Rozdział Siódmy

Depuis le début
                                    

- Nie przejmuj się Chrisem. Ostatnio jest coraz gorszy. - westchnęła Alison, gdy zmierzali już wspólnie do swoich mieszkań. - Ale i tak jest lepiej, niż było. No wiesz, między nami.

- Lepiej? On jest okropny, wredny, agresywny. Widziałem, jak cię dotknął. - posłał jej zaniepokojone spojrzenie. - Nie zrobił ci krzywdy?

- Co? Nie. - powiedziała od razu. - Nie, Louis dobrze wiesz, że bym ci powiedziała. Już jest dobrze.

- Jeśli coś by ci zrobił, chyba bym sobie nie wybaczył.

Alison posłała mu mały, wdzięczny uśmiech, ale Louis nie potrafił go odwzajemnić. Dobrze wiedział, że starała się go tym przekonać, że było dobrze, chociaż nie było. Znał Chrisa od liceum i jego skłonności do agresji i przemocy, co było powodem, dla którego Louis nigdy nie wyraził swojego zadowolenia na wieść o ich związku. Był po prostu zbyt troskliwy.

- Pójdziesz dalej sama? Zapomniałem zrobić zakupów. - oznajmił nagle, zatrzymawszy się przed sklepem niedaleko swojej kamienicy.

- Jasne. Nie pozwolę przecież, abyś chodził z pustym żołądkiem. - pokręciła głową z małym uśmiechem i pocałowała go w policzek. - Napisz mi, jak wrócisz do domu.

- Ty również.

Louis odprowadził spojrzeniem przyjaciółkę, dopóki nie zniknęła za rogiem, po czym wszedł do marketu po małe zakupy. Podczas kroczenia między półkami, intensywnie myślał nad dzisiejszym wieczorem i o tym, jak wielkiej zmianie uległy jego relacje z Chrisem. Coraz częściej padał ofiarą żartów z jego strony i nie był traktowany poważnie, chociaż właśnie w tej chwili potrzebował największego wsparcia. Udzielała mu go jedynie Alison, chociaż nawet ona nie wiedziała wszystkiego. Louis zdany był jedynie na samego siebie.

Po zapłaceniu za zakupy, wpakował wszystkie do jednej reklamówki i opuścił sklep. Gdy znalazł się na zewnątrz, zapiął ekspres kurtki pod samą szyję i skierował się w stronę swojego mieszkania, wciąż głęboko zamyślony. Był w neutralnym nastroju przez kilka, następnych minut, lecz wszystko minęło, gdy kątem oka zobaczył coś, czego nie spodziewał się zobaczyć. Zatrzymał się w półkroku i zmarszczył swoje brwi, a po chwili odwrócił głowę, spoglądając w prawo. Niemal natychmiast przeszedł go zimny dreszcz od stóp aż po szyję, ale mimo to nie potrafił odwrócić spojrzenia od ciemnych oczu wpatrzonych w niego.

Pierwszym odruchem Louisa była ucieczka, mimo strachu, jaki sparaliżował jego ciało. Jednak z każdą, mijającą sekundą, strach zaczął ustępować nieznanemu uczuciu, które uspokajało go i dawało dziwne poczucie bezpieczeństwa. Rozejrzał się wokół, a kiedy nie dostrzegł nikogo w pobliżu, zaczął bardzo powoli iść w stronę, gdzie stał Harry. Być może nie powinien tego robić, bo było to zbyt ryzykowne, ale chyba... chciał.

Zbliżył się do niego na odległość jednego metra, a Harry cały ten czas utrzymywał na nim swoje spojrzenie. Zaciskał swoją szczękę, ale dłonie luźno opadały po obu stronach jego ciała.

- Ktoś może cię tutaj zobaczyć - przemówił cicho Louis, zaskakując samego siebie, że zdołał cokolwiek powiedzieć.

- Nikt oprócz ciebie - odparł równie cicho mężczyzna. Słowa te wypowiedział bardzo lekko, a jego głos brzmiał zadziwiająco naturalnie.

Louis na krótki moment zwrócił swój wzrok na reklamówkę w swojej dłoni, a później szybko powrócił nim do Harry'ego, który wciąż stał w tym samym miejscu. Jednak tym, co przykuło uwagę Louisa była jego wyciągnięta dłoń. Po chwili wahania ujął ją bardzo niepewnie, nie wiedząc nawet sam, co robił. Coś podpowiadało mu, że powinien to zrobić, więc kiedy jego ciepła dłoń zetknęła się z tą Harry'ego, większą i chłodniejszą, zacisnął powieki. Zanim zawirowało mu głowie, poczuł jeszcze uścisk na swoim ramieniu, a później nastała ciemność.

Light Inside Of Me (Larry Stylinson) Où les histoires vivent. Découvrez maintenant