24. ZAWIODŁEM SIĘ NA TOBIE

Start from the beginning
                                    

- Muszę ją odnaleźć, nie pozwolę na to, żeby ją skrzywdził. Nie wybaczę sobie tego, nigdy! - mówiłam bezsilna, a łzy podstępem wydobywały się z moich zalęknionych oczu.

Nie miałam już zasranej siły, Richard, z każdym dniem wyniszczał mnie coraz bardziej, a moja psychika była już na wykończeniu, zapewne, gdyby nie Oscar, już dawno bym się poddała.

On był moim jedynym wsparciem, on był moim światełkiem w tunelu, bo to dzięki niemu wierzyłam w to, że jutro będzie lepsze. Dawał mi wszystko, czego nie dostawałam nigdy, od nikogo. On, jako jedyny, podjął się próby poskładania w spójną całość, mojego rozstrzaskanego na drobinki serca.

On, jako jedyny podjął się próby uratowania mnie..

- Musimy ją odnaleźć. - poprawił mnie, mówiąc już znacznie łagodniej. - Nie ma szans, że cię z tym zostawię. I proszę, nie płacz. - starł z moich policzków krople łez, po czym wyciągnął w moim kierunku swoją dłoń. - Złap mnie za rękę, i nie traćmy czasu. - dodał, a ja zrobiłam to, o co prosił.

Na pierwszym piętrze, znajdywała się masa pokoi, otworzyliśmy więc jedne z drzwi, natrafiając na jakieś pomieszczenie służbowe, w którym zastaliśmy jedną, wielką pustkę.

W kolejnych, tych obok, było zupełnie tak samo.

Już traciłam nadzieję, a w myślach zadawałam sobie masę pytań

co jak on gdzieś ją wywiózł?

co jak zgwałcił ją tak samo, jak mnie?

co jeśli teraz, ona przechodzi przez te samo piekło, przez które musiałam przechodzić ja?

Moją głową, zawładnęła masa negatywnych scenariuszy, a ja przewidywałam najgorsze, wiedziałam, że Richard, był zdolny do wszystkiego, a już w szczególności do krzywdzenia dziewcząt.

Byłam na skraju, kiedy otwierając kolejne z drzwi, zastałam jedną wielką ciszę i pustkę.

Z Oscarem rozdzieliliśmy się na chwilę, by sprawniej poszło nam sprawdzanie pomieszczeń, bo przecież nawet sekundy trzeba było brać pod uwagę.

Wariowałam, dosłownie wariowałam, zadzwoniłam nawet na jej numer, ale bezskutecznie. Brak odezwu.

Dopiero kiedy usłyszałam krzyk Oscara:

- Tutaj jest! - spadł mi kamień z serca i poczułam ogromną ulgę, błyskawicznie znalazłam się w jednym z pokoi dostrzegając leżąca na łóżku brunetkę.

Samą.

- Kate! - wrzasnęłam. - Wszędzie cię szukałam! - dziewczyna obróciła się w moim kierunku, a ja dostrzegłam szeroki uśmiech na jej twarzy, a w jej ciemnych oczach iskierki szczęścia.

- Stało się coś? - pytała z radością w głosie, zmieniając pozycję z leżącej na siedzącą. Była lekko pijana. - Nawet nie wiecie. - skierowała swoje słowa do mnie i Oscara. - Jakiego cudownego faceta poznałam! - wzdychała rozmarzonym głosem, a mnie potwornie zakuło w klatce piersiowej, na samą myśl o tym, że za moment uświadomię jej coś, przez co ten jej szeroki uśmiech i ekscytacja, znikną w mgnieniu oka.

- Wiem, Kate. To nie jest żaden cudowny facet, tylko zwykły psychopatyczny chuj! - mówiłam, na co dziewczyna głośno się zaśmiała.

not TRUE LOVEWhere stories live. Discover now