"Podejrzana postać i ryzykowny plan" 3/6

330 28 54
                                    

Dante nie wiedział co powiedzieć, przez parę minut wpatrywał się w tą wiadomość. Przeczytał ją już z jakieś dziesięć razy. Za każdym razem dokładnie analizując każde słowo, jakby nie wierzył w to co przeczytał. Jednak po takim czasie telefon się w końcu wyłączył. Chciał się jakoś z nim skontaktować, chwycił urządzenie do ręki. Już przyciskał boczny przycisk, by włączyć z powrotem wyświetlacz, jednak coś go powstrzymało...

Znów usłyszał Erwina wołającego jego imię. Akurat w tym momencie było to bardzo niefortunne.

"Że też nie mógł poczekać chwilę dłużej" - pomyślał.

Jego światopogląd wrócił do normy, jak za każdym razem. Znalazł jakieś odpowiedzi i ciekawe informacje, ale to też wywołało więcej niepokoju i jeszcze więcej pytań. Niebieskooki nie wiedział czy udźwignie taki ciężar. Twórca, osoba, która przeżyła... Jeśli wiele osób umarło z tego powodu, czemu nikt nie zauważył? - zadawał sobie takie pytania.

Obecnie stał rzeczywiście przed szafką nocną, a przed nim był również prawdziwy telefon. Chociaż nie było na nim śladu po żadnej wiadomości. Chłopak od razu po sprawdzeniu tego, szybkim, cichym krokiem udał się do salonu. Tym razem już pomyślnie dla niego.

"Teraz to już na pewno nie zasnę" - stwierdził.

Zmarnowany i zmęczony siedział na kanapie. Rozglądając się uważnie po pomieszczeniu dostrzegł, że zaczęło padać. Uwielbiał deszcz, więc postanowił, że będzie go obserwował, przynajmniej ma jakieś zajęcie. Patrzył przed małe, białe okienko, które było obok kanapy.

Przez chwilę zauważył jakąś czarną postać człowieka, lecz nie było widać dokładnie jego twarzy czy ubrań przez noc i odległość. Siedział na górce niedaleko apartamentowca, patrzył się lornetką prosto w te okno. Nie wiedział, czy ma jakieś omamy, czy to się dzieje naprawdę. Gdy tylko tajemnicza osoba dostrzegła, że została zauważona od razu zaczęła uciekać.

Capela dla pewności przetarł swoje oczy, czy aby na pewno to się dzieje. Po otworzeniu ich nadal miał ten sam obraz uciekającej osoby. W tym momencie zrozumiał, że ta postać może być kluczowa w jego "uzdrowieniu". Dlatego też uświadomił sobie, że musi dokonać wyboru.

Dogonić go ryzykując obudzeniem się Erwina bez jego w środku czy zostanie tu i nigdy nie dowiedzenie się kto to był?

Odpowiedź była prosta, zawahał się tylko przez chwilę. Tu chodziło o jego życie, mimo że może pokazywał, że mu nie zależy na nim to, to jednak chciałby pożyć trochę dłużej. Lepszą opcją było przeżycie, jak się będzie musiał tłumaczyć Knucklelsowi to zrobi to. Na razie, jednak wolał o tym nie myśleć. Po raz pierwszy w życiu podjął, tak szybko jakąś decyzje.

Szybkim krokiem w mniej niż pół sekundy znalazł się przy klamce drzwi głównych. Przekręcił kluczyk w środku, wyszedł i zamknął drzwi. Nie miał, przecież czasu na ich ponowne zakluczenie. Biegł korytarzem, aż w końcu znalazł się przy windzie. Miał opcje winda lub schody. Zwykle by wybrał pierwszą opcje, ale teraz bardzo mu zależało na czasie.

Zbiegł po schodach i znowu zaczął biec. Pchnął jednym ruchem mocno drzwi i nie oglądając się za siebie wciąż nie tracił prędkości. Skręcił w lewo w stronę parku, właśnie tam znajdowała się górka, którą widział. Mimo kilku sekund na zewnątrz już był cały przemoczony od ostrej ulewy.

Co chwilę patrzył gdzieś indziej wypatrując postaci...

Po paru minutach biegu, będąc blisko już wzgórza, tracił nadzieję. Jednak szczęście pierwszy raz było po jego stronie i owa osoba wybiegła mu na chodnik, którym właśnie biegł. Zdezorientowana postać po chwili zaczęła uciekać dalszą długością ścieżki dla pieszych. Dystans po między nimi był dość spory, jednak do nadrobienia.

Mój zakładnik, którego muszę bronić przed samym sobą - PastelaWhere stories live. Discover now