Nagle w pokoju zgasło światło, bałem się ciemności...A raczej tego co się z niej wyłoni. Skuliłem się a z oczu popłynęła mi malutka łezka. W domu nie było nikogo prócz mnie. Łukasz pojechał na zakupy a ja zostałem sam w domu. Musiało wybić korki, w tym domu to standard. Jednak zawsze ktoś był w tedy w domu i strach nie dawał się mi tak we znaki. - Ł-Łukasz !? - Zacząłem krzyczeć przez łzy, jednak wiedziałem, że nikt mi nie odpowie w końcu - nikogo nie było. Nagle usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi wejściowe, krzyknąłem, zamknąłem oczy a łzy leciały mi jak szalone. Zacząłem się trząść...Strach wziął górę. Nagle do pokoju wbiegł Łukasz. -Marek ? - Usłyszałem jego głos. Brunet zaczął rozglądać się po pokoju, stał obok mnie jednak ciemność sprawiła, że jedyne co Łuki widział to właśnie ona. Złapałem go za rękę na co przestraszony podskoczył. Wstałem i wtuliłem się w niego, przestałem myśleć o tym co robię, chociaż ten uścisk był...chyba - przyjacielski. Nie przestawałem się trząść a Łukasz stał jak wryty w moich objęciach. Po chwili odwzajemnił uścisk a jedną ręką zaczął głaskać mnie po głowie. -Maruś...Już dobrze, jestem.- Łukasz odsunął moją głowę od siebie, złapał za policzki i zaczął ocierać łzy. Wyrwałem się i rękawem od mojej różowej bluzy przetarłem twarz. Było mi tak dobrze w objęciach Wawrzyniaka, jednak gdybym przytuliłbym się do niego jeszcze raz...Nie, to tylko przyjaźń ... TYLKO...