Dzień dobry proszę pana

43 1 1
                                    

Art mój trochę stary ale trudno

Ig: _happy_dead_end_


           William wzdrygnął się. Nie miał pojęcia jakim cudem w tak gorącym stanie jak Nevada mogą być tak zimne noce. Z resztą, mieszkał tu tak długo że powinien był się przyzwyczaić do zamykania okien na noc.  Spojrzał na budzik. Była czwarta nad ranem, godzina przed jego normalną porą by wstać. Przez chwilę próbował zasnąć, ale gdy nic z tego nie wyszło postanowił zwlec się z łóżka i ogarnąć swoje psy.  Ze względu na tryb pracy nie miał dla nich wiele czasu - zazwyczaj odwoził je do jednostek szkoleniowych albo wynajmował opiekunki. W końcu przeciez jego zwierzątka były teraz jego jedyną rodziną.

        Mężczyzna usiadł. Przez chwilę siedział tak skonfundowany, próbując uspokoić wirujący obraz w głowie. Prawdopodobnie za szybko wstał. Gdy wszystko wróciło do normy, William wstał i zaczął iść do łazienki. Dziwne uczucie z tyłu głowy nadal gdzieś w nim było, ale dało się je ignorować. W końcu stanął przed umywalką. Stan jego włosów trochę go zdziwił- były bardzo rozczochrane, co dosyć ciężko osiągnąć zwarzając na fakt, że jego fryzura składała się z ogromnej ilości małych loczków. Może spadł w nocy z łóżka i uderzył się głową o szafkę?To by tłumaczyło dzikość włosów Billa i to dziwne uczucie z tyłu głowy, którego jak nanrazie nie był w stanie sklasyfikować.

         Gdy udało mu się doprowadzić do względnie dobrego stanu, agent wziął kocyk. Nadal było mu zimno (oczywiście nie wpadł na pomysł ubrania się w coś lepszego niż bokserki i podkoszulek) ale już się tak nie trząsł. Owy kocyk miał na sobie pattern łapek- dostał go kiedyś za pomoc w schronisku. Mężczyzna zszedł na parter. Bomba, Duży puchaty mastiff podbiegł do niego. Pies był trochę zdziwiony widząc swojego pana tak wcześnie rano. William skierował się do kuchni by przygotować sobie kawę. Tymczasem Bomba chodził w kółko właściciela próbując wymusić śniadanko. Po chwili,gdy już je dostał szczęśliwie zaczął jeść swoje chrupki.

            Agent ze zdziwieniem poczuł,że ktoś go obejmuje. Mieszkał sam i nie przypominał sobie,by kogoś zapraszał. Może wczorajszą noc spędził ciekawiej niż myślał. Powoli odwrócił głowę. Napotkał czyjąś twarz położoną na jego barku. Skonfundowany postukał obcego.

        "Huh? Dzień dobry" nieznajomym zareagował na dotyk, chociaż nie zmienił położenia swojej głowy.

        Trochę zdezorientowany taką reakcją,William spróbował wykręcić się z objęć pół śpiącego. Teraz był w stanie zobaczyć,z kim ma doczynienia. Był to wyższy od niego biały mężczyzna. Był umięśniony,a blizny na karku i barkach wskazywały, że mógł mieć doczynienia z wybuchami i innymi żołnierskimi boleściami. Miał szarzejące blond włosy. Niestety twarzy intruzanie mógł zobaczyć, gdyż nadal była wtulona w jego ramię. Agent z zażenowaniem uświadomił sobie,że w dziwny sposób ów mężczyzna wpasowywał się w jego preferencje. Może dwadzieścia lat temu by go to nie zdziwiło,ale teraz, zważając na jego stan fizyczny (którego nie postrzegał za atrakcyjny ale nie miał czasu żeby to poprawić) był dosyć skonfundowany obcym mężczyzną,do tego takim seksownym w jego domu.

       " Mógł byś się przedstawić?" Spytał Bill,gdy już udało mu się zepchnąć z siebie mężczyznę.

      " Hmh.. Jestem Pułkownik Leland Bishop, panie agencie. Trochę mi przykro że tego nie pamiętasz, patrząc na fakt,że jestem w twoim domu. Prawdopodobnie wypiłeś wczoraj za dużo" Leland zaśmiał się cicho i zaczął robić sobie herbatę. William kojarzył skądś to imię. Nie był w stanie sobie przypomnieć skąd,cholerne poranki. Nigdy rano nie pracował tak jak powinien.

     Widząc zamyślenie czarnoskórego, pułkownik zorientował się,że czują musi powiedzieć więcej      " No wiesz, to ja,Silas. Mech i te sprawy. W każdym razie nie jestem tutaj żeby ci coś zrobić,oddzielam swoje prywatne życie od pracy" zaśmiał się ponownie. Agenta zamurowało. Naprawdę musiał dużo wypić żeby zaprosić do domu wroga. Wolał nie zastanawiać się,czy doszło do czegoś między nimi. 

       " Co cię tak cieszy" warknął William. Ta sytuacja była dla niego bardzo dziwna. Chociaż był odrobinę szczęśliwy, że trafił akurat na Silasa. Od kąd mężczyzna się pojawił, agent czuł ekscytację na myśl o spotkaniu. Pułkownik był przystojny, każdy aspekt jego budowy i urody pociągał Amerykanina. Nigdy nie spodziewał się, że ktoś taki może lubić mężczyzn tak jak on. 

    " Może fakt,że tu wogóle jestem. Jeszcze nie zdażyło mi się spać kimś,kto normalnie jest moim wrogiem" Bill wzdrygnął się. To co powiedział mężczyzna było tym,czego nie chciał usłyszeć. 

    Tymczasem Silas,po zaparzeniu herbatki zaczął robić śniadanie. William zostawił to bez komentarza, próbując zebrać myśli. Było to dosyć ciężkie zadanie dla kogoś,kto rano używa tylko kilku szarych komórek.

     Z zamyślenia wyrwał go zapach naleśników. Nie spodziewał się że ktoś taki jak Leland umie gotować. Podszedł do mężczyzny i spojrzał na patelnię. Nie były to naleśniki,do których się przyzwyczaił. Zazwyczaj jadł pancake'i które były bardziej popularne w jego kraju niż tradycyjne naleśniki. Silas musiały zauważyć zdziwienie czarnoskórego,bo zaśmiał się pod nosem. Po chwili na stole w kuchni stały dwa także apetycznie wyglądających naleśników z syropem klonowym. 

Mężczyźni usiedli żeby zjeść śniadanko. 

    " To miłe z twojej strony" mruknął William spożywając posiłek. Przez cały czas starał się nie patrzeć na blondyna. Dopiero teraz odważył się to zrobić

   " E tam. Nic szczególnego" Silas zaśmiał się. Wyglądał naprawdę uroczo z niewinnym uśmiechem " W końcu musiałem ci się jakoś odwdzięczyć. Nie lubię tak brać i nic nie dawać w zamień, jeśli wiesz o ci mi chodzi. Muszę przyznać że byłeś wczoraj niesamowity" spojrzał na agenta trochę wyzywająco. William odwrócił twarz żeby uniknąć aż takiej kompromitacji. Nie przywykł do szczerych komplementów,co dopiero od innych mężczyzn i to w sprawach łóżkowych. 

   " Idziesz dzisiaj do pracy? W końcu jest niedziela. Może byśmy sobie wytłumaczyli trochę rzeczy. I bardziej się poznali" zaczął Leland. Bill uświadomił sobie, że faktycznie jest niedziela i obudził się bez sensu. Albo i nie bo dostał naleśniki

  " Nie idę. I myślę że wytłumaczenie sobie kilku rzeczy jest dobrym pomysłem" odparł. Resztę śniadania spędzili w milczeniu, chociaż Silas nadal był bardzo szczęśliwy.


//Shot, to jest tak bezsensowne o boże. W każdym razie i Hope you like it. //

// Na górze jest Doodle page z silasem i Fowlerem//

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 30, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

AaaaWhere stories live. Discover now