– A co z potomkami ludzi i aniołów?

 –  Z nimi był problem. To nie były już chucherka takie jak ty. Żeby ci to zobrazować... Znasz na pewno Herondale'ów, prawda? Nocni łowcy z maleńką domieszką krwi anioła... To jest coś!

Victoria kiwnęła głową. O nowojorskich łowcach krążyły legendy. ,,Chucherko" pominęła milczeniem.

 – To teraz wyobraź sobie krew człowieka i anioła w proporcji pół na pół. Oni nie byli potężni... Oni byli bogami. Ale zbyt dużo bogów to niezdrowo. Połączenie anielskiej mocy i ludzkiej ułomności stworzyło najokrutniejszą, najgroźniejszą rasę w dziejach. To oni byli bohaterami mitów, swoją drogą. Tymi złymi.

 –  Jak się nazywali? I jakim cudem już ich nie ma?

 – Ich imię.. Albo nigdy nie istniało, albo zostało zapomniane. A drugie pytanie... Tu odpowiedź jest bardzo prosta. Potop. Ogromny, globalny potop, wspominany w niemal wszystkich kulturach. Zginęli niemal wszyscy. A tych, którzy przetrwali zabiły wszystkie zesłane plagi, zalały jeziora. Mimo to... - Finn zawiesił głos -... według  pewnego rękopisu w zapomnianym języku, znalezionego w zapomnianym miejscu, każdy Przyziemny z odrobiną mocy, który kiedykolwiek istniał miał w sobie odrobinę ich krwi. Pierwszy Jonathan również.

Na chwilę zapadło milczenie.  Victoria bez słowa analizowała to, co usłyszała. Przebiegła w myślach wszystkie wydarzenia dzisiejszej nocy. Dopiero co biegła wśród gwiazd, a już zbliżał się świt. Odruchowo sięgnęła do pogryzionego ramienia.  Była pewna, że mimo nałożonych run i leków, blizna będzie szpecić jej rękę do końca życia. Była oczywiście przygotowana, że jako łowca demonów musi liczyć się z bliznami, ale to była pierwsza tak duża rana, jaką odniosła, a ból, choć złagodzony maścią, wciąż tępo pulsował pod skórą.

- Dzięki. Za pomoc i za historię. - spojrzała na Finna, ale on patrzył przed siebie. W końcu wzruszył ramionami.

- Dobra, koniec lekcji. I nie  ma za co. Ja tylko spłacam długi. - Czarownik uśmiechnął się krzywo, odłożył księgę i spojrzał na Ralfa. - Za jakaś godzinę powinien się obudzić. Co zamierzacie teraz zrobić?

-  Jedziemy do Instytutu, tam będziemy planować dalej. Chyba zajmiemy się tą faerie... - Vicky odłożyła na bok szablę, którą się bawiła i podeszła do brata, by odgarnąć mu włosy z czoła. Od dłuższego czasu nurtowało ją jedno pytanie: - Jak zdołałeś go uleczyć? Jakim cudem? 

Finn cofnął się, a z jego twarzy zniknął uśmiech. Vicky obróciła się i powtórzyła głośniej: 

- Co ty zrobiłeś, by go uleczyć? Co znaczą te runy? - dziewczyna wskazała na podłogę z wypalonymi znakami. 

Kiedy czarownik odpowiedział, w jego głosie było tylko znużenie.

- Wszystko. Wszystko, co mogłem zrobić.

                                                                                      ***

- Nie radzę. Wręcz odradzam. Zapomnijcie o tej sprawie, a może pożyjecie tydzień dłużej.

Głos, który przebudził Ralfa, nie kojarzył mu się z nikim konkretnym. Wytężył umysł, ale czuł się, jakby jego myśli spowijała gruba warstwa waty.

- A ty? Sam mówiłeś, że nie masz szans z Derrielem.

Vicky! Ralf spróbował otworzyć usta, słysząc siostrę, ale zdołał tylko nabrać haustu powietrza. Leżał na czymś miękkim, a w powietrzu unosił się ostry zapach nieznanej mu substancji.

- Zniknę gdzieś... Może Londyn, może Nowy Jork. Ja sobie poradzę... Raczej. - W głosie nieznajomego  zabrzmiała gorycz. – Zapomnij o tej faerie, o moim ojcu i o mnie, a w Instytucie powiedz, ze zaatakował was zwykły demon. Twój brat wyjdzie z tego, o to się nie martw... Martw się o przyszłość.

- Nie ma mowy... - Ralf nie widział twarzy siostry, ale słyszał, że się waha. – Nie możemy tak zostawić tej sprawy... Ta dziewczyna... To coś więcej, niż losowe zabójstwo przy losowym barze. Poza tym, jak niby mam wyjaśnić w instytucie to, co się stało z moim bratem?! Co ja mam im powiedzieć? – Głos Victorii zadrżał lekko, a Ralf poczuł, przyspiesza mu puls. CO się z nim stało?

-Kochana, to jest Chicago! Tu codziennie kogoś ukatrupią! Witamy w najniebezpieczniejszym mieście świata! – Chłopak roześmiał się cynicznie. – Napchałem w twojego braciszka tyle leków, że nie mam ochoty tego zmarnować, bo ty się bawisz w detektywa. Głupota może was zabić równie łatwo, jak trucizna demona.

Trucizna demona? Ralf nie słuchał dalej obcego. Wspomnienia napłynęły falą: zwłoki dziewczyny, sukkub, woda, która odbarwiła kafelki, walka w klubie i wilk, który skoczył na jego siostrę. Victoria! Ralf zmusił się do otworzenia oczu, ale gdy spróbował obrócić się na drugi bok, by spojrzeć na rozmówców, poczuł, jak jego wnętrzności przeszywa palący ból. Jęknął bezwiednie, przyciągając uwagę dziewczyny.

- Ralf! Jezu, Ralf! – Widok przesłoniły mu rozczochrane włosy siostry, która rzuciła się na kolana obok kanapy. W brązowych oczach dziewczyny widział setki emocji, twarz miała ochlapaną zaschniętą krwią, a na ramieniu, pod obciętym rękawem kurtki zawiązany był zielony bandaż. – Jak się czujesz?

- Tak, jak tamta faerie. Zdechle. – Ralf przymknął oczy i wysilił się na uśmiech. Rzeczywiście, czuł się przerażająco słaby, słabszy niż kiedykolwiek wcześniej. – Teraz już chyba nigdy cię nie dogonię w biegu na dachach.

- Ralf... Na Anioła, idioto, martwiłam się o ciebie. Myślałam, że tu kopniesz w kalendarz. – Łowczyni uśmiechnęła się blado.

- I powiem, że niewiele brakowało. – Łowca drgnął, słysząc głos człowieka, który ponoć uratował mu życie. – Wyżerało ci żołądek. – Wysoki chłopak uśmiechał się do niego kpiąco.

Ralf obrzucił go wzrokiem. Brązowe włosy, zielone, błyszczące oczy i czarne skrzydła. Skrzydła? Potrząsnął głową, ale skrzydła nadal tam były. Jego umysł był zbyt zmęczony, by analizować, czemu jego wybawiciel jest uskrzydlony. Opadł na wersalkę i przymknął oczy.

- Vicky... Co się stało? Gdzie my jesteśmy? I kim on jest?

- Stało się bardzo dużo. – Siostra spojrzała na niego z niepokojem. Znał ten wzrok.

-Victoria, powiedz mi wszystko. Wszystko. – Powtórzył z naciskiem, czując ściśnięcie w żołądku. Co takiego chcieli przed nim zataić?

Dziewczyna odwróciła oczy i spojrzała na bruneta z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Ktoś musi mu to oznajmić. – Chłopak ze skrzydłami ominął Łowczynię wzrokiem, założył ramię na ramię i spojrzał na niego bez cienia uśmiechu. – Ralf, nie jesteś już Nocnym Łowcą. 





No, trochę mnie nie było... Ale wracam, wracam i juz was nie opuszczę! Co sądzicie o nowym rozdziale? Osobiście nie jestem zbyt zadowolona, ale cóż, lepsze to niż nic... Podrzucam wam jeszcze muzyczkę, która mnie zainspirowała.

Miasto mroku DARY ANIOŁA FFحيث تعيش القصص. اكتشف الآن