno i dusząc w sobie chęć pójścia do przedziału prefektów, by sprawdzić czy ona tam już jest.

Granger nie było w pociągu – starał się sobie wmówić, że wcale nie odczuwa dreszczy strachu z tego powodu. Voldemort nie chciał się jeszcze ujawniać, na pewno nie kazałby zaatakować jej rodziny w czasie przerwy świątecznej, prawda? Nie. Na pewno nie.

Podobnie wmawiał sobie też, że wcale nie odczuł ulgi, gdy zobaczył ją siedzącą na kolacji pomiędzy Potterem i Weasleyem. Ani trochę nie cieszyło go, że jest cała, zdrowa i wciąż tak cholernie pociągająca. Niemniej dziwny uścisk, jaki poczuł, gdy zorientował się, że nie ma jej w pociągu, jakoś nagle zniknął – niczym za pomocą zaklęcia.

💍💍💍

Jakoś w połowie stycznia Draco przesiadywał w bibliotece, nadal próbując dowiedzieć się wszystkiego, co tylko mógł o oklumencji. Snape zgodził się mu pomóc, pod warunkiem, że Draco zrobi solidne przygotowanie do tematu. Wiedział, że jego wuj już udzielał jakiś podejrzanych korepetycji Potterowi – ciekawe, czy naprawdę chodziło o eliksiry? Coś mu mówiło, że nie – zwłaszcza, że dowiedział się, że jedną z książek o oklumencji, którą chciał wypożyczyć, aktualnie przetrzymywał nie kto inny – jak Granger. Wątpił, by potrzebowała jej dla siebie. Przed kim niby, chciałaby ukryć swoje myśli? Potter natomiast miał wiele takich osób.

Przetrząsał książkę, wciąż próbując ustalić, jak będzie wyglądała jego wizja rozpraszająca – bo podstawowy mur z cegieł, nie wydawał mu się wystarczający. Widział, jak dwa stoliki dalej Lavander Brown ciągle nalegała na coś, czego chciała od Granger.

- Nie mam na to czasu! – skarżyła się mądrzejsza z dziewczyn.

- Daj spokój Hermiona! Wszystkie moje koleżanki z siódmego rocznika, już to wypełniły! Proszę cię! Potrzebne mi to, do przygotowania się do mojego SUM-a z wróżbiarstwa! – nalegała Brown.

- Dobrze, daj to – westchnęła Hermiona i odebrała od piszczącej z entuzjazmem koleżanki długi pergamin.

- To tylko pięćdziesiąt pytań! Na pewno zdążysz się z tym uporać do kolacji! – Lavender zaklaskała z radości.

- Uhm. Oddam ci to, gdy się tam spotkamy – Hermiona uśmiechnęła się słodko, spławiając blondynkę od swojego stolika.

Gdy tylko Brown odeszła, Granger prychnęła zirytowana pod nosem i wyjęła czysty kawałek pergaminu, po czy spoglądając na ten, który dostała od Brown zaczęła coś zapisywać.

Draco musiał przyznać, że był tym zaintrygowany. Na jakie pytania Granger tam odpowiadała?

Mimo tego, że zrobił się głodny, nie wyszedł wcześniej na kolację, siedząc w bibliotece i przyglądając się, jak śliczna gryfonka wreszcie kończy pisać na pergaminie i zwija go razem z tym, który dostała od Brown, kładąc je razem na brzegu stolika.

Wstrzymał na chwilę oddech, gdy Granger wstała, by odłożyć książki na półki. Natychmiast przywołał do siebie pergaminy zaklęciem, a potem rzucił szybkie zaklęcie kopiujące na nie oba. Nim Granger zdążyła wrócić, kartki leżały z powrotem na swoim miejscu, a ich wierne kopie spoczywały spokojnie na dnie jego torby.

By nie wzbudzić żadnych podejrzeń, poszedł na kolację i nawet pogawędził trochę z niektórymi ślizgonami. Dopiero wieczorem, gdy ukrył się za ciężkimi, ciemnozielonymi zasłonami dookoła swojego łóżka, zapalił różdżkę i wyjął z torby pergaminy.

„Pięćdziesiąt pytań podstawowych do stworzenia horoskopu całorocznego" – brzmiał na główek, na pergaminie Brown.

Pierwsze pytanie było śmieszne – pytano w nim o pełne imię i nazwisko. Wiedział już, że Granger miała na drugie Jane.

Dalej jednak pergamin okazał się kopalnią wiedzy o Hermionie Granger. Data i miejsce urodzenia, ulubione jedzenie – i inne przydatne informację, których zapewne sama nigdy by mu dobrowolnie nie zdradziła.

Pytanie 3. – Imiona rodziców - Janett i Richard. Nie miał o tym pojęcia.

Pytanie 6. – Ulubiony kolor – Biały. Draco zdziwił się, że nie bya to złoty ani bordowy, jak w godle gryffindoru, ale po prostu biały. Granger widać ceniła prostotę. To wcale go nie zdziwiło – bo czy w innym przypadku, zadawałaby się z Weasleyem?

Pytanie 9.– Ulubiony napój – Kawa i piwo kremowe. Roześmiał się, że wspomniała o piwie kremowym. Jednak od dawna podejrzewał, że lubiła kawę. Już dawno zauważył, że codziennie rano najpierw sięgała po kawę, nim w ogóle rozważyła, co zjeść na śniadanie.

Pytanie 11. – Ulubiona książka – Magiczna: „Historia Hogwartu", mugolska: „Persfazje" J. Austen. Draco postanowił jutro sprawdzić, czy ta mugolska książka była w zasobach biblioteki. Mógł się założyć, że był to jakiś tani romans, niemniej i tak był tego ciekaw.

Pytanie 14. – Największy życiowy cel – uśmiechnął się sam do siebie, spodziewając się, że będzie marzyła o jak najlepsze wyniku SUMów – zamiast tego, jej odpowiedź brzmiała: „Sprawić, by świat stał się lepszy".

Cała ona. Znów myślała o wszystkich innych, a najmniej o sobie. Nie miała w swoim ciele jednej egoistycznej cząstki. Jego zupełne przeciwieństwo.

Kolejne pytanie, które go zaskoczyło – 33. Kogo nienawidzisz najbardziej na świecie?

Sięgał po drugi pergamin z lekko zaciśniętym gardłem. A co, jeśli napisała tam, że właśnie jego?

Odpowiedź: Głupich ludzi i Rity Skeeter.

Draco cieszył się, że przezornie rzucił na swoje łóżko zaklęcie wyciszające – jego głośny śmiech, obudziłby zapewne połowę Sytheriniu.

To z tego pergaminu dowiedział się, że lubiła białe frezje. A jej brzydki kot miał na imię Krzywołap. Napisała też, że chciałaby w przyszłości zostać Uzdrowicielem – mógł się od razu założyć, że byłaby w tym świetna.

Przy pytaniu nr 40 znów się zawahał. Brzmiało ono: Twój największy lęk? Powoli zwrócił swój wzrok na drugi pergamin.

Strach przed tym, że zawiodę.

Czy nie czuł dokładnie tego samego? Czy jego największym lękiem, nie był strach przed porażką, który doprowadzi do tego, że ktoś z jego rodziny lub przyjaciół na tym ucierpi? Musiał zrobić wszystko, by temu zapobiec. Musiał doskonale nauczyć się oklumencji, by nikt, nigdy jej z jego powodu nie zagroził.

Ostatnie pytanie dotyczyło ideału jej wymarzonego mężczyzny.

Inteligentny, oczytany i kulturalny – nie zaszkodziłoby, gdyby był też wysoki.

Znów parsknął śmiechem. Przecież ten opis w zupełności wykluczał Weasleya. No może poza tą wzmianką o tym, że był wysoki – bo fakt, że Rudzielec był jednym z najwyższych chłopców w ich roczniku, ale inteligencja? Gumochłony miały jej więcej. Oczytanie? Chyba tylko jeśli książka spadłaby mu na głowę i przypadkiem w trakcie tego przeczytałby jej tytuł. Kultura? Na Merlina! Ten człowiek jadł dosłownie, jak dzika świnia, a sztućców używał chyba tylko dlatego, żeby nie musieć potem myć rąk.

Jak jednak Draco wciąż sobie powtarzał – nie mógł się oszukiwać. Weasley zdecydowanie strzelał oczami za Granger. A ona zdecydowanie to odwzajemniała. Nie rozumiał dlaczego i bardzo go to wkurzało, ale wiedział, że wcześniej czy później ta para będzie razem – oby tylko on nie musiał wtedy tego oglądać.

💍💍💍

W walentynki nie poszedł na śniadanie. Nie chciał widzieć, czy Granger dostała od kogoś kwiaty czy liściki. Cztery niezadowolone sowy musiały odnaleźć drogę do lochów, by przekazać mu jego kartki. Wiedział, że dwie z nich były od Pansy i Astorii, pozostałe dwie mało go obchodziły. Wiedział na pewno, że żadna z nich nie była od Granger, bowiem godzinami wpatrywał się w jej pismo, na arkuszu odpowiedzi na pytana Brown. Nie żeby się łudził...

Nie poszedł też do Hogsmeade – nie miał ochoty spotkać jej przypadkiem z Weasleyem. Pogoda i tak była paskudna, więc ciepło jego własnego łóżka, było dla niego wystarczająco przyjemnym prezentem z okazji tego święta.


💍💍💍

Jego podejrzenia, co do tego, że Granger coś kombinuje, okazały się spełnić, gdy zobaczył wywiad z Potterem w gazecie starego Lovegooda. Nie zdziwił się specjalnie, że bliznowaty wymienił w nim jego ojca jako Śmierciożercę. To przecież była prawda, a jego stary naprawdę był wtedy na tym cmentarzu, gdy Voldemort się odradzał.

Oczywiście wyraził swoje głębokie oburzenie i pogardę dla wyczynu Pottera, poprzysięgając mu zemstę razem z innymi dziećmi wymienionych śmierciożerców. Jednak, tak naprawdę zastanawiał się tylko nad tym, jak Lucjusz przełknął tę zniewagę. Ojciec nie wysłał mu od dawna żadnej sowy, więc pozostało mu się tylko tego domyślać.

Wywalenie ze szkoły Dumbledor'e było najlepszym wyczynem Umbridge. Draco nie krył się z tym, że cieszy go nieobecność tego starego, stronniczego ramola. Wiązało się to też z tym, że ministerialna ropucha – Dolores, szukała u niego wsparcia dla swojego pomysłu, specjalnej grupy uczniów, która miała mieć większy nadzór nad resztą. Nie mógł jej odmówić.

W swojej głowie próbował się nawet przekonać, że jeśli będzie jeszcze bardziej okropny dla Złotej Trójcy, to być może w końcu jego dawna niechęć do Granger powróci, a jego wzrok nie będzie już nigdy więcej podążał za najmądrzejszą czarownicą tego pokolenia. Nie miał wątpliwości, że to ona musiała stać za tym pomysłem na Armię Dumbledore'a. Potter nie byłby na tyle inteligentny.

Starał się skupić na swoich SUMach, choć wątpił by ojcu na tym zależało. Był zapewne zajęty wykonywaniem rozkazów Voldemorta i teraz edukacja Draco nie była już jego priorytetem. Pamiętał, jak przed ich pierwszym rokiem w szkole, ojciec gorliwie namawiał go do zaprzyjaźnienia się z Potterem. Co by się stało, gdyby mu się wtedy udało? Czy teraz byłby zmuszony sprzedać przyjaciela Voldemortowi, by zadowolić ojca? Mógł się założyć, że tak.

💍💍💍

Był zmęczony i zniechęcony po egzaminach. Na dwóch z nich znalazł się w jednej sali z Granger, co skutkowało niepotrzebnym rozproszeniem, a na trzecim trafił na Pottera, który wkurzył go na tyle, że spieprzył zaklęcie lewitacji.

Właśnie próbował się zrelaksować w pokoju wspólnym Slytherinu, gdy do środka wpadł Nott, oświadczając im, że Umbridge ich pilnie potrzebuje.

Draco nie spodziewał się, że będzie to dzień, kiedy będzie mógł dotknąć Hermiony Granger. Umbridge nakryła Pottera na myszkowaniu w jej kominku, a Granger najwyraźniej stała wtedy na czatach. Nowa dyrektor Hogwartu, kazała mu zabrać jej różdżkę, chwile po tym, jak odebrał różdżkę Pottera.

Podszedł do niej, gdy wyrywała się z brutalnego uścisku Milicenty Bulstrode. Nie pamiętał skąd znalazł siłę i opanowanie, by się do niej uśmiechnąć, nim sięgnął pod jej szatę, by wyjąc różdżkę z kieszeni jej spódnicy. Jego palce tylko przez sekundę zetknęły się ze skórą jej nogi. Elektryzujące doznanie.

Czuł jej ciepło. Jej zapach. Widział tę dziką determinację w jej oczach z tak bliska, że mógł policzyć jej rzęsy. To było odurzające i wiele go kosztowało, by utrzymać wtedy maskę szyderstwa i pogardy.

Umbridge triumfowała, pełna poczucia władzy nad Potterem. Draco starała się kpić i uśmiechać, w duchu rozważając, co zrobić z Milicentą, by ta przestała przygniatać Granger do ściany, jakby planując rozpłaszczyć ją na kształt naleśnika.

Wzdrygnął się, gdy Granger zaczęła płakać. Umbridge groziła, że użyje Crucio na Potterze, co zaskoczyło Draco, ale nie specjalnie przejęło. Jednak, gdy Granger zaczęła się wtrącać, poczuł jak coś ciężkiego opada mu na dno żołądka. Czy ta idiotka nie miała instynktu? A co jeśli ta wredna, różowa landryna zaatakuje właśnie ją tą klątwą? Wiedział, że nie byłby w stanie nie zareagować...

Granger szlochała w swe dłonie, a on odpędzał od siebie poczucie niemocy, spowodowane jej stanem. Nagle jednak coś do niego dotarło. Widział, już Granger płaczącą. To nie wyglądało tak samo. Czyżby ona... udawała?

Dzięki o wielki Salazarze!

A później nastąpiła chwila, której w ogóle nie rozumiał. Granger sprowokowała Umbridge umiejętnie, jakby ta była małym dzieckiem, do zabrania tylko jej i Pottera, w miejsce, w którym podobno przechowywano jakąś broń Dumbledora. Draco miał co do tego naprawdę złe przeczucia, nie dodając, że wyglądało to na kompletną bzdurę. Chciał pójść z nimi i przekonać się, co takiego ta piekielnie inteligentna Gryffonka znów wymyśliła, ale Umbridge odmówiła.

Był tak pogrążony w swoich myślach i zaniepokojony tym, co mogło stać się z Granger, że nie zauważył, jak reszta bandy złapanych przez nich Gryffonów, zaczyna kontratakować. I nim się obejrzał, całe stado wielkich nietoperzy wyleciało wprost z jego nosa.

To było odrażające.

Nim zdążył się opanować na tyle, by znaleźć przeciw zaklęcie, gryffoni nawiali, a większość ślizgonów leżała powalona na ziemi różnymi rodzajami klątw.

Starał się nie panikować, na myśl o tym, w co te przeklęte Złote Trio znów się wpakowało i jak dokładnie wyglądał ich zapewne mierny plan. Miał tylko nadzieję, że nic złego jej się nie stanie.


💍💍💍

Na drugi dzień dostał dwie wiadomości. Jedna była gorsza od drugiej. Pierwszą z nich było to, że Lucjusz został pojmany w Ministerstwie Magii wraz z innymi Śmierciożercami i odesłany do Azkabanu. Teraz wszyscy już wiedzieli, że Voldemort powrócił i że Lucjusz naprawdę spiskował z Czarnym Panem.

Druga wiadomość donosiła, że Hermiona Granger i Ron Weasley zostali ciężko ranni w tym starciu. Na szczęście ktoś dodał, że ich życiu nic już nie zagrażało. Przynajmniej to sprawiło, że nie załamał się kompletnie.

Siedział na skraju swojego łóżka, desperacko wplatając palce we włosy i rozmyślając o tym, co stanie się dalej. Miał ochotę zabić Pottera. Nie tylko za to, że przez niego Lucjusz został zhańbiony pobytem w więzieniu, ale też dlatego, że w żaden sposób nie obronił Granger. Był taki bezużyteczny!

Draco sam też się tak czuł. Bezużyteczny. Pokonany. Tak bardzo, bardzo popieprzony.

Jego oklumencja była naprawdę dobra – ćwiczenia się opłaciły. Miał tylko nadzieję, że to wystarczy, by zdołał ukryć przed Voldemortem to, co naprawdę czuł do Hermiony Jane Granger.

***

DRAMIONE - PISZEMY - CZYTAMY - KOCHAMY - to nowa grupa dla autorek i fanek dramione, gdzie można dzielić się ze sobą ciekawostkami, nowymi tekstami i fascynującymi informacjami o tej parze. Jeśli ktoś z Was ma ochotę dołączyć - Serdecznie Zapraszamy! :)

Continue Reading

You'll Also Like

483K 18.4K 24
Ministerstwo uchwala ustawę o małżeństwie, by ponownie zaludnić świat po wojnie. Hermiona Granger zostaje sparowana z Draco Malfoyem. Czy to kiedykol...
12.6K 511 55
Bohaterka, Victoria Evans jest zwykłą nastolatką, która tak jak inne nastolatki - ma wiele marzeń. Jednym z jej marzeń jest poznanie chłopaków z Bars...
347K 13K 41
- Bądźcie szaleni, ale zachowujcie się jak normalni ludzie. Podejmujcie ryzyko bycia odmiennymi, ale nauczcie się to robić, nie zwracając na siebie u...
332K 10.9K 48
Wojna. Dekada walki, bólu i cierpienia. Nagle pada propozycja ugody - wspólnej budowy nowego świata. Rozejm - jedyna nadzieja na lepsze jutro. Jednak...