Rozdział IV - The first bit of advice that you gave me

1K 48 12
                                    

Tym razem jako soundtrack zapraszam do przesłuchania pisoenki "The City" zespołu The 1975 :))

((((W razie, gdyby ktoś nie ogarnął, to tekst pochyłym drukiem oznacza retrospekcje.))))

~*~

(Skylar’s POV)

Co ja najlepszego robię?! – Pytałam sama siebie przestępując próg jednego z klubów w Sydney. No dobra, określenie „klub” jest chyba zbytnim eufemizmem w tym wypadku. Lokal, do którego weszłam był zwykłą speluną z tanim alkoholem – idealne miejsce dla studentów, którzy chcą odreagować harówkę na uczelni oraz raj dla małolatów z fałszywym ID. Sama z resztą należę do tej drugiej grupy. Nie pomyślałabym wcześniej, że fałszywy dowód, który wyrobiła mi kumpela na szesnaste urodziny będzie tak przydatny w mojej obecnej sytuacji. Potrzebowałam odreagować ostatnie tygodnie, a okazja na to raczej nieprędko się pojawi. Niespecjalnie przejmowałam się swoim strojem, niekoniecznie pasującym do tego typu miejsc. Chyba byłam jedyną osobą w jeansach, tenisówkach i czarnym wyciągniętym topie wśród morza cekinowych kiecek, butów na platformach i kusych bluzeczek. Pakując się dwa tygodnie temu raczej nie myślałam o zabraniu ciuchów na imprezę…

Ciężkie basy rozbrzmiewały w mojej piersi, gdy kroczyłam korytarzem prowadzącym do głównego pomieszczenia. Nie było jeszcze północy, a parkiet wypełniony był po brzegi wijącymi się w rytm muzyki ludźmi. Zapach alkoholu i trawki unosił się w powietrzu wdzierając się do nozdrzy, a migające, neonowe światła utrudniały widoczność. W końcu usiadłam zrezygnowana przy barze i poczęłam przyglądać się otoczeniu.

- Cola czy Sprite? – Donośny głos barmana wyrwał mnie z zamyślenia. Koleś doskonale wiedział, że jestem niepełnoletnia, dlatego też patrzył na mnie pobłażliwie jednocześnie wycierając szklankę od whisky. Obrzuciłam go pełnym pogardy spojrzeniem, po czym wskazałam głową na szklankę.

- Danielsa. – Nienawidzę whisky, ale jak się upić, to na bogato, prawda? Żadnych kolorowych drinków, tylko ja i najobrzydliwszy napój pod słońcem. Na moje słowa barman uśmiechnął się ukazując rząd prostych białych zębów.

- Co powiesz jednak na colę? – Jeszcze tego brakowało, człowiek przychodzi się upić, a ci mu coca-colę wciskają. Uniosłam się lekko na krześle zmniejszając dystans między mną, a barmanem i spojrzałam mu prosto w oczy odpowiadając z uśmiechem:

- Posłuchaj kolego. Oboje wiemy, że przychodzą tutaj piętnastoletnie dzieci i upijają się do nieprzytomności smakowym piwem, a ja naprawdę nie mam ochoty na droczenie się z tobą. Mam za sobą bardzo ciężkie dwa tygodnie, nie znam tego miasta, nie mam gdzie mieszkać, nie mam pracy, o mały włos nie potrącił mnie dzisiaj jakiś wariat drogowy i ogółem moje życie jest do dupy w tym momencie. Przyszłam tutaj jak człowiek napić się i odreagować, a ty mi chcesz właśnie odmówić tej…przyjemności. A więc albo dasz mi tego Jacka Danielsa, a ja ci za niego zapłacę, albo za chwilę zostaniesz wykastrowany wężykiem od piwa. Zrozumiano?  - Barman patrzył się na mnie zdezorientowany, po chwili sięgnął jednak po butelkę z czarną etykietką.

- Zrozumiano. Ta kolejka na koszt firmy.

- Z colą poproszę. – Posłałam mu uroczy uśmiech, a ten pokręcił głową z uznaniem. Po chwili moja trucizna stała przede mną, czekając aż zamoczę w niej usta. 

*

Muzyka w tym klubie bardzo szybko zaczęła mnie irytować. Mimowolnie jednak czekając na kolejną kolejkę nuciłam pod nosem melodię do kawałka, który brzmiał identycznie jak pięć poprzednich. Wpatrzona w sufit nie zauważyłam, jak przysiadł się do mnie młody chłopak.

Corrupted (5SOS/McFly) (slow update)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz