OPOWIEŚĆ ZAPISANA NA TAŚMIE

15 5 0
                                    

Transkrypcja wywiadu. Część II.

Rozpoczęcie nagrywania: godz. 15:33:51

– – –

Dobrze. Opowiedz teraz proszę jak to było, jak już tam mieszkaliście.

No to mieszkaliśmy wtedy wszyscy razem. Dom duży był, to żeśmy się jakoś mieścili. Wuja wtedy monterem był. Na prądzie się znał, to zawsze wszystko naprawiał, ale w pracy to bardziej większe sprawy. Słupy stawiali, przewody zakładali. Nawet takie duże, te największe, z wysokim napięciem. Raz mnie wziął ze sobą. Zimno wtedy było, pamiętam. Kazał mi stać daleko i obserwować. Do ciężarówki chciałem wejść i tam siedzieć ale majster zabronił, bo się bał, że nabroję. Wiało. Stanąłem pod drzewami i patrzyłem. Jak wykopali doły, to dźwig podjechał i betonowe słupy w ziemię wkładali. Myślałem zawsze, że coś ciekawego tam się dzieje. A tu nuda. Kopali, wsadzali w ziemię i tak dalej. Dużo przeklinali. Czasem palili.

I co się wtedy stało?

No w końcu majster zagwizdał na fajrant i wszyscy podeszli pod ciężarówkę. Ja też. Oni się cieszyli, bo po robocie już byli, a ja, bo już mi nudziło się i zmarzłem. Wszyscy już przyszli, ale wuja nie. Pootwierali piwa i jedli kanapki, a jego nie było. Wyleciałem na pole, żeby zobaczyć. No i był tam. Robotę skończyli w połowie tylko, bo dziury zostały dwie w ziemi, a słupy leżały obok. Wuja klęczał przy takiej dziurze i coś grzebał. Rozglądał się, ale mnie nie zobaczył, bo koło krzaków stałem. Nachylił się tak, że prawie po pas był w ziemi. Coś wyciągnął i otarł rękawem.

Co takiego znalazł?

Nie widziałem, co to, bo tyłem był do mnie. Popatrzył, pogrzebał i schował pod kufajkę. Grube mieli te szmaty wtedy, to nie było wiadomo, co tam ma. Jak się odwrócił, to wtedy mnie zobaczył. Chyba był zły, ale nic nie powiedział. Jak jechaliśmy, to był cicho i w domu też nic nie mówił. Jakiś dziwny był. Jak weszliśmy, to poleciał do piwnicy i długo nie wychodził.

Co robił w tej piwnicy?

Nie wiem. Popołudniu to jakoś było, jak tam wlazł i zamknął drzwi. No i tak się każdy swoimi rzeczami zajmował, aż się wieczór zrobił. Ciotka zawołała na kolację. Wszyscy przyszyli, a wuja nie. Podleciałem do drzwi, patrzę, a one dalej zamknięte. I to od środka, bo kłódki nie było, a wejść się nie dało. To znaczyło, że już kilka godzin tam siedział. Krzyczeliśmy i waliliśmy w drzwi, ale się nie odezwał. Kuzyn mój, Antek, to od podwórka poleciał, bo tam od piwnicy malutkie okienko takie wychodziło. Jesienią tamtędy węgiel sypaliśmy. Też było zamknięte. Tatko też był i w końcu butem to okienko zbił. Wołaliśmy, ale nie odpowiedział nikt. Nic też widać nie było, bo zaraz jak był spad za oknem, to maneli pełno było, jakichś prętów i starych desek. Widać było kawałek piwnicy, ale wujka nie. Świeciło się, więc musiał wcześniej tam wejść i zapalić. Na końcu były jeszcze małe drzwiczki na lewo, ale w tamtej części już nie było okienka na dwór. Tam musiał być.

To jak się dostaliście do tej piwnicy?

Trzeba było wejść normalnie, bo okienkiem się nie dało. Tatko z dziadkiem rozebrali drzwi. Długo im to zajęło i tatko poszedł na dół. Myśmy byli ciekawi strasznie, co tam może być, ale ciotka nie pozwoliła schodzić. Baliśmy się też trochę. Tatko zszedł i jak zniknął na dole za schodami, to tylko było słychać kroki. Długo go nie było. Co jakiś czas wołał wujka po imieniu. Krzyczał: „Lucek! Jesteś. Ej, Lucek! Jesteś tam?", ale wujek się nie odzywał. Tato tam chodził na dole i przewalał jakieś graty. Słychać było, że czymś szura i przestawia jakieś rzeczy. Nagle usłyszałem, jak tata krzyknął: „Jezus Maria!". Wtedy już wiedzieliśmy, że stało się coś złego. Musiało się stać coś bardzo, bardzo złego, bo tatko prawie nigdy głosu nie podnosił.

OPOWIEŚĆ ZAPISANA NA TAŚMIEWhere stories live. Discover now