Część 59. TOMEK

108 17 2
                                    

TOMEK

- Mamo. Mamo? Dlaczego mi to zrobiłaś?

Mama stoi przede mną taka młoda, jakbym był jeszcze małym chłopcem. Jej oczy gdzieś wędrują. Szuka wzrokiem mojej siostry. Kiedy się upewnia, że Martyna jest w bezpiecznej odległości, wraca spojrzeniem do mnie. Ja wciąż słyszę moją siostrę. Śpiewa. Przez całe moje dzieciństwo śpiewała.

- O co chodzi, synku?

Słyszę, co mama do mnie mówi, chociaż nie rusza ustami. Uśmiecha się tylko. Za jej postacią rozlewa się słońce. Jest upalne lato, takie, jakie bywało właśnie wtedy.

Mieszkamy nad morzem, ale mamy też soczyście zielony ogród obok domu, a na horyzoncie las. Otaczają mnie kolory, które krzyczą. Niebieskie niebo. Złote słońce. Zielona trawa. Moja niebieska piłka. Jej pomarańczowa sukienka.

Czerwona krew, która spływa z kącika jej ust.

Zaczynam się oddalać, uciekam od tego widoku, chociaż nie potrafię oderwać od niej wzroku i idę tyłem. Krew płynie po podbródku i szyi mojej matki. Ona dotyka czerwonego strumyczka językiem. Zawsze czułem mocno jej uczucia, a ona moje – wiele razy się na tym przyłapywaliśmy. Dlatego teraz wiem, że krew jest ciepła, trochę cierpka, odrobinę słodka; chociaż jest to jej własna krew, matka czuje obrzydzenie pomieszane z ciekawością.

Dotyka ręką twarzy i rozmazuje krew po przodzie sukienki.

Śpiewają ptaki. Skrzeczy sucha trawa. Powinienem czuć wiaterek z plaży, bo w Trójmieście rzadko jest tak do końca bezwietrznie, ale powietrze stoi.

- Dlaczego jest tak ciepło? Umarłam zimą. Znowu coś zepsułeś, Tomek?

- Tak, znowu coś zepsułem. Zawsze wszystko psuję. Powinnaś się przyzwyczaić.

Odpowiadam jej jak typowy zbuntowany gówniarz.

- Słabo wychodzi ci ta skrucha.

Ignoruję ją. Im dłużej idę, a ona kroczy moim śladem, tym jestem większy. Rosnę. Rosnę idąc.

- Dlaczego nie jesteś dobra?

Z jej umalowanego oka, zgodnie z modą sprzed dwudziestu pięciu lat, spływa łza. Miesza się z czerwonym.

- Ja nie jestem dobra?

- Okłamałaś mnie.

Matka wyciąga rękę, którą gryzę. Nie poznaję samego siebie. Nigdy bym czegoś takiego jej nie zrobił. Nigdy takich rzeczy nie robiłem, dopóki żyłem z rodzicami. Potem zacząłem gryźć. Aż przestałem. Dorosłym nie wypada tego robić.

Matka wyszarpuje rękę z moich zaciśniętych zębów.

- A teraz jestem z taką kobietą, jak ty. Ona też kłamie. Też jest piękna. Niewinnie wygląda.

- Kochasz ją?

Pytanie uderza mnie jak najeżony kolcami bat. Ona nie ma prawa o to pytać. Zostawiła mnie. A wcześniej wychowała w kłamstwie.

- Ojciec wie, że go zdradziłaś?

Matka uśmiecha się do mnie coraz intymniej, jak do kochanka. Na jej twarz nakłada się twarz Jaśmin. Chce mi się wymiotować. Pochylam głowę. Patrzę w dół. Widzę swoje ciało. Jestem już dorosłym mężczyzną, ale mam na sobie ubrania chłopca. Dżinsowe spodnie do kolan. Białą koszulkę z napisem.

- Zostaw ją w spokoju.

Syczę, zamiast mówić.

- Zapłaciłam za wszystko. Kiedy się dowiedział, zabił nas.

Nieszczerość (18+) #2 Jaśmina & Tomekحيث تعيش القصص. اكتشف الآن